Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

witam :)

 

zdecydowalam sie napisac, bo ostatnio mnie dopadla moja dolegliwosc, a przeszukujac Internet w celu upewnienia sie jeszcze raz, ze to mi nie przejdzie- znalazlam to forum.

 

mam 20 lat i zawsze czulam, ze cos jest ze mna nie tak. nie identyfikowalam sie z rowiesnikami i niestety zawsze staralam sie dopasowac do otoczenia. z rodzicami i bratem nigdy nie bylam jakos szczegolnie blisko, przyjaciol zawsze jakichs tam mialam, ale to raczej byla wkreta, jak powinno to wygladac, niz ich rzeczywisty obraz. jesli chodzi o chlopakow- byli od zawsze. odkad pamietam, kogos mialam. kochalam, bylam kochana. na zaboj. mialam i moglam miec w zwiazku wszystko. kazdy z nich (chlopakow) byl zadziwiajaco rozny od kolejnego, ale laczyla je jedna rzecz-schemat zwiazku w kazdym przypadku byl identyczny, mianowicie: najpierw upatrywalam sobie kogos, pozniej myslalam "ooo, jaki fajy facet, ale pewnie nie zwroci na mnie uwagi", co nakrecalo mnie jeszcze bardziej. z latwoscia jednak go zdobywalam, bo zawsze gralam kogos, kogo on w danej chwili potrzebowal. dlatego kazdy mogl powiedziec, ze bylam "dziewczyna idealna" dla kazdego z nich. pozniej nastepowal okres, kiedy zaczynalismy sie klocic- oczywiscie z mojej winy, bo nie potrafilam schowac dumy, nie potrafilam pierwsza wyciagnac reki, zawsze chowalam uraze... byly wzloty i upadki, rzucalam go, pozniej wracalam, albo zostawialam dla innego. oczywiscie- plakalam i lamentowalam w miedzyczasie, robilam ze swojego zycia przedstawienie, istne show. pozniej facet poprostu mi sie nudzil. wyeksploatowany do cna. zuzyty- do kosza. a pozniej poznawalam nowego i pojawiala sie nadzieja, refleksje- moze, jesli nie popelnie tym razem tylu bledow, to moze mi sie uda. nadzieja, ze ktos mi pomoze, urauje, wyciagnie z tego. nic bardziej mylnego- kolejne zwiazki byly coraz krotsze, coraz intensywniejsze i coraz bardziej wyszukane. najpierw byl bogaty facet z fajnym autem, najfajniejszy chlopak z calej szkoly, pozniej ktos podziwiany, ktos niedostepny, ktos z zagranicy, pozniej zonaty, o dziesiec lat starszy ode mnie Anglik...

i tak oto dochodzimy do momentu, kiedy to zostawilam owego pana dla innego (chyba) i- bo mi sie znudzil, wiecej juz czerpac z niego nie moglam. tym razem nawet zdrowy rozsadek podpowiada mi, ze to mogloby byc TO. ale- skad mam wiedziec, czy to tak naprawde zdrowy rozsadek, czy bpd we wlasnym wcieleniu?

no, ale za facetem wodzilam wzrokiem przez kilka dobrych miesiecy. pracujemy w tej samej firmie, a ja sobie go upatrzylam, wiec to musialo sie tak skonczyc. ja zawsze osiagam cel, zwlaszcza, gdy jest trudny- a teraz byl. pan J. to bardzo wazna osoba w naszej firmie. naprawde wazna, a ja jestem tylko zwyklym, szarym pracownikiem, prawie na samym koncu hierarchi. no ale on zwrocil na mnie uwage. zaprosil na randke. a nawet dwie. i bylo naprawde swietnie. a moze tak naprawde sobie tylko to wkrecilam, ze bylo fajnie? bo chcialam, zeby tak bylo? niewiem. ale wiem, ze ciagnie mnie do niego. czuje dreszczyk emocji, czuje sie dobrze z nim. wiem, ze posiada on cechy, dzieki ktorym moglby kwalifikowac sie jako dobra partia dla mnie. ale czy nie myslalam tak o kazdym poprzednim...? sama niewiem.

moja watpliwosc w owej kwestii polega na tym, ze nie mam pojecia, czy powinnam wogole kontynuowac znajomosc i skazywac go na meki. bo tak jest ze mna. zreszta "meki" to marne okreslenie nie oddajace tak naprawde rangi tego piekla, ktore ja potrafie urzadzic.

mysle, ze powiem mu o tym. i mam cicha nadzieje, ze mi pomoze- zalosne.

ale mysle, ze zaryzykuje- moze akurat, moze oni wczesniej naprawde byli wadliwi, nieodpowiedni, poprostu nie mi pisani...

ale... no wlasnie.

wiem, ze istnieja powody, ktore daje mi bpd, by potrzebowac kogos. nie chce z tych powodow kogos wybierac- bo jest pierwszy lepszy, ciezko go zdobyc albo poprostu jakos mi tam fascynuje. chce chciec JEGO a nie KOGOS..

 

pozdrawiam wszystkich i dzieki, jesli ktos przeczytal- fajnie sie wygadac :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

impermeable, właściwie co mu zamierzasz powiedzieć? Że masz bpd i co dalej? Zastanów się czego oczekujesz.

I podbijam pytanie Selmy, czy chodzisz na terapię.

 

Swoją drogą ostatnio zrobiłam sobie rachunek sumienia i doszłam do wniosku, że moja terapia jeszcze nie zajęła się zasypywaniem studni... Studni, do której lądują wszystkie miłe rzeczy, które ktoś mi mówi, które pragnę usłyszeć, których potrzebuję, bo inaczej czuję się nic nie warta. Jestem ciągle spragniona potwierdzeń własnego istnienia - i to nie byle jakiego, ale mojej wyjątkowości. Ciężko mi się przyglądać temu z perspektywy dorosłej... zachowuję się jak dziecko, które ciągle płaczem i tupaniem chce wymusić trochę uwagi... męczące, ale co ja na to poradzę... inaczej czuję się skrzywdzona, odtrącona, bezwartościowa i bezużyteczna :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szczerze mowiac, to nie spodziewalam sie odpowiedzi, wiec dziekuje :)

 

przeczytalam i moge zapytac tylko czy chodzisz na terapie

blędnym jest założenie ze zbpd nic nie da sie zrobic

jak sama widzisz ciagle powtarzasz te same schematy, mozna je zmienic ale z pomoca specjalisty

 

Selma, na terapie nie chodze. mam kilka wymowek, ktore sa dla mnie usprawiedliwiniem oraz naprawde mi to tra granicaoche utrudniaja.

po pierwsze- jestem za granica. znalezc tutaj polskiego psychologa- bezcenne. znalezc DOBREGO polskiego psychologa- pewnie jest zdefiniowane jako "cud". od razu uprzedzam pytania- nie, nie bedzie mnie leczyl jakis Angol. koniec kropka.

po drugie- jesli juz znalazlabym owego specjaliste, o bylby pewnie cholernie drogi. a ja mam mnostwo rzeczy do ogarniecia i jakos bym sobie nie mogla raczej pozwolic.

po trzecie i najwazniejsze- nie mam tu nikogo, kto moglby mnie przypilnowac. a z moim "slomianym" odwidzialoby mi sie po tygodniu.

po czwarte- znam gro osob, ktore uwazaja, ze terapia niewiele daje. moj ex, ktory rowniez ma bpd znalazl sposob na oswojenie choroby. w pewnym sensiu. poprostu nauczyl sie z tym zyc.

 

impermeable, właściwie co mu zamierzasz powiedzieć? Że masz bpd i co dalej? Zastanów się czego oczekujesz.

 

impermeable, coś mi się wydaje, że chcesz mu powiedzieć, bo chcesz go wystraszyć, wystawić na próbę i sprawdzić czy zniesie taką wiadomość. ;)

no wlasnie :) gdzies tam na dnie podswiadomosci mam zakodowane, ze pewnie mi pomoze, sprobuje- w koncu to facet, moze to potraktowac jako wyzwanie czy cos. ale staram sie te mysli wylaczac, wyciszac, sprawdzac, czy naprawde golubie, a nie obraz jego wytworzony w mojej glowie. wiem tyle, ze jestem juz zmeczona i nie chce go zranic. ani siebie.

 

ą drogą ostatnio zrobiłam sobie rachunek sumienia i doszłam do wniosku, że moja terapia jeszcze nie zajęła się zasypywaniem studni... Studni, do której lądują wszystkie miłe rzeczy, które ktoś mi mówi, które pragnę usłyszeć, których potrzebuję, bo inaczej czuję się nic nie warta. Jestem ciągle spragniona potwierdzeń własnego istnienia - i to nie byle jakiego, ale mojej wyjątkowości. Ciężko mi się przyglądać temu z perspektywy dorosłej... zachowuję się jak dziecko, które ciągle płaczem i tupaniem chce wymusić trochę uwagi... męczące, ale co ja na to poradzę... inaczej czuję się skrzywdzona, odtrącona, bezwartościowa i bezużyteczna :(

 

znam to doskonale z autopsji. tyle, ze zachowuje sie tak tylko w stosunku do bliskich mi osob. obcych raczej trzymam na dystans i nie dziele sie z nimi swoim zyciem, chyba, ze chce, zeby ktos byl blisko mnie, wtedy potrafie wybuchnac, bo sie niecierpliwie.

 

pozdrawiam cieplo

 

-- 04 lis 2012, 09:16 --

 

chcialabym jeszcze dodac, ze zaczynam wariowac- jak juz wspomnialam widzielismy sie dwa razy. na drugim spotkaniu wyszla rozmowa- jakie mamy hmm moze nie oczekiwania, ale czy chcielibysmy sie wiazac etc. oboje uznalismy, ze jesli cos z tego bedzie, to wyjdzie naturalnie.

ja mu powiedzialam, ze mam problem ze soba, nie potrafie sie zdefiniowac i caly czas sie tak naprawde poznaje.

ale on naprawde chyba mnie lubi... tylko- ja wariuje.

tempo jest ok, naprawde nie chcialabym tego przyspieszac... ale ja wariuje...

np. wczoraj on tylko wspomnial mi, ze ma zly dzien, wiec ja mu powiedzialam "nie przejmuj sie, ja mam zle takze", bo naprawde nie bylo sie z czego cieszyc. i podlapalam dola. takiego konkretnego. napisalam mu, ze ide sie najebac, ze napije sie za niego... Boze... zalosna jestem- staram sie zwrocic na siebie jego uwage, by mi pomogl.

 

ponadto ostatnio rozmawialismy z moim ex i stwierdzilismy, ze nie jestesmy jak normalni ludzie. ze ten swiat nie jest dla nas, nie pasuje do nas. tez "komercyjny", zwykly, szary, przecietny swiat przecietnych ludzi. dlatego musimy sami sobie ustawic poprzeczki, wybrac priorytety, znalezc droge... normalne zycie nie jest dla nas. on zrobil to na tej zasadzie, ze ma kobiete, ale widuje sie tez z innymi, zeby, jak to ujal "nie zameczac jej swoja osoba".

 

hmm tak wogole, to przepraszam za wyrzucanie z siebie tego wszystkiego... niech sobie poprostu bedzie- nikt nie musi nawet tego czytac, najwazniejsze, ze mi ulzylo, bo wyrzucilam to z siebie. naprawde fajnie znalezc wiecej ludzi, ktorzy maja to cholerstwo. zyc sie czasami nie chce, ale jak widze, ze inni daja rade, to od razu jakos lzej i lepiej.

 

milego dnia wszystkim zycze.

po pracy postaram sie tutaj zajrzec.

pozdrawiam cieplo!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no wlasnie :) gdzies tam na dnie podswiadomosci mam zakodowane, ze pewnie mi pomoze, sprobuje- w koncu to facet, moze to potraktowac jako wyzwanie czy cos. ale staram sie te mysli wylaczac, wyciszac, sprawdzac, czy naprawde golubie, a nie obraz jego wytworzony w mojej glowie. wiem tyle, ze jestem juz zmeczona i nie chce go zranic. ani siebie.

impermeable, to ja moge powiedzieć z własnego doświadczenia jak z tym coming outem bywa. ja już byłam 5 miesiący w związku jak zaczęłam chodzić na terapie, wynikło to całe bpd. najpierw poinformowałam go, że chodze na terapie 2 razy w tygodniu. musiałam sie przyznać bo niby jak wytłumaczyłabym regularne absencje zawsze o tej samej porze? dodałam w pewnym momencie, że no cóż, najpewniej to bpd, niech sie zastanowi czy mnie chce, przemyśli, ja musiałam być szczera w takiej kwestii. nie uciekł, zrozumiał, w prawdzie nie zagłębiał się w temat (do dziś nie ogarnia czym to sie je, dla niego miewam poprostu stany depresyjne i trzeba mieć mnie na oku, bo nie wiadomo kiedy coś odwale :roll: ) ale wynika z tego jeden plus. nie musze sie pilnować z tym co mówie, mam prawo mieć gorsze dni i są traktowane poważnie, a nie jak zwykły "foch" mam poprostu pewną taryfę ulgową. moge mu czasem opowiedzieć anegdotę z terapii, pokomentować.

 

ale: zapomnij, że facet cie uratuje, wybawi, zrozumie to zaburzenie od podszewki i elastycznie dostosuje sie do twoich potrzeb. absolutnie nie, nawet terapeuci mają z tym problem. on jest tylko człowiekiem, zwykłym facetem, nie można wymagać od niego takich rzeczy.

 

tak słowem podsumowania, powiedziałabym, że warto mówić. żeby nie było zdziwienia i szoku gdy akurat wybuchniesz niekontrolowaną złością. ale nie mówić na pierwszej randce, raczej na początku związku, gdy decydujecie sie być ze sobą na dłużej niż kilka nocy. ja osobiście nie potrafiłabym takiej informacj ukrywać. to zbyt poważna kwestia, żeby to zatajać. jeśli powie dowidzenia, to trudno. widać jest jeszcze bardziej niedojrzały emocjonalnie, niż ty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dlaczego nie anglik?

nie wiem jak jest rzeczywiście ze znalezieniem psychoterapeuty.. ale jak to mowia dla bardzo chcacego nic trudnego. twoja wymowka jest tylko troszke lepsze od innych.sama wybierasz i ponosisz konsekwencje

 

dlaczego nie Angol?

hmm krazy legenda, ze niekumaci sa. a mnie to juz i tak wystarczyloby, by traktowac go z gory. tak naprawde w wiekszej mierze chodzi o kase. narazie raczej nie moglabym sobie na to pozwolic. ale mysle o tym. mysle, ze musze do tego poprostu dojrzec.

 

ja już byłam 5 miesiący w związku jak zaczęłam chodzić na terapie, wynikło to całe bpd.

no wlasnie, to co innego- ale chyba nie ma dobrego moementu, zeby to powiedziec... zreszta sama sie dopiero wtedy dowiedzialas.

 

nie uciekł, zrozumiał, w prawdzie nie zagłębiał się w temat (do dziś nie ogarnia czym to sie je, dla niego miewam poprostu stany depresyjne i trzeba mieć mnie na oku, bo nie wiadomo kiedy coś odwale :roll: ) ale wynika z tego jeden plus. nie musze sie pilnować z tym co mówie, mam prawo mieć gorsze dni i są traktowane poważnie, a nie jak zwykły "foch" mam poprostu pewną taryfę ulgową. moge mu czasem opowiedzieć anegdotę z terapii, pokomentować.

a mi zawsze bylo glupio, kiedy ktos wiedzial, pozwalac sobie na to wszystko. staralam sie kontrolowac jeszcze bardziej. ale rozumiem Cie- to moze byc nawet lepsze, bo Ty mozesz dac upust swoim emocjom, a on wie, ze to nie jest skierowane przeciwko niemu.

 

 

tak słowem podsumowania, powiedziałabym, że warto mówić. żeby nie było zdziwienia i szoku gdy akurat wybuchniesz niekontrolowaną złością. ale nie mówić na pierwszej randce, raczej na początku związku, gdy decydujecie sie być ze sobą na dłużej niż kilka nocy. ja osobiście nie potrafiłabym takiej informacj ukrywać. to zbyt poważna kwestia, żeby to zatajać. jeśli powie dowidzenia, to trudno. widać jest jeszcze bardziej niedojrzały emocjonalnie, niż ty.

ja nie boje sie, ze powie "dowidzenia". teraz chyba jest troche inaczej, bo przezywam to bardziej na chlodno, bardziej sie dystansuje... ale niewiem, czy jest sens pozwolic mu sie zaangazowac, wiedzac, co na niego sprowadzam... nikt z Was nie mial takiego problemu?

 

dziekuje za odpowiedzi i pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ładna jesteś? To istotne, serio.

Jeśli tak, to najprawdopodobniejsza opcja jest taka, że to zbagatelizuje sprawę, może powie coś w rodzaju "och kochanie, to nic takiego" a potem, jak go Twój borderek zacznie uwierać, bo zaczniesz mu ciosać kołki na głowie, zdradzać go czy coś tam jeszcze, to naskoczy na Ciebie z pretensjami i się ulotni.

 

czy jest sens pozwolic mu sie zaangazowac, wiedzac, co na niego sprowadzam... nikt z Was nie mial takiego problemu?

Mamy za Ciebie podjąć decyzję, czy zranić faceta, czy nie..?

Nikt tego raczej nie zrobi, to kwestia Twojego sumienia...

 

Na zdrowy rozum powinnaś wstrzymać się ze związkami i romansami do czasu pójścia na terapię i uporządkowania choć trochę psychiki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie, no ja to bym powiedziała, że nie powinna rezygnować z relacji, tylko zacząć jak najprędzej terapie i oswajać się w tej relacji. pewnie nie bedzie zupełnie gładko ale bedzie sie uczyć na bieżąco opanowania i trwałości. terapeuta bedzie ją ściągał na ziemie z absurdalnych wyobrażeń na temat partnera i to powinno dużo ułatwiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale ja zrozumiałam, że ona jeszcze nie ma partnera, tylko wpadła kolesiowi w oko i ją 2 razy na randkę zaprosił, a terapia to nie tak prędko bo siedzi w UK. Ergo póki na terapię nie ma widoków, póty z romansami i związkami wypadałoby się wstrzymać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ładna jesteś? To istotne, serio.

Jeśli tak, to najprawdopodobniejsza opcja jest taka, że to zbagatelizuje sprawę, może powie coś w rodzaju "och kochanie, to nic takiego" a potem, jak go Twój borderek zacznie uwierać, bo zaczniesz mu ciosać kołki na głowie, zdradzać go czy coś tam jeszcze, to naskoczy na Ciebie z pretensjami i się ulotni.

duzo osob mi to mowi... nie chce wyjsc na prozna, ale obiektywnym okiem patrzac- raczej tak.

takiz scenariusz rowniez przewidywalam.

 

Na zdrowy rozum powinnaś wstrzymać się ze związkami i romansami do czasu pójścia na terapię i uporządkowania choć trochę psychiki.
Ergo póki na terapię nie ma widoków, póty z romansami i związkami wypadałoby się wstrzymać.

taa to jest najgorsze, tylko ciezko jest powiedziec "nie". teraz traktuje to na chlodno, bo nie mialam czasu przez kilka dni i sie nie odzywalam, ale jak sie odezwie, zobacze go w pracy... wszystko pewnie wroci, stwierdze "a co tam, moze teraz bedzie inaczej!" i to pojdzie dalej.

dziekuje Wam za rady. chyba zaczne na powaznie myslec o terapii.

zazdroszcze niektorym z Was, bo troche poczytywalam to forum i widze, ze mimo bpd jest w Was jakas taka stalosc, poznaliscie siebie juz chociaz troche.

pozdrawiam cieplo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy borderline nic nie czują? Ja nic nie czuję. Mogłabym zabić psa i by mi przykro nie było. Płaczę, owszem, ale tylko dlatgo, że nic nie czuję. Kiedyś czułam. Pozdrawiam i prosze o odp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja sie odznaczam ogromna empatia dla np. zwierzat, chorych albo biednych ludzi. gdy widze cos takiego mysle sobie, ze no niewiem- przygarne/nakarmie zwierzaka, wplace pieniazki na jakas fundacje albo dam bulke zebrakowi... ale minute pozniej zapominam o tym i potrafie stac sie wredna s*ka. wszystko zalezy od nastroju, zapal mam ogromny, gorzej z realizacja.

 

generalnie odpowiadajac na Twoje pytanie Strzyga, to chyba czesto czuje za duzo i przewaznie te uczucia sa pogmatwane. ale raczej przewaza czucie niz jego brak. btw, jak przestalas czuc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja to chyba mam poważne deficyty superego :roll: do zwierząt mam bardzo skrajne uczucia. kotki kocham nad życie (wszystkie) psów generalnie nie trawie, nienawidze i najchętniej eksterminowałabym wszystkie te, które stają mi na drodze. własnego psa nienawidziłam tak bardzo, że fantazjowałam o jego uśmierceniu. no. ja wiem, że to jest niepopularne, to co mówie. tak samo z małymi dziećmi. z jednej strony lubie je, tak ogółem, są urocze, bla, bla, bla, ale gdy widze na ulicy pojedyncze dziecko z pojedynczą matką to mam ochote wypieprzyć obydwoje w kosmos. dziecko za to, że ma tą matke tylko dla siebie, a matke za to, że jest zapatrzona w swoje dziecko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×