Skocz do zawartości
Nerwica.com

Złamany w pół-samobójstwo?chowanie głowy w piasek?ucieczka?


Sefir

Rekomendowane odpowiedzi

Zdradzilem moja dziewczyne pare dni temu, dowiedziala sie o tym i zerwala... po 11 miesiacach.. jak dla licealisty to duzo. Jestem dobity. Glownie dlatego ze nie mam juz nikogo - poza rodzina ktora i tak traktuje zle - zostalem sam jeden. Nie widze przyszlosci dla siebie, chce zmienic moje otoczenie, szkole. Kompletnie nie mam znajomych, glownie dlatego iz nie umiem utrzymywac stosunkow z nimi. Klamie i traktuje z gory, czasem bezwiednie. Jestem kompletnym zerem. Chcialbym umiec wierzyc, ukierunkowac sie na jakas wiare, zeby w niej znalezc ukojenie ale jest to razej nie mozliwe... Jestem zerem...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wtaj,Sefir!

 

No nie mam zamiaru cie pocieszac bo skoro sam ja zdradziłeś to musisz teraz to wycierpieć!

Możesz miec wiele tłumaczeń dlaczego ja zdradziłeś...hmm nie byłes sobą,troche wypiłeś itd.Jednak musisz wziąc sie za siebie przestać kłamac :!: Skoro człowiek uczy sie na błędach to sie ucz!

Nie uciekaj od problomów,staw sie z nimi rozwiazuj je.Ucieczka nic nie da.Co fakt to fakt,ze byliscie razem długom jednak jezeli jej nie kochaleś tak naprawdę to zastanów sie może to wlaśnie lepiej,zemto stalo sie taraz a nie po 2 czy 3 latach,wtedy bys ja zranił kilkakrotnie wiecej razy...!

Dlaczego kłamiesz musisz sam zadac sobie to pytanie?boisz sie prawdy?rzeczywistosci? jestzbbyt nudno ?pomyśl ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale te cierpienie to za mało...musisz wiedzieć i czuć,że popelniłeś bład z tym ze wiara by Cie dowartosciowała to możliwe;)

hmm...ale musiałbyś naprawde uwierzyc poznać jakies świadectwa,ludzi którym wiara pomogła w trudnych sytuacjach,krok po kroku!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem sam czuję teraz totalną pustkę. Brakuje mi jej, wiem że zdradziłem... wiem że zrobiłem to z głupoty i raczej spowodu nietrzeżwości... Ale żal mi jej. Musi czuc to co ja jej zrobiłem. Czuję się fatalnie. Nie potrafię wypełnić tej pustki, która po niej została. Oczywiście są małe pozytywne aspekty. Zapisałem się do "mojego": psychologa, z którym nie widzaiłem się długo. Chcę podjąć wolontariat w hospicjum. Nie wiem czy na prawdę bo to czuję czy żeby się jakoś ukarać. Cały czas czuję te 2 wytłumaczenia na zmianę. Fuck...mam chandrę totalną.

Zostałem sam na lodzie. Jak się spodziewałem, jezeli będę tak ludzi traktował i robił z siebie kogoś kim nie jestem to ludzie mnie przejrzą i będą mieli mnie kompletnie w dupie. Cóż również mnie boli że biorę udział w Odyseji Umysłu (http://www.odyseja.org) a moja drużyna przeszła do etapu Ogólnopolskiego z dużymi szansami na przejście go i wyjazd do Stanów. Napisałem że rezygnuję z tego do Trenera naszej grupy... nie chcę nikogo widzieć dookoła mnie. Chce zostać sam na jakiś czas.

 

Mama zawsze mi mówiła "Tomek Twoją silną stroną jest to że mimo tego że kłamiesz jesteś jednak wrażliwym człowiekiem". Teraz czuję bardzo duży spór we mnie. Z jednej strony: wrażliwe,empatyczne wnętrze, które próbuje podnieść głowę i żyć dalej. Zdrugiej strony wnętrze skaleczone, zawistne zakłamane, które jest egoistyczne i chce się ukarać za własną głupotę. Zaciera mi się granica między nimi powoli.

 

Wewnątrz przeklinam że poszedłem na tą osiemnastkę kumpla. Gdybym nie pił tyłe, nie brał zioła wszystko potoczyłoby się inaczej.

 

Aga jest piękna, urocza, namiętna i delikatna. Ma swoje jednak minusy: straszny upór, zazdrość i wredota. Zdaje się symbolizować mój spór wewnątrz. Nie wiem co zrobić.

Nie ma wokół mnie poza rodziną. Jestem no po prostu skurwielem. Kłamię już totalnie odruchowo choć czasem zdarza mi się to opanować. Jestem nikim. Nie stać mnie na łzy. Już nie... teraz czuję epy ból wewnątrz mnie. Słusznie, co nie?

 

Jutro mam iść do szkoły, znając życie wyjdę ale do niej nie wejdę. Pójdę do kościoła posiedzieć albo się gdzieś przejść. Lubię kościól, jest tam tak cicho....

 

Gdy byłem w Montenegro w miejscowości Ulquin, wieczorami główna ulica zamieniała się w deptak. Wychodziliśmy co wieczór wraz z znajomymi rodziców i ich znajomymi coś zjeść, gdzieś się przejść. Widziałem biedę, czułem się podle, że jaj mam lepiej a matka z dwójką dzieci siedzi na ulicy bez nogi i żebrze... żałowałem że nie mogłem nic zrobić. Ta wrażliwość która się we mnie buduje nie daje mi tchu. Czuję jakby ona teraz płakała za mnie.

 

Jak się uspokoić i się skoncentrować? Jak ukoić to ciągłe wołanie o spokój mojego personae?

Dobija nie jeszcze to że są setki milinów ludzi, których życie obdarowało o wiele cięższymi problemami. To mnie dobija...

 

-- 18 mar 2012, 17:25 --

 

Jest jeszcze gorzej wlasnie zadzwoniła i powiedzaiła :chcę moje zdjęcie i miśka.

Złamany jestem.

 

-- 18 mar 2012, 17:45 --

 

A ja oczywiście skłamałem i powiedziałem że nie ma ani miśka ani zdjęcia.

 

-- 18 mar 2012, 19:32 --

 

ale cisza...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×