Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natręctwa myśli...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich! Jestem tu nowa i chciałabym podzielić się z Wami moja historią. Nie dotyczy ona mnie, ale mojego chłopaka, którego kocham ponad życie. Jesteśmy ze sobą ok. 1,5 roku. Od samego początku znajomości, mój chłopak nie ukrywał swojej choroby. Dużo o tym rozmawialiśmy, wspierałam go jak mogłam, poznawałam i mimo tego co słyszałam o jego dolegliwościach, zakochiwałam się w nim, z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej.... Otóż mój chłopak cierpi na nerwice natręctw o podłożu erotycznym. Objawia się to w ten sposób, że ma negatywne myśli w stosunku do mojej kobiecości, seksualności. Dużo o tym rozmawiamy, on zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma kobiet idealnych, ale mimo tego, że tak uważa męczą go natrętne myśli. Bywało czasami tak, że płakał, mówiąc, że "nie chce mnie skrzywdzić, tak bardzo mnie kocha, ale te myśli są silniejsze". Brał przez jakiś czas Anafranil, było super, mimo następujących skutków ubocznych: senność, nadpobudliwość w nocy (majaczenie), zmniejszony popęd seksualny. Za to uśmiechał się częściej, a problem zniknął na jakieś pół roku. Jakże cudownie wtedy było..... Boże! Strasznie zazdroszczę parom, które nie mają tego typu problemów, a z drugiej strony, nie wyobrażam sobie życia bez mojego faceta, nawet z jego chorobą. Gdybym mogła "wzięłabym" na siebie połowę, tej obrzydliwej nerwicy, po to, żeby czuć to samo co on czuje. Wtedy oboje żylibyśmy w tym samym świecie. A teraz? ja niestety nie rozumiem jego świata.... Choć staram się jak mogę. Mój facet gwałtownie odstawił leki, gdyż nagle stwierdził, że nie chce ich brać i po 2 tygodniach nie brania już widzę, jak sprytnie i po cichutku nerwica powraca..... Mam kilka pytań, do Was, czyli osób znających świat mojego faceta. Czy tego typu leki powinno się brać przez całe życie? Jak, Wy w związkach sobie radzicie z nerwicą? Może ktoś z Was także ma nerwicę natręctw o podłożu erotycznym? Dodam, że mój facet ma myśli typu: "Jeśli bardziej od mojej dziewczyny chciałbym się kochać z dziewczyna spotkaną na ulicy, to znaczy, że jej nie kocham", gnębi się za to, ze jakaś dziewczyna podoba mu się fizycznie bardziej ode mnie, choć ja to rozumiem. Uważam, że to normalne, że ktoś będzie podobał nam się bardziej od męża/ żony czy przyszłego męża/ przyszłej żony. Zawsze, na świecie będą żyć ludzie lepsi i gorsi od nas. W naszym przypadku winę za chorobę ponosi pornografia, której mój facet nadużywał w okresie dojrzewania, kształtowania osobowości i seksualności. Poprzez kontakt z nią, nabył błędne przekonania na temat kobiecości i seksualności.... Mamy zamiar pobrać się w następnym roku. Co do tej decyzji, ja nie mam wątpliwości (choć nie ukrywam, że zdaje sobie sprawę z tego, że nie będzie to łatwy związek). Kiedyś powiedziałam do mojego chłopaka "Mam wrażenie, że ja jestem bardziej pewna Twojej miłości do mnie, niż Ty sam". Cała jego terapia polegała na tym, żeby "sprowadzić" go na właściwy tor myślenia i pokazanie mu, co jest dla niego w życiu i związku ważne. Z pomocą leków udało się, na jakiś czas... Boję się, że to wszystko zaprzepaścimy... Nie wiem co robić... Chwilami brakuje mi sił, żeby kochać, ale potem patrze na miłość mojego życia i znów chcę walczyć! Co o tym wszystkim myślicie? Bardzo proszę o obiektywne wypowiedzi. Pozdrawiam wszystkich zmagających się z tym paskudztwem oraz drugie połówki, które równie dzielnie walczą z tą chorobą. Czekam na odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za zainteresowanie tematem. Do farmakoterapii była dołączona także psychoterapia. Chodził na terapię i pisał, z tego co pamiętam, to np. za co mnie kocha, czym w ogóle jest dla niego miłość, co jest dla niego ważne w kobiecie... Piszecie, że może mnie zostawić, bez powodu.... To strasznie przykre... Czyli Waszym zdaniem leki powinien brać przez całe życie? Psychiatra powiedziała mojemu chłopakowi, że to On sam decyduje, kiedy odstawia leki, tylko powinien zrobić to stopniowo, powoli. Potem, jak natręctwa wrócą, znowu zacząć brać... Ech........ To wszystko jest bardzo ciężkie. Powiem Wam, że dopóki brał leki, wszystko było w porządku, ale widzę, że już myśli powracają. Mój facet staje się wtedy taki obcy, rozdrażniony, niepewny miłości do mnie... Czasem patrzy na mnie jakoś tak dziwnie.... Kocham go, tym bardziej jest to dla mnie ciężkie. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej pragnę się podzielić z wami moimi natrętnymi myślami.....od 3 lat były tyko jedne na tle religijnym pojawiało mi się ze Bóg toH**, nawet jak splunałem to miałem na myśłi boga itd. straszne, zacząłem to ignorować zeby nie przejmować tym za bardzo pomogło ale dalej jest...za niedługo zaczynam psychoterpaie mam nadzieje ze pomoże...pozatym mam tez znaczy niewiem czy mam myśli natrętne na tle erotycznym....powiedzcie mi czy to normalne ze widze dziewczynę na meisice i zawsze myśle wtedy o seksie z nią...choć wiem ze normlani goscie tez mają takie myśłi jak zobaczą ładną dziewczynę...problem w tym ze ja sie tym przejmuje dobieram do głowy i dochodzi panika lęk itd myślę ze o tym myślę i się nakręcam:/ codziennie czuję jakbym miał coś na głowie choc niewiem co.....

zdrowia wszsytkim życze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

derick, Ja chodzę na psychoterapię od 20-tu miesięcy i co? mam przestać ...bo jeszcze nie jest tak jak chcę?

Nastaw się na długoterminową terapię.

U mnie się poprawiło w jednych sprawach, w innych leżę.

Terapia to proces. Ciągle coś wychodzi na jaw, do przepracowania. To praca nad sobą. Terapeuta Ci nie powie...zrób to, zrob tamto. Zobaczysz na czym będzie to wszystko polegało.

Masz natręctwa. Uważam,że masz prawo do tego,żeby się Tobie podobaly dziewczyny.

Kiedy zaczynasz tą terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, byłem juz 4 razy jutro tez ide ale na razie same testy i pytania więc dalej niewiem na czym to polega....20 miesięcy??!! JENY JA myślałem ze to 2 miesiące max jest takie cos....mam jeszcze delerke i depersonalzicaje ale na to to juz chyba leki....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

derick, OOOO,to super, widocznie jesteś diagnozowany na razie.

Chodzisz i nie wiesz po co tam chodzisz.

Zrób tak. Idź, zapytaj co z Tobą tam robią i w jakim celu.

Napewno diagnozują.Żeby później zobaczyć pod jakim kątem z Tobą pracować.

2 miesiące? :mrgreen:

Nie ma tak lekko chłopie ;)

Musisz uzbroić się w cierpliwośc niestety.

Na swoje zaburzenie nieświadomie pracujemy całe życie, a Ty chciałbyś w dwa miechy ozdrowieć?

Wyzdrowiejesz, tylko trzymaj się tej terapii, nie rezygnuj.

Trzymam kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proszę, powiedzcie jak to jest;

 

Być zadowolonym ze spokojnego życia i nienawidzić go z całej siły?

 

Myśleć o podjęciu porządnej pracy i jednocześnie bać się tego jak ognia?

 

Marzyć o mężu, dzieciach itp. i wpadać w panikę na samą myśl?

 

Chcieć popełnić samobójstwo (choć to tylko myśli) i jednocześnie bardzo obawiać się śmierci, chcieć kogoś skrzywdzić i prędzej sobie krzywdę zrobić, niż jemu?

 

Nie chcieć zwariować z całych sił, a jednocześnie błagać o obłęd, by ta niepewność, męka się skończyła?

 

Czy ktoś popada w takie straszne skrajności? Broni się i przywołuje jednocześnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest okropne, jak człowiek zdaje sobie sprawę, że mógłby być kimś i coś zmienić, a nie potrafi...

 

Potrafi, tylko nie chce, bo nie ma motywacji i tu jest cały problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest okropne, jak człowiek zdaje sobie sprawę, że mógłby być kimś i coś zmienić, a nie potrafi...

 

Potrafi, tylko nie chce, bo nie ma motywacji i tu jest cały problem.

 

a moze bardziej boi sie ze zachce i se zmierzy ale mu nie wyjdzie i nie bedzie juz nadziei dla ktorej warto zyc...ze mozna cos w zyciu zmienic a wystraczy tylko chciec i zrealizować :(

 

Natręctwa mam chyba wszytskie...dobry wieczór

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie najgorsze w tym wszystkim jest błędne koło... jak kupię cukierka, to go zjem, jak go zjem to może będzie mnie brzuch bolał, jak go nie kupię, to będę żałować i już nigdy nie posmakuję niczego słodkiego... i takie tam :bezradny: ... zmiany są przerażające, ale ich brak też. Staram sie teraz z całych sił o tym nie myśleć, ale widzę, nie jestem jedyną, która się tak stara... powodzenia wszystkim w wychodzeniu z tego koszmarnego gdybania... :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bosze...ja to jestem mistrzem w "co by bylo gdyby"... doszlam juz do wyjazdu mojej matki do kanady jeszcze przed slubem....

wcale nie pomyslałam ze mogloby mnie wtedy po prostu nie byc a nie ze zylabym w kanadzie

jakby mnie nie było....to jakby to było....nie dla tramwajów ale dla mnie...

jak czlowieka nie ma to gdzies jest zaczyn na niego czy tylko pustka cisza i ciemność?

i spokoj....i brak mysli...

 

kladąc sie spać obmyslam drogę ewakuacji ppozarowej....jestem szczesliwa ze nie mieszkam juz na 7 pietrze....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dune, to nie jest natręctwo że nie otworzysz smsa,,,,natręctwa przychodzą głównie same a ty sie upierasz ze nie otworzysz smsa....ja mam non stop nattrętne myśli co mi się ,,,myśle o swoich objawach tylko o chorobie a niechce o tym myślec,,,to jest natręvtwo...zastanawaim się czy czuje sie normlanie czy jednak jestem gdzies obok...a szlah ciezko wyjaśnic:( niechce tego a tylko ta piepszona nerwica schizo depre czy huj wie co za przeproszeniem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W szpitalu nareszcie opisali tą moją pieprzoną nerwicę jako nerwicę natrętnych myśli. Oczywiście oprócz tego, co jest obecnie moim największym problemem, mam przymus sprawdzania, czy zamknęłam drzwi, liczenia drzew, samochodów, dziur w szosie w trakcie podróży ( na polskich drogach to jest dopiero cierpienie:D ). Myślę, że nie dałam rady, zawiodłam kogoś, że mogłam coś zrobić lepiej, żałuję utraconego związku i takie tam. W trakcie terapii CBT czułam się o wiele lepiej i obecnie szukam specjalisty w pobliżu mojego miejsca zamieszkania. Da się z tym żyć! Trzymam za Was kciuki!

Buźka!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×