Skocz do zawartości
Nerwica.com

List- Polskie Towarzystwo Psychologiczne


circ

Rekomendowane odpowiedzi

Polskie Towarzystwo Psychologiczne.

Minister Zdrowia Ewa Kopacz

 

Szanowni Państwo.

 

Na jakim paradygmacie Prawdy oparta jest teoria i działalność zawodowa PTP? Wygląda, że na żadnym, a to rodzi następne pytania.

Motywy;

Przyglądając sie popsuciu świata, jakiego nie doświadczaliśmy w takim stopniu od początku jego istnienia, bo nigdy ład natury nie był tak zniszczony, a kondycja ludzkości tak opłakana, trafiłam na dwa duże fora "psychologiczne". Przejrzałam setki wpisów i jedyna konstatacja, jaka rodzi się po tym doświadczeniu jest taka, że psychologia i psychiatria to gigantyczne oszustwo na miarę przemysłu, który działa tylko dla profitów i to go napędza.

Oskarżam Was o działalność na szkodę pacjentów i apeluję o zmianę paradygmatu tej fałszywej paranauki.

 

Uzasadnienie;

Przykłady;

Terapeuta z certyfikatem zapytany ile lat trwa u niego terapia i czy prowadzi do wyleczenia odparł, że średnio 15 lat i efektu nie da się przewidzieć.

Godzina terapii to koszt 150-300 zł, zalecana częstotliwość raz w tygodniu.

Swietny zawód, chciałoby się powiedzieć. W ciągu dziesięciu lat od jednego pacjenta można wyciągnąć kwotę równą cenie mieszkania, bez żadnej odpowiedzialności za efekt.

Zapytany o to, czy w tym czasie pacjenta nie wyleczyłoby samo życie, odpowiedział z uśmiechem, że nie wie.W tym uśmiechu nie było żadnego wstydu, ponieważ konieczna w tym rzemiośle osobista terapia uczy doskonałej samokontroli.

Mamy więc armię cynicznych oszustów, którzy ćwiczyli latami zabijanie wrażliwości sumienia by wyeliminować samokrytycyzm i zastąpili go "etyką zawodową" o nieznanej proweniencji ideologicznej, która nie ma już związku z klasycznym pojęciem Prawdy i wynikającym z niego systemem etycznym.

 

Przykład wypowiedzi z forum, temat: Natręctwa myśli, pisze "baraqs"

 

I ja mam, a raczej miałem nerwicę natręctw.

Mianowicie zawsze przychodziły mi do głowy różne wulgarne myśli na temat Boga.

Teraz już takie nie przychodzą, gdyż najnormalniej w świecie zrobiłem się osobą wierzącą, i to mi pomaga nie tylko w nerwicy natręctw, ale też w nerwicy napadowej, która w moim przypadku bardzo silnie się objawiała, tak że lekarz kilkanaście dni temu nawet napisał iż jest to początek psychozy, no a teraz śmiało walczę modlitwą z tą chorobą, i co najważniejsze dla mnie to pomaga :-)

Pomogła mi siostra zakonna, z którą leżałem na oddziale depresyjnym (lekarze uzależnili ją od benzodiazepin), i która nauczyła mnie walczyć z tą chorobą prostą modlitwą, którą trzeba jak najczęściej odmawiać, nawet podczas gotowania, prania, sprzątania itp

"Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznym/ą"

Dla mnie pomaga

natr-ctwa-my-li-t3909.html

Dobrze, że Bóg dopadł tę ofiarę "medycyny" w szpitalu. Co by było, gdyby nie znalazła się obok zakonnica?

 

Tu następny, który odstawił tabletki i wyleczyła go wiara.

co-bardzo-optymistycznego-t6238.html

 

i tu;

Witam wszystkich, to teraz ja opiszę jakie mnie nękają natrętne myśli. Mianowicie choruję już od prawie roku, zażywam oczywiście leki, chodzę na psychoterapię ale ciągle walczę i rewelacji nie ma. Jeżeli miałabym pogrupować moje natrętne myśli, to wyszły by takie kategorie:

1. boję się śmierci, nie wiem co będzie po niej, nie chce umierać, przerażające to dla mnie jest, że kiedyś mnie nie będzie,

2. boję się starości, przemijania, wydaje mi się, że czas bardzo szybko ucieka i że za chwilę będę starą babcią, która musi żegnać się z tym światem, a przecież ja tak bardzo nie chcę się żegnać,

3. Bóg- zachwianie wiary, ciągłe rozmyślania czy jest czy go nie ma. Myśli dotyczące: jak to powstało wszystko? Dlaczego tak a nie inaczej? itd itd

4. bezsens świata- jeżeli kiedyś umrę to po co robić cokolwiek... itp.

I choć psychiatra wyraźnie i głośno powiedział: ma pani nerwicę natręctw, to i tak wydaje mi się, że tylko ja takie coś mam, że jestem z tym kompletnie sama, że tylko mnie nawiedzają tego typu myśli."

 

Jesli umysł zadaje sobie pytania zasadnicze, jakie zadaje człowiek od początku świata i nie ma nikogo, kto udzieliłby mu odpowiedzi bo państwo i nauka przyjęły za fundament ateizm, i te pytania stają się w końcu uporczywe, a nawet obsesyjne, Wy nazywacie to nerwicą natręctw?

Ktoś tu się musi leczyć i na pewno to nie są pacjenci.

 

Skąd to forum i z czego się utrzymuje? Płacą mu Wasze gabinety za reklamę.

miasta-f13.html

 

Jesteście kompletnie zdemoralizowanym środowiskiem.

 

Większość przypadków, które klasyfikujecie jako zaburzenia, to różne stadia duchowego nieporządku, który destabilizuje uczucia i umysł.

Mam świadomość, że operujemy różnymi paradygmatami Prawdy, językami i pojęciami, proszę więc zapoznać się z teologią, bo tylko teologia katolicka daje całościowy i kompletny obraz świata, wraz z wszystkimi narzędziami radzenia sobie z nim i z samym sobą. Jeśli się z tym nie zgadzacie, proszę o podjęcie w tej dziedzinie konsultacji, lub dialogu z Kościołem w celu uściślenia i weryfikacjii terminologii i ustalenia wspólnej płaszczyzny Prawdy. Nie wolno Wam funkcjonować na koszt katolickiego społeczeństwa, walcząc równocześnie z jego pojęciem Prawdy, bo to jakiś absurd , nadużycie i żerowanie na czymś co jest zdrowe, bo ono Was utrzymuje, nie odwrotnie. Jeśli cofniemy Wam utrzymanie, to Wy możecie okazać się społecznie nieprzystosowani.

Te choroby, jak je klasyfikujecie to różne stadia po-grzechowe ( komu przeszkadza ta terminologia?)

Tylko tyle. Nie leczone, lub leczone żle prowadzą do lęków, obsesji, zniewolenia, czasem opętania, zaburzeń funkcjonowania umysłu, ktory nie znajduje wzorca Prawdy, a wtedy już wkracza chemia, dokonując następnego spustoszenia. Psychologia nie ma na to lekarstwa, bo odrzuciła cały dorobek tej cywilizacji dotyczący relacji człowieka z Bogiem, więc teologii moralnej, teologii duchowości itd. Zamiast tego zajmuje się zachodnimi metodami wypracowanymi na bazie herezjii Lutra, lub jogą, buddyzmem i praktykami okultyzmu, jak terapia Hellingera i inne, czyli cofa się do jeszcze wcześniejszych, prymitywniejszych niż chrześcijaństwo form duchowości. Zamieniliście więc chrześcijaństwo na okultyzm, czyli demonizm i nie budzi to u Was żadnej refleksji, ani wstydu. Jaki fundament Prawdy przyjeliście jako uzasadnienie tego wyboru?

To jest hańba i tak nie może dłuzej być.

List ten posyłam do urzędów, mediów i na fora internetowe i proszę o refleksję, bo król jest coraz bardziej nagi. Pomijam już koszty Waszej beztroski, za które płacimy z podatków. Lekarze, leczcie się sami.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak to czytam, to mam wrażenie że pisal to ktoś nawiedzony.

 

Każdy robi jak uważa, jesli komus wiara pomaga, ok.

Ja wole terapię, za którą NIE PŁACĘ, bo korzystam z ośrodka interwencji kryzysowej.

 

Ale każdy ma wybór i robie to co uważa za słuszne. Nie lubię tylko, jeśli ktos narzuca swoje "prawdy" innym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niemiecki listonosz, Gert Postel, pracował wiele lat na różnych stanowiskach lekarskich bez wykształcenia medycznego; doszedł m.in. do pozycji ordynatora kliniki psychiatrycznej, wystawiał ekspertyzy dla sądów przysiȩgłych, a i dyskutował w cztery oczy z ministrem zdrowia. Powierzano mu nawet pozycjȩ szefa miejskiego szpitala psychiatrii i neurologii, przeznaczoną normalnie rzecz biorąc tylko dla profesorów zajmujących katedrȩ. Jego relacje i książki w wyjątkowy sposób demaskują psychiatrów i psychoterapeutów, osłaniających siȩ otoczką „przyjaciela w potrzebie“.

 

Gdyby nie to, że psychiatria ma w zasadzie nieograniczoną władzȩ nad ludźmi, którzy lądują za jej murami i opiera siȩ na wymyślonych przez samą siebie formułkach „naukowych“, a jej „opieka“ nie miałaby tak drastycznie ujemnego wpływu na rozwój psychiczny i fizyczny faszerowanych psychofarmakami „pacjentów“, poniższy tekst mógłby może nawet pretendować do umieszczenia w dziale „Rozrywka“. Zabawny jednak nie bȩdzie. Raczej niepohamowanie musi w nas rosnąć niepokój o tych ludzi, o których może wstydziliśmy siȩ do tej pory mówić, może baliśmy siȩ (ich też), o których może nawet chcieliśmy zapomnieć nie wiedząc, jak radzić sobie z tą Ich Innością. A oni jednak tam są. Coraz bardziej wyjałowieni i wykluczeni poza świat, który też jest Ich światem. I zawsze powinno nam być przykro, kiedy gdziekolwiek na świecie pojawia siȩ ktoś, kto stracił nadziejȩ na jakąkolwiek pomoc, a widząc wszystkich tych wielkich czuje siȩ wciąż mniejszy i mniejszy, sam zaczyna wierzyć w swoją słabość, uzależnienie, aż w końcu w „chorobȩ psychiczną“.

 

Osobiście nie popieram hochsztaplerstwa, ale w tym wypadku mamy do czynienia z wyjątkową sytuacją, bo można śmiało powiedzieć, ze tu kosa trafiła na kamień, a Gerd Postel pod przykrywką „lekarskiego tytułu“ zdemaskował chyba najwiȩksze hochsztaplerstwo w historii, jakim jest psychiatria, za co chylimy mu czoła. ...I w tym miejscu chyba wyjątkowo warto bȩdzie przypomnieć słowa Hegla o wzajemnym uzależnieniu pana i pachołka: pan wierzy w to, że może panować i ma przewagȩ, a pachołek wierzy, że musi być kierowany i podlegać. Kiedy zniknie wiara, zniknie i pan, i pachołek...

 

Dlatego chȩtnie posłużȩ siȩ dzisiaj już kultową postacią Gerta Postela, który sam o sobie powiedział: „Ja jestem nikim, jestem byłym listonoszem z wykształceniem zasadniczym“, gdyż dla zdemaskowania psychiatrycznego kłamstwa jest to wyjątkowa i zdecydowanie ważna postać, o której w Polsce jeszcze nic nie wiadomo. Sam Postel powie: „W czasie grania tej mojej roli czȩsto czułem siȩ, jak hochsztapler pomiȩdzy hochsztaplerami.“

 

Życiorys Gerta Postela niczym Hauptmann von Köpenick

Wyuczony zawód nie satysfakcjonuje zbyt długo młodego Gerta, marzącego raczej o pracy gdzieś w strukturach wymiaru sprawiedliwości, a ponieważ podjȩcie nauki w tym kierunku wymaga posiadania matury, realizacjȩ nowego „pomysłu na fach“ zaczyna wiȩc od... sfałszowania wymaganego dokumentu. W 1977 roku w Bremen udaje mu siȩ podjąć odpowiednią naukȩ i praktykȩ w resorcie sprawiedliwości, ale już po kilku miesiącach plany dają w łeb i Gert próbuje jednak swoich możliwości... na studiach teologii katolickiej w Münster. Już niebawem były listonosz ściska we Frankfurcie nad Menem dłoń ówczesnego papierza, Jana Pawła II na prywatnej audiencji, którą „jakimś cudem“ załatwili rzekomemu studentowi teologii tamtejsi Jezuici... W wieku 19 lat pierwsza „wpadka“, pierwszy proces za fałszowanie dokumentów, niewielka kara, bo i „niewielka szkodliwość społeczna“.

 

Na „złą drogȩ“, jak sam to określi Gert Postel na jednej z późniejszych rozpraw sądowych, wchodzi dopiero w roku 1979, kiedy po samobójstwie matki (psychiatrzy diagnozują u niej depresjȩ i aplikują psychotropy) zaczyna gościnnie odwiedzać Uniwersytet Bremen, bierze udział w odczytach na temat psychologii i socjologii, oswaja siȩ z literaturą fachową, pochłaniając „profesjonalny żargon“. „Kto opanowuje dialektykȩ i jȩzyk psychiatryczny, ten jest w stanie zapakować w akademickie szaty każdą bezgraniczną głupotȩ“ – napisze później w swojej książce „Przygody pana dr dr Bardholdy“ (Brockkamp, Bremen 1985 r.).

 

Już wkrótce listonosz Gert podejmuje swoją pierwszą pracȩ jako lekarz praktykujący w Neuenkirchen. Kilka miesiȩcy później już jako doktor Postel zatrudnia siȩ na stanowisku kierownika renomowanego Centrum Rehabilitacyjnego w Bremen. Stamtąd wylatuje jednak po czterech tygodniach, napotykając przypadkiem panią sȩdzinȩ, która rozpoznaje Gerta-praktykanta, jeszcze niedawno przygotowywanego do pracy w wymiarze sprawiedliwości.

 

Kiedy w roku 1982 Gert Postel wysłuchuje orzeczenia Sądu Landu Bremen i ma zostać skazany za swoją „działalność lekarską“ na karȩ grzywny (600,- DM ze wzglȩdu na małą szkodliwość społeczną), dyskretnie od czasu do czasu spogląda na zegarek, bo w miȩdzyczasie piastuje już jako dr dr Clemens Bardholdy funkcjȩ zastȩpcy głównego lekarza urzȩdowego we Flensburgu, co nie jest jeszcze szczytem jego „ambicji“. W kolejnych etapach nasz listonosz bȩdzie autorem książki, lekarzem sztabowym Bundeswehry, lekarzem komisyjnym, wystawiającym ekspertyzy, potrzebne do otrzymania renty w Berlinie-Brandenburgii, bȩdzie nawet tam pracował w Krajowym Urzȩdzie Ubezpieczeń LVA, spełni siȩ jako lekarz portowy, bȩdzie robił oglȩdziny zwłok, aż w końcu w roku 1993... pojawi siȩ z depresją w klinice Charité Berlin.

 

Zakończona sukcesem psychoterapia prowadzi go prosto w kierunku psychiatrii i już 2 lata później listonosz Gert, syn mechanika samochodowego i krawcowej, bȩdzie ordynatorem Lipskiego Szpitala Psychiatrii i Neurologii, jego etat (10 000,- DM/miesiąc) – jak wspomina - nie bȩdzie wymagał wielkiego nakładu pracy, bȩdzie ograniczał siȩ jedynie do „miłych rozmów z przełożonymi“ i uczestnictwa w rozsiewaniu wielu intryg, bo tak interpretuje on rządowy projekt „Aufbau Ost“ (=inwestycje finansowe RFN na terenach byłego NRD, jak i personalne, w postaci szkolenia sztabu wschodniego przez kolegów zachodnich).

 

W ciągu dwóch lat, spȩdzonych na „Lipskim Wzgórzu Czarów“, jak lubiał nazywać ten szpital, bȩdzie wystawiał atesty, ekspektyzy, bȩdzie zwalniał i zatrudniał „kolegów“, których kompetencje fachowe, czy ludzkie bȩdzie uważał za odpowiednie lub nie. Bȩdzie też wystawiał liczne opinie dla sądów, które napisze na podstawie tekstów podglądniȩtych od innych kolegów, których poprosi o radȩ, a ci podzielą siȩ posiadanymi wzorami własnych lub również podglądniȩtych opracowań oraz prowadził bȩdzie rozmowy na szczeblu ministerialnym, co pozwoli mu na spokojne wykonywanie „służby“ przy jednoczesnym zachowaniu ironicznego dystanstu. Ze statystyk dowiemy siȩ w końcu, że w czasie jego „panowania“ na stanowisku zastȩpcy lekarza urzȩdowego we Flensburgu, jako dr dr Bardholdy urzeczywistni on znaną reformȩ w praktyce kierowania pacjentów do szpitali psychiatrycznych w tym regionie Niemiec, co doprowadzi do tego, że za jego „kadencji“ aż o 86 % spadnie ilość osób zamykanych w psychiatrii pod przymusem. Niezmordowany doktor doktor Bardholdy wprowadzi oprócz tego Socjalną Służbȩ Psychiatryczną, którą bȩdzie dziarsko kierował, przy czym jego rosnąca popularność i uznanie (szczegolnie ów wspomniany rapidalny spadek „zamkniȩć pod przymusem“) doprowadzą do tak kuriozalnych sytuacji, że nawet pojawiające siȩ tu i ówdzie skargi, składane przeciwko jego decyzjom przez podlegających mu lekarzy, nieubłagalnie oddalane bȩdą przez Sąd Landu.

 

Ostatnim przystankiem zamaskowanego demaskatora jest Saksoński Szpital w Zschadrass, gdzie w roku 1995 Postel pelni on funkcje ordynatora psychiatrii i kieruje zespolem 28 lekarzy psychiatrów. Niemiecki „Die Welt“ z 20 stycznia 1999 roku cytując szefa szpitala, Horsta Krömker napisze: „Ten człowiek przekonał mnie do siebie natychmiast. Jego zachowanie, jego referencje... Pomyślalem wtedy – lepszego lekarza nie uda nam sie trafić“... Przez przypadek dochodzi jednak do „wsypy“, kiedy koleżankȩ „po fachu“ odwiedzają rodzice z Flensburga i kiedy ta opowiada im o ordynatorze Postelu, rozpoznają oni jego nazwisko. 10 lipca 1997 roku Postel znika wiȩc bez śladu, do aresztowania dochodzi w maju 1998 w jednej z budek telefonicznych dworca kolejowego w Sztutgarcie, a 20 stycznia 1999 roku rozpoczyna sie jego proces przed Sądem Landowym w Lipsku i odczytanie wyroku – 4 lata pozbawienia wolności, z których „hochsztapler Gert Postel“ odsiaduje 2.

 

Informacje uzupełniające, dostȩpne są - niestety przede wszystkim w jȩz. niemieckim - na stronie http://www.gert-postel.de (wystąpienia telewizyjne, wywiady, doniesienia prasowe, recenzje książek itd., itp); rozmowȩ z Gertem Postelem, przeprowadzoną w renomowanym talk show niemieckiej telewizji publicznej MDR z października 2001 przeczytać też można wjȩz.angielskim oraz rosyjskim.

 

„Psychiatria to morderstwo socjalne“

Po wyjściu z wiȩzienia Gert Postel angażuje siȩ w działalność na rzecz coraz prȩżniejszych ruchów antypsychiatrycznych nie tylko w Niemczech, ale i za granicą. O swoim pobycie za kratami powie: „To był dobry czas i nie żałujȩ go tak samo, jak nie żałuje okresu, kiedy byłem lekarzem. Na wolności nigdy nie dałbym rady przepracować 5 tomów Schopenhauera“. Bȩdzie on teraz czȩstym gościem spotkań, sympozjów i prezentacji swoich książek, a jego wystąpienia cieszą siȩ do dziś dużą popularnością. Liczne doniesienia prasowe na jego temat oraz inne publikacje bȩdą miały wciąż pozytywne tendencje i jedynie program pierwszy telewizji niemieckiej, ARD, wyemitował 6 czerwca 2002 roku krytyczny dramat dokumentalny pt.: „Urzekający – 1000 kłamstw Gerta Postela“ (reż. Lennard Locher), w którym wspomniano o jego rzekomym „narcyźmie“ i życzeniu kontroli nad ludźmi za pomocą „swoich maskarad“.

 

Moralne pytania

19 stycznia 2007 roku w Marburgu Gerd Postel zapytany, czy manipulował ludźmi i czy wprowadzał innych w błąd, jako ordynator bez wykształcenia, powiedzial:

 

„Manipulacja, która skierowana jest do wykorzystania na rzecz manipulowanych i przynosi im korzyści, jako przejaw ogólnej solidarności, jest przyzwoita, nie tylko usprawiedliwiona ale i wskazana. Jak odciągnȩ choćby jedną osobȩ od leczenia przez psychiatrȩ, na pewno już jej pomogłem. Czymże innym jest psychiatria, jak nie najgorszą manipulacją i – po czȩści przymusowym – ubezwłasnowalnianiem doprowadzonego do bezsilności człowieka? Należałoby postawić raczej pytanie, czy w ogóle jest coś takiego, jak choroba psychiczna i czy nie rozchodzi siȩ w tej diagnostyce o tworzenie lekarskich aktów jȩzykowych – dla utrzymania siȩ przy władzy. Diagnostyka psychiatryczna jest zawsze odgraniczaniem według banału: „ty jesteś chory, ale ja jestem zdrowy“. Kto wchodzi do gabinetu psychiatrycznego i traci suwerenność nad definiowaniem własnych uczuć. /.../ Ja tylko uwidoczniłem wprowadzanie w błąd i je unieważniłem. Przed psychiatrami trzymałem lustro, w którym wstrȩtnie wyglądali. Niezdolni i zakochani w sobie, czyli tacy, jakimi są, zaczȩli w to lustro uderzać, zamiast zacząć siȩ uczyć. Ale czy winne jest lustro, kiedy ja jestem wstrȩtny? Ach, pewnie nie ma już żadnej zarozumiałości psychiatrów, psychoterapeutów i psychologów, której bym nie zranił. Naturalnie nie wolno okłamywać dobrych ludzi, ale oszukiwanie oszustów już zawsze było spryciarstwem słabych wobec silnych, jako jedna z najpiȩkniejszych gier. Również nie każda kłamliwa wypowiedź ma zarozumiałą (/próżną) jakość kłamstwa. Czasami trzeba prawdzie pomóc zmyłką, aby mogła wyjść na jaw.“

 

22 lutego 2008 roku pojawiła siȩ w „Hannoversche Allgemeine Zeitung“ relacja z innego spotkania z Gertem Postelem, na którym jeden z dziennikarzy zadał pytanie: „Nie bał siȩ pan, że swoją niewiedzą zaszkodzi pan jakiemuś pacjentowi?“. „Pytanie to zawiera implikacjȩ“ – odpowiedział Postel – „jakoby psychiatrzy mieli jakąś wiedzȩ fachową“ i stwierdził, że „diagnozy psychiatryczne są czȩsto formą socjalnego morderstwa“...

 

Dzisiaj 51-letni Gert Postel za jego zdemaskowanie praktyk psychiatrycznych jest szanowaną i popularną osobą nie tylko w krȩgach intelektualnych, gdzie podkreśla siȩ aspekt niskiej szkodliwości społecznej jego „przestȩpstwa“ i mówi wrȩcz o zasługach, wciąż przypominając 86‑procentowy spadek internacji przymusowych), ale przede wszystkim wśród aktywistów i sympatyków ruchów, wystȩpujących przeciwko psychiatrii. Jedynie sami psychiatrzy nie podejmują tematu tej znanej afery, uparcie odpowiadając formułką: „Z tego co wiemy, to osoba uznana przez sąd, jako przestȩpca...“

 

Postel angażuje siȩ na rzecz ofiar psychiatrii, patronuje społecznemu ruchowi „Ogólnoniemieckiej Grupy Roboczej Osób Doświadczonych Psychiatrią“ (Bundesarbeitsgemeinschaft Psychiatrie-Erfahrener e.V. /= zrzeszenie zarejestrowane/), ma swój oficjalny fun-club i prowadzi renomowaną restauracjȩ w Lipsku, w której spotyka siȩ tzw. śmietanka towarzyska miasta.

 

Krótki wywiad z Gertem Postelem, przeprowadzony w Berlinie, w kwietniu 2004 roku, można obejrzeć w dziale Filmy, a poniżej kilka obszernych fragmentów z tego wywiadu.

 

- /.../ O stanowisko ordynatora złożyłem podanie z prawie 40 innymi lekarzami. 8 z nich zostało wybranych do wȩższego grona i musiało robić odczyt przed ministerialną komisją powoławczą. Moim tematem było: „O Pseudologia phantastica na literackim przykładzie postaci Felixa Krulla, według powieści Thomasa Manna pod tym samym tytułem i koniugacyjnie zainiekcjowanym zniekształceniom w stereotypowym kształtowaniu siȩ osądu“. I wszyscy byli w szoku, a kłamstwo na usługach, które ja tylko podniosłem... Pseudologia phantastica, o tym temacie nikt nic nie wiedział i wszyscy byli zafascynowani akrobatyką słów.

 

- Byłem na przykład pełnomocnikiem kliniki do spraw dokształcania personelu medycznego i przemawiałem w tej roli do zgromadzonych 80, 100, czy 120 psychiatrów i wprowadzałem w tych przemówieniach określenia chorób, których w ogóle nie ma, jak na przykład ta znana bipolarna depresja III stopnia, której w ogóle nie ma w diagnostyce. I nie robiłem tego przed chirurgami czy internistami, a mówiłem do psychiatrów, fachowców dziedziny! I nikt nie zadał nawet jednego pytania, bo w tych krȩgach panuje punkt widzenia, że zadawanie pytań byłoby przyznaniem siȩ do niekompetencji. Dlatego nie stawia siȩ pytań, bo mógłbym wtedy zapytać: zaraz, moment... co? Pan nie zna depresji bipolarnej III stopnia? To ja mam teraz zaczynać debaty na tak niskim poziomie? ...I tego każdy chce sobie oszczȩdzić. I tak wymieniałem w moich przemówieniach miȩdzynarodowe kongresy psychiatryczne, które nigdy nie miały miejsca, wymieniałem nazwiska profesorów, których w ogóle nie ma i tak dalej. Patrzyłem na to i uważałem, że jest to w sumie fenomenalne.

 

- Musi pan być w stanie zagrać ordynatora. I w ogóle doświadczyłem, że jak pan trochȩ dłużej porusza siȩ w obłudzie, to z jakimś czasem staje siȩ pan kimś takim faktycznie. Przejmuje pan to. Musi pan... Właściwie nie musi pan niczegokolwiek wiedzieć. Musi pan umieć coś zagrać i umieć poruszać siȩ po szpitalu. Z reguły potrafią to tylko ludzie, którzy są w tych krȩgach zsocjalizowani. Nie może pan wziąć listonosza z ulicy i powiedzieć: teraz jesteś ordynatorem. Bo tego on nie bȩdzie potrafił; nie bȩdzie wiedział, jak może, jak musi siȩ tam poruszać. I tyle.

 

- /.../ Albo był tam taki profesor z Uniwersytetu Lipsk, Anemayer i on chciał mnie koniecznie widzieć na stanowisku ordynatora u siebie. Był zaprzyjaźniony z moim szefem i próbował mnie odbić. Poszedłem z nim na obiad i opowiadał mi o jakichś terapiach, o jakichś nowych formach odnośnie Schizofrenii. Zaprzeczałem mu, myślałem: ...Co jest? Człowiek ma stołek wykładowcy na uniwersytecie, a ty dyskutujesz z nim i to kontrowersyjnie, podważasz jego opinie, a on jest niezmiernie podniecony tą dyskusją ze mną. Tak wiȩc było wciąż widoczne, że pod wzglȩdem „fachowości“ nikt z psychiatrów nie mógł mnie nakryć. To wiedziałem definitywnie. Kto miałby mi tam cokolwiek powiedzieć? /.../

 

- Powiedziałem kiedyś do jednego z psychiatrów: w psychiatrii jest pan przecież zdany na to, co do pana powie pacjent. Jak pacjent nic nie mówi, to nie może pan nic zdiagnozować. On wtedy odrzekł do mnie: „Ach... To wtedy piszȩ - autystyczna psychoza słaba symptomatycznie“. Naprawde, wtedy zacząłem siȩ poważnie zastanawiać nad pytaniem, czy rzeczywiście jest coś takiego, jak choroba psychiczna w sensie terminologii samej nauki psychiatrycznej? Bo właściwie są tylko trzy formy chorób psychicznych w psychiatrii. Mamy psychozy, mamy depresje, te endogenne i reaktywne i jeszcze mamy tych psychiatrów, którzy nie bardzo wiedzą, czego w ogóle chcą i wtedy mówimy o chorobie borderliner. I uważam, że to wszystko jest bardzo trudny temat...

 

- Cały dowcip polega na tym, że ja naturalnie osobiście, w ramach całego tego postȩpowania śledczego, też zostałem poddany badaniom psychiatrycznym. Oczywiście i u mnie stwierdzono „zaburzenie psychiczne“, a mianowicie „narcystyczne zaburzenie osobowości“. Na takie coś mówiłem jedynie: no cóż, z czymś takim człowiek na Zachodzie siȩ przecież rodzi...

 

- Acha... Jeszcze była na boku taka dość śmieszna sprawa, bo ja oczywiście chciałem przeczytać tą ekspertyzȩ; pomyślałem, że może być to interesujące, ale on nie chciał mi jej udostȩpnić. Powiedział do sȩdziów, do prokuratora i adwokata, że mógłbym być suicydalny po przeczytaniu jego ekspertyzy... Trzeba sobie wyobrazić taką implikacjȩ! Co w takiej głowie psychiatry może siȩ gnieżdzić? Tak, jakby on potrafił tam napisać coś tak wyjątkowo poruszającego, że posunȩłoby mnie to do samobójstwa. A to przecież wrȩcz absurdalne! Mnie to dosłownie bawiło. /.../

 

- Nie można całej tej historii zredukować tylko do mojej roli w Saksonii. To tylko jeden z rozdziałów. /.../ Co jest bardziej interesujące i bardziej wykwintne, czym w sumie nikt jeszcze siȩ poważnie nie zainteresował... Ja byłem przecież przewodniczącym Komitetu Komisji Weryfikacyjnej Saksońskiej Izby Lekarskiej i egzaminowałem lekarzy do specjalizacji. Ich świadectwa do dziś zawierają mój podpis „dr Postel, ordynator“ taki, a taki...

 

‑ I te egzaminy nie zostały później cofniȩte?

 

- Nie! Tylko ci ludzie, którzy oblali odwołali siȩ później. Trzech lekarzy tylko oblałem z uwagą, że powinni byli uwzglȩdnić prawo ochrony konsumenta i praca stała siȩ w ten sposób niedostateczna. Nie chodziło wtedy jednak o lekarzy specjalistów, chodziło wtedy o dodatkowy tytuł. To było konkretnie trzech internistów, którzy chcieli mieć dodatkowy tytuł „psychoterapeuta“, żeby móc robić analizy biograficzne, które przynoszą nieporównywalnie wiȩksze dochody, niż normalne, wiȩc oblałem ich, bo robili to tylko dla pieniȩdzy i uważałem, że to szajs. Dlatego oblałem ich zasłaniając siȩ właśnie nie uwzglȩdnieniem przez nich tych praw ochrony konsumenta; powiedziałem, że jest niedopracowane i żeby w domu jeszcze troche nad tym posiedzieli. Wtedy, na zewnątrz, zachowałem siȩ wobec nich po prostu arogancko. /.../

 

[Dodane po edycji:]

 

No.

Jesteście zdrowi!

Możecie udać się do domu.

 

A najlepiej zrobić rachunek sumienia i do spowiedzi.

Wasze choroby znikną wraz z komunią św.

Ręczę za to.

http://www.rodzinapolska.pl/dok.php?art=religia/archiwum/2004/421_1.htm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

circ,

 

Wow !

 

Bardzo popieram ten list, chociaz nie wiem kto jest jego nadawca i adresatem (Minister Ewa Kopacz?).

 

Pracowalem - bo nie bylo to tylko chodzenie - przez niemal 3 lata na prywatnej psychoterapii. Kazda wizyta kosztowala mnie 80 zl, obliczylem ze przez ten okres wydalem na ten cel ok 25 tys zl (!!!). W koncu to przerwalem, bo efekty byly miznerne. Wygarnalem na koniec mojemu terapeucie, ze wyciaga ze mnie kase, a efektow nie ma. Moglbym do niego chodzic cale zycie i dalej bym nie wyzdrowial. Czuje tez, ze spora czesc tych pieniedzy wywalilem w bloto. Jest to bolesna prawda. W mojej pracy rozlicza sie mnie z efektu. Jesli nie ma efektu, to w.......j - nie ma zmiluj. Natomiast psychoterapeuci w ogole nie sa z tego rozliczani . Nie ma tez zadnego powaznego nadzoru nad jakoscia ich uslug - audyty PTP w ogole nie spelniaja swojej roli. To cale PTP to chyba jakies towarzystwo wzajemnej adoracji. Zawsze przeciez mozna zwalic na pacjenta, ze malo nad soba pracuje etc... Pacjent to dojna krowa, a przeciez frajerstwem byloby zrezygnowac z tej krowy.

 

Tez bym chcial taka robote - dobra kasa, brak nadzoru i mozna to ciagnac w nieskonczonosc + szereg wiarygodnych wymowek na wlasna nieudolnosc. Tylko, ze jest to zwyczajnie nieuczciwe.

 

Psychoterapeuci zajmuja sie bardzo delikatna materia, w zasadzie maja do czynienia z ludzmi - ktorzy czesta nie sa w stanie myslec do konca racjonalnie, postawic swoich granic i wylozyc swoich wymagan (w koncu sa konsumentami ich uslug, za ktore slono placa). W moim odczuciu zbyt czesto jest to przez psychoterapeutow (przerobilem kilku) naduzywane i przybiera to forme pasozytnictwa. Pacjent polozy na stol ostatnie pieniadze, zeby sie ratowac, a psychoterapeuta nic nie musi, nikt go nie rozlicza ze skutecznosci. W efekcie psychoterapeuta nie musi byc zainteresowany szybkim zakonczeniem terapii (brak motywacji) - w koncu czepie z tego dochody. Jesli mu nie wyjdzie, to nie poniesie zadnych konsekwencji. Mam do mojego terapeuty o to żal.

 

Dodam, że najlepsza psychoterapie przeszedlem/przechodze dalej nie prywatnie, tylko... - niespodzianka - w panstwowym osrodku. Jest to Wojewodzki Osrodek Terapii Uzaleznien i Wspoluzaleznien (DDA/DDA etc), gdzie terapeuci nie sa nastawieni na kase (maja kontrakt z NFZ - na kazdej wizycie oddaje kartke RUM), tylko na swoja praca. Dzieki temu sa szczerzy, zmotywowani i - co najwazniejsze - skuteczni. Spotkalem tam prawdziwych fachowcow, chociaz pewnie nie maja z tego kokosow.

 

Podsumowujac - brak kontroli nad srodowiskiem psychoterapeutow czesto skutkuje patologia - hochsztaplerstwem. Nie chce tutaj nikogo zniechecac do psychoterapii, bo jest to jeden z najwazniejszych etapow zdrowienia z wielu zaburzen, ale trzeba myslec racjonalnie i nie dac sie wykorzystac.

 

Autor tego listu dobrze to ujal.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze chodzilam do psychiatry i psychologa za darmo-do terapeutki nawet bez książeczki.

Okazali mi mnostwo uczucia i wsparcia.

 

.....Ludzie są różni.W każdym zawodzie znajdą się anansy.

 

Zastanawiam się tylko-skoro psychiatria i psychologia to takie zuo i wszyscy knują-skad sie wzielo tyle realnie wyleczonych osob,ktore dzięki mądrej terapii i lekom odzyskaly swoje życie?

 

 

Psychiatria i Psychologia nie sa same w sobie zle - czuje potrzebe to podkreslic. Wyciagnely mnie z mojego dolka, moge jako tako funkcjonowac - pracowac, miec jakis kontakt z ludzmi, spac spokojnie etc. Problem lezy tylko w zbyt powszechnej niekompetencji w tych srodowiskach, komercji i w problemie z mierzalnoscia wynikow (no bo jak precyzyjnie zmierzyc skutecznosc terapii ?). Nie ma tez jak zareklamowac ich uslug. Jak mi na myjni zle umyja szybe, to mi poprawia - psychoterapeuta tego juz nie zrobi, bo jak nie umial wczesniej, to teraz nic nowego nie wymysli.

 

Realnie wyleczonych osob jest duzo, ale zbyt duzo jest tez osob, ktorym psychoterapia g....o daje. Nie jest to do konca wina pacjentow, po prostu sa zle prowadzeni i jeszcze sie ich bezlitosnie doi. Sam skonczylem zla psychoterapie i przechodze teraz dobra - widze uczciwy postep. Wiaze z tym duze nadzieje :)

 

Kwestia wiary - nie opieram na tym swojej terapii, ale szanuje ja. Jesli komus realnie pomaga, to czemu nie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja napisałam ten list.

Uważam, że cała psychologia i psychiatria to ewidentna fikcja i żeruje na ludziach o niskiej samoocenie, a ci "lekarze" to ludzie o jeszcze niższej samoocenie niż pacjent i reperują ją sobie ustawiając się na pozycji lekarza, tymczasem efekty są mizerne.

Więcej daje rozmowa z prawdziwym przyjacielem (dowodem to forum). Ma tę zaletę, że jest darmowa i potrzebna i obydwie strony nie kryją tego, że jest im potrzebna, jednemu jako biorcy, drugiemu jako dawcy, przy czym te role mogą się odmienić w innej dziedzinie. Ludzie zawsze sobie coś dają i jest w tym głęboki sens, który daje satysfakcję, a ta leczy, bo chcemy czuć się potrzebni, to nas buduje.

Ponadto już starożytni Chińczycy odkryli, że choroby lęgną się na poziomie ducha. Poziom psychiki jest niżej, a ciała najniżej.

Wyższy poziom leczy obydwa niższe, zstępująco.

I dlatego religia, pominąwszy nawet aspekt mistyczny, leczy najskuteczniej, najszybciej i za darmo, bo prostuje poziom który odpowiada za resztę.

Kto mówi, że księża są chciwi, niech porówna ich z psychoterapeutami.

hehe, mohery ich wściekają, bo są dociekliwe, inteligentne i odporne na tanie oszustwa, a raczej drogie.

 

Wyszperałam takie kretyństwo na dowód, że ta "nauka" jest chora i do niczego nie służy, jak tylko do utrzymania tych uzurpatorów.

 

"Kazimierz Dąbrowski, chcąc zdiagnozować typ myślenia Polaków, odwołuje się do pojęcia rozumowania aglutynacyjnego, które opisał Constantin von Monakov (1853-1930), neurolog pochodzenia rosyjskiego, profesor Uniwersytetu w Zurychu.

Aglutynacyjny model myślenia oznacza: krytyczność (małą), przekonaniowość (dużą), argumenty (niedostateczne), argumentację (niedostateczną).

 

Podstawy emocjonalne myślenia Polaków są dynamiczne, co oznacza : niecierpliwość (dużą), zapalczywość (stałą), śpieszenie się (stałe), ruchliwość (znaczną), hamowanie (słabe).

 

Podstawy zmysłowe myślenia Polaków są słabe, co oznacza, że wrażenia są ograniczone i powierzchowne.

 

Podstawy wyobrażeniowe myślenia Polaków są jednostronne, co oznacza: wyobraźnię ograniczoną i „własną" (zmyślanie).

 

Podstawy wolitywne myślenia Polaków są deficytowe, co oznacza: wolę (niepełną, silnie zidentyfikowaną z niepokojem), decyzje podejmowane zbyt szybko lub zbyt późno i chęć szybkiego „pozbycia się decyzji”.

 

Podstawy behawioralne myślenia Polaków są silnie sprzężone, co oznacza: „myślenie w czasie działania”, „myślenie po działaniu”, przejście od postawy „zdaje mi się" do postawy „mam przekonanie” lub „wiem”.

 

Reaktywny model zachowania

K. Dąbrowski zachowanie Polaków charakteryzuje następująco: „Bodźce, które powinny za każdym razem wywołać analizę nowej sytuacji, wywołują krótkie schematyczne powiązania, kształtują się drogą najprostszą i już skanalizowaną, powodują niejako społeczną reakcję skurczową, niejako psychiczny stan »tężcowy«, w którym postawa »nie« nie ma żadnej argumentacji analitycznej i syntetycznej, ale opiera się na pamięci afektywnej i na schematycznych, bardzo ogólnych sprzężeniach bodźców i reakcji. Jest to jakby odruch prosty przy zamknięciu, zahamowaniu odruchów złożonych czy - dalej - rozumowania dowolnego. Ten stan zahamowania i prymitywizm reakcji może przejść w pewnych okolicznościach w fazę wybuchu odhamowania, w których rozumowanie dyskursywne odgrywa bardzo małą rolę. Obie postawy - zarówno pobudliwość, jak i zahamowania, zarówno podatność na wpływy, nastrojowość, jak i zamknięcia na oddziaływanie nastrojów - są wyrazem paradoksalnej biegunowej osobowości, łączącej cyklotymiczność z komponentą schizotymiczną. Pierwsza postawa jest bardziej charakterystyczna dla ludności miejskiej, druga dla ludności wiejskiej”13.

http://dezintegracja.pl/?pojecie-charakteru-narodowego-i-problem-czlowieczenstwa-%28w-koncepcji-kazimierza-dabrowskiego%29-%28pl%29,140

 

Nie tylko Wam wmawiają choroby, ale też narodom.

Lekarzu, lecz się sam.

 

[Dodane po edycji:]

 

circ, forum ma na celu tylko i wyłącznie niesienie pomocy ludziom, które jej potrzebują. Tworząc forum sam szukałem pomocy i ją odnalazłem. Nie szukaj proszę spisku tam gdzie go nie ma.

 

A to przepraszam Cię najmocniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

circ, jako osoba która nie ma wykształcenia psychologicznego (tak sprawdziłam w neci kim jesteś) nie mam absolutnie żadnych powodów by czytac to co piszesz nie mówiąc nawet o tym by w to wierzyć. Dla mnie nie jesteś mało wiarygodna w tym co piszesz i chcesz nam przekazać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A wolność słowa.circ pisze w wiekszości same bzdury i idiotyzmu jednak nie są ani wulgarne ani obraźliwe.Ma prawo to robić.

W innym temacie użyła obraźliwych określeń pisząc "jacyś debile" zamiast psycholog/psychiatra.

 

Za łamanie regulaminu powinna dostać już bana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dean, "jacyś debile" to nie jest obraźliwe okreslenie? Może do Ciebie sie tak ludzie zwracaja, ale ja mam szacunek do samej siebie i nie pozwalam na to by tak się do mnie zwracać, dlatego też rzuciło mi sie w oczy to jak circ użyła tego sformuowania w odniesieniu do lekarzy.

 

A uprzedzenie to Ona ma do lekarzy a nie ja do niej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dean, w internecie panują, a przynajmniej powinny panowac takie same zasady dobrego wychowania jak na ulicy.

 

w necie jednak jest o tyle łatwiej, ze nie obrażając kogoś nie musisz patrzeć tej osobie w oczy. Jest łatwiej, prawda? I wiesz, ze nie odda, a nawet jeśli, to masz czas by ładnie odpowiedzieć. W życiu tak prosto nie jest. W necie każdy jest kozakiem. Ciekawe co Pani circ miałaby mi do powiedzenia gdybym z nia siedziała przy kawie w kawiarni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmmm a mnie interesują przyczyny tak ogromnej nienawiści, Cica nie dostałą się na psychologię? Psychiatrię? i się mści?

Czy jakiś lekarz konował zaszkodził komuś w rodzinie? Czy może Bóg ją nawiedził i powiedział, że ma szerzyć światu prawdziwą prawdę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dean, konował znaczy inaczej kiepski lekarz - nie porównuj tego do nazwania kogoś debilem..... :roll:

Nie uważam, żeby był to powód do bana ( debil) ale i tak świadczy to o ograniczeniu i minimalnej kulturze osobistej osoby która w inny sposób nie umie wyrazić swej niechęci do czegoś, kogoś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy mamy wady.Ja mam wąska klatę,moja siostra pryszcze,mój wujek nie wymawia r a circ nie umie elegancko wyrażać nie chęci.Nie wiem jak wy ale ja jakoś jestem w stanie to zaakceptować w imię idei równości i tolerancji odmienności;]

Jestem tu krótko, ale popieram! Drażni mnie jej przesadna religijność, ale z drugiej str. nie uważam, żeby za 'debila' można było kogoś wyrzucać. Bez przesady. To kara niewspółmierna do przewinienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja napisałam ten list.

Uważam, że cała psychologia i psychiatria to ewidentna fikcja i żeruje na ludziach o niskiej samoocenie, a ci "lekarze" to ludzie o jeszcze niższej samoocenie niż pacjent i reperują ją sobie ustawiając się na pozycji lekarza, tymczasem efekty są mizerne.

 

Wiesz co, niestety poszedles w demagogie i ekstremizm - w takim razie cofam moje poparcie dla Twojego listu. Nie uwazam, ze psychologia i psychiatra sa w calosci zle. Jedynie, ze trzebaby troche uporzadkowac to srodowisko - ostrzejsze kryteria dostepu do zawodu, zrobic nadzor, lepiej ich ksztalcic, wprowadzic jakies standardy handlowe dla tych uslug etc. Fiksacja religijna jest mi obca.

 

Więcej daje rozmowa z prawdziwym przyjacielem (dowodem to forum). Ma tę zaletę, że jest darmowa i potrzebna i obydwie strony nie kryją tego, że jest im potrzebna, jednemu jako biorcy, drugiemu jako dawcy, przy czym te role mogą się odmienić w innej dziedzinie. Ludzie zawsze sobie coś dają i jest w tym głęboki sens, który daje satysfakcję, a ta leczy, bo chcemy czuć się potrzebni, to nas buduje.

Widac, ze nie miales doczynienia z powazna depresja lub nerwica - ze nie wspomne o gorszych zaburzeniach.

 

Ponadto już starożytni Chińczycy odkryli, że choroby lęgną się na poziomie ducha. Poziom psychiki jest niżej, a ciała najniżej.

Wyższy poziom leczy obydwa niższe, zstępująco.

I dlatego religia, pominąwszy nawet aspekt mistyczny, leczy najskuteczniej, najszybciej i za darmo, bo prostuje poziom który odpowiada za resztę.

wtf ?

 

Kto mówi, że księża są chciwi, niech porówna ich z psychoterapeutami.

No tu akurat sie zgodze :mrgreen:

 

hehe, mohery ich wściekają, bo są dociekliwe, inteligentne i odporne na tanie oszustwa, a raczej drogie.

zwlaszcza inteligentne ;)

 

Wyszperałam takie kretyństwo na dowód, że ta "nauka" jest chora i do niczego nie służy, jak tylko do utrzymania tych uzurpatorów...

 

"Kazimierz Dąbrowski, chcąc zdiagnozować typ myślenia Polaków, odwołuje się do...

Jak sam dobrze to ujales jest to kretynstwo. Prosze mow za siebie - ja taki nie jestem, moi znajomi tez nie, wiec takie uogolnienia wk.......a.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

El Chupacabra, zarzuca sie specjalistom psychiatrom i psychologom, że tylko wyciągają kasę i nie leczą a uzależniają od siebie, żeby pacjenci przychodzili i dawali im zarabiać, tak?

To co w takim razie sądzić o psychologach, psychiatrach którzy są dobrymi specjalistami, leczą za darmo, na NFZ, a do tego (uwaga szok!) potrafią leczyć i widać efekty :smile:

Co z nimi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

El Chupacabra, zarzuca sie specjalistom psychiatrom i psychologom, że tylko wyciągają kasę i nie leczą a uzależniają od siebie, żeby pacjenci przychodzili i dawali im zarabiać, tak?

Tak, ale nie wszystkim.

 

To co w takim razie sądzić o psychologach, psychiatrach którzy są dobrymi specjalistami, leczą za darmo, na NFZ, a do tego (uwaga szok!) potrafią leczyć i widać efekty :smile:

Co z nimi?

 

Szanowac. Sam w koncu trafilem na takich fachowcow - prof. Landowski (psychiatra) i znaczna wiekszosc psychologow z WOTUiW.

 

[Dodane po edycji:]

 

El Chupacabra, w calej swojej "karierze" psychologiczno-psychiatrycznej nie trafilam na "chciwego" terapeutę.Wierzę,że tacy istnieją,ale tak samo jest w każdym zawodzie i uogólnianie jest moim skromnym zdaniem-prostackie.Są dobrzy księża,tacy co mają powolanie,mogli by żyć o samej wodzie byle wiernie slużyć Bogu i są chciwi,zepsuci.

 

Zazdroszcze. Ja niestety przerobilem 3 ch........ch psychologow i 3 takich samych psychiatrow - stad moje poglady.

 

Jesli gdzies poplynalem i uogolnilem wszystkich zle, to jest mi glupio. Uwazam, jednak ze prawdziwi specjalisci sa w tych grupach zawodowych mniejszoscia. Uwazam, ze tak nie powinno byc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwazam, jednak ze prawdziwi specjalisci sa w tych grupach zawodowych mniejszoscia. Uwazam, ze tak nie powinno byc.

 

Myślę,że to zbyt daleko idące wnioski i przede wszystkim - ogromna generalizacja.

 

Takie sa moje obserwacje.

 

4 psychologow - 1 dobry i 1 sredni (ale nie zly).

 

4 psychiatrow - 1 dobry.

 

Jest mniejszosc ? Jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×