Skocz do zawartości
Nerwica.com

Alfa-aminoketony (beta-ketony)


Spooky

Rekomendowane odpowiedzi

*Monika*, Monia, nie wiem. Nie wiem, jak wrócić do jakiegokolwiek życia.

To była moja ucieczka. Od bólu miłości, od utraty pracy, a w końcu rodziny. Wszystko mi się posypało.

Moniko, ja nie mam się czego uchwycić. Siebie? Dla samej siebie? Nie, ja już nie mam siły. Ja jestem w rozsypce. Dosłownie i w przenośni.

Tak mi się Moniś popsuło. Znowu się trułam - kolejna próba w kartotece. Znowu zaczęłam się ciąć. Po 7 miesiącach przerwy.

I teraz znalazłam sobie kolejny sposób na dobijanie się.

Albo polegnę, albo spadnę na dno i się odbije. a dno już niedaleko.

Proszę, nie przejmuj się mną. Nie zasługuję.

Tak Kasiu, masz się uchwycić siebie dla samej siebie. Przecież nie żyjesz po to, żeby kogoś na siłę uszczęśliwiać.

Musisz myśleć teraz przede wszystkim o sobie.

Kasiu, jak Ty chcesz znaleźć pracę? Jak Ty chcesz w niej funkcjonować?

Myślę, że powinnaś ustabilizować samopoczucie lekami, a potem kontynuować terapię.

 

Dlaczego nie zasługujesz?

To straszne, jak Ty siebie nie lubisz Kasia.

:-|

Chociażby dlatego, że każdy człowiek zasługuje na godne życie.

I dlatego, że zależy mi na Tobie.

Myślałam, że się otrząśniesz szybciej.

Zastanawiałam się dlaczego to tak bardzo rozciąga się w czasie.

Teraz już wiem. :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boże, Korba, biorę TO SAMO!!!!!!!

 

i kiedy biorę kolejną kreskę, to nie obchodzi mnie, że za 3 godziny nie będę w stanie wyjść na półgodzinny spacer, bo będę tak zmęczona...doskonale zdaję sobie sprawę, że za 3 h od wzięcia, już na zjeździe, będę myśleć o śmierci i bezsensowności swojego życia. obiecywać sobie, że nigdy, nigdy więcej; i ze zniecierpliwieniem czekać na kolejne przesyłki.

 

:(:(

 

chciałam uciec przed trudnymi emocjami, nie musieć czuć, ani jeść. A już czuję, że w.ebałam się w niezłe bagno... :why:

 

-- 26 cze 2012, 13:29 --

 

Wczoraj cały dzień przespany, półprzytomny, przy próbach wstania zawroty głowy.

Dziś jest gorzej. Zasypiam, ale budzę się średnio co pół godziny cała się telepiąc. No iza każdym razem muszę się przebierać, bo to co mam na sobie, jest mokrutkie. Od rana zebrała się już cała pralka.

 

identyczny jeden dzień bez.

 

zero sił na cokolwiek, depresja.. :((((

 

nie byłam na to gotowa, wczoraj uznałam, że nioe biorę, a miałam egzamin. Spałam całe przedpołudnie, poważnie, NIE BYŁAM W STANIE WSTAĆ. ani fizycznie,ani psychicznie. Nie poszłabym na egzamin, gdyby nie... kolejna kreska...

 

kurwa... i nienawiść do siebie, telepanie się ciała. i parę sekund szczęścia.

 

i kurwa satysfkacja chyba jedynie z tego, że znów zrobiłam sobie krzywdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odpowiem na pytanie #1: tak, ja zdazylem sie uzaleznic. od mefedronu i jego pochodnych, do latwego do zrobienia z apteki metkatynonu. podawane dozylnie rajcowaly mnie stokroc bardziej od heroiny niestety.

 

uwazam ,ze nazywanie tych substancji "dopalaczami" - ktora to nazwa czesto jest bagatelizowana jest bledem. bk sa 100%-towymi narkotykami, uzalezniajacymi jak cholera. jako osoba nowa na tym forum, zajrzalem akurat do tego tematu bo mialem z nim najwiecej wspolnego - jak zlapie troche wolnego czasu przejrze ten temat jak i reszte i postaram sie ustosunkowac tu - i ówdzie. mam nadzieje, ze moje przejscia i doswiadczenia komus pomoga, poki co - pozdrawiam wszystkich + glowa do gory, kazdy dzien na trzezwo to dzien wygrany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odpowiem na pytanie #1: tak, ja zdazylem sie uzaleznic. od mefedronu i jego pochodnych, do latwego do zrobienia z apteki metkatynonu. podawane dozylnie rajcowaly mnie stokroc bardziej od heroiny niestety.

 

uwazam ,ze nazywanie tych substancji "dopalaczami" - ktora to nazwa czesto jest bagatelizowana jest bledem. bk sa 100%-towymi narkotykami, uzalezniajacymi jak cholera. jako osoba nowa na tym forum, zajrzalem akurat do tego tematu bo mialem z nim najwiecej wspolnego - jak zlapie troche wolnego czasu przejrze ten temat jak i reszte i postaram sie ustosunkowac tu - i ówdzie. mam nadzieje, ze moje przejscia i doswiadczenia komus pomoga, poki co - pozdrawiam wszystkich + glowa do gory, kazdy dzien na trzezwo to dzien wygrany.

 

ja dodatkowo zmagam się z anoreksją bulimiczną.

każdy dzień bez kreski to dla mnie sen na przemian z mega depresją , którą zajadam.

 

bez tego gó.wna na luzie potrafiłam po 3 tygodnie nie objadać się i nie kompensować tego głodówkami.

potem zwaliła mi się na głowę totalnie dla mnie trudna relacja z facetem i zaczęłam szukać ucieczki w b-k.

 

najpierw - chudnięcie, obecnie z bmi 21,5 wróciłam do 17,9 sprzed 3 [?!?!?!] lat. potem - używki. alkohol to przeżytek, zaczęłam eksperymentować z innymi depresantami, potem stymulanty.

 

nie mam już siły biegać,a to moja pasja. czasem zwykły spacer to dla mnie katorga. :(

 

dziś jestem 'trzeźwa'. czuję się fatalnie. mam na wszystko wy.ebane. jem, jem, jem... i śpię. Świruję. nie potrafię się ogarnąć! jutro kolejna głodówka? kolejna kreska????

 

wiem, że powinnam dać organizmowi ten 1 - 2 dni na regenrację. I że ona może polegać właśnie na tym pieprzonym jedzeniu i spaniu. Dlaczego MUSZĘ mieć to #!$^$#^$%^@$%^$ ED i nie mogę się cieszyć ze zjedzonej w łóżku czekolady?!?!?!

 

 

nie chcę tak żyć!!!! :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Dlaczego nie zasługujesz?

To straszne, jak Ty siebie nie lubisz Kasia.

:-|

Chociażby dlatego, że każdy człowiek zasługuje na godne życie.

I dlatego, że zależy mi na Tobie.

Myślałam, że się otrząśniesz szybciej.

Zastanawiałam się dlaczego to tak bardzo rozciąga się w czasie.

Teraz już wiem. :-|

 

 

No. Nie lubię siebie. Nie znoszę wręcz. Szczególnie teraz.

To autodestrukcja, jakaś chora wewnętrzna niechęć do siebie zdrowej.

Już dawno jedna z moich terapeutek powiedziała, że uprawiam powolne samobójstwo.

Boże..., jak ja nie wiem, co będzie dalej....

Dziękuję Moniko.

 

-- 10 lip 2012, 03:33 --

 

chiha, widzę, że jedziemy na tym samym wózku, z tym że ja raczej nie mam zaburzeń odżywiania. Niemniej totalny brak apetytu mnie niezmiernie cieszy. Niestety przychodzi moment, że organizm się buntuje. Potrzebuje odpoczynku, regeneracji.. Ostatnio siedząc w ciągu dnia na kanapie z facetem i rozmawiając, nagle odjechałam, zasnęłam. Ocknęłam się i czułam, że opuściły mnie wszelkie siły. Było gorąco, a ja się położyłam i przykryłam kocem. Mój facet zrobił mi coś do jedzenia i dosłownie mnie karmił, a ja w trakcie jedzenia ciągle odjeżdżałam. Potem zasnęłam na całą dobę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Dlaczego nie zasługujesz?

To straszne, jak Ty siebie nie lubisz Kasia.

:-|

Chociażby dlatego, że każdy człowiek zasługuje na godne życie.

I dlatego, że zależy mi na Tobie.

Myślałam, że się otrząśniesz szybciej.

Zastanawiałam się dlaczego to tak bardzo rozciąga się w czasie.

Teraz już wiem. :-|

 

 

No. Nie lubię siebie. Nie znoszę wręcz. Szczególnie teraz.

To autodestrukcja, jakaś chora wewnętrzna niechęć do siebie zdrowej.

Już dawno jedna z moich terapeutek powiedziała, że uprawiam powolne samobójstwo.

Boże..., jak ja nie wiem, co będzie dalej....

Dziękuję Moniko.

 

-- 10 lip 2012, 03:33 --

 

chiha, widzę, że jedziemy na tym samym wózku, z tym że ja raczej nie mam zaburzeń odżywiania. Niemniej totalny brak apetytu mnie niezmiernie cieszy. Niestety przychodzi moment, że organizm się buntuje. Potrzebuje odpoczynku, regeneracji.. Ostatnio siedząc w ciągu dnia na kanapie z facetem i rozmawiając, nagle odjechałam, zasnęłam. Ocknęłam się i czułam, że opuściły mnie wszelkie siły. Było gorąco, a ja się położyłam i przykryłam kocem. Mój facet zrobił mi coś do jedzenia i dosłownie mnie karmił, a ja w trakcie jedzenia ciągle odjeżdżałam. Potem zasnęłam na całą dobę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam baardzo podobnie i naprawdę współczuję, że też musisz przez to przechodzić. Koszmar. Sześć dni przerwy - było super. Pierwsze cztery, klasycznie, tragedia, tona żarcia, nienawiść do siebie, 18 h snu na dobę, dosłownie nie byłam w stanie [!!!] wstać z łóżka, nie dałam rady. Fizycznie. Zresztą, psychicznie nie było lepiej - depresja, pustka, brak chęci życia, autoagresywne myśli non stop.

 

Ale dwa następne - nowa ja :) energia, świetny nastrój, czułam że wracam do żywych.

 

siódmy dzień - ok, miałam brać 4 razy w miesiącu, co tydzień, a więc co mi szkodzi, bierzemy z chłopakiem naprawdę grzecznie jeden z b-k, w całą noc, na głowę zeszło po 250 mg więc malutko.

 

i kurwa, co dalej? powtórka ze spania po 1x h na dobę,brak sił, stan "wyjebania na wszystko". i ciągle myśli , walka między chęcia robienia sobie krzywdy w dalszym ciągu a pragnieniem normalnego życia.

 

ale w jaki zdrowy sposób poradzić sobie z PUSTKĄ? poczuciem osamotnienia, braku perspektyw na bycia szczęśliwa?

 

od paru lat szukam sposobów, żeby nadać życiu sens, próbowałam naprawdę wieeelu opcji, ale większość jakimś dziwnym trafem prowadziła do autodestrukcji.

 

nawet jeśli przez chwilę jest fajnie, nagle pojawia się cholerne uczucie pustki, z którym nie wiem, co zrobić i którego ciężko mi pozbyć się idąc jakąś zdrową drogą.

 

chyba chcę się niszczyć, żeby wreszcie ktoś powiedział "uratuję cię, nie musisz tego robić..". i mnie tak po prostu, z totalną akceptacją przytulił. A z drugiej strony, zastanawiam się, czy ja w ogole jestem w stanie raz za czas się nie krzywdzić? zwlaszcza, ze kiedy mysle o sobie w najgorszy z mozliwych sposobow, autodestrukcja przynosi satysfkację.

a gdy czuję złość w stronę bliskich, uderzam w siebie myślac jednocześnie: no popatrz - zadowolny? to przez ciebie!!!

 

choć 100x bardziej wolałam cięcie niż ketony. :why::-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam baardzo podobnie i naprawdę współczuję, że też musisz przez to przechodzić. Koszmar. Sześć dni przerwy - było super. Pierwsze cztery, klasycznie, tragedia, tona żarcia, nienawiść do siebie, 18 h snu na dobę, dosłownie nie byłam w stanie [!!!] wstać z łóżka, nie dałam rady. Fizycznie. Zresztą, psychicznie nie było lepiej - depresja, pustka, brak chęci życia, autoagresywne myśli non stop.

 

Ale dwa następne - nowa ja :) energia, świetny nastrój, czułam że wracam do żywych.

 

siódmy dzień - ok, miałam brać 4 razy w miesiącu, co tydzień, a więc co mi szkodzi, bierzemy z chłopakiem naprawdę grzecznie jeden z b-k, w całą noc, na głowę zeszło po 250 mg więc malutko.

 

i kurwa, co dalej? powtórka ze spania po 1x h na dobę,brak sił, stan "wyjebania na wszystko". i ciągle myśli , walka między chęcia robienia sobie krzywdy w dalszym ciągu a pragnieniem normalnego życia.

 

ale w jaki zdrowy sposób poradzić sobie z PUSTKĄ? poczuciem osamotnienia, braku perspektyw na bycia szczęśliwa?

 

od paru lat szukam sposobów, żeby nadać życiu sens, próbowałam naprawdę wieeelu opcji, ale większość jakimś dziwnym trafem prowadziła do autodestrukcji.

 

nawet jeśli przez chwilę jest fajnie, nagle pojawia się cholerne uczucie pustki, z którym nie wiem, co zrobić i którego ciężko mi pozbyć się idąc jakąś zdrową drogą.

 

chyba chcę się niszczyć, żeby wreszcie ktoś powiedział "uratuję cię, nie musisz tego robić..". i mnie tak po prostu, z totalną akceptacją przytulił. A z drugiej strony, zastanawiam się, czy ja w ogole jestem w stanie raz za czas się nie krzywdzić? zwlaszcza, ze kiedy mysle o sobie w najgorszy z mozliwych sposobow, autodestrukcja przynosi satysfkację.

a gdy czuję złość w stronę bliskich, uderzam w siebie myślac jednocześnie: no popatrz - zadowolny? to przez ciebie!!!

 

choć 100x bardziej wolałam cięcie niż ketony. :why::-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołączam się do tematu... 4 lata brałem w ciągu metylokatynon, produkowałem go sobie sam w domu. Miesięcznie wydawałem 800 zł na leki z pseudoefedryną, reszta wypłaty fajki, alkohol którym łagodziłem zjazdy... 2 miesiące byłem czysty, ale jest ogromne ciśnienie nadal, złamałem się tydzień temu i poszło z 7 paczek sudafedu... od 3 miesięcy biorę wenlafaksynę w dawce 300 mg i liczę że w końcu zacznie działać, ale na pewno nie zadziała jak będę ćpał dalej.

 

Czuję dokładnie to o czym Wy piszecie, potworną pustkę, znudzenie, przeczucie że nic mnie już dobrego w życiu nie spotka, ciągłe poczucie zagrożenia i podenerwowania, do tego jestem strasznie słaby fizycznie, nie mówiąc już o byciu twórczym - po prochach świetnie grało mi się na gitarze, czytało, filozofowało, rozmawiało z ludźmi, dlatego tak mnie dalej ciągnie do tego. Dochodzi jeszcze moja pokrętna filozofia życia, że dookoła są sami źli, samolubni ludzie, którzy tylko czyhają żeby Cię wykorzystać, obwinić zarówno emocjonalnie jak i finansowo. Podłożem jest dorastanie w rodzinie z problemem alkoholowym i niemiłe przeżycia z pracą u zatwardziałych polskich kapitalistów, ale, ehh już się nie będę o tym rozpisywał, bo nie wiem na ile to jest chory wymysł egoistycznego człowieka za słabego do życia w tych realiach, a na ile to jest prawda.

 

Używki z tej kategorii są strasznie podstępne, nie wiem kiedy mi zleciały te 4 lata, nie polecam nikomu kto ma skłonności do załatwiania problemów używkami, uczcie się na cudzych błędach ;) Poniżej wklejam link do mądrej wypowiedzi jakiegoś dobrego człowieka, który trafnie i ładnie wypunktował skutki uzależnienia od beta-ketonów.

 

http://talk.hyperreal.info/zmiany-powsta-wskutek-ytku-ketonow-t28641.html

 

Czytam sobie ostatnio teksty religijne, zarówno pismo święte jak i teksty wschodnich filozofii. To mi trochę pomaga uwierzyć w sens bycia na tym świecie i że to cierpienie ma czemuś większemu w przyszłości służyć. Polecam ;) Trzymajcie się. Peace.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×