Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

naranja, przepraszam Cię, że się nie odniosłam do Twojej poprzedniej wypowiedzi. Zgadzam się z nią w pełni. A moja mama dobrze wie, że nic nie zdziała, bo relacja terapeutyczna to jedno, ale wie, że mam kontakt w z tą kobietą, o którą jest "zazdrosna" i nic na to nie poradzi. Poza tym, ona to chyba podświadomie robi, nie celowo... że mnie uwiązuje. Wiem o tym. Z trzeciej strony (może być trzecia strona?), ja mam trochę bałagan w tych swoich zakochaniach... bo jak pisałam powyżej, jestem bi i raz pada na kobietę , raz na mężczyznę (częściej na mężczyznę), ale z nikim jeszcze nie byłam. Sama nie wiem... jak ktoś zaczyna coś do mnie mieć i ja to widzę, trochę się boję, ale nie mogę przestać o tym kimś myśleć. :roll: A moja mama faktycznie potrafi polecieć z niemiłym tekstem odnośnie tego, co jej opowiadam, umniejsza te osoby w moich oczach. Rzeczywiście, jakby gdzieś pod spodem się starała mnie zatrzymać... ale jest całe spektrum innych okoliczności poza nią. To nie tylko ona mnie przeszkadza... takie mam poczucie... Po prostu, na dzień dzisiejszy, nie czuję bym była gotowa na terapię na ten temat. To byłby zbyt duży ciężar dla mnie. Moja terapeutka o tym wie i czeka.

 

I już nie piszmy o tym, ok? Bo nawet pisać za trudno.

 

Nie chcę się bać najbliższej mi osoby na świecie. Nie chcę myśleć, że mi szkodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie tylko ona mnie przeszkadza... takie mam poczucie...

 

Hmm. Ja to mam wrażenie, że nam przeszkadza w tym momencie nie tyle sama matka, co nasze poczucie winy. Tak, zachowania matek nasilają to poczucie winy, ale w końcu to my je odczuwamy. I tylko my możemy pracować nad tym, aby sobie z tym uczuciem poradzić. Można się wyprowadzić na Antarktydę, usamodzielnić się fizycznie, ale w głowie i w sercu ciągle mieć uczucie zdrady i opuszczenia matki. To już jest zaszczepione w mózgu i tylko do nas należy ewentualna praca nad tym. Jak bardzo jest to ciężkie i trudne - ja wiem doskonale. Często mam brak wiary, że uda mi się to przezwyciężyć...

 

I już nie piszmy o tym, ok? Bo nawet pisać za trudno.

 

Dobrze. Masz rację, że nic na siłę. Trzeba mieć przekonanie, że chce się wziąć byka za rogi, że jest się gotowym na to. W odpowiednim czasie. Byle nie za późno!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi rodzice nie są jakimiś tyranami...maja dwie strony jak każdy człowiek. Straszliwie się martwią o to co się ze mną dzieje...mój tata wczoraj płakał...moja mama ma depresję...moja mama mi wozi jedzenie, żebym miała co jeść, załatwia za mnie sprawy na mieście...pojechali ze mną do prof. R choć uważali to za nonsens...wydali na moje leczenie tyle, że mieliby dobry samochód...więc myślę o nich też z wdziecznoscią...tylko kompletnie nie umiem im o tym powiedzieć...jest też druga strona, gdy moja mama ze mnie kpi i wyszydza...ale już coraz rzadziej, bo widzi jak jest...dziwnie jest z moimi uczuciami...bo na przykład na pewno czuję do rodziców wdzięczność...właśnie - czuję czy myślę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naranja, Ty mieszkasz sama, tak?

 

Z mamą. Czyli właściwie sama. Czuję się sama. W przerwach na awantury. A potem znowu cisza, przed burzą.

 

Robisz zakupy, gotujesz? Czy czym się żywisz?

 

Ostatnio POCZUCIEM WINY w dużych ilościach! :bezradny:

A tak poza tym to: owocami (głównie mixem świeżych truskawek z jogurtem naturalnym Danone), warzywami, serem, tostami, kanapkami, czasem ciastkami, żelkami, rzadko czymś ciepłym obiadami. Herbatą w sporych ilościach. Zwierząt nie jadam. Chyba, że baaardzo rzadko ryby. W depresji nie gotuję wcale, coś ty. Nawet nie mam siły nalać wody do szklanki. Wtedy zakupy robi mama, czyli ostatnio, a ja wcinam sobie np. banany w łóżku albo w ogóle nie jem. Jak mi lepiej to zakupy robię sobie sama, z własnych pieniędzy i czasem gotuje (chociaż zazwyczaj ja jem na zimno). Gdy jest bardzo źle to nie jem wcale albo bardzo mało (mam wielką skłonność do jadłowstrętu) i ląduję w szpitalu z niskim BMI, tj. w tym roku.

 

-- 20 cze 2011, 15:52 --

 

bo na przykład na pewno czuję do rodziców wdzięczność...właśnie - czuję czy myślę?

No właśnie - CZUJESZ wdzięczność czy chcesz myśleć, że czujesz "bo dobra córka czuje"?

Ja do mojej matki wdzięczności nie odczuwam i nie uważam to za objaw patologiczny, tylko adekwatny ;) Serio. Wręcz przeciwnie - dużo złości mam do niej i żalu, czuję ból w kontakcie z nią albo tę słynną "pustkę", gdy już nie mogę znieść tego braku bliskości lub uszczypliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widze, że składzik użytkowników w tym temacie sie troche zmienił :) Nie powiem, że to dobrze, bo niestety z.o to nic ciekawego.

 

U mnie średniawo. Było dobrze do dziś, kiedy to dobry mi "przyjaciel", napisał, że nie może już się ze mną spotykać, bo nie wytrzymuje moich zmiennych emocji i tego, że nadużywam leków. Poznaliśmy się kilkadziesiąt dni temu, przypadkowo w busie, ładnie się do siebie uśmiechaliśmy no i tak się zaczęlo. Do tej pory to ja próbowałem zakończyć te znajomości, ale później zawsze prosiłem go abyśmy sie spotkali. Wydawało mi się, że mu na mnie zależy. Pisał, przepraszał, pocieszał, wiele rzeczy dla mnie robił. Dziś rano napisał, że nie chce już tego ciągnąć. Przed chwilą napisałem sms, że bardzo mi przykro i że może sie jednak nam uda. On odpisał" Może się kiedyś jeszcze spotkamy przypadkiem, nie jestem zbyt silny na to aby przeżywać z Tobą twoją burzę emocji. Buziak"

Czuje się chu...jowo. Nie wiem czy jest jakaś szansa aby do mnie napisal. Wcześniej zawsze próbował za wszelką cene nawiązać kontakt, a teraz z dnia na dzień tak jakby mu przestalo zależeć. To boli. Wiem, że jestem zaburzony i że moje zachowanie wyniszcza innych, ale mimo wszystko cholernie boli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę się bać najbliższej mi osoby na świecie. Nie chcę myśleć, że mi szkodzi.

 

Pytanie, czym jest bliskość...?

Ja z osobami niespokrewnionymi przeżyłam taką bliskość, o jakiej w związku z moją własną matką mogłabym tylko pomarzyć. To prawda, że to matka mnie nosiła w brzuchu, karmiła, zmieniała pieluszki, etc., ale to nie jest bliskość. Nie odczułam empatii, wyrozumiałości, serdeczności z jej strony, wręcz przeciwnie. Jej zachowania, chłód i stworzona przez nią atmosfera wychowawcza - zaszkodziły mi, spowodowały rozwinięcie fałszywego ja, wypaczenie osobowości oraz poczucie winy w związku z chęcią poczucia siebie i usamodzielnienia się. Gardziła moimi partnerami lub ignorowała ich. Mój nastrój nigdy się dla niej nie liczył, nie odczułam tego. Największa bliskość między nami to bliskość kodu genetycznego (choć kolor oczu mamy różny).

 

-- 20 cze 2011, 16:20 --

 

 

U mnie średniawo. Było dobrze do dziś, kiedy to dobry mi "przyjaciel", napisał, że nie może już się ze mną spotykać, bo nie wytrzymuje moich zmiennych emocji (...) Wiem, że jestem zaburzony i że moje zachowanie wyniszcza innych, ale mimo wszystko cholernie boli.

 

:-|

A jakie to były emocje i wyniszczające zachowania w kontakcie z nim?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale mam borutę na chacie... kolokwialnie mówiąc. :silence::hide::bezradny::why: Mój tato nie chce się zgodzić na rozwód bez orzekania o winie, bo twierdzi, że całą winę ponosi moja mama. I nie chce podać swojego adresu zamieszkania, żeby można mu było dostarczyć pozew. Moja mama się denerwuje, wypiła już flaszkę wina. Ja się czuję napięta i jakaś niedobra, jakbym była ciężarem. I mam straszny niesmak, bo znam te uczucia doskonale. Ciekawa jestem, czy przez wczorajsze dywagacje o psychoterapii "wywołałam wilka z lasu"? :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ze mną ostatnio jest tak źle,że znowu nie mam siły iść do sklepu. Na nic nie mam siły. Jestem jak otępiała. W ogóle nie panuję nad wydawaniem pieniędzy. Nie uwierzylibyście gdybym powiedziała, ile wydalam w tym miesiącu. Z tysiąc złotych na wizyty u 2 profesorów jednego w Warszawie I R w Poznaniu. A oprócz tego baaaaaaaaaardzo dużo na życie. NA taksówki, bo nie mam siły jeździć samochodem ani autobusem. I jeszcze mi zabrakło. W ogóle nie panuję nad niczym. A jak mówię jak jest źle, to mi nie dowierzają. Ja naprawdę mam słaby kontakt z rzeczywistością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do postów odniosę sie wieczorem bo teraz mam tylko chwilke , dziewczyny czy sprawdzałyscie czy przyczyną waszych problemów nie jest przypadkiem choroba HASHIMOTO!!! To autoimmunologiczne zapalenie tarczycy, rzadko rozpoznawane przez naszych pseudolekarzy.Ja na nią choruję , dowiedziałam sie 7 lat temu, brałam leki ale od jakiegoś czasu nie biorę ( 2-4 miesiące,nawet nie pamietam :hide: ) coś mnie podkusiło, żeby sprawdzic jak sie bede czuła bez...no mam już odpowiedz :evil:

Oto główne objawy tej choroby:

- drżenie rąk

- drżenie mięśni

- bóle i kołatanie serca

- napady przyspieszonego bicia serca

- ataki duszności

- ucisk, *klucha* w gardle

- płaczliwość, rozbicie psychiczne

- napady paniki, lęku o życie

- uczucie bycia poza swoim ciałem, stania *obok**

- dziwne uczucie patrzenia na świat jakby przez szybę

- ciągłe zmęczenie, brak sił

- zawroty głowy

- zaburzenia równowagi

- uderzenia gorąca do głowy

- oblewanie się potami

Te objawy skopiowałam z forum medycznego ,to nie są objawy "wymyślone" przeze mnie :lol:

Aby wykryć tę chorobę trzeba zrobić badania krwi: TSH, FT3, FT4 (hormony) oraz aTPO (przeciwciała). Ostatnie badanie, jeżeli wynik jest powyżej normy potwierdza Hashimoto,ja dzisiaj odebrałąm swoje i aż zaniemówiłam z wrazenia :pirate:

 

-- 20 cze 2011, 17:46 --

 

asia, brak uczuć,naranja- robiłyście badanie TSH (z krwi)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malibu, Ja robiłam rok temu. Wszystko ok, prócz tego,że mam guza do wycięcia w lewym płacie. To będzie 3 guz w przeciągu 14 lat. Nieczynny hormonalnie czyli zimny. Jeszcze nie zamostkowy.

Monika, ja tez mam 3 guzki :? ;dlaczego Twój "do wyciecia"? Pozostałe 2 tez miałaś na tarczycy ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malibu, jeden był w płacie tarczycy, a drugi pod żuchwą-zrobił się taki odszczep tarczycy w stanie przewlekłego zapalenia.

Dlatego były do usunięcia bo były nieczynne hormonalnie, tzw. zimne guzki. Gorące leczy się farmakologicznie.

Zimne mogą się zezłośliwić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiolu, ja przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że odkładanie leczenia w nieskończoność nie ma sensu. ze mnie i tak nie ma pożytku w pracy, a miesiące letnie są doskonałym momentem, by się za to zabrać. zobaczymy co jutro powiedzą.

dziękuję za wsparcie :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

postanowiłam iść jutro na rozmowę na oddział dzienny.

:great: dobra i trafiona decyzja. Potrzebowałaś Kasiu czasu,żeby do niej dojrzeć.

Bravo! :brawo:

Monika1974, o Boże, guza? Coś nowotworowego? :o

 

Aguś każda zmiana to nowotwór, tzw. nowotworzenie.Miałam biopsję 2 lata temu, Nie było niepokojących sygnałów. Komórki pobrane nie wykazały zmian nowotworu złośliwego. A teraz......musiałabym pójść znowu zrobić biopsję, skontrolować. Ale po co? skoro to i tak trzeba wyciąć.

Nie mam na to teraz siły, oddalam to od siebie.

2 lata temu z hakiem miałam usuwany guzek. Fakt...nie było źle, po 4 dniach wyszłam do domu. Narkozę zniosłam bezproblemowo, operował mnie sam pan ordynator. On też usuwał mi guzka 14 lat temu, tego pierwszego. Byłam z nim umówiona na ubiegłoroczne wakacje. Ale gdzie mi tam w głowie było z moim tamtejszym samopoczuciem jeszcze o operacji myśleć. To jest jednak stress. W tamtym roku tylko poziom hormonów zbadałam i poszłam zrobić tomografię tarczycy bo było podejrzenie tzw. tarczycy zamostkowej. Badanie nic nie wykazało, żadnych zmian naciekowych itp. No, ale znowu upłynęło trochę czasu. Muszę znowu chcieć zająć się tą tarczycą.

Nie mam siły Aguś ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Kasiu ja trzymam kciuki cały czas. Nie uważam ,że nie dasz sobie rady bez terapii, bo tego nie wiem, tylko wydaje mi się ,ze Twoje zdrowie fizyczne jest niestety w bardzo kiepskiej formie i dlatego praca za wszelką cenę wydawała mi się złym pomysłem. A gdy zaczniesz chodzić na dzienny wydaje mi się ,że będzie Ci troszkę lżej, no i mam nadzieję ,że dopilnują Twojego zdrowia i w końcu zaczną leczyć. No i oczywiście terapia też powinna Ci pomóc z problemami emocjonalnymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

asia, brak uczuć,naranja- robiłyście badanie TSH (z krwi)?

 

Tak, nie raz.

Ja jestem przebadana od góry do dołu, mam wrażenie, że mało kto w moim wieku przeszedł tyle badań i ma taką stertę papierzysk, jak ja. Nawet rentgen mózgu miałam kilka razy. TSH też. Na badania hormonalne to ja wydałam łącznie ok.800 zł w ciągu tych lat. Oprócz tego EEG x razy, badanie neurologiczne, EKG, och, wszystko...

 

Objawy, które wypisałaś, mam lub miałam i one mają powody psychiczne, bo ja już (cóż, dopiero po sześciu latach, ale zawsze lepiej późno niż wcale...) widzę ich powiązanie z sytuacją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam TSH, FT3, Ft4, kiedyś tam były podwyższne, kiedyś w normie. TPO nie robiłam, bo nie słyszałam o tym.Moje depersonalizacja chyba wzrasta. Taj kaby to tylko moje ręce do Was pisały. Spowlnienie coraz większe. I psychiczne i fizyczne. Pójście do sklepu to koszmar. Ja jestem w tak tragicnzym stanie, że na pewno powinnam być w szpitalu. ALe ten rejonowy u nas to syf. A jak mam załatwiać jakąś klinikę to gdzie i jak? Mam załatwiac w Lublinie, bo tam mają podjeście psychologiczne i pewnie stwierdzą zab. osob. czy w Gdańsku, to ma mają podjeście biologiczne i pewnie stwierdza mi schizofrenię. Właściwie ten Gdańsk wymyśliłam dziś rano. Jest blisko. I będą leczyć lekami, na czym mi zależy, a nie pieprzeniem, że mam sie wziąć w garść, albo gadaniem milion pięćsetny raz o moim dzieicństwie, co już sostało dawno przerobione.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×