Witam,
Mam 23 lata, ona jest 3 lata mlodsza.
Jestem z nią prawie 2 lata. Wczesniej nie znalismy sie wogule. Jestem gitarzystą w zespole rockowym. W zespole wokalistką była pewna Pani nr 1
Po okolo pol roku zauważyłem jej dziwne zachowanie. Wyraźnie była zazdrosna o wokalistkę. Podczas moich koncertów nie potrafiła się bawić, dużo milczała, praktycznie non stop. Odzywała się jedynie wtedy gdy ktoś się bezpośrednio do niej zwrócił. Rozumiem ,że ktoś może być niesmiały ale w innym towarzystwie gdzie nie była kobiet zachowywała się normalnie i potrafiła wyluzowac. Często dochodziło do sytułacji ,ze była na granicy płaczu. Czułem jej niechęć do wokalistki i do mojej muzyki. Gdy chciałem porozmawiać co się dzieje, mowiła: "wszystko jest okej baw się". Nie potrafiłem, bo jak mogę się cieszyć bawić, podczas gdy z nią jest coś nie tak. Gdy nie chciała mi tego wyjasnić ,chcialem jej zachowanie ignorować ale wyraźnie nie mogłem. Zaczynałem się robić nerwowy. Bardzo często dochodziło do kłótni.
Wkoncu powiedziała mi ,że zawsze chciała być wokalistką w zespole swojego chłopaka i dlatego nie potrafi się cieszyc ze mną podczas moich koncertów. Zazdrość doprowadziła do tego ,że nie mogła znieść jej towarzystwa, a nawet widoku. Nigdy nie przychodziła na próby. Unikała jej tak mocno ,że musiłem wstydzic się za jej zachowanie i świecić oczami przed wszystkimi. Po dlugich rozmowach mowila mi ,że przyznaje ,że to nienormalne zachowanie, obiecywała zmiane.
Czas mijał ,a jej obietnice na nic się zdawały. Było zawsze tak samo.
Wokalistka - smutek, zamykanie sie w sobie - klotnia - jej przeprosiny i obietnice. Tak w koło.
Żeby nie bylo wiem ,że to mogła być moja wina. Zawsze starałem się ja dowartościować. Na wokalistkę nie zwracałem uwagi. Gdy dowiedzialem sie o jej zazdrosci to nawet starałem sie nie rozmawiać z nia poza probami.
Na poczatku tego lata stworzyła swoją kapele. Moja kapela się rozpadła. Nie z jej winy całkowicie, ani nawet pośrednio. Dlugo mnie prosila bym dolaczyl do nich. Wkoncu z mieszanymi uczuciami dolaczylem w celu samodoskonalenia, mimo iz sa znacznie slabsi ode mnie. Zaaklimatyzowałem się. Myslalem ,że wkoncu bedzie spokoj. Nie ma Pani nr 1 to bedzie okej.
Mam brata. Jest 4 lata mlodszy. Moj brat chodzi z pewną Panią nr 2. Wszystko zaczęło się od nowa. Teraz wszystkie jej emocje przeniosły się z pani nr 1 na panią nr 2. Dodam ,że ona miała bardzo mało koleżanek, prawie wogule. Z jedyna przyjaciolka sie poklocila i zerwala kontakt.
Teraz mijają prawie 2 lata ,a my klocimy sie prawie codziennie. Jestem strzepkiem nerwów. Ona też. Nie mam na to sił. W prawdzie odnowiła znajomośc z przyjaciolka dzieki moim namowom. Uwazam ,że przyjaźń jest tak samo ważna. Jednak stale klotnie o te same sprawy bola mnie coraz bardziej. Czuje sie jakbym drapał rany polane spirytusem. Ona pewnie ma podobnie. Jest jej ciezko.
Moja mama zaprosila mnie mojego brata i nasze dziewczyny na kregle. Jak zreagowała moja? Smutkiem placzem nienawiścia. Powiedziala ,że nie idzie bo tam umrze. Zaczela opowiadac ,że najlepiej gdyby brat pozbyl sie swojej dziewczyny. Ze spokojem i zachowując aserywność opowiedziałem o swoich uczuciach, co mnie boli. Staralem się jej nie oskarżać, tylko mowić o tym co czuje i co jej zachowanie powoduje. Powiedzialem ,ze jestem naszym zwiazkiem zmeczony, powiedziałem ,że tak dłuzej nie moge, powiedziałem ,że odejde bo nie mam sil. Obiecala jak zwykle zmiane. Ona pojdzie na kregle bedzie robic dobra mine do zlej gry. Od rana panikuje i mowi ,że zyga z zdenerwowania. Wiem ,że przesadza ale mimo wszystko to odczuwa.
Dziękuję za każdą wypowiedź lub krytykę. Mówcie prawdę. Jestem świadom ,że to równie dobrze może być moja wina. Jesli tak jest zniose to i naprawie.