Skocz do zawartości
Nerwica.com

Prośba o pomoc


Miniaa

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

chciałam się troche poużalać nad sobą, bo wierze w to, ze na tym forum ktoś mnie zrozumie.

 

Moja historia życia rodzinnego jest bardzo pokręcona. W wieku 7 lat matka wyprowadziła się ze mną od ojca. Już w wieku 7 lat uważałam to za świetne rozwiązanie sytuacji, bo ojciec jest cholerykiem, szantażuje najbliższych. Nieważne co się przy nim robi, człowiek czuje się wielki lęk. W sekundę potrafi tak zgnoić człowieka, że mało kto jest w stanie to znieść. Nie raz zdarzyło mu się uderzyć matkę. Gdy coś mu się nie uda, wystarczy jakaś drobna rzecz by wyżyć się na kimś 'bliskim'. Mój ojciec praktycznie nic o mnie nie wiem, gdyby ktoś się go zapytałam jaki jest moj ulubiony film...cokolwiek, nie ma zielonego pojęcia. Poza tym jest maminsynkiem, jego matka, czyli moja babcia, nigdy nie powie na niego złego słowa. Babcia ma 82 lata i dalej załatwia mu wszystkie sprawy związane z księgowością. Ostatnio okazało się, że ma guza piersi. Przeszła operacje usunięcia piersi, o której dowiedziałam się dopiero w dniu jej wykonaniu. Ojciec uważa że jest to prosty zabieg i wyimaginował soie, że takie rzeczy robi się w znieczuleniu miejscowym. Jest to człowiek, który eksploatuje ludzi naokoło. Ma bardzo wysoką samoocenę i fantastycznie twierdzi, że o wszystkich dba jak tylko może. W tym momencie mieszkam z matką, ojciec wysyła 700 zł alimentów, przy czym prowadzi własna firmę i miesięcznie ma jakieś 15 tys. Ojciec wywołuj u mnie wieki lęk, niepokój. Gdy tylko myślę o nim to chce mi się wymiotować. Dzieje się tak z wszystkimi ludzi, którzy przebywają z nim częściej niż raz na jakiś czas.

 

Moja matka natomiast była piękna kobietą i wszystko było cacy dopóki nie zachorowała na WZW b i WZW C. Jest to osoba która jest zupełnym nieudacznikiem życiowym. Ma 50 lat, dostała 60m mieszkanie od swojej matki i jedyne co potrafiła zrobić to je zmarnować, tzn zadłużyć się i wymień je na 40m w o wiele gorszej okolicy. Matka bardzo męczy mnie psychicznie. Ciągle coś dogaduje. W ogóle jej nie szanuje. Juz nie jedna awantura była poważna, łącznie z tym że poleciała szyba w drzwiach. Ona siebie kreuje na biedną owieczkę, która jest krzywdzona przeze mnie. Swoim przyjacióką opowiada jak bardzo jest jej źle. Bierze całe alimenty i przepuszcza jej. Po roku mieszkania w nowym mieszkaniu zaczyna się to samo, czyli matka nie pracuje i nie szuka pracy. Znowu nie płaci za żadne rachunki, a mnie myśl jej olewactwa dobija. Przychodzę po uczelni o godzinie 18, a ona dalej w łóżku ogląda telewizje. U niej nie jest to objaw depresji, ona zawsze chciała żyć ponad stan i była utrzymywana przez facetów. Wiadomo, teraz gdy waży 100kg nie ma na to najmniejszych szans. Ciągle mnie potępia. Siedząc cały dzień w domu nie chce się jej umyć naczyń, zrobić obiadu. Nigdy nie robi zakupów. Cały czas to mnie powtarza, że to ja NIC nie robie.

 

Jestem studentką dzienną Biologii, pierwszego roku i już tego nie wytrzymuje. Matka nie daje mi w ogóle pieniędzy, czyli moich alimentów. Daję korepetycje z biologii, które zajmują mi mnóstwo czasu w tygodniu. Zarabiam co prawda 800 zł/miesięcznie, ale staram sie za to płacić za mieszkanie. Jestem za młoda, aby udźwignąć taki ciężar. Ojciec mnie terroryzuje, mając tyle pieniędzy nigdy nie daje mi dodatkowego grosza, a jeśli nawet to wypomina mi to tak długo, że nigdy sama bym go o to nie poprosiła. Gdy widzę nieodebrane połączenie na telefonie, to wiem że jak do niego zadzownie to będzie wielka awantura. Strasznie się go boją. On zazwyczaj terroryzuje ludzi psychicznie mieszając ich z błotem, ale uderzyć mu się mnie, moją matkę i jego matkę zdarzyło niejednokrotnie. Czuje się osłabiona, na prawdę nie mam siły tak żyć. Przesypiam praktycznie całe dnie. Nie wypełniam swoich obowiązków. czuje się zaszczuta.Mam chore myśli, jak by tu wykończyć matkę. Teraz to oczywiście wydaje mi się śmieszne, ale jak matka przez parę godzin czepia się o wszystkie, nieprawdopodobnie się wydzieram, to zaczynam sie na prawdę bać, że mogę jej coś zrobić, albo sobie. W pewnym momencie robię się niesamowicie agresywna i tracę kontrolę nad tym co się dzieje. Na zewnątrz do ludzi jestem bardzo pozytywnie nastawiona, jestem starostka mojej grupy. Na zewnątrz nie pokazuje tego jak się czuje. Tylko czuje, że to już jest ponad moją wytrzymałość. Na prawdę potrzebuje jakiegoś wsparcia, bo stanie się coś złego. Nie chodzę już na żadne wykłady, a w liceum miałam najwyższą średnią w szkole. Jestem zdolna ale w takich warunkach nie mogę tego wykorzystać. Nie mam na nic siły, tak fizycznie. Wyjście po schodach to dla mnie straszna męczarnia, ciągle tylko zastanawiam się czemu ja mam taką sytuację. Boję się, że skończe jak moja matka. Jestem potwornie zmęczona, wieczorem czuje się jakbym ciężko pracowała fizycznie. Ostatnio mam nawet tak, że dni mi się mylą. Nie wiem czy to jest depresja, bo podchodzę do tego bardzo racjonalnie. Z drugiej strony rano nie umiem sobie racjonalnie wytłumaczyć, ze przydałoby się się wstać na zajęcia, ostatnio wegetuje. później jest tak, że nie robię kompletnie nic przez tydzień, a następny wszystkop jeszcze bardziej mi się zbiera i przytłacza mnie. Po kilku takich tygodniach nierobienia zbiera mi się tego tyle, że mam jeden "dobry" tydzień i odrabiam wszystkie zaległości. Wykańcza mnie to tak, że są następne 3-4 tygodnie letargu.

 

Bardzo proszę o poradę co mam ze sobą zrobić. Wiem, że jest ze mną źle, ale nie wiem co mam robić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiele złego przeszłaś i przechodzisz >stan w jakim obecnie jesteś przypomina mi dziwnie moj stan depresyjny jestes z tym sama masz przyjaciół którym mozesz"sie wygadać?"czy milczysz i tłamsisz to wszytko w sobie "bo tak wypada?" Proponowałabym ci wizytę u psychologa ,myslę ze wiele by ci dała mówisz ze masz swoje alimenty i pracujesz /dorabiasz myslałas kiedys o tym by zamiast miec złe mysli odnośnie mamy po prostu się usamodzielnić?wiem ze to rozwiązanie niełatwe ale mysle ze gdyby choc na krotki czas to zmusiłoby mamę do myślenia.Mama pije?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miniaa, moja propzycja -zorientuj sie u prawnika jak wyglada sprawa z alimentami, jestes juz pelnoletnia moga byc one przekazywane na Twoje konto. Teraz druga sprawa z matka, sprobuj ja moze jakos zmobilizowac do pojscia do psychologa, jezeli sie nie uda zostaw. Trudno to dorosla osoba, jak nie chce to jej nie pomozesz. NIe zawalaj studiow, chociaz chodz na cwiczenia, i zaliczaj przedmioty, abys ich calkiem nie zawalila. I takze udaj sie do psychologa, z tego co piszesz to wyglada na to ze niedlugo to bedzie depresja, jezeli juz nie jest. Sprobuj sobie np sobote ustalic dniem dla siebie, idz do kina czy na spacer, odetchnij od matki, nie mysl wtedy o niej :) zrob to na co masz ochote.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o alimenty, to od strony prawnej nie ma żadnego problemu abym je otrzymywała. Jest jedno ale, zawsze wtedy matka grozi mi, że mnie z mieszkania wyrzuci. nie mogę się wyprowadzić, bo wiem, że ona zmarnuje następne mieszkanie. Nawet teraz, 40 m mieszkanie w Krakowie to jest coś, na co, pracując całe życie nie mam szans. Matka była u swojej lekarki rodzinnej, która przepisała jej jakieś leki. Tylko matka nie może ich brać, ze względu na fatalny stan wątroby. Nawet nie wykupiła recepty. Ona jest świtną pozorantką, bo jak przejdzie jakaś przyjaciółka do domu to nagle matka dba o dom, robi mi obiadem. Po prostu cud miód...

 

Mam chłopaka, ale do niego jakby nie dociera to co mu opowiadam. On zyje w normalnym domu na normalnych warunkach i po prostu tego nie rozumie. Wcale mu się nie dziwie, ojciec już od wielu lat robił mi sieczkę z mózgu. Chociażby to jak babcia się przeprowadziła, a ja miałam jakieś 12 lat i matka nie mogła się o tym dowiedzieć. Więc matka odwoziła mnie pod stary adres, ja miałam udawać, że dzwonię domofonem i wchodzę, a gdy ona odjeżdżała miałam jechać na drugi koniec Krakowa do nowego mieszkania babci. Gdy matka dowiedziała się, że babcia nie mieszkała tam przez 1,5 roku wywaliła mnie z mieszkania. Przez 1,5 roku mieszkałam z ojcem, ale nawet nie chce tego wspominać. W wieku 13 lat dowiedziałam się także że mam siostrę przyrodnią. Wg mojego ojca, matka pościła się a potem dziecko oddała swojemu dużo starszemu bratu, a według matki gdy ona zaszła w ciąże, ojciec postawił warunek, że musi Karolinę oddać(dziecko w wieku 9 lat), bo on, bękarta wychowywać nie będzie.

 

Co do wolnych weekendów to nie ma szans, w soboty i niedziele mam korepetycje. Co do pytanie czy moja matka pije, owszem zdarza się jej. Wtedy nagłe zaczyna dbać o dom, pierze, gotuje, wszystko. Tylko zazwyczaj jest to o trzeciej w nocy, jak np w dzień mojej matury. Chciałabym studiów nie zawalać, ale na prawdę nie potrafię się wziąć w sobie, aby cokolwiek zrobić. Nie jestem już w stanie i wszyscy myślą, że olewam studia, bo tak mi wygodnie i się tym nie przejmuję. Cholernie się przejmuje tylko nie mam siły...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie że tu jestes to świadczy o tym że chcesz sobie pomóc .Spróbuj pomysleć o terapii dla siebie A co do lekow mamy nie wiem może pojechałaby z Toba do lekarza i wyjaśniłybyście jemu ze leki po prostu trzeba zmienić a może psycholog by pomógł?Dobrze ze piszesz zze wyrzucasz to z siebie tak masz rację któ żyje w normalnych warunkach ma problem zrozumieć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, bardzo bym chciała żeby coś się zmieniło. Chciałabym żeby ktoś się mną zajął. Lekarka matki to jej dobra koleżanka, wypisuje jej co tylko matka sobie zapragnie. tzn jak chce Xanax to Idzie do lekarki i go ma. Nie jestem w stanie gdziekolwiek pójść z moja matką, bo jej po prostu nie szanuje. Ona też tego nie chce. Jej pasuje taki stan w jakim jest. Ona nigdy nie prowadziła samodzielnego odpowiedzialnego życia. Byłam u psychologa we wakacje, tylko mój problem polega na tym, że to jest dla mnie obca osoba i owszem mogę opowiadać jakie sytuacje dzieję się w domu, tylko kompletnie nie umiem powiedzieć jak fatalnie się z tym czuje. I jej wydawało się, że po prostu dzielna ze mnie dziewczyna, która to wszytko znosi raz lepiej raz gorzej, ale ogólnie jest ok. Tylko, że zupełnie jest na odwrót, nic nie trzyma się kupy i mam już dość udawania, ze jest dobrze. Nawet nie tyle udawania, ojciec mnie po prostu tak wytresował, że to co w domu się dzieje to świętość i nie mogę(umiem) pokazać, że jest bardzo źle. Nie wiem co mam zrobić aby sobie pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam u psychologa we wakacje, tylko mój problem polega na tym, że to jest dla mnie obca osoba i owszem mogę opowiadać jakie sytuacje dzieję się w domu, tylko kompletnie nie umiem powiedzieć jak fatalnie się z tym czuje.

 

wiesz na początku terapii każdy ma problem z wyrażeniem emocji i uczuć w trakcie uczymy się tego uczymy sie nazywac rzeczy po imieniu ,no i nie rozumiem ze piszesz ze mama jest obca mozesz wyjasnic?faktycznie jest czy Ty to tak odczuwasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Matka jest po prostu dla mnie udręczeniem. Nie mam ochoty nawiązywać z nią bliższego kontaktu, nie potrzebuje tego. Potrzebuje tylko jej normalności. Chce rano budzić się z uśmiechem i wierzyć że będzie dobrze, a nie rzygać ze stresu. Niestety wiem, że to jest niemożliwe aby ona coś w sobie zmieniła, a ja tak dłużej nie pociągnę. Nawet nie umiem się porządnie użalać nad sobą. Jestem na prawdę na skraju wytrzymania. Psycholog stwierdziła że wszystko jest ze mną ok, bo nie umiem wyrazić tego jak bardzo źle czuje się psychicznie. Poważnie się zastanawiam nad pójściem do psychiatry. Jakieś dwa lata temu byłam uzależniona od narkotyków i sama z tego wyszłam i boję się znowu przekroczyć tą granicę i zacząć brać... Kosztowało mnie to tyle siły i z jednej strony wiem, że nie mogę się poddać, a z drugiej strony tak bardzo chce znowu wrócić do tego uczucia bez problemów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Jakieś dwa lata temu byłam uzależniona od narkotyków i sama z tego wyszłam i boję się znowu przekroczyć tą granicę i zacząć brać... Kosztowało mnie to tyle siły i z jednej strony wiem, że nie mogę się poddać, a z drugiej strony tak bardzo chce znowu wrócić do tego uczucia bez problemów...

 

Dobrze ze udało Ci się z tego wyjść gratuluję sama wiesz ile kosztowało cię to więc szanuj to co osiągnełaś branie narkotyków to spokój tylko pozorny a prowadzić może do o wiele większych problemów niż masz w tej chwili.Sama pewno wiesz ze to nie jest wyjscie z sytuacji.A że pragniesz spokoju i normalności?chyba każdy z nas tu o tym marzy i w jakiś sposób do tego dąży i ufam że większości z nas również Tobie się uda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewapp99 dziękuje za nasze rozmowy, trochę mi pomogły.

 

Minął miesiąc od mojego pierwszego postu. Hmm, podjęłam już pewne kroki, żeby było lepiej tzn poszłam do psychologa i psychiatry. Wcale to nie było takie łatwe jak to się może wydawać. Bałam się okropnie, ale trafiłam na dwie świetne kobiety. Niestety na zaczęcie psychoterapii będę musiała trochę poczekać, bo nie ma wolnych terminów. Ważne jest to, że coś zrobiłam. chociaż czekać jakieś 3-4 miesiące to trochę dużo i boje się, że stracę motywacje, albo że zdążę już wtedy zrezygnować ze studiów. Dostałam od psychiatry jakiś bardzo delikatny lek o nazwie Coaxil, ale nie widzę, żeby to w jakikolwiek działało.

 

Co do mojej matki, to jest tylko gorzej. Nie płaciła za internet i dług wynosi 800 zł. Firma dostarczająca go według mnie jest oszustem, według umowy nie może ona zostać zerwana jeśli wszystkie należności nie zostaną uregulowane. Więc internetu nie ma, a za każdy miesiąc naliczają 220 zł. Umowa się skończyła, bo normalnie płaciło się 65zł. Nie wiem co mam zrobić. Przez ostatnie 3 tygodnie nie dawałam korepetycji, bo po pierwsze moim uczniowie mieli ferie, a po drugie ja mam sesje. Nie wiem kompletnie co mam z tym robić, matka się nie przejmuje tym wcale. Poprosiłam ojca o pomoc, ale on stwierdził, że za matkę płacić nie będzie. Najlepiej jakbym zdała sesje, korki dawała 24h na dobę, sprzątała dom, jeździła do chłopaka i jeszcze była szczęśliwa i uśmiechnięta, ale to na prawdę nie jest do wykonania.

 

Znowu nie zdałam prawka, załamało mnie to kompletnie. Ta rzecz jest dla mnie strasznie ważna. Ułatwiła by mi wiele rzeczy. Poza tym mój ojciec już się ze mnie wyśmiewa, więc muszę to zdać. W zeszły czwartek miałam egzamin o 20:00 a w następny dzień ważny egzamin w sesji i tak histeryzowałam przez całą noc, że rano nie byłam w stanie na niego iść. To, że na niego nie poszłam doprowadziło mnie do jeszcze większej histerii i przez 4 dni w ogóle nie wychodziła z domu. Przykre jest jeszcze to, że przez pół roku studiowania myślałam, że znalazłam kogoś kto mnie rozumie. Ta osoba okazała się strasznie fałszywa, nic jej nie obchodziłam. Była ze mną tylko dlatego, że ona była beznadziejna z matematyka, a ja dobra. Bardzo mnie to zabolała, to myślałam, że zrodzi się z tego przyjaźń na wieki. Jeśli się w coś angażuje to zawsze na maksa a później zazwyczaj się bardzo rozczarowuje. Jestem strasznie łatwowierna. Teraz boje się tego, że ta osoba rozgada to co jej mówiłam. Wracając do sprawy egzaminu, wiem że w drugim terminie go nie zdam. Jeśli go nie zdam to równa się to z wylotem ze studiów. Chciałam wykombinować zwolnienie lekarskie, ale lekarka rodzinna mi nie wystawiła. Myślicie, że jak powiem psychiatrze o tym czemu nie poszłam na ten egzamin, to jest jakaś szansa, że wystawi mi zwolnienie? Bardzo się tego boje, że na to nie pójdzie. Bardzo źle znoszę stres egzaminacyjny i jak pójdę na drugi termin i będę wiedzieć, że od tego zależy moje być albo nie być to wszystko z głowy mi uleci.

 

Nie mogę się w ogóle wziąć za naukę, bo tak się stresuje tym egzaminem na który nie poszłam. Czuje się jak małe bezradne dziecko, które i tak nic nie wskóra bo tak ma po prostu być. Nie rozumiem, czemu myślę dopiero logicznie po tym jak coś zawale. Zamiast użyć mózgu przed tym jak sobie robię problemy, popełniam życiowe gafy i mam wyrzuty sumienia jaka ja to jestem głupia. Praktycznie co dzień ryczę i użalam się nad sobą. Teoretycznie wiem, że to nie ma sensu. Nie widzę jednak wtedy innego wyjścia. Gdy byłam u psychiatry i 2 razy u psychologa to zawsze mam jakiś taki dobry nastrój, bo te wizyty traktuje jako jedyną nadzieje dla mnie i tak jakby to co wtedy mówię nie odzwierciedla tego jak na co dzień się czuje. Głupio mi to powiedzieć, bo jeszcze sobie pomyśli, że leki chce wyłudzić i symuluje. Jakoś zresztą nie mam zbyt wielkich umiejętności opisywania jak się czuje, np po niezdaniu prawa jazdy wpadłam w taką histerię, że chyba z tego płaczu zaczęło mi się ciemno robić przed oczami i myślałam, że tam zemdleje i wykorkuje na serce. Jednak zbytni płacz może być szkodliwy, dobrze że jacyś ludzie się mną zaopiekowali.

 

Dziękuje jeśli ktoś zdoła to przeczytać. Czekam na jakieś rady, bo na prawdę nie mam komu się zwierzać. Zdaje mi się, ze chociaz tu ludzie po trochu mnie zrozumieją

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Miniu,

 

miałaś trudne dzieciństwo, nie do pozazdroszczenia. Tyle różnych problemów, że dorosły by sobie pewnie nie poradził, a Ty wtedy byłaś dzieckiem. No ale trudno, co było to było.

 

Moje rady są następujące. Wystaraj się o swoje alimenty (poprzez prawnika) i uciekaj z domu. Uciekaj w sensie szukaj szybko innego mieszkania. Nie martw się, że mama przepuści kolejne mieszkanie. Trudno, musisz się z tym pogodzić. Argument o tym, że nigdy na 40 m mieszkanie nie zarobisz w życiu i dlatego nie będziesz się starała o swoje alimenty jest nierozsądny. Po pierwsze, nie wiadomo, jak Ci się życie potoczy - może będziesz w stanie zarobić na takie mieszkanie w przyszłości? A może nie. Może znajdziesz księcia z bajki, a może wymyślisz jakąś miksturę leczącą raka i staniesz się milionerką - tego nie wiadomo. Ty też tego nie wiesz, czemu zatem zakładasz od razu, że nie zarobisz? Po drugie, ten argument jest nierozsądny, bo w starciu dwóch wartości Ty wybierasz tę mało wartościową, a odrzucasz bezcenną. Co mam na myśli? Bezcenną rzeczą jest Twoja młodość, Twoja przyszłość, Twoje szczęście i Twoje życie. Świat stoi przed Tobą otworem. Jesteś na początku studiów, to jeden z najpiękniejszych okresów życia. A Ty zaprzepaszczasz szanse z nim związane. Bo trzymasz się mieszkania, którego boisz się stracić! I co z tego, że je będziesz miała, jak będziesz strzępkiem nerwów? Czy nie lepiej jest być szczęśliwą, cieszącą się życiem, roześmianą młodą dziewczyną BEZ MIESZKANIA, niż obolałą, pokaleczoną psychicznie, sfrustrowaną i zgorzkniałą osobą, która jest może rocznikowo młoda, lecz już zmęczona życiem, ale za to ma 40 m mieszkanie? Dokonaj właściwego wyboru, pogódź się ze stratą mieszkania, bierz alimenty i uciekaj jak najszybciej z tego domu. Taka jest moja pierwsza rada. Ja na Twoim miejscu w takich warunkach bym nie chciał mieszkać, choćby mi i dopłacali. Zdrowie psychiczne, własne szczęście było by dla mnie ważniejsze, bo jest bezcenne.

 

Mieszkanie wspólne z mamą NISZCZY Ci psychikę na wiele sposobów (awantury, sprawy finansowe). Uciekaj, dziewczyno, jak najdalej i jak najprędzej. Mama musi się wziąć sama za siebie zamiast wylewać swoje frustracje i żale na Ciebie. A Ty musisz się zająć budową własnego szczęścia w życiu zamiast nasiąkać frustracją swojej mamy i być jej matką/niańką/pomocą domową.

 

Druga rzecz, jeszcze ważniejsza od ucieczki z tego domu, to psychoterapia. Powinna Ci dużo dać.

 

Trzecia rzecz - trzymaj się z dala od swego ojca. To znaczy bierz alimenty i ogranicz kontakty do minimum. Taka jest moja rada. Przykro i brutalnie to brzmi, lecz ta relacja ciągnie Cię w dół. Podobnie zresztą jak i z mamą.

 

Nie namawiam Cię absolutnie do wrogości wobec rodziców. Co to, to nie. Namawiam Cię do obiektywnego spojrzenia na nich, dojrzenia, że NISZCZĄ Ci psychikę (i to w momencie, gdy tak naprawdę decyduje się całe Twoje życie). I w konsekwencji do odseparowania się od nich, dla swojego dobra. Co wcale nie musi oznaczać wrogości. Może nawet kiedyś znajdziesz siłę, by pomóc rodzicom rozwiązać ich konflikty. Ale żeby móc to zrobić w przyszłości, pomóż sobie sama teraz i uciekaj od nich obojga jak najdalej.

 

Wszystkiego dobrego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za odpowiedz.

 

Co do mojego dzieciństwa, to nawet jak byłam mała wydawało mi się, że nie myślałam o ich rozstaniu jak tragedii, ale wręcz przeciwnie. Jak się wyprowadziłam z matką jako 7 czy 8 letnie dziecko to się z tego cieszyłam. Nigdy nie narzekałam na nich. Jak wzięli w końcu rozwód to skakałam ze szczęścia.

 

W przyszłym miesiącu alimenty będą przychodzić na mnie. Tą jedną rzecz zrobiłam na plus. Resztę kompletnie zawalam, nie wiem jak mam sie zmotywować do nauki. Moja psychiatra wystawiła mi zwolnienie z tego egzaminu na którym nie byłam i przynajmniej o tą sprawę byłam spokojna. Okazało się, że trzeba zwolnienia donieść do 3 dni od daty egzaminu. Czyli kolejna porażka. Nie ważne czy coś robię czy nie jest tak samo.

 

Ostatnio mój ojciec zerwał ze swoja kobietą i teraz często się do nie odzywa. Odwołuje korepetycje, załatwiam mu rożne sprawy. Natomiast zawsze się przy nim czuje strasznie zestresowana. Potrafi w każdej dziedzinie zrobić z człowieka debila, bardzo źle się czuje przy nim. Żołądek wykręca mi się, ręce się trzepią a on zazwyczaj ironicznie dogryza, jeśli nie jest wkurzony. Jeśli jest w złym humorze to awantura jest na całego. Ostatnio wywalił drukarkę przez okno. Czuje się wtedy taka bezbronna, mam ochotę się wtedy rozryczeć, ale wiem, że to jeszcze bardziej by go zdenerwowało. Czasem oczywiście jest normalny, ale zawsze boje się tego, że jakąś jedną rzecz zrobię źle i on wpadnie w furie. Muszę być przy nim zawsze uśmiechnięta, bo potrafi się doczepiać nawet do tego. Muszę się z nim kontaktować, bo obiecałam babci.

 

Wszystko zawalam i nie wiem co mam z tym zrobić. Są takie dni, gdzie zdarzy się niby jakaś mała pierdoła, ale już cały dzień ryczę. Dzisiaj pokłóciłam się z chłopakiem i odwinął mi z liścia. Dostałam strasznej histerii, aż mi się słabo zrobiło. Strasznie źle każde takie wydarzenie na mnie wpływa. Źle mi jest z tym, że on mnie kompletnie nie szanuje. Próbuje mu przetłumaczyć na 10 języków, że nie jestem w najlepszej kondycji psychicznej. Cały czas ma do mnie wyrzuty i mówi, ze sobie wymyślam wszystko. Powtarza mi, ze jestem taka sama jak matka. to nie jest moja wina, że dzisiaj nie byłam w stanie cały dzień nic zrobić. Po prostu po każdej takiej awanturze czuje się wykończona, niezdolna do podejmowania żadnego najmniejszego wyzwania, nawet takiego jak ubranie się. Co mam mu powiedzieć, żeby mi trochę odpuścił. Chciałabym, żeby się mną zaopiekował, był wsparciem.

 

Prawda jest taka, że na takie mieszkanie nigdy nie zarobie. Nie jestem w stanie nawet zdać prawa jazdy, a co dopiero zarobić jakieś 300 tys. Studiuje tylko biologię, co najwyżej zostanę nauczycielką, a wiadomo, że ledwo da się z tego wyżyć. Na prawdę, nigdy się wcześniej nie użalałam nad sobą. Nawet jeśli to robiłam to tak, aby inni o tym nie wiedzieli. Ostatnio po prostu mam bardzo negatywne myśli, które nie dają mi spokoju. Dzisiaj nawet w akcie mojej wielkiej histerii myślałam jak dobrze byłoby popełnić samobójstwo. Aż się przeraziłam tych myśli, wiem że nie zrobiłabym tego, ale bardzo się tego przestraszyłam. Mam straszne wyrzuty sumienia, że źle mówię o moich rodzicach, którzy przez tyle lat mnie wychowywali i płacili za mnie. Nie mogę się od nich odwrócić. Zresztą wtedy cała rodzina odwróciłaby się przeciwko mnie.

 

Na razie psychoterapia nic mi nie daje. Czuje się strasznie wypalona, zmęczona i na prawdę nie mam na nic siły. To jak ja będę się czuć za 30 lat, jak teraz gdy mam 20 lat czuje się jak staruszka. Boje się, że zamienię się w matkę, bo gdy jestem w domu sama z nią to tracę siłę na wszystko. Przez 3 dni leżałam w łózko i spałam całymi dniami, wcale nie odpoczęłam. Zastanawiam się czy może nie jestem senna przez ten Coaxil? Ja tylko chce trochę normalności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co opisujesz, to dramat życia.

Dzieciństwo upływające w destrukcyjnych realiach niewątpliwe negatywnie rzutuje na dorosłe życie. To bagaż z którym potem wędrujemy przez całą naszą dorosłość.

Bowiem w tym okresie kształtuje się nasza osobowość. Wzorce tego okresu powielamy potem w dorosłym życiu. Nie bez podstaw obawiasz się,ze kiedyś możesz stać podobną do swojej matki.

Taka jest zależność psychologiczna, że jako dzieci, młodzi ludzie, nie godzimy się z postawa naszych rodziców i deklarujemy niepopełnianie tych samych błędów, gdy nasze życie będzie juz w naszych rękach. Niestety, dzieje się jednak inaczej.Człowiek bowiem uczy się przez modelowanie i naśladownictwo i ..........niestety, przejawiamy reakcje nam znane, bo w takich realiach upływała nasza codzienność.

Powiem Ci więcej. Niestety. mamy też tendencje do wchodzenia w partnerskie relacje z osobami bliższymi okresowi naszego dzieciństwa, a więc osobami podobnymi do naszych rodziców i.........miało być tak inaczej, tak pięknie,a tu historia się powtarza .

Dlatego w relacji ze swoim chłopakiem mogą pojawiać się problemy.

Poprzez zrozumienie pewnych mechanizmów i naukę innych swoich reakcji na różnej natury problemy podczas terapii będziesz jednak umiała wpłynąć na swoje życie i wiedziała na co zwrócić uwagę, by pokierować nim inaczej.

Istnieje cały schemat funkcjonowania rodziny destrukcyjnej. Dzieci wchodzą w takiej rodzinie w różne role by przetrwać trudny czas, albo przypisuje je im rodzina i nie wychodząc z tych ról idą w dorosłe życie.

Ale tutaj, to już odesłałabym Cię do fachowej literatury, bo to szerszy temat. Znajdziesz pewnie wiele materiałów w internecie, na temat syndromów DDD, czy nawet szerzej opisywany syndrom DDA.

Nawet jeśli w Twojej rodzinie nie było osoby uzależnionej od alkoholu, to schemat funkcjonowania podobny. Bo rodzina alkoholowa, to także dysfunkcyjna.

Polecam Ci też książkę "Toksyczni rodzice".

Chodzisz na terapię, to dobrze. Ale skoro twierdzisz, że nie widzisz rezultatów, to może nie taki rodzaj terapii, albo tez jeszcze za krótko chodzisz, to już musisz omówić z psychoterapeutą. Są też psychoterapie grupowe i indywidualne w większych miastach dla Dorosłych Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych.

Jesteś studentką, a więc osoba uzależnioną finansowo od rodziców i trudno jest Ci się usamodzielnić. Ale może podczas terapii nasunie sie jakieś rozwiązanie. Terapia Cie wzmocni i inaczej spojrzysz na swoja sytuację.I mimo,że jej nie zmienisz, zmienisz swoje do niej podejście.

Nie możesz bowiem cierpieć dla zasady tkwienia w destrukcji tylko dlatego,ze krewni czy znajomi zajmą stanowisko obciążające Ciebie z powodu obrony swojej osoby przed przemocą rodziny, o której,jak piszesz nie mają bladego pojęcia.

Dlatego nie rezygnuj z terapii.

Osobiście bardzo Ci współczuję i doprawdy życzę powodzenia w życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dramat życia to za ostro jak dla mnie. Przeczytałem Miniaa Twoje wszystkie posty i ciekawie nie jest. W niektórych momentach widzę swoje sytuacje. Co do prawka, to się nie przejmuj bo zdasz, tylko że ośrodki oblewają egzaminujacych bo kasę z tego poprostu mają. Sam zdałem za 4 razem tylko dlatego, że byłem ostatni, a egzaminatorowi się gdzieś śpieszyło i mnie przepuścił. Choć na koniec powiedział, że i tak kierowcy ze mnie nie będzie. Mięło 10lat odkąd mam prawko i setki tyś km przelatanych (po Europie też), a wolno nie latam :twisted: .

Wiesz ja mam taką radę dla Ciebie. Bo po części przypomina to mnie.

Ty jesteś Panem swego życia. Widać, że jesteś bardzo twarda(psychicznie) ;)

Postaw na swoim. Rozumiem, że to ciężkie. Chcesz zwolnienie, to nie pytaj się tu tylko psychologowi powiedz, że jest tak i tak i czy Ci pomoże wystawiając zwolnienie, jeśli jest w porządku to myślę, że pomoże.

Opiszę Ci sytuację u siebie. Zawaliłem studia, pamiętam jak latałem z obiegówką i bibliotekarka mi mówiła czy dobrze przemyślałem tą sytuację. Przecież są egzaminy poprawkowe itd. Ale ja miałem już za dużo by się wybronić. Dwa to mnie to nie interesowało i chodziłem tam by mieć papier. Trzy to po prostu myślałem, że los tak chce bym zrezygnował. Sporo miałem momentów gdzie coś mi nie wychodziło, a ja się pod stosowałem temu losowi. Teraz myślę, że trzeba było próbować się bronić. Jakbym nie zdał to bym odpuścił, a tak to poszedłem po najcieńszej linii oporu. Rok temu zakupiłem auto, tzn siostra, tylko ze ja jej szukałem bo wie ze lubie auta. Znalazłem idealne jak chciała. Ale starszy ze to, ze sramto, ze drogie(nie bylo wcale drogie), ze niskie.Zaraz poleciałem do banku żeby wybrać gotówkę, spóźniłem się 5minut i zamknięte :cry: Pomyslalem ze moze jedna nie kupować bo znów los mi mówi ze tak po prostu ma być. Ale jednak poleciałem do wujka czy moze mi pożyczyć kasę, ale on nie miał tyle przy sobie. No to dol konkretny, siedziałem i z godzine dumalem ze tak ma byc, ze tego auta nie mam kupować. Następnego dnia starszy powiedział ze te auto to w ogole mu się nie podoba. A każde hmmm przeciwieństwo starszego działa na mnie jak płachta.. jak on powiedział, że by nie kupił to wiedziałem, że muszę mieć ten samochód. Sąsiad mi kasę pożyczył. Mówię starszemu że jadę po samochód i czy jedzie, bo drugim musi ktoś wrócić. Kręcił nosem, jedziesz ze mną czy nie? I pojechał. Auto stoi i siostra jest wniebowzięta, baaaardzo jej się podoba. Trochę głupi opis ci podałem, ale wiesz ta sprawa z autem dała mi do myślenia. Jakbym się słuchał ojca, a nie swojego rozsądku to bym nie miał autka. Jakbym poległ bo los tak chce to bym nie miał nic. Zawsze się podporządkowywałem starszym i robiłem co mi karzą. Teraz to ja mówię co chce. Nie obchodzi mnie ich zdanie. Kiedyś byłem świadkiem w sprawie przez starszą.. bo psycholog taką opinię wystawił jednej osobie z mojej rodziny że mnie posądzili. Nie mam żadnego zaufania do takich ludzi. Ze starszym tez nie mam wesolo, ba z obojgiem rodziców. U mnie jest coś takiego, że jak coś robię i mi starszy powie, że nie dam rady to normalnie dostaję jakiegoś powera, na przekór mu się postawić i to wykonać by pokazać ze potrafię. Zawsze mnie ponizal, ze sie nie nadaje, ze nie potrafie. Teraz robie wszystko na przekor mu ze jednak potrafie. Nawet mu wygarne prosto w twarz co o nim mysle. I wesz co ze pomaga. Slucha co ja mam do powiedzenia. Nie jestem jakims tylko pionkiem juz w tym domu.

A co do twoich opłat za dom. Nie chcę Cie wprowadzić w błąd, ale coś słyszałem że na opłatach jeśli jest Twoje imie i nazwisko tzn ze Ty placisz rachunki a nie matka i w sądzie mozesz jej namieszac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh, potrzebuje wrócić do swojego wątku, bo przez jakiś czas dawałam sobie rade, a teraz znów odpuszczam.

 

Pierwsza ważna zmiana w moim życiu, to że rozstałam się z moim Filipem, a byłam z nim ponad 3 lata. Mam wrażenie, że jeszcze to do mnie nie dotarło, a stało się to jakieś 3 tygodnie temu. Przyjęłam to zupełnie na sucho, nie płacze, nie histeryzuje - to chyba jest dziwne. Starałam się w zamian nadrobić znajomości na studiach, ale pomimo ze myślałam że 4 osoby mają szanse być moimi bliskimi przyjaciółmi, nie mogę na nich liczyć. Mam 20 lat i zdaje mi się myślę dość racjonalnie, wiem co ile kosztuje, jak załatwia się pewne sprawy, natomiast ludzie mnie otaczający są jakby w innym świecie. Nie pojmuje ich zachowania, nie wiem jak pewnych rzeczy można nie wiedzieć, nie umieć czy nie zdawać sobie sprawy z podstawowych życiowych rzeczy. Jest mi bardzo źle jak ktoś mnie odrzuca, bo pojmuje wszystko w czerni/bieli, nie ma kolorów szarości. Czuje się strasznie samotnie, potrzebuje innych rzeczy porozmawiać, żeby byli przy mnie jak dzieje się coś złego, żeby reagowali jak robię coś głupiego. Każdemu staram się pomóc, organizuje wiele rzeczy, niestety nic nie otrzymuje w zamian.

 

Spłaciłam dług mojej matki za internet i kablówkę, 960 zł a ona nawet nie powiedziała dziękuje. Bardzo długo na to pracowałam i nic z tego nie ma. Okazało się, że jak umowa wygasła to wystarczył jej telefon że nie chce już dalszych usług. Kłamała, mówiła, że dzwoniła a długi robiły się dalej. To jest chore, przez jej 3 miesiące nic nie robienia musiałam wydać tysiąc złotych. Prócz tego sama do domu wszystko kupuje. Potrzebuje okulary, ale nie mam za co ich kupić. Ona nawet nie odbiera domofonów, bo komornik ją ściga i nie ma zamiaru nic z długami robić. Czasem jak się spóźniam to moi uczniowie stoją pod klatką, a mamusia w domku sobie spokojnie ogląda TV. Ja oczywiście musiałam podpisać umowę na kablówkę i internet, jestem usidlona na 90zl/miesięcznie. Nie wytrzymam tego więcej, cały czas się we mnie mega z złość gotuje, a jak mi złość przechodzi to czuje się bezsilna i przestaje cokolwiek robić, zawalając coraz to kolejne rzeczy. Ona kompletnie nic nie robi, a ja już nie mam siły i na prawdę mam myśli samobójcze. Nigdy bym tego nie zrobiła, ale bardzo natrętnie te myśli mnie męczą. Sytuacji z ojcem nawet mi się nie chce opisywać, kompletna klęska. Przy okazji jakieś awizo przedawnione do mnie przyszło i boje się, ze pochodzi z Centrum krwiodawstwa i krwiolecznictwa, boje się że jestem chora na jakaś chorobę typu WZW typu B, C. Oczywiście jakimś cudem tylko awizo wtórne przyszło od razu z przedawnioną datą, cholernie się boje. Uzależniłam się od Xanaxu, to tez jest problem.

 

Alimenty oczywiście dalej przychodzą na matkę. Znowu powtarza się to, że czuje się zmęczona i nie jestem w stanie realizować minimum życiowego, nie mówiąc o moich planach i marzeniach. Czuje się strzępkiem nerwów, nie potrzebnie się przejmuje wszystkim i wszystkimi. bardzo proszę o jakieś wsparcie, bo tego potrzebuje. Jestem sama jak palec, jakby ktoś chciał porozmawiać że mną to zapraszam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×