Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Zazdroszczę wszystkim którzy potrafią ubierać w słowa swoje myśli i uczucia i komunikować je innym, a inni to widzą, rozumieją i odnoszą się do tego... Zazdroszczę wszystkim widzialnym, którzy potrafią sobie wszędzie zrobić miejsce bez większych kłopotów...

Zazdroszczę wszystkim którzy czują że są tak samo ważni jak reszta...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Egocentryzm. Nie oceniam - stwierdzam. Chyba bardzo brakuje Ci uwagi (ludzi, znajomych, matki?) - to może być ważny trop

Kotku przestań OCENIAĆ mnie, lepiej się zajmij sobą...a ponadto - niedwno napisałaś, że nie lubisz przypinania łatek - a zobacz co zrobiłaś powyżej

 

Powyżej zasugerowałam Ci to, co może kryć się pod Twoim zwracaniem na siebie uwagi na forum. A tym samym pod Twoimi problemami z "brakiem uczuć". Nie oceniłam Cię więc powierzchownie. Ale Ty nie odniosłaś się do tego wcale. Ani na tak, ani na nie. Zareagowałaś atakująco, co może (choć nie musi) być dowodem na to, że tutaj może tkwić sedno problemu, bo powiedziałam o drażliwej sprawie.

 

Tak się rozpisujesz o tym swoim cierpieniu w kilku wątkach, że obudziła się we mnie chęć pomocy i napisania Ci mojej refleksji z boku. Więc podsunęłam wątek z brakiem zainteresowania ważnych osób w Twoim życiu, że to może być ważny trop. Ale jak widzę należysz do osób, które żądają od innych użalania się nad sobą, głaskania, absorbowania Tobą uwagi, przytakiwania Ci, ale w zamian (za tę uwagę) nie przyjmujesz do siebie żadnych konstruktywnych refleksji. Takie zachowanie to jest (bezwiedna, domyślam się) manipulacja i JA W TO DALEJ NIE IDĘ, sorry.

 

Chciałam się na koniec podzielić swoją opinią, z którą się oczywiście nie musisz zgadzać, że jeśli będziesz odrzucać od siebie uwagi lekarzy, terapeutów i innych ludzi (nie chodzi o ich bezwzględne przyjmowanie, ale jakąś dyskusję) to raczej masz niewielkie szanse na wyjście z tego. Bo drogą do wyleczenia nie jest użalanie się nad sobą.

 

-- 17 maja 2011, 20:04 --

 

Was nie obchodzi co druga osoba NAPRAWDĘ przeżywa

 

Przecież pisałaś, że nie masz uczuć, więc co przeżywasz? To po pierwsze.

A po drugie: WŁAŚNIE TO MNIE ZACZĘŁO OBCHODZIĆ i dlatego podsunęłam wątek o znajomych, mamie.

Ale - i to po trzecie - już przestało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, mi jest źle od nie pamiętam kiedy... a najgorsze jest to że nie umiem o tym mówić i nie mogę sobie znaleźć miejsca... ani w życiu... ani tutaj... jestem "niczyja"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, No i znów napiszę,że się z Tobą zgadzam w 100%, żeby nie napisać,że w 1000 ;)

Też mi się wydaje,że brak uczuć powinna chcieć poruszyć na terapii tą kwestię, kwestię, którą poruszyłaś powyżej. Wydaje się być kluczowa.

 

 

Lady_Beznadzieja, kochana.....możesz napisać na PW. Jak się odważysz, albo będziesz miała ochotę, to wal śmiało. Może coś wymyślimy konstruktywnego.

Oczywiście nie nalegam. Jak będziesz miała ochotę.

:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Czyli 18 sesji?

Ojej..........to chyba mało........ :?

Ja patrzę przez swój pryzmat. Nie złość się. 18 sesji zaliczyłam przez okres 2 miesięcy z hakiem. A chodzę na terapię od 20-tu miesięcy. Nie licytuję się. Tylko odnoszę takie wrażenie,że gdzie tam jeszcze koniec. Tak jakbym "nie kumała" szybciej. No, ale zdaję sobie sprawę,że toproces i musi potrwać bo to nie strupek na twarzy czy rana na ręce.To psychika. Zresztą co Cię będę uświadamiała. Sama wiesz.

Jak tak czytam to co napisałaś to nasuwa mi się jedna myśl i wspólna cecha Twoich przeżyć - strata, utrata

Napewno dobrze by było pod tym kątem rozpocząć terapię.

A mogę zapytac ile masz lat?

Monika, nie,nie będę sie złościc, coś Ty,ja chcę, wymieniajac myśli z osobami majacymi podobne problemy co ja ,jeszcze bardziej poznać siebie ,dowiedziec sie czegoś nowego, czegoś na co być może sama czy wraz z psychoterapeutką bym nie wpadła :lol:

Bardzo mnie zaciekawiło to co napisałaś ,wspólna cecha moich przeżyć= strata,utrata :roll: hmmm,bardzo mnie to zaintrygowało ...musze nad tym pomyśleć...a Ty ,jak znajdziesz chwilkę, moze rozwiniesz to,co miałas na mysli ?!

Jak dla mnie to tematy nad którymi powinno sie przejśc do prządku dziennego, nie rozpamietywac zbyt długo bo i tak nie mamy na nie wpływu i nie potrafimy zmienic,mozey zmienic co najwyzej swój stosunek do tych zdarzen,tak aby "nie bolało" , co tez czynię :smile: Lat mam sporo, jesli w Twoim nicku jest twój rok urodzenia to mam 7 więcej :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mi się wydaje,że brak uczuć powinna chcieć poruszyć na terapii tą kwestię, kwestię, którą poruszyłaś powyżej. Wydaje się być kluczowa.

 

Wiesz, ja nie mam pojęcia, czy to jest kluczowa kwestia czy nie. Ale chodzi o to, aby poruszyć JAKĄKOLWIEK kwestię INNĄ od użalania się z powodu tego, że się nic nie czuje. Bo tak to można do końca życia gadać i nic z tego nie wynika, poza tym, że to wkurwiające jest. I to też jest jakaś forma wyrażania złości moim zdaniem (która z jakichś powodów "nie może" być inaczej wyrażona):

"Zobaczcie jak cierpię, jak się męczę I BĄDŹCIE BEZSILNI WOBEC TEGO". Kara. Za co? Ciekawe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, brak uczuć ma uczucia. Nie trzeba być psychoterapeutą,żeby to dostrzec.

Irytacja, złość, niechęć, przekorność etc. to też emocje, może pośrednie, nie wiem jak to ująć. Obrażanie się. Ja bym się chciała nimi zająć podczas sesji będąc na miejscu brak uczuć. Wydają się być infantylne; dziecięce,niedojrzałe. Dlatego mówię,ze kluczowe.

Ta jak napisalam kiedyś...z niczego nie ma nic.

 

malibu, miałam na myśli,że poprzez pryzmat utraty, straty czegoś, kogoś np. śmierć, rozwód ...człowiek przeżywa żałobę. Czasem ona ciagnie się długo z jakiś powodów. Tu chodzi o stosunek do tej utraty, zbadanie dlaczego tak długo trwa i rzuca cień na dalsze życie. Rozumiesz?

Ja nie jestem psychologiem, ani kompetentną osobą. Ale poruszałam kwestię straty w moim przypadku na terapii. Stąd moja uwaga. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieeee Monika1974, ....

Po prostu wy tu sobie rozmawiacie o rożnych rzeczach a ja nie umiem się tak "wbijać"

A inna rzecz że sama nie do końca wiem co ze mną...

Mam tylko poczucie że życie przecieka mi między palcami a ja umiem tylko patrzeć na to i płakać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, chcę... ale mam na razie problemy z ubezpieczeniem i muszę to opanować... bo prywatnie mnie zwyczajnie nie stać... a pod latarnią nie stanę bo i tak nikt nawet nie spojrzy... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, mam tylko wątpliwości czy nie jest już dla mnie za późno... w sensie czy nie jestem już tak skamieniała w swoich torach myślenia i postępowania że się już z tego nie wyplączę... coraz częściej słyszę w głowię tę myśl że moja śmierć oszczędziłaby wszystkim kłopotów i zachodu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, zaczyna mi brakować motywacji żeby walczyć... Nawet psem swoim nie umiem się zająć jak należy... ma przeze mnie chore ucho... po co jej taka pani?? :cry:

nie czuję wsparcia od mojej rodziny... bo go nie ma...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dobrze, dobrze, rozumiem, że nie chciałyście źle...

Powiedzcie - jęsli ktoś się na tym zna - jak jest z tą podświadomością? Czy może być tak, że człowiek ogólnie ( racjonalnie) uważa, że świat jest ok itd itp, a jakaś kurka podświadomość "mści się na nim" i cżłowiek przestaje odczuwać pozytywne emocje, przestaje odczuwać więź z ludźmi, robi mu się depersonalizacja i różne takie historie jak mi się przydarzyły? Że tak "po prostu" się dzieje... że podświadomość zaczyna decydować " nie będziesz dalej szczęśliwy", " nie będziesz odczuwać radości, będzisz czuł cholerną pustkę"...i co dziwniejsze nie dzieje się to nagle, ale odczuwanie i poczucie pozytywnych rzeczy wygasa stopniowo przez 1,5 roku ( u mnie tak było)...bo ja nie wiem gdzie szukać przyczyny...jetem rozdwojona miedzy przyczynami psychologicznymi a biologicznymi, ale jeśli się trzymać psychologicznych, to nie było racjonalnych powodów żeby tak się stało...czy to możliwe żeby podświadomość miała aż taki wpływ? A jeśli tak to skąd mam wiedieć o co mojej podświadomości chodzi, że tak mnie maltretuje? Czy ktoś się na tym zna? A może znacie jakąś dobrą książkę na ten temat? ALe chodzi mi o pozycję naukową

 

Co do egocentryzmu to czytałam kiedyś bardzo ciekawą książkę nt nieumiejętności kochania w zaburzeniach borderline i narcystycznych - ale nie wiem czy chodziło tam o nieodczuwanie miłosci - juz nie pamiętam. ALe nie można tego wykluczyć. Jedna teraputka do której chodziłam mówiła mi, że borderzsy nie potrafią kochać, mogą czuć tylko przyjaźń. Wydaje mi się, że to zalezy jak u kogo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×