Skocz do zawartości
Nerwica.com

Właśnie marnuję rok, boli !


MlodyRozmówca

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie!

 

Może nie mam depresji, jednakże jestem okropnie zdołowany, smutny, wycieńczony swoją obecną sytuacją, która po kilku miesiącach mam nadzieję się zmieni, jednakże dobija mnie, że ta nieszczęsna teraźniejszość ciągnie się w nieskończoność ! Próbowałem rozmawiać z kilkoma kumplami na żywo, jednakże każdy traktuje mnie jak użalającego się nad sobą matoła, nikt nie potrafi zrozumieć mojego problemu, dlatego piszę to wszystko w internecie - na takim forum, gdzie myślę chociaż jedna osoba mnie zrozumie. Dobrze, przejdę do meritum sprawy. Mieszkam na końcu świata w niesamowicie małej miejscowości Niechobrz, jest to bardzo blisko Rzeszowa. Rocznikowo mam lat dwadzieścia. Rok temu w maju pisałem maturę, uważam, że napisałem ją bardzo dobrze, głównym atutem jest 92% z matematyki rozszerzonej, ale nie piszę niczego, żeby się chwalić. Przez całą trzecią klasę myślałem o pójściu na AGH na kierunek Informatyka, gdyż tamtejsza informatyka jest bardzo przyzwoita, i po prostu tak sobie obmyśliłem, że tam właśnie pójdę. Pragnąłem wybyć z domu, w którym po prostu czuję się kompletnie niepotrzebny, dzielę pokój ze swoimi dwoma braćmi, obaj młodsi, jest to dla mnie katorga. Problemów z mieszkaniem w Krakowie nie byłoby żadnych, rodzice również mówili, że to świetny pomysł i żebym czym prędzej się tam logował i składał papiery. Oczywiście, tak zrobiłem, złożyłem tam papiery, awaryjnie złożyłem też na Informatykę na Politechnice Rzeszowskiej. W lipcu dowiedziałem się, że dostałem się na AGH na informatykę, tak samo jak na Politechnikę Rzeszowską. Słuchajcie i tu zaczyna się mój totalny debilizm. W czerwcu po maturze pojechaliśmy z kilkoma osobami z klasy licealnej nad morze i tam "bliżej" zapoznałem się z jedną z koleżanek, do której przez całe liceum miałem stosunek obojętny. I można powiedzieć, że byliśmy parą. Ona szła na Politechnikę Rzeszowską i NIESTETY rozpaczała przez cały czas, żebym został tutaj z nią. Ja jako totalny IMBECYL i niedojrzały nastolatek, który pierwszy raz miał bliższą styczność z dziewczyną dałem się ponieść emocjom i zmieniłem zdanie, mimo iż wszyscy wyjeżdżali, ja wyobrażałem sobie, że będzie cudownie, pięknie i bajecznie. Nie żałowałem decyzji przez lipiec, sierpień, wrzesień i październik, kiedy na imprezie integracyjnej moja dziewczyna po prostu mnie zdradziła, mnie tam osobiście nie było ale dowiedziałem się o tym i sama też się przyznała. Zerwaliśmy, tzn. śmieszne bo to ona ze mną zerwała w sumie. No i od tamtego czasu się obudziłem, tak na to teraz patrze z perspektywy czasu, zastanawiam się co ja do cholery tutaj robię? Jest nudno, nieciekawie, na uczelni kompletnie nic się nie dzieje, czuję się cały czas samotny, zdołowany i co najlepsze ... na większość egzaminów idę kompletnie nieprzygotowany, ponieważ mnie nie zależy, nie chcę tu być za rok, i o dziwo wszystkie cholera zdaję, to jest paranoja. Moje myśli o zmianie tej durnej uczelni i mojego położenia są OBSESYJNE. Rano - mysle o tym, jem obiad - rowniez, wieczorem - tu juz jest masakra, zasnac nie moge!! Usunalem tez facebooka, na ktorym nigdy nic nie pisalem, poniewaz irytuje mnie niemilosiernie jak ktos cos pisze o swoich pieknych studiach i jak to jest mu swietnie. Prawdopodobnie gdy nadejdzie czerwiec, zaloguję się tam gdzie chciałem, wyjme papiery stąd i zaniose tam gdzie chcę. Przenosic na drugi rok się nie chcę, ponieważ programy się bardzo róznią i nie chcę być opóźniony za bardzo.

 

Wiem, że sam sobie jestem winien tej sytuacji. Zdaje sobie sprawę, że mam "hopla" na tym punkcie, jestem bardzo nerwowo nastawiony do sytuacji i nikt ale to nikt mnie nie rozumie! Czasem człowiek ma jakieś swoje marzenie, swoje plany, i za wszelką cenę chce je zrealizować, jakkolwiek głupie by nie były, nikt nie ma prawa się z nich śmiać, no chyba, że mają one na celu destrukcje świata, czy krzywdę drugiej osoby, jednakże są to już przykłady EKSTREMALNE.

 

Co o tym wszystkim myślicie? Czy ktoś mnie rozumie? Czy ktoś zdaje sobie sprawę, jak to jest być tak strasznie zdenerwowanym na siebie, za to, że traci się rok, i nic nie jest w stanie tego zmienić, tylko trzeba czekać, czekać i jeszcze raz czekać? Kurde no powiem wam, że jest ciężko.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja Cię rozumiem i przez moment wku*wie się razem z Tobą na tą sz....!

No, ale możesz spojrzeć na to z dobrej strony.

-nic nie jest lepsze niż nauka na błędach

-to tylko rok w plecy, cały czas masz tylko 20 lat

-masz teraz sporo wolnego czasu, jeszcze za nim zatęsknisz

-jak nie masz deprechy to spróbuj jakoś spożytkować ten wolny czas, zajmij się czymś na co nie będziesz miał kiedyś czasu, np. naucz się języka chińskiego, przyda się w przyszłości ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh aż mi się usta uśmiechnęły jak napisałeś że się ze mną wk..wisz :D. Można sobie żartować co prawda, ale mimo wszystko to uczucie jest strasznie męczące. Gdyby ktoś mnie widział idącego na uczelnie, tzn. na jakiś egzamin to by się nieźle uśmiał :) Wszyscy się tak starają, powtarzają a ja tak rekreacyjnie przychodzę zwiedzić salę i niestety zdaję. Jakbym tak czegoś nie zaliczył to sumienie by było spokojne, a tak to zaliczę cały rok bezbłędnie, wyjmę papiery i znowu kolejny rok będę się zastanawiał czemu wyjąłem papiery... To wszystko jest głupie, a moja niby dziewczyna, bo ja nawet nie wiem teraz czy to na pewno była moja dziewczyna bawi się świetnie, non stop imprezy, dużo znajomych, fajna grupa na kierunku, wszystko jest takie wspaniałe, ja się dałem i wpadłem w tą pułapkę, ale już sobie przysięgłem, od tej pory zawsze ale to zawsze postępuję tak jak ja UWAŻAM że będzie dla mnie dobrze, a nie tak, żeby KOMUŚ było dobrze! Nigdy więcej nie pójdę komuś aż tak na rękę jak to zrobiłem. Czuję to całym sobą i wstyd mi jest za siebie. Rodzice też mają mnie teraz za nieudacznika. Widzę to codziennie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

d tej pory zawsze ale to zawsze postępuję tak jak ja UWAŻAM że będzie dla mnie dobrze, a nie tak, żeby KOMUŚ było dobrze!

No widzisz, czegoś się nauczyłeś :smile: to teraz to zasadę zaadoptuj w stosunku do rodziców i nie rób im dobrze, nie przejmuj się, że mają Cię za nieudacznika tylko rób swoje.

A za kilka lat poznasz dziewczynę, przejedziesz się na tej zasadzie, bo nie będziesz umiał znaleźć kompromisu, zerwiecie ze sobą, bo będziesz egoistą.....i znowu się czegoś nauczysz, że trzeba znaleźć złoty środek....

I dopiero w wieku 60 lat będziesz na tyle bogaty w doświadczenia, że będziesz mógł je przekazywać wnukom, ale oni i tak nie będą Cię słuchali, będą powielali Twoje błędy i sami się na nich uczyli...

I tak w kółko. Życie jest poje*ne... :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spoko, wyleciałem ze szkoły z własnej winy, ale nie rozpaczam nad tym, rok w jedną czy drugą stronę to nic złego, (mam nadzieję iż cię to nie uraża) - Przyznam otwarcie - mam olewczy stosunek do szkoły, zresztą wystarczy mi że muszę mieszkanie z bratem utrzymać. : )

 

Może spróbuj iść do pracy, (jeśli masz możliwość) i zarobić trochę pieniędzy,co do kumpli - no cóż, znieczulica się szerzy, ludzie często są .... ( tu wstaw dowolny epitet), i cie nie zrozumieją, co poradzić, taka natura ludzka że nie lubią słuchać o problemach innych...

 

Jakoś ci zleci ten rok, zrealizuj może jakieś plany które miałeś a nie mogłeś ich zrealizować w czasie szkoły średniej? Tu wiele nie pomogę niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Próbowałem rozmawiać z kilkoma kumplami na żywo, jednakże każdy traktuje mnie jak użalającego się nad sobą matoła

3 lata temu zerwała ze mną moja pierwsza miłość. Złapałem depresję, opowiedziałem o tym najlepszego przyjacielowi. Okazalo się ,że za moimi plecami powiedział, że "cipka" jestem bo sie rozczulam za baba. Potem on miał podobnie jednak już wtedy nie był moim przyjacielem.

 

J/W wysuń z tego należyte wnioski. Złóż papiery i się przenieś. Jeden rok w plecy to nic złego. Niektorzy maja po 35 lat i studiuja.

 

Moim zdaniem podejmij się czegoś co naprawde Cie interesuje. Jak wyżej napisałem, zerwała ze mną pierwsza miłość. Wiesz co zrobiłem? Kupilem gitare elektryczna, piec i założyłem kapele. Przelałem całe uczucie w piosenki i dobrze mi to wyszło. Do teraz gram i nie zamierzam przestać. Mozna powiedzieć ,że to ona mnie wepchnęła w ręce muzyki. Bardzo jej za to dziękuje.

 

Ty zrób tak samo. Przestan myslec ,że popelniłeś błąd. Jak o tym pomyslisz to walnij się w łeb i zapomnij o tym uczuciu. Zacznij żyć, wymysl plan i się go trzymaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja myślę, że powinieneś dostrzec drugą stronę medalu. Tak na prawdę ta dziewczyna wysłużyła Ci dużą przysługę... Pewnie, że rozstanie boli,ale pomyśl... Najwyraźniej taki z niej "typ", jak nie teraz to i tak kiedyś by zdradziła. A co gdybyś za XXX lat wziął z nią ślub,a ona by Cię zdradzała? Czy wtedy by było łatwiej się rozstać, mniej by bolało? Nie sądzę...

 

A co do roku w plecy.. To ja rzuciłam studia pod koniec grudnia. Nie powiem, że łatwe były(ale to pewnie jak każde studia),ale nie dlatego... Po prostu czułam, że siadam psychicznie. Nie mogłam się zmotywować do nauki, to,co kiedyś bardzo lubiłam i czego hmm byłam na prawdę niezła totalnie mnie nie cieszyło. Szczególnie na początku było "dziwnie", wszyscy się uczą do sesji, żalą ile to mają nauki,a ja hmm nie studiuję.. Nie mogę powiedzieć na 100%, że to była słuszna decyzja,ale z drugiej strony wiem, że w tym momencie serio nie byłabym w stanie studiować. Wszyscy w sumie się dziwili, zarówno znajomi ze studiów jak i z lo itd.. ale ja po prostu nie mogłam.. No i cóż. Na ten moment to chcę podszkolić angielski;) Szukam jakiegoś psychologa iii za rok zamierzam startować na inny kierunek ze zdwojoną siłą...

 

Według mnie rzadko ludzie są w stanie w tym wieku podjąć 100% decyzję, że akurat to chcą w życiu robić, często zmieniają kierunki. Osobiście uważam, że rok w plecy to nic.. Podejdź do tego w ten sposób, że przynajmniej w pewnym stopniu poznałeś "studenckie życie" i za rok będziesz mniej przestraszony niż inne "pierwszaki" ;) Chociaż zastanawia mnie to,czy Ty na pewno chcesz rzucić studia,czy po prostu uciec jak najdalej od tej dziewczyny. Ale pamiętaj.. Nie była warta... i wyświadczyła Ci przysługę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, rok w plecy to jest tyle co nic. Ja np. celowo między liceum, a studiami(których swoją drogą nie ukończyłem 8) ) zrobiłem sobie rok przerwy, żeby pójść do pracy i ochłonąć od zdobywania wiedzy. Normalka. A jest masa ludzi, którzy zmieniają kierunki kilka razy, przechodzą z zaocznych na dzienne, z dziennych na zaoczne, porzucają, wracają po kilku nawet latach itd. itd. Rok czasu to jest pikuś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rok w plecy? :) Ja z lenistwa straciłem dwa lata w szkole średniej, a potem jeszcze wyleciałem "z lenistwa" z pierwszego roku polibudy na informatyce. Tak więc ja straciłem 3 lata, a może nawet więcej, bo zrobiłem potem 2 letnią informatyczną szkołę policealną, która pracy mi na razie nie dała żadnej. Tak więc można powiedzieć, że ja straciłem 5 lat.

 

I jak to się teraz ma do twojego jednego roku, hę? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, to zależy od podejścia osoby. W moim przypadku rok to osobista tragedia i katastrofa. Jestem z natury osobą, która przyrównuje się cały czas do innych, zazdrości innym, ukrywając że inni mnie nie obchodzą. Gdy będę na pierwszym roku, będę patrzył na kolegów którzy są na drugim roku i będę im zazdrościł. Zawsze kierują mną takie głupie niuanse. Ty straciłeś 5 lat, ale masz widać inny temperament i stosunek do życia, a może podczas tych pięciu lat bawiłeś się na tyle dobrze, że nie masz czego żałować :-) ? Zapewne mógłby teraz tutaj jakiś były więzień wtrącić swoje pięć groszy pisząc, że gadamy głupoty, bo on stracił 25 lat w kiciu za morderstwo, a teraz znalazł prace, ma przypuśćmy 50 lat i się cieszy, że może jeszcze wszystko naprawić. To wszystko zależy od charakteru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MlodyRozmówca, ja pierdyknęłam studia licencjackie zaoczne w połowie drogi, w połowie 2go roku, potem poszlam na inne, z których zrezygnowałam po pół roku...w międzyczasie pracowałam na pełny etat, było ciężko pogodzić to wszystko

teraz jakoś pracuję i żyję

ilośc papierków nie świadczy o inteligencji człowieka, ani o tym jaki jest w pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej czy później pogodzisz się. Mam stracone kilka lat szkoly, do nowej nie wiem czy i kiedy pojdę. Dodatkowo masa innych kłopotów, a mimo to, jakoś jeszcze żyję. Po 1 roku opóźnienia, nie masz co się w ogóle zastanawiać. Wrzuć na luz i potraktuj to zwyczajnie jako źle podjętą decyzję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie daj sobie czas :) Prędzej czy później przestanie cię ten rok boleć. Po prostu staraj się o tym nie myśleć.

 

A z zazdrością (nie mylić z ambicjami) walcz jak tylko możesz. Nie jest to zbyt dobra cecha osobowości. Skraca życie i bardzo obniża jego jakość. Bo tak jak mówiłeś, cokolwiek byś nie osiągnął, zawsze będzie cię boleć, że nie masz więcej.

 

Ambicja i dążenie do sukcesu jest bardzo bardzo dobrą cechą. Ale zazdrość (bo inni mają więcej, lepiej) nie jest zbyt ok. Każdy filozof i psycholog ci to powie :)

 

Nie przejmuj się tym rokiem, też nie był stracony, bo się czegoś nauczyłeś.

 

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idąc na studia nie pomyślałabym nawet, że je rzucę, w dodatku po trzech miesiącach. Wcale mi nie szło tak źle,ale siadałam psychicznie. Przez całą przerwę świąteczną się zastanawiałam, czy rzucić. W końcu "poszłam za ciosem" i od stycznia już się nie pojawiłam na uczelni. Przez pierwsze dwa tygodnie w sumie najgorzej było, faktycznie miałam wyrzuty sumienia itd. Nie jestem w stanie powiedzieć oczywiście w 100%, że to była dobra decyzja, bo może a nóż widelec to było moje "przeznaczenie"... Ale wiem jedno. Baaaardzo odżyłam!

 

Ty chyba po prostu jesteś nad ambitny... I to Cię może zgubić. Też taka byłam,ale w końcu powiedziałam sobie stop. Wielu znajomych się dziwi, koleżanka powiedziała, że jestem ostatnią osoba po której by się spodziewała, że rzuci studia. Ale mam to gdzieś, to jest moje życie. Za rok startuję na inny kierunek, wcale nie czuję się z tego powodu "gorsza" od innych.

 

Jak dla mnie to jest lepsza opcja niż na siłę męczyć się na jakiś studiach tylko po to, żebym potem nie musiała komuś "zazdrościć" . Przestań w końcu oglądać się za siebie i zacznij żyć swoim życiem, nie porównując się do innych. A może boisz się tego, że to Twoi znajomi będą się "wywyższać"? Mądrzy znajomi zrozumieją. Ja np. chociaż już nie studiuję to dalej się spotykam z ludźmi ze studiów. Wcale nie czuję się gorsza od nich tylko dlatego, że olałam te studia z własnego wyboru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×