Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wspólne mieszkanie...


ewa11

Rekomendowane odpowiedzi

Hmm. Po pierwsze - nigdy nie olewałem swojej dziewczyny wybierając komputer. Nie to wynika z mojego postu - więc nie pytaj mnie jak to jest bo nie wiem. Po drugie - jeśli chodzi o gry komputerowe to mechanizm jest podobny jak w przypadku wpadania np. w alkoholizm - przy czym będę teoretyzował, bo sam nie mam żadnych nałogów ani nie mam takich osób w rodzinie. Gry komputerowe dla człowieka który nie radzi sobie z problemami stanowią pokusę równą tej jaką oferuję np alkohol, chociaż w nieco inny sposób. Alkohol pozwala zapomnieć, odwraca uwagę od trosk, wprawia w stan przyjemnego upojenia. Na ten krótki czas człowiek może nie czuć wyrzutów sumienia, nie widzieć swoich wad, nie martwić się brakiem pracy itd w tym guście. Dla kogoś, kogo problemy przerastają to kusząca alternatywa, szybko działające "lekarstwo". Z grą komputerową może być podobnie. Gry bowiem pochłaniają całą uwagę, działają mocno na wyobraźnię grającego, pozwalają na identyfikację z bohaterem znacznie mocniejszą niż np z bohaterem filmu czy książki. Grając pochłaniają Cię kłopoty postaci z ekranu, nie Twoje własne. I tak świat spoza gry przestaje się na moment liczyć - troski spychane są do podświadomości, znikają kłopoty z pracą, w związku itd. A w świecie gry wszystko jest proste, łatwe do naprawienia. "Dzielny rycerz" zapomina że w realu jest bezradnym mięczakiem. Dlatego chce tam pozostać jak najdłużej. Tak samo jak alkoholik nie chce nigdy wytrzeźwieć.

Oczywiście jest też sporo różnic - które moim zdaniem działają na korzyść graczy (w sensie - pozwalają szybciej się uporać z problemem). Przede wszystkim gry nie uzależniają fizycznie. Organizm palacza domaga się nikotyny nawet wówczas, gdy palacz nie chce już palić. Tymczasem organizm gracza - jeśli mu odebrać gry - nie będzie przechodzić żadnych katuszy. Druga różnica wynika z faktu - że samo granie nie jest szkodliwe dla człowieka. Oczywiście - siedzący tryb życia itp szkodzą, ale no jakby tak na raz wypić 20 litrów mleka albo zjeść 2kg soli to też by się można przekręcić a nie mówimy że mleko czy sól powinny być zakazane ;) Tymczasem każdy papieros, każdy kieliszek wódki ma działanie szkodliwe dla organizmu.

Mam nadzieję że teraz lepiej rozumiesz dlaczego wpierw chciałem bronić chłopaka Ewy. I dlaczego dokładniejsza lektura jej postów szybko zrewidowała moje nastawienie - nie jego problem z graniem mnie zniechęcił, ale sposób w jaki traktuje swoją dziewczynę, w jaki odrzuca jej troskę, jak podchodzi do swoich problemów i jak nie docenia tego, co ma.

Ale się późno zrobiło... zieeeeeew :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yans..dziekuje za szera wypowiedz....

 

no niestety pewnie masz tez racje, ze ten 1% procent to moze i ta iskierka nadziei....

 

i dobrze piszesz....nie rozchodzi mi sie o to, aby kompletnie zrezygnowal z gry jak tak "ja lubi", chce po prostu aby umial swiadomie i rozsadnie grac, nie zapominajac o swiecie rzeczywistym i o mnie....ale wierz mi , to chyba za duzo dla niego...to zazwyczaj ja jestem ta "nienormalna" co zabrania, krzyczy, zamiast zostawic tak jak jest....

wieczne tlumaczenia, ze nie robie nic przciwko niemu...jedynie dla naszego dobra...nie sa przez niego przyjmowane...

na dzien dzisiejszy wiem ze odejscie bedzie dla mnie najlepszym rozwiazaniem....dla mnie samej....dla niego?! katorga bez gosposi...tak uwazam....

slowa : kocham....uwazam ze sa milymi slowami....ale potrzebuja jeszcze "potwierdzenia" czulym gestem, bliskoscia..., wtedy czujesz ze jestes kochana/y......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga Magdalenkobmw :) Wytłumacz jak to jest - że w równoległym temacie zaklinasz się że nie mogłabyś odejść od osoby którą kochasz tylko dlatego, że ma ona poważne problemy natury psychicznej a tutaj - czepiasz się zagubionej, rozdartej trudną sytuacją dziewczyny że swemu staczającemu się w dół mężczyźnie jeszcze ten 1% zaufania i nadziei pozostawia (odrzućmy teraz na bok kwestię tego, czy słusznie czy nie)?

 

Dobrze rozumiem, czy porównujesz uzależnienie od gry komputerowej do zaburzeń psychicznych? :shock:

 

Zaburzenia, choroby psychiczne:

-człowiek ich sobie sam nie wybiera

-nie jest winien swojej choroby

-najczęściej CHCE się leczyć

 

Uzależnienie np od gry komputerowej:

-człowiek sam się wpędza w uzależnienie

-ma to na własne życzenie jakby nie patrzeć

-najczęściej NIE CHCE się leczyć, bo uważa że nie ma problemu

 

I to jest ta różnica. Jeśli jesteś z kimś, i nagle ta osoba zachoruje (na cokolwiek!) to nie powinno się od niej odchodzić. Bo ona nawet jeśli robi Ci problemów w życiu to nie chce tego, najczęściej chce to wyleczyć i nie jest winna temu, że zachorowała. Poza tym osoba chora dalej Cię szanuje i kocha.

Natomiast uzależniony człowiek pieprzy Ci życie i kompletnie ma to w dupie, bo wg niego nie ma problemu. Jak widzisz- nie szanuje partnerki, ma ją gdzieś. Zachowuje się jak pasożyt i nie robi kompletnie nic aby to zmienić.

 

Nie równaj do siebie uzależnienia i choroby, bo to dwie różne rzeczy !

 

A autorka i tak nie odejdzie od niego, tak mi się przynajmniej wydaje. Bardzo mocno siedzi w uścisku współuzależnienia już.

Ale mam nadzieję, że mnie pozytywnie zaskoczy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak większość psychiatrów (nie żebym był jednym z nich ;)) nie stawiam znaku równości pomiędzy chorobą a zaburzeniem psychicznym. Choroba owszem, wybiera nas nie my ją ale z chęcią leczenia bywa różnie (moja znajoma miała schizofrenię - wiem co mówię). Zaburzenia takie jak nerwice biorą się z różnorakich konfliktów wewnętrznych, spychanych w podświadomość - sami je na siebie sprowadzamy (nieświadomie) żyjąc wbrew sobie i swoim potrzebom i mamy wszystkie niezbędne środki by temu zaradzić (zwykle potrzebujemy jednak terapeuty by pomógł nam je odkryć). Zatem nie decyduje w tym wypadku przypadek czy los jak zdajesz sie sugerować. Nie są chorobami, w tym rozumieniu że nie towarzyszą im żadne patologiczne zmiany fizyczne, biologicznie są stanem właściwym, jedynie w wyniku zaburzenia występującym niepotrzebnie (np. lęk). Ośmielę się się nawet zaryzykować takie słowa (dla wielu zapewne szokujące, ale kto w pełni wyszedł z nerwicy ten mi na bank przyzna rację), że nerwice to swoisty nałóg, sposób ucieczki przed faktycznymi problemami. W obliczu problemów z którymi nie jesteśmy sobie poradzić spychamy je głębiej i owe wszystkie lęki i niepokoje szukają ujścia w inny sposób. Manifestują się one w formie problemów które są namacalne (np. objawy psychosomatyczne) i dają złudzenie że da się je kontrolować (hipochondria, agorafobia itp) - co oczywiście jest złudne i doprowadza człowieka na skraj rozpaczy. Przy czym te problemy leżące u źródeł zaburzeń to sprawy poważne, takiej jak kwestie własnej tożsamości, stosunku do swojej osoby, nierzadko mające swoje korzenie w naszym dzieciństwie - nie błahostki typu lekka nadwaga, chwilowa samotność czy utrata pracy. Ale to materiał na zupełnie inną dyskusję. Ale właśnie z tych powodów traktuję tak alkoholizm jak i inne nałogi jako poważny problem natury psychicznej a nie jak... no właśnie nie wiem w sumie czym są w takim razie dla Ciebie?

 

A autorka i tak nie odejdzie od niego, tak mi się przynajmniej wydaje. Bardzo mocno siedzi w uścisku współuzależnienia już.

Polecam - i piszę to z sympatią bez jakiejś złośliwości - więcej refleksji Magdo, mniej schematycznego myślenia, powtarzania frazesów. Masz ledwie 20 lat a rozmowa z Tobą często przypomina dyskusję z kimś kompletnie zamkniętym na to, co nowe, inne, jakby Ci brakowało umiejętności spoglądania na sprawy z różnych stron, potrzeby kwestionowania i rewidowania własnych i cudzych poglądów. Strach pomyśleć co to będzie za 40 lat! ;) (A młodzi ludzie śmieją się z moherowych beretów i dziwią się skąd to się bierze. No skąd? No skąd? :mrgreen: ) A skoro tak doskonale potrafisz przewidywać przyszłość, wyślij mi proszę na priv numery totka na sobotę :D

 

Ewo, skoro więc mając na myśli dobro własne decydujesz się odejść - wspieram Cię w Twojej decyzji i 3mam kciuki by starczyło Ci odwagi i determinacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yans- więc czy wg Ciebie mam nerwicę bo sama sobie na nią zasłużyłam, a teraz nerwica jest moim nałogiem?

Nie jestem zamknięta na cudze poglądy, przecież dyskutujemy.

Po prostu moim zdaniem nie ma co równać zaburzeń natury psychicznej do uzależnienia.

Faktycznie, jest różnica pomiędzy schizofrenią i nerwicą, ale też to nie jest przepaść, której nie dałoby się przeskoczyć.

Ani schizo, ani nerwicy natomiast człowiek nie ma na własne życzenie.

Co do leczenia- racja, nie każdy schizofrenik chce się leczyć (też znam kilku schizofreników osobiście), ale tak samo nie każda osoba z depresją czy nerwicą chce się leczyć, przecież napisałam 'przeważnie'.

Ponadto ciekawym jest, że ostatnio ktoś tutaj się sprzeczał ze mną, że nerwica to choroba, natomiast ja twierdzę że nerwica to zaburzenie. Więc jak - jeśli ktoś ma schizo to ma już inne prawa niż osoba z nerwicą? Czy to i to jest tak samo ciężką chorobą?

Więc kiedy należy odejść od partnera dla jego dobra- mając nerwicę, czy dopiero schizo?

Ale nie ważne, bo to już OT i w sumie nie nam to oceniać, co jest gorsze a co nie...

Ja wiem tylko tyle, że mając nerwicę można tworzyć szczęśliwy i trwały związek. Jeśli ktoś chce się poddać, bo ma nerwicę, to jego sprawa... Ja nie pozwolę tej suce rządzić moim życiem.

 

A przyszłości nie umiem przewidywać, natomiast umiem się jej domyślać. Może będzie tak jak mi się wydaje, że będzie... albo nie. Zobaczymy. :mhm:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytaj proszę z uwagą. Nerwicę masz nie z przypadku losowego, tak jak się łapie grypę w tramwaju od obcych ludzi. Tak się potoczyło Twoje życie, tak Cię uformowało wychowanie i doświadczenia z dzieciństwa, że musisz się z nią zmagać. Na swój sposób winę (unikałbym tego słowa jednak) ponosisz Ty, Twoi bliscy, kultura i społeczeństwo w którym żyjemy. W tym dostrzegam różnicę.

Schizofrenik nie chce się leczyć wówczas, kiedy nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest chory. Z zaburzeniami nerwicowymi jest inaczej. Owszem, ludzie bagatelizują nerwicę - ale tylko wówczas, kiedy są w stanie znosić jej objawy. Zależnie od ich intensywności i odporności psychicznej w którymś momencie dochodzi jednak do momentu, kiedy nie są w stanie funkcjonować i wówczas ogromna, zdecydowana większość robi coś w celu jej wyleczenia (ten sam mechanizm działa gdy bagatelizujemy katar, ale jak nas dorwie grypa to lądujemy wreszcie w łóżku). Że się chwytają różnych sposobów i ponoszą klęski? Osoby tkwiące latami w nerwicy cierpią właśnie dlatego, że nie są w stanie usunąć ich przyczyn. Nierzadko terapia pozwala im je nawet poznać, ale nie starcza im sił i odwagi, by dokonać zmian. To również upodabnia ich do alkoholików. Im też czasem udaje się wyjść z nałogu, a czasem zapijają się do grobowej deski.

Mózg schizofrenika nie pracuje prawidłowo dlatego jest to choroba. Zmiany mają zwykle podłoże genetyczne (powstrzymam się od rozprawiania na tematy w których brak mi wiedzy). Twój mózg na poziomie chemicznym, biologicznym pracuje zaś doskonale. Dziś wielu badaczy pojawiające się deficyty w neuroprzekaźnikach i inne różnice w nerwicy traktuje jako skutek, nie przyczynę zaburzeń. Farmakologia próbuje te zmiany zbilansować dlatego pomaga łagodzić objawy, ale nie prowadzi zwykle do wyleczenia.

Podsumowując - nie stawiam broń Boże znaku równości pomiędzy uzależnieniem a nerwicą. Dostrzegam tylko pewne podobieństwa (myślę czasem że to charakter, wrażliwość decyduje właśnie o tym czy ktoś zostaje alkoholikiem czy np. wpada w nerwicę lękową). I w związku z tym patrzę na oba problemy jako na problemy psychiczne, wynikające ze słabości człowieka.

Odpowiadając zaś na Twoje pytanie - pewnie znowu Cię zaskoczę - dużo łatwiej byłoby mi odejść od osoby zmagającej się z nerwicą niż od chorej na schizofrenię. I oczywiście najłatwiej od osoby mającej problem z piciem. Powody wynikają z tego, o czym napisałem. Ale odpowiadam czysto hipotetycznie - bo kto wie, może tkwiłbym długo w miejscu, tak jak Ewa, nie mogąc się zdecydować na ostateczny krok.

 

A przyszłości nie umiem przewidywać, natomiast umiem się jej domyślać. Może będzie tak jak mi się wydaje, że będzie... albo nie. Zobaczymy. :mhm:

Wiem, dlatego powstrzymuj się w kategorycznych osądach (wcześniej pisałaś coś na kształt "no to już wiem że od niego odejdziesz"). Tą metodą nie pomagasz a utrudniasz Ewie podjęcie decyzji. Jeśli chcesz ją przekonać w słuszności decyzji wspieraj ją a nie wytykaj jej słabość. Przekonuj ją że znajdzie w sobie odwagę do działania a nie deprecjonuj jej wysiłków okazując brak wiary w jej możliwości.

 

[Dodane po edycji:]

 

Wkradł się błąd w moją wypowiedź. pisałaś oczywiście "no to już wiem że od niego nie odejdziesz". Czemu nie ma możliwości edycji postów po pewnym czasie?

 

[Dodane po edycji:]

 

haha, w pewnym sensie jest ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uzależnienie np od gry komputerowej:

-człowiek sam się wpędza w uzależnienie

-ma to na własne życzenie jakby nie patrzeć

Z tego można by wysnuć wniosek, jakoby każda osoba uzależniona zaczynała swój kontakt z używką lub czynnością uzależniającą od postanowienia "chcę się uzależnić". :shock:

 

Poza tym, nie bez powodu uzależnienia (nie wszystkie) są sklasyfikowane w oficjalnych klasyfikacjach chorób w jednej kategorii m.in. z nerwicami. Prawdopodobnie ze względu na podobne przyczyny i skutki dla psychiki.

 

Tak bardzo demonizujesz nałogowców, jakby nie byli chorzy. A są. I podobnie jak nerwica nieraz przyczynia się np. do niszczenia relacji międzyludzkich, a momenty bez ataków mogą być wspaniałe, tak nałogi potrafią niszczyć, a w momentach gdy uzależnieni nie są "pod wpływem", również potrafią być dobrymi, wspaniałymi ludźmi. Zarówno jednych jak i drugich łączy choćby to czy chcą swoje choroby podtrzymywać :!:

 

Swoją drogą im bardziej starasz się wykazać, że jesteś "ponad" nałogi, "ponad" uzależnionych, tym bardziej negatywne skutki może to przynieść dla Ciebie. :-| I bynajmniej nie chodzi o możliwość urażenia kogoś, tylko o skutki dla Twojego poczucia własnej wartości. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I bynajmniej nie chodzi o możliwość urażenia kogoś, tylko o skutki dla Twojego poczucia własnej wartości. :roll:

 

Tzn? Moje poczucie własnej wartości ma się całkiem dobrze. Natomiast ja nie mam nałogów.

Co do reszty to jak mam być szczera- nie chce mi się już dyskutować, znudziła mnie ta rozmowa i wydaje mi się, że zmierza do nikąd ;) Bądz co bądz nie mam zamiaru stawiać się na jednej półce np z alkoholikami. Dziękuję, ale nie.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No możliwe, przymulona dzisiaj jestem. I na pewno nie mam ochoty ani siły się z nikim sprzeczać. Wy myślicie tak, ja inaczej... No i luz. Jakby wszyscy myśleli tak samo to świat byłby nudny ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, ani problemy emocjonalne ani żaden nałóg nie sprawiłby, że odeszłabym od ukochanej osoby - ale niechęć tej osoby przed dojściem do stanu równowagi psychicznej, sprzeciw leczeniu - już tak... :-| albo walczą dwie osoby ....albo związek się rozpada.

W sytuacji założycielki postu, najpierw bym porozmawiała o tym dlaczego tak a nie inaczej się zachowuje, co mogę zrobić żeby pomóc mu to zmieniać, ładnie poprosiła, żeby poszedł na terapie, później zażądała zmiany a w konsekwencji wyprowadziła się z domu. Niestety....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech, Magdalena, Magdalena... Uzależnienia to poważne, niezawinione przez dotkniętą osobę zaburzenia psychiczne.

Osobiście, w życiu przeżyłem piekło, uzależnienie było tego bezpośrednim następstwem. Zapewniam Cię, nie pisałem się na to.

No, ale ja też nie mam sił pisać, więc koniec tematu.

 

ewa11 - oczywiście, że odejście od niego będzie najlepszym rozwiązaniem dla Ciebie. Co więcej - jest szansa, że i jemu w ten sposób pomożesz. Znam masę przypadków, w których ludzie trzeźwieli w takich sytuacjach, rozpoczynali leczenie itp. Tak czy owak - powinnaś odejść, taka jest moja rada. A kwestia, czy się zejdziecie, wiadomo, inna bajka.

 

Sorrow, Yans, Krzysiek, proszę wytłumaczcie mi co jest takiego w jakiejś grze komputerowej że może uzależnić???

Mechanika uzależniających gier jest oparta na prostych sztuczkach psychologicznych. Stworzenie graczowi nowego, doskonalszego życia, gdzie może mu się świetnie powodzić, bez prawdziwego bólu i ryzyka - jedynym warunkiem jest siedzenie, granie... i płacenie ;)

 

Idą na ten lep ludzie ciężko zakompleksieni - rożnej maści nerwicowcy, depresjowcy, dystymicy i tak dalej. Neurotycy ogólnie.

Temat rzeka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiście byłam uzależniona od calego cyklu gier Elder Scrolls,moim faworytem jest Oblivion.Gra ta w dużej mierze pomogla mi wyjść z depresji.Koiła.miałam po niej piękne sny.

Lubię też czasem zagrac sobie w Starcrafta:)..Call of duty,Dawn of war,GTA.Lubię grać :roll: no co ja poradzę? :pirate:

 

[Dodane po edycji:]

 

jeszcze "Alone in the Dark"-polecam,zwłaszcza pierwszą część.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tzn? Moje poczucie własnej wartości ma się całkiem dobrze. Natomiast ja nie mam nałogów.
Właśnie o to chodzi, że źle może się skończyć "pompowanie" własnego poczucia wartości na zasadzie "jestem lepszy/a niż...<>". W krytycznym momencie, np. mogłoby się okazać, że wokoło nie ma osoby, która mogłaby spełniać rolę "tego gorszego tła". :-| W takiej sytuacji poczucie wartości mające takie podstawy, pęka jak bańka mydlana... i (w najlepszym wypadku) wraca się do "punktu wyjścia". :roll:

Dlatego lepiej opierać własne poczucie wartości na sobie, swoim wnętrzu, swoich umiejętnościach, zaletach a nie na porównywaniu z kimkolwiek, zwłaszcza gdy to porównywanie ma z góry założoną tezę do "udowodnienia". :roll:

 

Ponadto postępowanie w ten sposób samo w sobie spełnia funkcje podobne do tych, które występują przy nałogu. W końcu taka postawa wg założenia również m.in. poprawia samopoczucie "nałogowca", odwraca uwagę od niego/niej, potrafi zrujnować relacje międzyludzkie... pytanie tylko, czy z czasem trudno byłoby normalnie funkcjonować bez tego ? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:pirate: zawsze znajdą lepsi i gorsi od ciebie.dlatego lepiej porównań unikać-gdy porównujesz sie do lepszych,możesz stac sie zgorzknialy,a gdy do gorszych-pełen pychy.

Mądrze powiedziane i jak lapidarnie ujęte. Nie to co ja... zawsze się rozwijam na 5 stron A4 ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiście byłam uzależniona od calego cyklu gier Elder Scrolls,moim faworytem jest Oblivion.Gra ta w dużej mierze pomogla mi wyjść z depresji.Koiła.miałam po niej piękne sny.

Lubię też czasem zagrac sobie w Starcrafta:)..Call of duty,Dawn of war,GTA.Lubię grać :roll: no co ja poradzę? :pirate:

 

[Dodane po edycji:]

 

jeszcze "Alone in the Dark"-polecam,zwłaszcza pierwszą część.

Tyle, że te gry nie tworzą obowiązków wobec innych ludzi i można w nie grać kiedy się chce.

 

To już któryś z kolei post w którym czytam jak kobieta ma problem z uzależnieniem chłopaka od grania. Ja kompletnie tego nie rozumiem... Sorrow, Yans, Krzysiek, proszę wytłumaczcie mi co jest takiego w jakiejś grze komputerowej że może uzależnić??? Nie rozumiem kompletnie jak można olewać bliską osobę i wybierać komputer zamiast swojej dziewczyny. Ja nie wiem czy ten chłopak Ewy w ogóle sobie nie zdaje sprawy że ją krzywdzi? Jak to możliwe? :shock: Mój kobiecy umysł tego nie ogarnia.

Chodzi o masowe "gry" online - MMORPG i przeglądarkowa.

 

Twórcy tych "gier" używają psychologicznych sztuczek by wywołać uzależnienie u graczy i graczek.

Podstawowe sztuczki to:

-Ciągłe dawanie niewielkich nagród za robienie różnych powtarzalnych rzeczy - np. wzrost statystyk postaci, przedmioty i złoto za zabijanie dziesiątek/setek/tysięcy nudnych potworów. Ma to wywoływać u ofiary poczucie satysfakcji pomimo wykonywania nudnych powtarzalnych czynności.

-Konieczność inwestowania czasu i pracy w "grę". By stworzyć potężną postać trzeba "farmować" wiele dni.

-Tworzenie więzi społecznych i obowiązków. W takich grach gracz ma obowiązki wobec gilidii, znajomych z "gry", itd. Musi się stawiać o określonych porach by brać udział w grupowych akcjach. W grach przeglądarkowych, trzeba budować budowle/wojska o określonych porach i wysyłać je. Tak więc ofiara takiej "gry" aby "wygrywać" musi np. wstawać o 3ciej w nocy i wysyłać wojska albo budować budowle. Następnym etapem jest wykupienie premium i płacenie za nie co miesiąc.

-Tworzenie fetyszy seksualnych u ofiar. Kobiece postaci w tych "grach" są zwykle skrajnie useksualizowane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MMO czy nie, niewielka różnica dla Ewy. Mnie na przykład wciągają gry na singla a MMO potwornie nudzą. W kółko to samo. I właściwie żadnego celu w tym nie ma.

 

Shadowmere - łojej, wiem że to szczeniackie ale życzyłbym sobie żeby moja przyszła małżonka miała podobny gust "growy" i rozeznanie w temacie do Twojego ;) "Alone" jedynka, cóż to był za szpil..... swoją drogą nie za młoda jesteś żeby pamiętać tę grę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MMO czy nie, niewielka różnica dla Ewy. Mnie na przykład wciągają gry na singla a MMO potwornie nudzą. W kółko to samo. I właściwie żadnego celu w tym nie ma.

Jest różnica między tym jak grasz bo Cię wciąga i dostarcza Ci to autentycznej rozgrywki a tym, że wykonujesz nudne czynności dlatego, że ktoś tam Cię nagradza. To pierwsze to autentyczne gry a to drugie to praca, tyle, że się płaci za to że się pracuje.

No i jest kwestia tego, że człowiek może spokojnie zapisać grę i wrócić do niej później bo nie tworzy ona żadnych zobowiązań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yans, mój chlopak też się cieszy:) .Nie jesteśmy uzależnieni w tradycyjnym znaczeniu tego slowa,poprostu lubimy tak spędzać czas.A co do Alone in the Dark-no,aż takim dzidziusiem by tego nie pamietac nie jestem;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×