Skocz do zawartości
Nerwica.com

czy to uzaleznienie czy jakas dysfunkcja ?


Kanga123

Rekomendowane odpowiedzi

chcialbym pomoc jednej osobie, majacej od 15 lat mniejsze lub wieksze "klopoty finansowe" spowodowane .... no wlasnie czym?

- uzaleznieniem (zakupoholizm)

- czy jakas dysfunkcja (powodujaca brak mozliwosci przewidywania konsekwencji swoich dzialan)

 

inteligentna i wyksztalcona kobieta w wieku 35 lat, zarabiajaca powyzej sredniej krajowej i zyjaca na dosc przyzwoitym poziomie. od kilkunastu lat "nie mogaca zwiazac konca z koncem". dwie karty kredytowe "zajechane" na kilkanascie tys pln.

co dostanie wyplate to splaci odsetki i czesc zadluzenia, ale pod koniec miesiaca, gdy braknie jej pieniedzy to i tak znow wykorzysta limit do konca. i tak juz od wielu lat. z odsetek placonych przez te kilkanascie lat moznaby utrzymac niewielka wioske w afryce.

 

moim zdaniem ta osoba kupuje rzeczy na ktore jej poprostu nie stac, ale nie potrafi sobie ich odmowic lub (przede wszystkim) wybrac czegos tanszego, ale raczej nie kupuje rzeczy w nadmiarze ...

np kupuje tylko bardzo dobre rzeczy znanych marek (np puder za 200 pln) i nie da sobie wytlumaczyc ze pewnie w jej sytuacji madrzejsze byloby kupic jakis troche tanszy "zamiennik".

zdaje sobie doskonale sprawe ze swojej sytuacji, ciagle powtarza ze sobie z tym poradzi, ale trwa to juz kilkanascie lat i zadnych pozytywnych efektow.

 

ponad rok temu dostala zastrzyk finansowy, wiec namowilem ja do splaty jednej karty i zmniejszenie limitu kredytowego - zrobila tak. przez kolejny rok nie splacila juz od siebie ani zlotowki (tzn splacala ale potem zawsze wykorzystywala limit od nowa), a teraz juz znow kolejny miesiac z rzedu bierze z banku niewielkie pozyczki (500 - 1500 pln co miesiac), bo nie starcza jej do kolejnej pensji i musi czyms zalatac dziure budzetowa.

 

nie trafia do niej tlumaczenie, ze jak bedzie musiala splacac te pozyczki to jej "dziura" budzetowa bedzie jeszcze wieksza ... przez caly czas wychodzi z zalozenia ze "jakos to bedzie".

czasem wkurza sie jak probuje z nia na ten temat rozmawiac a czasem spuszcza glowe i mowi ze nie wie jak to rozwiazac ...

 

raczej nie kupuje rzeczy w nadmiarze i nie kupuje dla poprawy nastroju. po zakupach nie ma wyrzutow sumienia, wiec nie wiem czy jest to zakupoholizm, ale moim zdaniem z czesci rzeczy moglaby zrezygnowac lub napewno moglaby zaczac kupowac troche tansze odpowiedniki. poprostu chyba (moim zdaniem) zyje na troche wyzszym poziomie niz ja stac.

 

mowi ze: przeciez musi miec dobre kosmetyki i dobre ciuchy, bardzo dobre produkty spozywcze ... jak czasem w trakcie zakupow probuje z nia na ten temat rozmawiac to slysze "jakos dam rade" ... przeciez musi co najmniej raz do roku wyjechac gdziec na dluzsze wakacje i jeszcze co najmniej 2 razy na weekend zagranice .... musi kupic oprawki za 1500 pln dla siebie i za 300 pln dla dziecka ... itp

 

ja nie neguje wydawania pieniedzy (i to nawet sporych) na rozne rzeczy, bo sam, jak na faceta, to wydaje sporo na ciuchy i gadzety ... ale potrafie liczyc i wiem ile moge wydac zeby starczylo mi do kolejnej pensji (albo nawet zebym mogl troche odlozyc).

 

wiec nie wiem czy to zakupoholizm czy jakas dysfunkcja polegajaca na braku umiejetnosci zaplanowania i opanowania swojego "budzetu"...

 

co zrobic? jak moge pomoc?

 

wiem ze luzie maja powazniejsze problemy, ale naprawde chcialbym pomoc ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Możesz pomóc chyba tylko wtedy gdy taka osoba będzie chciała z tego wyjść, wyrazi taką chęć. Z jednej strony jakby zauważa swój problem, ale z tego co zrozumiałam, to nie bardzo jej się spieszy żeby na prawdę nad tym popracować. Spycha to, ignoruje. Ta mania kupowania dobrych rzeczy wynika z błędnej moim zdaniem filozofii, że produkt drogi jest zawsze lepszy i chyba to wpierw należałoby sobie przewartościować. Tylko, że jeśli ktoś bagatelizuje swój problem, albo nie chce o nim myśleć, to na siłę osoba postronna nie może nic zrobić i jeszcze może spotkać się z różnymi reakcjami, włącznie z wkurzeniem na nią.

Z doświadczenia wiem, że nawet chodzenie do sklepu z taką osobą nie pomaga, jeśli ona się uprze przy swojej postawie. Zawsze jest- zajmę się tym w przyszłym tygodniu, albo- to już ostatni raz, itd. Można co jakiś czas po prostu testować reakcje na przypomnienie o temacie, ale niestety za kogoś nie da się wyrazić chęci zmiany.

Jeśli jesteś z nią w dobrej komitywie możesz kiedyś szczerze zapytać czy gdybyś chciał jej pomóc, to spróbowałaby to ogarnąć. Jak wyrazi chęć, to można wtedy zrobić wspólne zakupy specjalnie wybierając wszystkie tańsze rzeczy, albo pomóc jej zaplanować budżet. Tylko musi chcieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zawsze wydawałem więcej niż zarabiałem :). Nie umiem się ograniczać i podobnie jak twoja znajoma mam długi. Próbowałem robić budżet, kontrolować wydatki, zapisywać każdy zakup w excelu i robiłem to przez rok, czy półtora. Ale i tak nic to nie dawało. Potem stwierdziłem, że nie jestem dobry w kontrolowaniu wydatków i to co najlepszego jestem w stanie zrobić w tej sytuacji to zwiększyć swoje dochody tak aby kompensowały nadmierną konsumpcję. A więc być może problemem nie są zbyt wysokie wydatki ale nieumiejętność ograniczenia swojego stylu życia do bardziej ubogiego poziomu. Może twoja znajoma mogłaby - zamiast myśleć o oszczędzaniu - zacząć myśleć nad dodatkowymi źródłami dochodu albo nad lepszą pracą? Nie każdy potrafi żyć za średnią krajową, a nawet za 2 średnie krajowe.

 

Zacząłem też co miesiąc, gdy tylko spłynie na konto jakiś dochód, obowiązkowo odkładać jakąś część na inwestycje. Traktuję tą część dochodu jakby go nie było. Służy to temu, żeby budować jakiś kapitał, a nie tylko wydawać i wydawać. Inwestować można w niezliczoną ilość rzeczy - fundusze inwestycyjne, akcje, obligacje, złoto, nieruchomości, ziemię, lokaty, diamenty, waluty...

 

Jeżeli twoja znajoma nie może powstrzymać się przed kupowaniem, to zamiast z tym walczyć niech spróbuje to odwrócić na swoją korzyść. Zauważyłem, że na mnie to działa. Nie mogę się powstrzymać przed wydawaniem pieniędzy na inwestycje, oglądam programy o inwestowaniu, czytam w internecie. Mimo, że nadal jest to wydawanie pieniędzy, jest to tym razem działanie konstruktywne, przyszłościowe.

 

Być może, to co widzisz w niej jako słabość, w rzeczywistości jest jej ukrytym talentem. Nie mówię, że tak jest na pewno ale jest taka możliwość. Gdyby usiadła i się zastanowiła, to czy z taką samą pasję jak wydaje kasę na kosmetyki, mogłaby może poświęcić raz na miesiąc swoją energię i pasję na przykład na szukanie nowych źródeł dochodu, np. nieruchomości, które będą przynosić jej stały dochód z czynszu i który pozwolą na jeszcze większe zakupy samochodów i ubrań w przyszłości?

 

Daję tu pewien pomysł do sprawdzenia. Chodzi o to, żeby przez pewien czas spróbować innego podejścia, skoro już wiemy, że podejście polegające na ograniczaniu wydatków w jej przypadku nie działa, co sprawdzała przez kilkanaście lat. Niech na przykład przez kilka miesięcy nie przejmuje się swoimi długami i nie skupia się aż tak bardzo na ograniczaniu wydatków (choć do pewnego stopnia trzeba). Za to raz na miesiąc gdy przyjdzie pensja niech weźmie od razu 10% przelewu i zainwestuje to w coś, co da jej te same emocje kupowania i wydawania.

 

Do jednych bardziej przemawiają nieruchomości, do innych papiery wartościowe, do innych obligacje, każdy może znaleźć coś dla siebie. Może potrafiłaby z taką samą pasją jak podchodzi do zakupów w centrum handlowym podejść do kupowania złota albo platyny? Tak mi to przyszło do głowy, bo wiem, że dziewczyny lubią świecidełka :). Ja tam wolę giełdę ale każdy ma swój gust.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×