Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czarna23

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Czarna23

  1. Witam! Chciałabym dowiedzieć się jak mogę usunąć swoje posty?
  2. Jestem po rozmowie... Powiedziałam o swoich oczekiwaniach w seksie. Partner mnie wysłuchał, jednak nie zapewnił mnie, że postara się spełnić moje oczekiwania. Miałam wrażenie, że rezygnacja z takiego seksu jaki On lubi, to dla niego zbyt duże wyzwanie. Powiedział, że powinniśmy iść na kompromis... Tylko jest problem. Z mojej strony pójście na kompromis wiązałoby się z bóle fizycznym podczas stosunku (niedopuszczalne?!)... On na to, że NIE! (potem dodał, że nie chce mu sie mysleć jak rozwiązać ten problem i że musi iść do pracy)... Na tym zakończyło sie nasze "porozumienie". Mój partner przyznał, że jest świadomy tego, że ma spaczony pogląd na seks, ukształtowany filmami pornograficznymi. Byłam przed rozmową u psychologa, z którym przedyskutowałam temat. Moja Pani psycholog, rozmawiała także z innym psychologiem, który zgodził się pracować z moim facetem. Powiedziałam mu o tym, po czym zadał mi pytanie: "Czy nas na to stać?", Powiedziałam, że z racji tego, że uważam, że On bardziej potrzebuje pomocy specjalisty zrezygnuję ze swojej terapii na rzecz jego. Powiedział, że zdecydowanie się nie zgadza... Dla mnie jest to ewidentny dowód na to, że zwyczajnie nie chce mu sie pracować nad tym, żeby między nami było dobrze, żebym czuła się spełnioną, kochaną kobietą.... Ja już nie będę podejmować próby rozmowy. Czekam na jego krok i rozwój wydarzeń. Nie ukrywam, że jestem załamana całą tą chorą sytuacją. Nawet nie chce mi się już walczyć o ten patologiczny, na dzień dzisiejszy związek...........
  3. Czarna23

    Co dalej?

    Chciałabym Ci pomóc, ale nie czuję się na tyle kompetentna. Wiem jedno, jeśli chcesz sobie pomóc (a niewątpliwie Twój post to wołanie o pomoc), to są ludzie, specjaliści, którzy są w stanie okiełznać Twoją chorobę. Musisz tylko poszukać. Leki i terapia moga działać cuda. Sama biorę teraz leki, jest lepiej (mam nerwicę). Mój chłopak jest chory na nerwicę natręctw i kiedy bierze leki jest lepiej, tylko moim zdaniem przy braniu leków niezbędna jest również terapia, która z tego co widzę u Ciebie jest zdecydowanie potrzebna. Pozwól sobie pomóc. Trzymaj się Laima!
  4. Oczywiście, że seks jest ważny w związku. Też tak uważam, bo jest wyrazem miłości i ciepła między partnerami (w zdrowym, nie toksycznym związku). Jednak jeśli jest fundamentem, czymś najważniejszym i oprócz seksu nic nie jest ważne dla partnera, to kobieta może czuć się niespełniona, oszukana, nic nie warta-pusta (bo niczym oprócz seksu nie jest w stanie zaimponować partnerowi). Jedno jest pewne, szykuję sie już do poważnej rozmowy. Mam nadzieje, że bedzie dobrze. -- 14 lis 2011, 23:22 -- Może ktoś z Was ma jakieś doświadczenia w związku z nerwicą natręctw o podłożu erotycznym. Dodam jeszcze, że u mojego faceta wszystkiemu winna jest pornografia z którą miał styczność w bardzo wczesnym wieku (ok. 12 lat).
  5. Na wstępie chciałam bardzo serdecznie podziękować pani psycholog za tak piękne słowa. W zupełności zgadzam się z tym co zostało przez Panią napisane. Czasem po prostu trzeba "coś" przeczytać, żeby zrozumieć... To ja powinnam zdecydować, przewartościować i rozsądzić czy warto trwać w takim związku. Zupełnie zgadzam się także, że musimy poważnie porozmawiać o swoich oczekiwaniach. Teraz miedzy nami brakuje zdrowego dialogu, takiego jaki był kiedyś. Bez szczerej rozmowy związek staje się bezpłciowy, pozbawiony uczuć, płytki, pozbawiony emocji. Jeśli chodzi o seks, od początku czułam się nie do końca komfortowo. Szkoda, że dopiero teraz zaczęłam "wsłuchiwać" się w swoje potrzeby. Boję się tylko tego, że rozstaniemy się przez to, że mamy inne temperamenty seksualne. Z drugiej strony, w mojej głowie pojawia się pytanie: "Cóż wart jest związek, którego fundamentem jest seks...?" Nic! Dla mnie jest nic nie warty i nie chcę takiego związku, więc jeśli rzeczywiście tak jest to najlepiej bedzie dla nas obojga, jeśli zakończy się jak najszybciej, mimo cierpienia wynikajacego z rozstania... Granica została przekroczona i to jest dobry moment na rozmowę. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za zainteresowanie tematem. Pozdrawiam!
  6. Jestem w 100% przekonana, że nie bedziesz ponosić odpowiedzialności za myśli znajdujące się poza Twoją kontrolą. Każdy ma czasem natrętne, złośliwe, wulgarne myśli. Trzeba wierzyć w mądrość i miłosierdzie Boże :) U Ciebie natrętne myśli są następstwem choroby, więc tym bardziej nie masz sie o co bać. Gorzej z ludźmi bez NN... Pozdrawiam!
  7. Mój chłopak cierpi na nerwice natręctw o podłożu erotycznym. Objawia się to w ten sposób, że ma negatywne myśli w stosunku do mojej kobiecości, seksualności (szczególnie podczas stosunków seksualnych, co skutkuje później wyrzytami sumienia). Dużo o tym rozmawialiśmy, on zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma kobiet idealnych, pod względem wyglądu (ja mam mały biust), ale mimo tego, że tak uważa męczą go natrętne myśli. Bywało czasami tak, że płakał, mówiąc, że "nie chce mnie skrzywdzić, tak bardzo mnie kocha, ale te myśli są silniejsze". Teraz zaczął brać leki- Anafranil (100mg.-dziennie). Z tego co wiem, to myśli narazie go tak nie męczą. Mamy teraz problemy z życiem seksualnym. Mój facet chce kochać się niedelikatnie, brutalnie, bez uczuć, mechanicznie. Nie widzi w tym nic złego. Jestem załamana, bo taki seks nie daje mi przyjemności, a momentami jest bolesny. Nawet gdy mu o tym mówię, w cale nie reaguje... I kolejny problem jaki mamy to to, że mój chłopak po 2 óch latach związku nie wie co do mnie czuje... Nawet mi ostatnio powiedział, że nie wie, czy mu na mnie zależy. Doszło do tego, że moja samoocena spadła na tyle, że wylądowałam u psychologa, potem u psychiatry (biotę Cital). Jestem załamana tym wszystkim. Biję sie z myślami, czy warto jeszcze walczyć o ten związek. Gdy sie poznaliśmy, było cudownie. Myślalam, byłam pewna, że On jest miłością mojego życia... (pisałam już o tym kiedyś na forum-mój pierwszy post). Myślalam, że jestem na tyle silna i będę umiała żyć w takim związku. Teraz..... Chyba mam dość codziennego zastanawiania się nad swoja kobiecością, nad tym, czy to jak nieatrakcyjnie wyglądam rano nie zaważy na naszym związku, wybierania bielizny pod jego gust, zastanawiania się idąc z nim ulicą, która dziewczyna podoba się jemu bardziej ode mnie.... To chore... Z drugiej srony coś ciągle mnie przy nim trzyma... Chyba marzenia, że nasz związek może wyglądać tak, jak kiedyś.... Pozrawiam wszystkich, którzy czytają mój post.
  8. Dzięki za zainteresowanie tematem. Do farmakoterapii była dołączona także psychoterapia. Chodził na terapię i pisał, z tego co pamiętam, to np. za co mnie kocha, czym w ogóle jest dla niego miłość, co jest dla niego ważne w kobiecie... Piszecie, że może mnie zostawić, bez powodu.... To strasznie przykre... Czyli Waszym zdaniem leki powinien brać przez całe życie? Psychiatra powiedziała mojemu chłopakowi, że to On sam decyduje, kiedy odstawia leki, tylko powinien zrobić to stopniowo, powoli. Potem, jak natręctwa wrócą, znowu zacząć brać... Ech........ To wszystko jest bardzo ciężkie. Powiem Wam, że dopóki brał leki, wszystko było w porządku, ale widzę, że już myśli powracają. Mój facet staje się wtedy taki obcy, rozdrażniony, niepewny miłości do mnie... Czasem patrzy na mnie jakoś tak dziwnie.... Kocham go, tym bardziej jest to dla mnie ciężkie. Pozdrawiam!
  9. Witam wszystkich! Jestem tu nowa i chciałabym podzielić się z Wami moja historią. Nie dotyczy ona mnie, ale mojego chłopaka, którego kocham ponad życie. Jesteśmy ze sobą ok. 1,5 roku. Od samego początku znajomości, mój chłopak nie ukrywał swojej choroby. Dużo o tym rozmawialiśmy, wspierałam go jak mogłam, poznawałam i mimo tego co słyszałam o jego dolegliwościach, zakochiwałam się w nim, z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej.... Otóż mój chłopak cierpi na nerwice natręctw o podłożu erotycznym. Objawia się to w ten sposób, że ma negatywne myśli w stosunku do mojej kobiecości, seksualności. Dużo o tym rozmawiamy, on zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma kobiet idealnych, ale mimo tego, że tak uważa męczą go natrętne myśli. Bywało czasami tak, że płakał, mówiąc, że "nie chce mnie skrzywdzić, tak bardzo mnie kocha, ale te myśli są silniejsze". Brał przez jakiś czas Anafranil, było super, mimo następujących skutków ubocznych: senność, nadpobudliwość w nocy (majaczenie), zmniejszony popęd seksualny. Za to uśmiechał się częściej, a problem zniknął na jakieś pół roku. Jakże cudownie wtedy było..... Boże! Strasznie zazdroszczę parom, które nie mają tego typu problemów, a z drugiej strony, nie wyobrażam sobie życia bez mojego faceta, nawet z jego chorobą. Gdybym mogła "wzięłabym" na siebie połowę, tej obrzydliwej nerwicy, po to, żeby czuć to samo co on czuje. Wtedy oboje żylibyśmy w tym samym świecie. A teraz? ja niestety nie rozumiem jego świata.... Choć staram się jak mogę. Mój facet gwałtownie odstawił leki, gdyż nagle stwierdził, że nie chce ich brać i po 2 tygodniach nie brania już widzę, jak sprytnie i po cichutku nerwica powraca..... Mam kilka pytań, do Was, czyli osób znających świat mojego faceta. Czy tego typu leki powinno się brać przez całe życie? Jak, Wy w związkach sobie radzicie z nerwicą? Może ktoś z Was także ma nerwicę natręctw o podłożu erotycznym? Dodam, że mój facet ma myśli typu: "Jeśli bardziej od mojej dziewczyny chciałbym się kochać z dziewczyna spotkaną na ulicy, to znaczy, że jej nie kocham", gnębi się za to, ze jakaś dziewczyna podoba mu się fizycznie bardziej ode mnie, choć ja to rozumiem. Uważam, że to normalne, że ktoś będzie podobał nam się bardziej od męża/ żony czy przyszłego męża/ przyszłej żony. Zawsze, na świecie będą żyć ludzie lepsi i gorsi od nas. W naszym przypadku winę za chorobę ponosi pornografia, której mój facet nadużywał w okresie dojrzewania, kształtowania osobowości i seksualności. Poprzez kontakt z nią, nabył błędne przekonania na temat kobiecości i seksualności.... Mamy zamiar pobrać się w następnym roku. Co do tej decyzji, ja nie mam wątpliwości (choć nie ukrywam, że zdaje sobie sprawę z tego, że nie będzie to łatwy związek). Kiedyś powiedziałam do mojego chłopaka "Mam wrażenie, że ja jestem bardziej pewna Twojej miłości do mnie, niż Ty sam". Cała jego terapia polegała na tym, żeby "sprowadzić" go na właściwy tor myślenia i pokazanie mu, co jest dla niego w życiu i związku ważne. Z pomocą leków udało się, na jakiś czas... Boję się, że to wszystko zaprzepaścimy... Nie wiem co robić... Chwilami brakuje mi sił, żeby kochać, ale potem patrze na miłość mojego życia i znów chcę walczyć! Co o tym wszystkim myślicie? Bardzo proszę o obiektywne wypowiedzi. Pozdrawiam wszystkich zmagających się z tym paskudztwem oraz drugie połówki, które równie dzielnie walczą z tą chorobą. Czekam na odpowiedzi.
×