Skocz do zawartości
Nerwica.com

MlodyRozmówca

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia MlodyRozmówca

  1. Wiesz, to zależy od podejścia osoby. W moim przypadku rok to osobista tragedia i katastrofa. Jestem z natury osobą, która przyrównuje się cały czas do innych, zazdrości innym, ukrywając że inni mnie nie obchodzą. Gdy będę na pierwszym roku, będę patrzył na kolegów którzy są na drugim roku i będę im zazdrościł. Zawsze kierują mną takie głupie niuanse. Ty straciłeś 5 lat, ale masz widać inny temperament i stosunek do życia, a może podczas tych pięciu lat bawiłeś się na tyle dobrze, że nie masz czego żałować :-) ? Zapewne mógłby teraz tutaj jakiś były więzień wtrącić swoje pięć groszy pisząc, że gadamy głupoty, bo on stracił 25 lat w kiciu za morderstwo, a teraz znalazł prace, ma przypuśćmy 50 lat i się cieszy, że może jeszcze wszystko naprawić. To wszystko zależy od charakteru.
  2. Heh aż mi się usta uśmiechnęły jak napisałeś że się ze mną wk..wisz . Można sobie żartować co prawda, ale mimo wszystko to uczucie jest strasznie męczące. Gdyby ktoś mnie widział idącego na uczelnie, tzn. na jakiś egzamin to by się nieźle uśmiał :) Wszyscy się tak starają, powtarzają a ja tak rekreacyjnie przychodzę zwiedzić salę i niestety zdaję. Jakbym tak czegoś nie zaliczył to sumienie by było spokojne, a tak to zaliczę cały rok bezbłędnie, wyjmę papiery i znowu kolejny rok będę się zastanawiał czemu wyjąłem papiery... To wszystko jest głupie, a moja niby dziewczyna, bo ja nawet nie wiem teraz czy to na pewno była moja dziewczyna bawi się świetnie, non stop imprezy, dużo znajomych, fajna grupa na kierunku, wszystko jest takie wspaniałe, ja się dałem i wpadłem w tą pułapkę, ale już sobie przysięgłem, od tej pory zawsze ale to zawsze postępuję tak jak ja UWAŻAM że będzie dla mnie dobrze, a nie tak, żeby KOMUŚ było dobrze! Nigdy więcej nie pójdę komuś aż tak na rękę jak to zrobiłem. Czuję to całym sobą i wstyd mi jest za siebie. Rodzice też mają mnie teraz za nieudacznika. Widzę to codziennie.
  3. Witajcie! Może nie mam depresji, jednakże jestem okropnie zdołowany, smutny, wycieńczony swoją obecną sytuacją, która po kilku miesiącach mam nadzieję się zmieni, jednakże dobija mnie, że ta nieszczęsna teraźniejszość ciągnie się w nieskończoność ! Próbowałem rozmawiać z kilkoma kumplami na żywo, jednakże każdy traktuje mnie jak użalającego się nad sobą matoła, nikt nie potrafi zrozumieć mojego problemu, dlatego piszę to wszystko w internecie - na takim forum, gdzie myślę chociaż jedna osoba mnie zrozumie. Dobrze, przejdę do meritum sprawy. Mieszkam na końcu świata w niesamowicie małej miejscowości Niechobrz, jest to bardzo blisko Rzeszowa. Rocznikowo mam lat dwadzieścia. Rok temu w maju pisałem maturę, uważam, że napisałem ją bardzo dobrze, głównym atutem jest 92% z matematyki rozszerzonej, ale nie piszę niczego, żeby się chwalić. Przez całą trzecią klasę myślałem o pójściu na AGH na kierunek Informatyka, gdyż tamtejsza informatyka jest bardzo przyzwoita, i po prostu tak sobie obmyśliłem, że tam właśnie pójdę. Pragnąłem wybyć z domu, w którym po prostu czuję się kompletnie niepotrzebny, dzielę pokój ze swoimi dwoma braćmi, obaj młodsi, jest to dla mnie katorga. Problemów z mieszkaniem w Krakowie nie byłoby żadnych, rodzice również mówili, że to świetny pomysł i żebym czym prędzej się tam logował i składał papiery. Oczywiście, tak zrobiłem, złożyłem tam papiery, awaryjnie złożyłem też na Informatykę na Politechnice Rzeszowskiej. W lipcu dowiedziałem się, że dostałem się na AGH na informatykę, tak samo jak na Politechnikę Rzeszowską. Słuchajcie i tu zaczyna się mój totalny debilizm. W czerwcu po maturze pojechaliśmy z kilkoma osobami z klasy licealnej nad morze i tam "bliżej" zapoznałem się z jedną z koleżanek, do której przez całe liceum miałem stosunek obojętny. I można powiedzieć, że byliśmy parą. Ona szła na Politechnikę Rzeszowską i NIESTETY rozpaczała przez cały czas, żebym został tutaj z nią. Ja jako totalny IMBECYL i niedojrzały nastolatek, który pierwszy raz miał bliższą styczność z dziewczyną dałem się ponieść emocjom i zmieniłem zdanie, mimo iż wszyscy wyjeżdżali, ja wyobrażałem sobie, że będzie cudownie, pięknie i bajecznie. Nie żałowałem decyzji przez lipiec, sierpień, wrzesień i październik, kiedy na imprezie integracyjnej moja dziewczyna po prostu mnie zdradziła, mnie tam osobiście nie było ale dowiedziałem się o tym i sama też się przyznała. Zerwaliśmy, tzn. śmieszne bo to ona ze mną zerwała w sumie. No i od tamtego czasu się obudziłem, tak na to teraz patrze z perspektywy czasu, zastanawiam się co ja do cholery tutaj robię? Jest nudno, nieciekawie, na uczelni kompletnie nic się nie dzieje, czuję się cały czas samotny, zdołowany i co najlepsze ... na większość egzaminów idę kompletnie nieprzygotowany, ponieważ mnie nie zależy, nie chcę tu być za rok, i o dziwo wszystkie cholera zdaję, to jest paranoja. Moje myśli o zmianie tej durnej uczelni i mojego położenia są OBSESYJNE. Rano - mysle o tym, jem obiad - rowniez, wieczorem - tu juz jest masakra, zasnac nie moge!! Usunalem tez facebooka, na ktorym nigdy nic nie pisalem, poniewaz irytuje mnie niemilosiernie jak ktos cos pisze o swoich pieknych studiach i jak to jest mu swietnie. Prawdopodobnie gdy nadejdzie czerwiec, zaloguję się tam gdzie chciałem, wyjme papiery stąd i zaniose tam gdzie chcę. Przenosic na drugi rok się nie chcę, ponieważ programy się bardzo róznią i nie chcę być opóźniony za bardzo. Wiem, że sam sobie jestem winien tej sytuacji. Zdaje sobie sprawę, że mam "hopla" na tym punkcie, jestem bardzo nerwowo nastawiony do sytuacji i nikt ale to nikt mnie nie rozumie! Czasem człowiek ma jakieś swoje marzenie, swoje plany, i za wszelką cenę chce je zrealizować, jakkolwiek głupie by nie były, nikt nie ma prawa się z nich śmiać, no chyba, że mają one na celu destrukcje świata, czy krzywdę drugiej osoby, jednakże są to już przykłady EKSTREMALNE. Co o tym wszystkim myślicie? Czy ktoś mnie rozumie? Czy ktoś zdaje sobie sprawę, jak to jest być tak strasznie zdenerwowanym na siebie, za to, że traci się rok, i nic nie jest w stanie tego zmienić, tylko trzeba czekać, czekać i jeszcze raz czekać? Kurde no powiem wam, że jest ciężko. Pozdrawiam!
×