Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk przed przełamaniem lęku


nvm

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem, czy to właściwy dział. Nie chcę jednak, żeby mój post został potraktowany jak "jęczenie". Opisuję swoją drogę ku wolności i mam nadzieję na wsparcie w postaci słów i zdań, rozjaśniających te części mojego umysłu, które najwyraźniej nadal spowite są w mroku.

 

Otóż - ostatnio coraz lepiej idzie mi przełamywanie swoich lęków=przywiązań. Jednak obecnie boję się, obawiam, że pokonuję swoje lęki zbyt szybko i zbyt szybko zmierzam w stronę wolności. To powoduje pojawienie się lęku dodatkowego. Bo przecież można się po obecnym postępie trochę uwstecznić na jakiś czas - w myśl zasady 3 kroki w przód, 2 kroki w tył; nie trzeba tak szarżować; a jednak - coś mnie pociąga ku temu, by już teraz zmierzać ku wolności szybciej; porównać to można do łańcuszka zsuwającego się coraz szybciej ze stołu. Ponieważ jest to lęk przed zbyt szybkim przełamywaniem lęków, nazwijmy go meta-lękiem.

 

To, co mnie interesuje to, czy wy również czegoś takiego doświadczacie? Jak sobie z tym radzicie? Jak się na niego zapatrujecie? Jak go ogarnąć? I być może jeszcze inne pytania, których w tej chwili nie potrafię jeszcze zadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy to właściwy dział. Nie chcę jednak, żeby mój post został potraktowany jak "jęczenie". Opisuję swoją drogę ku wolności i mam nadzieję na wsparcie w postaci słów i zdań, rozjaśniających te części mojego umysłu, które najwyraźniej nadal spowite są w mroku.

 

Otóż - ostatnio coraz lepiej idzie mi przełamywanie swoich lęków=przywiązań. Jednak obecnie boję się, obawiam, że pokonuję swoje lęki zbyt szybko i zbyt szybko zmierzam w stronę wolności. To powoduje pojawienie się lęku dodatkowego. Bo przecież można się po obecnym postępie trochę uwstecznić na jakiś czas - w myśl zasady 3 kroki w przód, 2 kroki w tył; nie trzeba tak szarżować; a jednak - coś mnie pociąga ku temu, by już teraz zmierzać ku wolności szybciej; porównać to można do łańcuszka zsuwającego się coraz szybciej ze stołu. Ponieważ jest to lęk przed zbyt szybkim przełamywaniem lęków, nazwijmy go meta-lękiem.

 

To, co mnie interesuje to, czy wy również czegoś takiego doświadczacie? Jak sobie z tym radzicie? Jak się na niego zapatrujecie? Jak go ogarnąć? I być może jeszcze inne pytania, których w tej chwili nie potrafię jeszcze zadać.

 

Lęk wynika z przywiązania do rzeczy, miejsc i ludzi.

 

Jeśli ktoś ma nienormalne dążenia, przestać zabiegać o nowych ludzi, nowe miejsca i nowe rzeczy, one przyjdą same, same też odejdą, ważne żeby odebrać z tego jakąś lekcję.

 

Jeśli ktoś ma normalne dążenia, to nie wiem niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lęk wynika z przywiązania do rzeczy, miejsc i ludzi.
...stanów emocjonalnych, stabilizacji, komfortu, rozluźnienia, świętego spokoju...chyba, że umieszczasz to w kategoriach "rzeczy".

 

Jeśli ktoś ma nienormalne dążenia, przestać zabiegać o nowych ludzi, nowe miejsca i nowe rzeczy, one przyjdą same, same też odejdą, ważne żeby odebrać z tego jakąś lekcję.
Nie dotyczy. Jestem przeciwieństwem tego, co napisałeś. Unikam nowych ludzi, nowych miejsc i nowych rzeczy, bo mnie stresują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem bywa tak że lęk nas chroni przed porażką. Obwiniamy lęk a nie swoje niedociągnięcia, błędy.

nvm, zastanów się co Ci daje lęk, pozytywnego. Mi chyba to co napisałam wyżej.

Chroni mnie przed jeszcze większymi lękami, stresami. Gdy przełamuję lęki, nieraz pakuję się w jeszcze bardziej stresujące sytuacje.

 

...schematów.
A co dają schematy? Właśnie święty spokój, rozluźnienie, komfort, bezpieczeństwo.

(tu INFP, 4w5).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lęk wynika z przywiązania do rzeczy, miejsc i ludzi.
...stanów emocjonalnych, stabilizacji, komfortu, rozluźnienia, świętego spokoju...chyba, że umieszczasz to w kategoriach "rzeczy".

 

Jeśli ktoś ma nienormalne dążenia, przestać zabiegać o nowych ludzi, nowe miejsca i nowe rzeczy, one przyjdą same, same też odejdą, ważne żeby odebrać z tego jakąś lekcję.
Nie dotyczy. Jestem przeciwieństwem tego, co napisałeś. Unikam nowych ludzi, nowych miejsc i nowych rzeczy, bo mnie stresują.

 

Stany emocjonalne wiążą się z ludźmi i tym co sobą reprezentują.

 

Stabilizacja wiąże się z posiadaniem dobrej rodziny i źródła utrzymania.

 

komfort to wypadkowa ogólnej jakości życia, która zależy od tego jacy ludzie Ciebie otaczają, gdzie mieszkasz i niestety także tego co posiadasz

 

Święty spokój to kolejna wypadkowa, które też wynika z podanych czynników.

 

Po prostu ująłeś te sprawy, które ja podałem ogólnie samemu podając detale.

 

 

 

Unikanie nowych miejsc, nowych ludzi i nowych rzeczy też nie jest dobre. Zazwyczaj wiąże się to ze strachem, a więc pętla się zamyka.

 

Warto coś w sobie poprawić, byle z głową. Nie po to, żeby ktoś Ciebie pochwalił tylko dla siebie samego. Może intencje swoich działań, może swoje cele, może swoją wiedzę o życiu, a ją najlepiej się poszerza mając odpowiednich znajomych.

 

Czasem bywa tak że lęk nas chroni przed porażką. Obwiniamy lęk a nie swoje niedociągnięcia, błędy.

nvm, zastanów się co Ci daje lęk, pozytywnego. Mi chyba to co napisałam wyżej.

 

Lęk jest przyczyną porażki.

 

Lęk wiąże się z problemami, z którymi mamy do czynienia. Nie da się uciec od swoich problemów, one podążą za człowiekiem w każde miejsce na świecie, nieważne gdzie ucieknie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Unikanie nowych miejsc, nowych ludzi i nowych rzeczy też nie jest dobre. Zazwyczaj wiąże się to ze strachem, a więc pętla się zamyka.
Inaczej by mnie tu nie było.

 

Może intencje swoich działań, może swoje cele, może swoją wiedzę o życiu, a ją najlepiej się poszerza mając odpowiednich znajomych.
Robię, co mogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Unikanie nowych miejsc, nowych ludzi i nowych rzeczy też nie jest dobre. Zazwyczaj wiąże się to ze strachem, a więc pętla się zamyka.
Inaczej by mnie tu nie było.

 

Może intencje swoich działań, może swoje cele, może swoją wiedzę o życiu, a ją najlepiej się poszerza mając odpowiednich znajomych.
Robię, co mogę.

 

Każdy strach można zwalczyć, sprawdzone empirycznie.

 

Wystarczy odczuwać długo i/lub bardzo dolegliwe dany bodziec, przed którym czujemy strach i on znika.

 

Co do poprawy samego siebie, grunt żeby mieć dobre intencje. Dobre nie w sensie zarabiania wielkiej kasy, zaliczania której popadnie i posiadania wielkiej wiedzy, którą człowiek zachowa dla siebie.

 

Warto się z innymi dzielić, tym co się posiada. Cokolwiek to jest. Dobre emocje, chować te złe (nie tutaj, wiadomo że ludzie wchodząc na ten portal znają specyfikę tego miejsca i rozumieją też realia), nawet drobne podarki komuś kto potrzebuje i tego nie zmarnuje, dając nawet zwykłą kanapkę dla bezdomnego psa, wspierać kogoś dobrą radą, a życie po pewnym czasie zacznie się poprawiać. Może nie od razu i może nie w drastyczny sposób, ale zacznie.

 

Wiem, że to brzmi dziwnie co powiedziałem, ale taka jest prawda

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

akwen, piszę o sobie, spokojnie u Ciebie może być inaczej.

Lęk wynika z przywiązania do rzeczy, miejsc i ludzi.
...stanów emocjonalnych, stabilizacji, komfortu, rozluźnienia, świętego spokoju...chyba, że umieszczasz to w kategoriach "rzeczy".

 

Lęk jest przyczyną porażki.

 

To mam na myśl. Czyli nie my/ja tylko lęk, przenoszenie, nie branie pełnej odpowiedzialności za porażki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To mam na myśl. Czyli nie my/ja tylko lęk, przenoszenie, nie branie pełnej odpowiedzialności za porażki.

 

Człowiek uczy się na błędach, na tym polega życie.

 

 

 

Aha, i jeszcze jedno, Drogi autorze wątku - warto też dbać o czystość w swoim wysławianiu, działaniu, myślach, czyli patrząc na koleżankę myśleć o tym, że fajna z niej dziewczyna, jest pogodna i w ogóle, a nie że jak fajnie by było ją przelecieć. Nie klnąc, nie zazdrościć innym, bo to bez sensu. Iść na studia żeby pomagać innym, a nie dla swego ego. Bo wybujałe ego jest cholernie destruktywne w życiu.

 

I koniecznie- rób to co podane wyżej ze szczerej miłości do danej osoby czy zwierzęta, nie dla swego ego - żeby poczuć się lepiej - ale dlatego, że kogoś, coś kochasz jako taką cząsteczkę wszechświata jak Ty. Wiem, że teraz kompletnie odleciałem, ale cóż, takie jest życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy strach można zwalczyć, sprawdzone empirycznie.
Przełamywanie lęków przez kilka dni z rzędu jest wyczerpujące, sprawdzone empirycznie. Próba pozostawania "scentrowanym" i rozluźnionym w różnych okolicznościach przez kilka dni z rzędu jest wyczerpująca, sprawdzone empirycznie. Ciekawostka - już nie pierwszy raz, gdy rozluźniam swoje przywiązania, mam dolegliwości żołądkowe (co najmniej drugi). Przypadek?

 

Wystarczy odczuwać długo i/lub bardzo dolegliwe dany bodziec, przed którym czujemy strach i on znika.
Powiedz mi, przed czym konkretnie czuję strach. Ja nie mam wystarczająco energii, by do tego dojść i wystarczająco intensywnie i wystarczająco długo to sobie wyobrażać. Poza tym jeśli uwolnię się od tego podstawowego strachu, który jest fundamentem mojego życia od wczesnego dzieciństwa, to moje życie się rozpadnie. To chyba normalne, że najpierw rozglądam się za jakimiś alternatywami? Albo chcę mieć pewność, że rzeczywiście z tym strachem już dłużej nie wytrzymam.

 

Co do poprawy samego siebie, grunt żeby mieć dobre intencje. Dobre nie w sensie zarabiania wielkiej kasy, zaliczania której popadnie i posiadania wielkiej wiedzy, którą człowiek zachowa dla siebie.
Jestem przeciwieństwem tego, co napisałeś. Kiedyś wręcz byłem anty-hedonistą, ale zmądrzałem (albo zgłupiałem).

 

Warto się z innymi dzielić, tym co się posiada. Cokolwiek to jest. Dobre emocje, chować te złe (nie tutaj, wiadomo że ludzie wchodząc na ten portal znają specyfikę tego miejsca i rozumieją też realia), nawet drobne podarki komuś kto potrzebuje i tego nie zmarnuje, dając nawet zwykłą kanapkę dla bezdomnego psa, wspierać kogoś dobrą radą, a życie po pewnym czasie zacznie się poprawiać. Może nie od razu i może nie w drastyczny sposób, ale zacznie.
Tak, wiem o tym. Dobro rozluźnia i generuje błogość i szczęście, a to leczy duszę. Robię, co mogę. Nie zgodzę się natomiast, co do chowania złych emocji. Jeśli chcemy stworzyć z kimś bliższą więź, to o negatywnych emocjach również dobrze jest porozmawiać, a czasem nawet je po prostu okazać. Szczerość i prawda są ważniejsze od tego, by było miło. Wiem, bo sprawdzałem.

 

Wiem, że to brzmi dziwnie co powiedziałem, ale taka jest prawda
Nie brzmi dziwnie, powiedziałbym, że to wiedza przedszkolna ;] Oczywiście koloryzuję teraz.

 

Człowiek uczy się na błędach, na tym polega życie.
Za niektóre błędy płacimy zbyt drogo. Przynajmniej ja tak miałem.

 

Aha, i jeszcze jedno, Drogi autorze wątku - warto też dbać o czystość w swoim wysławianiu, działaniu, myślach, czyli patrząc na koleżankmyśleć o tym, że fajna z niej dziewczyna, jest pogodna i w ogóle, a nie że jak fajnie by było ją przelecieć.
Moje ewentualne fantazje kończą się na erotyce. Owszem, pokusa uprzedmiatawiania jest we mnie i niewiele na to obecnie poradzę. Jednak wiem, że w prawdziwym świecie to spłyca relacje.

 

Nie klnąc,
Kiedyś też byłem takim purystą językowym, stroniącym od wulgaryzmów. Jednak zmądrzałem, gdy zrozumiałem, że to rzeczywiście pozwala lepiej wyrazić emocje i nie są wcale takie straszne. Robię to jednak na ogół w swojej głowie, albo na głos, gdy jestem sam, albo wśród ludzi, co do których wierzę, że nie będzie to szkodliwe.

 

nie zazdrościć innym, bo to bez sensu.
No ba.
Iść na studia żeby pomagać innym, a nie dla swego ego. Bo wybujałe ego jest cholernie destruktywne w życiu.
Studia już za mną. Studiowałem w sposób, który dawał mi radość i ekscytował. Owszem, aprobata i bycie docenianym dawało mi wielkie zadowolenie i wyciągnęło mnie wówczas z depresji. I co w tym złego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy strach można zwalczyć, sprawdzone empirycznie.
Przełamywanie lęków przez kilka dni z rzędu jest wyczerpujące, sprawdzone empirycznie. Próba pozostawania "scentrowanym" i rozluźnionym w różnych okolicznościach przez kilka dni z rzędu jest wyczerpująca, sprawdzone empirycznie. Ciekawostka - już nie pierwszy raz, gdy rozluźniam swoje przywiązania, mam dolegliwości żołądkowe (co najmniej drugi). Przypadek?

 

Wystarczy odczuwać długo i/lub bardzo dolegliwe dany bodziec, przed którym czujemy strach i on znika.
Powiedz mi, przed czym konkretnie czuję strach. Ja nie mam wystarczająco energii, by do tego dojść i wystarczająco intensywnie i wystarczająco długo to sobie wyobrażać. Poza tym jeśli uwolnię się od tego podstawowego strachu, który jest fundamentem mojego życia od wczesnego dzieciństwa, to moje życie się rozpadnie. To chyba normalne, że najpierw rozglądam się za jakimiś alternatywami? Albo chcę mieć pewność, że rzeczywiście z tym strachem już dłużej nie wytrzymam.

 

Co do poprawy samego siebie, grunt żeby mieć dobre intencje. Dobre nie w sensie zarabiania wielkiej kasy, zaliczania której popadnie i posiadania wielkiej wiedzy, którą człowiek zachowa dla siebie.
Jestem przeciwieństwem tego, co napisałeś. Kiedyś wręcz byłem anty-hedonistą, ale zmądrzałem (albo zgłupiałem).

 

Warto się z innymi dzielić, tym co się posiada. Cokolwiek to jest. Dobre emocje, chować te złe (nie tutaj, wiadomo że ludzie wchodząc na ten portal znają specyfikę tego miejsca i rozumieją też realia), nawet drobne podarki komuś kto potrzebuje i tego nie zmarnuje, dając nawet zwykłą kanapkę dla bezdomnego psa, wspierać kogoś dobrą radą, a życie po pewnym czasie zacznie się poprawiać. Może nie od razu i może nie w drastyczny sposób, ale zacznie.
Tak, wiem o tym. Dobro rozluźnia i generuje błogość i szczęście, a to leczy duszę. Robię, co mogę. Nie zgodzę się natomiast, co do chowania złych emocji. Jeśli chcemy stworzyć z kimś bliższą więź, to o negatywnych emocjach również dobrze jest porozmawiać, a czasem nawet je po prostu okazać. Szczerość i prawda są ważniejsze od tego, by było miło. Wiem, bo sprawdzałem.

 

Wiem, że to brzmi dziwnie co powiedziałem, ale taka jest prawda
Nie brzmi dziwnie, powiedziałbym, że to wiedza przedszkolna ;] Oczywiście koloryzuję teraz.

 

Człowiek uczy się na błędach, na tym polega życie.
Za niektóre błędy płacimy zbyt drogo. Przynajmniej ja tak miałem.

 

Aha, i jeszcze jedno, Drogi autorze wątku - warto też dbać o czystość w swoim wysławianiu, działaniu, myślach, czyli patrząc na koleżankmyśleć o tym, że fajna z niej dziewczyna, jest pogodna i w ogóle, a nie że jak fajnie by było ją przelecieć.
Moje ewentualne fantazje kończą się na erotyce. Owszem, pokusa uprzedmiatawiania jest we mnie i niewiele na to obecnie poradzę. Jednak wiem, że w prawdziwym świecie to spłyca relacje.

 

Nie klnąc,
Kiedyś też byłem takim purystą językowym, stroniącym od wulgaryzmów. Jednak zmądrzałem, gdy zrozumiałem, że to rzeczywiście pozwala lepiej wyrazić emocje i nie są wcale takie straszne. Robię to jednak na ogół w swojej głowie, albo na głos, gdy jestem sam, albo wśród ludzi, co do których wierzę, że nie będzie to szkodliwe.

 

nie zazdrościć innym, bo to bez sensu.
No ba.
Iść na studia żeby pomagać innym, a nie dla swego ego. Bo wybujałe ego jest cholernie destruktywne w życiu.
Studia już za mną. Studiowałem w sposób, który dawał mi radość i ekscytował. Owszem, aprobata i bycie docenianym dawało mi wielkie zadowolenie i wyciągnęło mnie wówczas z depresji. I co w tym złego?

 

Po kolei:

 

1. Powiem tak, nic w życiu nie jest przypadkiem. Znoszenie stresującego bodźca przez długi czas jest wyczerpujące, jednak nie warto go przez to unikać. Wiele tu zależy od tego, co jest powodem Twego strachu.

 

2. Alternatywa jest tylko jedna, tertium non datur.

 

Jeśli boisz się czegoś od dzieciaka, to zapewne boisz się ludzi i nowych sytuacji, dobrze zgadłem?

 

3. No właśnie, byłeś/jesteś hedonista, to może być jedna z przyczyn Twoich problemów. No już masz jeden punkt, nad którym warto popracować. Zwalczyć w sobie hedonizm i ćwiczyć umiarkowanie, zaczynając od drobnych kroków. Trochę mniej jeść, trochę mniej palić, trochę mniej sobie używać, zamiast tego Trochę więcej ofiarowywać innym osobom, zwierzętom i miejscom.

 

4. Z bliskimi sobie osobami złymi emocjami dzielić się trzeba. Im bliższa jest dana Ci osoba, tym lepiej się z nią tym dzielić.

 

5. Wielu ludzi nie zdobywa pewnej wiedzy na etapie przedszkola i potem nieświadomie robią im wszystko na przekór. Niektórzy idą do pracy, do szkoły nie mając podstaw i potem popełniają rozmaite błędy.

 

6. Nie miałem tylko na myśli czynienia z kobiet maszyn do uprawiania seksu, po prostu czyniąc dobro należy je czynić ze szczerej miłości do innej osoby. Jeśli zamiast tego chce się coś od niej uzyskać, kasę, akceptację, uśmiech czy seks - to nie będzie działać. Natomiast zwalczyć można wszelkie swoje destruktywne nałogi i myśli, metodą drobnych kroków. Najpierw warto ćwiczyć na pojedynczych przykładach: nie spojrzę jednej koleżance na pupę i uparcie się zmagać z tym nałogiem, nie zrażać się niepowodzeniami, że jednak często się na tą pupę ukradkiem spojrzy, należy trenować swoją wytrwałość w tym postanowieniu, aż do skutku. Już sama intencja, żeby na ową pupę nie patrzeć się liczy, a jeśli spojrzysz na ową pupę wskutek tego trochę mniej razy, to już będzie korzyść.

 

7. Ludzię ''mądrzeją'' uznając, że wulgaryzmy lepiej ich wyrażają, gdy jest to częstą normą w towarzystwie, w szkole czy w pracy, ale jest taka dziwna prawidłowość, że częste używania języka wyrażającego negatywne emocje potem jakoś się odbija na człowieku, przyciąga niepotrzebne sytuacje w życiu i problemy, których można uniknąć.

 

8. Ludzie zbyt zaabsorbowani swoim ego i zbyt skoncentrowani na byciu wychwalanym przez otoczenie często grzeszą pychą, chcą od życia coraz więcej i więcej, aż w końcu dostają figę z makiem.

 

Najlepiej wyciągać wnioski, robić cokolwiek z myślą, że robi się to dla siebie, nie dla czyjejś aprobaty. Bo rozmaici ludzie mogą wyrażać aprobatę, czasem dobrzy, czasem źli. Może się zdarzyć, że ktoś zły zmyli Cię swoją aprobatą, żeby Cię jakoś wykorzystać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Powiem tak, nic w życiu nie jest przypadkiem. Znoszenie stresującego bodźca przez długi czas jest wyczerpujące, jednak nie warto go przez to unikać. Wiele tu zależy od tego, co jest powodem Twego strachu.
Nie bardzo wiem, co mam na to odpowiedzieć.

 

2. Alternatywa jest tylko jedna, tertium non datur.
Nie wiesz tego, nawet jeśli jesteś mędrcem nad mędrcami. Ja tym bardziej.

 

Jeśli boisz się czegoś od dzieciaka, to zapewne boisz się ludzi i nowych sytuacji, dobrze zgadłem?
Tak. Słucham uważnie dalej, doktorze Housie/Sherlocku Holmesie ;]

 

3. No właśnie, byłeś/jesteś hedonista, to może być jedna z przyczyn Twoich problemów.
Hmm...a gdzie Ci wcięło przedrostek "anty-"?

 

No już masz jeden punkt, nad którym warto popracować. Zwalczyć w sobie hedonizm i ćwiczyć umiarkowanie, zaczynając od drobnych kroków. Trochę mniej jeść, trochę mniej palić, trochę mniej sobie używać, zamiast tego Trochę więcej ofiarowywać innym osobom, zwierzętom i miejscom.
Jadam na ogół, gdy jestem głodny, choć do syta. Na ogół płatki na mleku na śniadanie, a później sytą obiado-kolację (tzn. obiad, kanapki i orzeszki). Z tego co wiem, moja waga mieści się w normach, teraz pewnie trochę spadnie, bo dzisiaj nic nie jadłem, wypiłem tylko kilka szklanek wody (w tym jedna z kroplami żołądkowymi).

W ogóle nie palę i nigdy nie paliłem - chyba, że biernie.

"Trochę mniej sobie używać" - nie wiem, co to oznacza w Twoim rozumieniu.

Innym osobom, zwierzętom i miejscom ofiarowuję (z ochotą) tyle, na ile pozwalają mi moje przywiązania i lęki.

 

4. Z bliskimi sobie osobami złymi emocjami dzielić się trzeba. Im bliższa jest dana Ci osoba, tym lepiej się z nią tym dzielić.
Tak.

 

5. Wielu ludzi nie zdobywa pewnej wiedzy na etapie przedszkola i potem nieświadomie robią im wszystko na przekór. Niektórzy idą do pracy, do szkoły nie mając podstaw i potem popełniają rozmaite błędy.
Tak. Chciałem w ten sposób oczywiście pokazać, jaki to ja jestem fajny, że z mojej mądrej perspektywy to są podstawy. Choć odkryte może nie tyle w przedszkolu, co pod koniec liceum.

 

6. Nie miałem tylko na myśli czynienia z kobiet maszyn do uprawiania seksu, po prostu czyniąc dobro należy je czynić ze szczerej miłości do innej osoby.
No ba.
Jeśli zamiast tego chce się coś od niej uzyskać, kasę, akceptację, uśmiech czy seks - to nie będzie działać.
Będzie działać, tylko w inny sposób. To będzie handel, tudzież wykorzystanie reguł gry społecznej do osiągnięcia swoich (niecnych) celów. Jednak czyjaś aprobata zawiera w sobie nieraz dobro, bo sprawiliśmy jej swoją osobą radość (na zasadzie "cieszę się, że są tacy ludzie jak Ty; to mnie podnosi na duchu").
Natomiast zwalczyć można wszelkie swoje destruktywne nałogi i myśli, metodą drobnych kroków.
Oczywiście, że można, jeśli tylko ma się ku temu wystarczającą motywację. Kiedyś z lęku przed piekłem bardzo rygorystycznie starałem się przestrzegać wszelkich kościelnych nakazów i zakazów i stałem się wówczas mistrzem kierowania swoją uwagą. Byłem prawdziwym dżentelmenem pod tym względem. Później jednak uznałem, że może zbyt pochopnie zinterpretowałem pewne zakazy i nakazy, dodając do nich w rozumieniu coś, co wcale z nich nie musi wynikać.

 

Najpierw warto ćwiczyć na pojedynczych przykładach: nie spojrzę jednej koleżance na pupę i uparcie się zmagać z tym nałogiem, nie zrażać się niepowodzeniami, że jednak często się na tą pupę ukradkiem spojrzy, należy trenować swoją wytrwałość w tym postanowieniu, aż do skutku. Już sama intencja, żeby na ową pupę nie patrzeć się liczy, a jeśli spojrzysz na ową pupę wskutek tego trochę mniej razy, to już będzie korzyść.
Tak, dla chcącego nic trudnego, wiem o tym. Już to przerabiałem. Jednak dzisiaj nie jestem wcale taki pewien, czy spojrzenie na pupę lub piersi to rzeczywiście coś złego. Jeśli chodzi o koleżankę, to sprawa jest prostsza - tutaj jest większa motywacja, bo ją lubię i szanuję. Z nieznajomymi to inna sprawa i zależy to od aktualnego stanu psychicznego, nastroju, oceny sytuacji i tak dalej. Generalnie jednak staram się unikać wszystkiego, co mnie seksualnie podnieca, bo nie lubię seksualnego podniecenia i efektów z tym związanych. Jeśli już ostatnimi czasy nawet decydowałem się na coś, co to podniecenie wywoływało, to nie robiłem tego - o ile mi wiadomo - dla samego podniecenia, lecz dla tego przyjemnego uczucia w sercu, zachwytu, poczucia błogości i bezbronności; a podniecenie traktowałem wówczas jako zło konieczne. I uważałem, że ten zachwyt, błogość i poczucie bezbronności to może być wystarczający powód, aby na takie podniecenie się mimo wszystko narażać.

 

7. Ludzię ''mądrzeją'' uznając, że wulgaryzmy lepiej ich wyrażają, gdy jest to częstą normą w towarzystwie, w szkole czy w pracy, ale jest taka dziwna prawidłowość, że częste używania języka wyrażającego negatywne emocje potem jakoś się odbija na człowieku, przyciąga niepotrzebne sytuacje w życiu i problemy, których można uniknąć.
Ja nie zauważyłem takiej prawidłowości. Może chodzi o to, by wulgaryzmów używać mądrze? Wpis joaszki w temacie "Jak się dziś czujecie? Umiecie to opisać/" o treści "Napierdalałabym wszystkich po gębach" do dziś mnie bawi i raduje. W ogóle uważam, że "Napierdalać" to takie piękne słowo. Owszem, zawiera w sobie agresję, ale agresja jest częścią naszego istnienia i dobrze jest ją z humorem wyrażać. Ale wierz mi, długo stawiałem opór wulgaryzmom i się ich nawet poniekąd bałem, zanim zrozumiałem i dostrzegłem ich piękno.

 

8. Ludzie zbyt zaabsorbowani swoim ego i zbyt skoncentrowani na byciu wychwalanym przez otoczenie często grzeszą pychą, chcą od życia coraz więcej i więcej, aż w końcu dostają figę z makiem.
Nie bardzo widzę, abym jakoś "nadmiernie" grzeszył pychą, ale jeśli pragniesz mnie oświecić w tej kwestii, to proszę bardzo. Na pewno trochę tej "pychy" we mnie jest (objawia się to samo-zadowoleniem), ale to chyba kondycja ludzka ;] Nie wydaje mi się tez, żebym ją jakoś w nadmiernym stopniu okazywał. Są we mnie też rzeczy, które potrafią tę "pychę" zneutralizować. "Wychwalanie przez otoczenie to zbyt mocne słowo." Ja bym to raczej ujął jako "Pragnienie bycia docenianym". Ale już się tym najadłem i mi tak bardzo jak kiedyś już nie zależy na tym. Odkąd doznałem bardzo silnej aprobaty, wprawiającej mnie wręcz w "ekstazę"/euforię (z braku lepszego słowa), już tak bardzo o nią nie zabiegam. Byłem tak szczęśliwy, że moje ciało było tym zmęczone, więc uznałem, że to jest limit szczęścia jaki mogę w sobie zmieścić, a więc nie ma co się o jakieś jeszcze większe szczęście starać. Co najwyżej o szczęście innego rodzaju - to takie rozluźniające, w przeciwieństwie do tamtego intensywnego.

 

Najlepiej wyciągać wnioski, robić cokolwiek z myślą, że robi się to dla siebie, nie dla czyjejś aprobaty. Bo rozmaici ludzie mogą wyrażać aprobatę, czasem dobrzy, czasem źli. Może się zdarzyć, że ktoś zły zmyli Cię swoją aprobatą, żeby Cię jakoś wykorzystać.
Oczywiście, że robiłem to dla siebie - aprobata dawała mi radość i zadowolenie, nadała jakiś kierunek mojemu życiu i wyciągnęła mnie z depresji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Powiem tak, nic w życiu nie jest przypadkiem. Znoszenie stresującego bodźca przez długi czas jest wyczerpujące, jednak nie warto go przez to unikać. Wiele tu zależy od tego, co jest powodem Twego strachu.
Nie bardzo wiem, co mam na to odpowiedzieć.

 

2. Alternatywa jest tylko jedna, tertium non datur.
Nie wiesz tego, nawet jeśli jesteś mędrcem nad mędrcami. Ja tym bardziej.

 

Jeśli boisz się czegoś od dzieciaka, to zapewne boisz się ludzi i nowych sytuacji, dobrze zgadłem?
Tak. Słucham uważnie dalej, doktorze Housie/Sherlocku Holmesie ;]

 

3. No właśnie, byłeś/jesteś hedonista, to może być jedna z przyczyn Twoich problemów.
Hmm...a gdzie Ci wcięło przedrostek "anty-"?

 

No już masz jeden punkt, nad którym warto popracować. Zwalczyć w sobie hedonizm i ćwiczyć umiarkowanie, zaczynając od drobnych kroków. Trochę mniej jeść, trochę mniej palić, trochę mniej sobie używać, zamiast tego Trochę więcej ofiarowywać innym osobom, zwierzętom i miejscom.
Jadam na ogół, gdy jestem głodny, choć do syta. Na ogół płatki na mleku na śniadanie, a później sytą obiado-kolację (tzn. obiad, kanapki i orzeszki). Z tego co wiem, moja waga mieści się w normach, teraz pewnie trochę spadnie, bo dzisiaj nic nie jadłem, wypiłem tylko kilka szklanek wody (w tym jedna z kroplami żołądkowymi).

W ogóle nie palę i nigdy nie paliłem - chyba, że biernie.

"Trochę mniej sobie używać" - nie wiem, co to oznacza w Twoim rozumieniu.

Innym osobom, zwierzętom i miejscom ofiarowuję (z ochotą) tyle, na ile pozwalają mi moje przywiązania i lęki.

 

4. Z bliskimi sobie osobami złymi emocjami dzielić się trzeba. Im bliższa jest dana Ci osoba, tym lepiej się z nią tym dzielić.
Tak.

 

5. Wielu ludzi nie zdobywa pewnej wiedzy na etapie przedszkola i potem nieświadomie robią im wszystko na przekór. Niektórzy idą do pracy, do szkoły nie mając podstaw i potem popełniają rozmaite błędy.
Tak. Chciałem w ten sposób oczywiście pokazać, jaki to ja jestem fajny, że z mojej mądrej perspektywy to są podstawy. Choć odkryte może nie tyle w przedszkolu, co pod koniec liceum.

 

6. Nie miałem tylko na myśli czynienia z kobiet maszyn do uprawiania seksu, po prostu czyniąc dobro należy je czynić ze szczerej miłości do innej osoby.
No ba.
Jeśli zamiast tego chce się coś od niej uzyskać, kasę, akceptację, uśmiech czy seks - to nie będzie działać.
Będzie działać, tylko w inny sposób. To będzie handel, tudzież wykorzystanie reguł gry społecznej do osiągnięcia swoich (niecnych) celów. Jednak czyjaś aprobata zawiera w sobie nieraz dobro, bo sprawiliśmy jej swoją osobą radość (na zasadzie "cieszę się, że są tacy ludzie jak Ty; to mnie podnosi na duchu").
Natomiast zwalczyć można wszelkie swoje destruktywne nałogi i myśli, metodą drobnych kroków.
Oczywiście, że można, jeśli tylko ma się ku temu wystarczającą motywację. Kiedyś z lęku przed piekłem bardzo rygorystycznie starałem się przestrzegać wszelkich kościelnych nakazów i zakazów i stałem się wówczas mistrzem kierowania swoją uwagą. Byłem prawdziwym dżentelmenem pod tym względem. Później jednak uznałem, że może zbyt pochopnie zinterpretowałem pewne zakazy i nakazy, dodając do nich w rozumieniu coś, co wcale z nich nie musi wynikać.

 

Najpierw warto ćwiczyć na pojedynczych przykładach: nie spojrzę jednej koleżance na pupę i uparcie się zmagać z tym nałogiem, nie zrażać się niepowodzeniami, że jednak często się na tą pupę ukradkiem spojrzy, należy trenować swoją wytrwałość w tym postanowieniu, aż do skutku. Już sama intencja, żeby na ową pupę nie patrzeć się liczy, a jeśli spojrzysz na ową pupę wskutek tego trochę mniej razy, to już będzie korzyść.
Tak, dla chcącego nic trudnego, wiem o tym. Już to przerabiałem. Jednak dzisiaj nie jestem wcale taki pewien, czy spojrzenie na pupę lub piersi to rzeczywiście coś złego. Jeśli chodzi o koleżankę, to sprawa jest prostsza - tutaj jest większa motywacja, bo ją lubię i szanuję. Z nieznajomymi to inna sprawa i zależy to od aktualnego stanu psychicznego, nastroju, oceny sytuacji i tak dalej. Generalnie jednak staram się unikać wszystkiego, co mnie seksualnie podnieca, bo nie lubię seksualnego podniecenia i efektów z tym związanych. Jeśli już ostatnimi czasy nawet decydowałem się na coś, co to podniecenie wywoływało, to nie robiłem tego - o ile mi wiadomo - dla samego podniecenia, lecz dla tego przyjemnego uczucia w sercu, zachwytu, poczucia błogości i bezbronności; a podniecenie traktowałem wówczas jako zło konieczne. I uważałem, że ten zachwyt, błogość i poczucie bezbronności to może być wystarczający powód, aby na takie podniecenie się mimo wszystko narażać.

 

7. Ludzię ''mądrzeją'' uznając, że wulgaryzmy lepiej ich wyrażają, gdy jest to częstą normą w towarzystwie, w szkole czy w pracy, ale jest taka dziwna prawidłowość, że częste używania języka wyrażającego negatywne emocje potem jakoś się odbija na człowieku, przyciąga niepotrzebne sytuacje w życiu i problemy, których można uniknąć.
Ja nie zauważyłem takiej prawidłowości. Może chodzi o to, by wulgaryzmów używać mądrze? Wpis joaszki w temacie "Jak się dziś czujecie? Umiecie to opisać/" o treści "Napierdalałabym wszystkich po gębach" do dziś mnie bawi i raduje. W ogóle uważam, że "Napierdalać" to takie piękne słowo. Owszem, zawiera w sobie agresję, ale agresja jest częścią naszego istnienia i dobrze jest ją z humorem wyrażać. Ale wierz mi, długo stawiałem opór wulgaryzmom i się ich nawet poniekąd bałem, zanim zrozumiałem i dostrzegłem ich piękno.

 

8. Ludzie zbyt zaabsorbowani swoim ego i zbyt skoncentrowani na byciu wychwalanym przez otoczenie często grzeszą pychą, chcą od życia coraz więcej i więcej, aż w końcu dostają figę z makiem.
Nie bardzo widzę, abym jakoś "nadmiernie" grzeszył pychą, ale jeśli pragniesz mnie oświecić w tej kwestii, to proszę bardzo. Na pewno trochę tej "pychy" we mnie jest (objawia się to samo-zadowoleniem), ale to chyba kondycja ludzka ;] Nie wydaje mi się tez, żebym ją jakoś w nadmiernym stopniu okazywał. Są we mnie też rzeczy, które potrafią tę "pychę" zneutralizować. "Wychwalanie przez otoczenie to zbyt mocne słowo." Ja bym to raczej ujął jako "Pragnienie bycia docenianym". Ale już się tym najadłem i mi tak bardzo jak kiedyś już nie zależy na tym. Odkąd doznałem bardzo silnej aprobaty, wprawiającej mnie wręcz w "ekstazę"/euforię (z braku lepszego słowa), już tak bardzo o nią nie zabiegam. Byłem tak szczęśliwy, że moje ciało było tym zmęczone, więc uznałem, że to jest limit szczęścia jaki mogę w sobie zmieścić, a więc nie ma co się o jakieś jeszcze większe szczęście starać. Co najwyżej o szczęście innego rodzaju - to takie rozluźniające, w przeciwieństwie do tamtego intensywnego.

 

Najlepiej wyciągać wnioski, robić cokolwiek z myślą, że robi się to dla siebie, nie dla czyjejś aprobaty. Bo rozmaici ludzie mogą wyrażać aprobatę, czasem dobrzy, czasem źli. Może się zdarzyć, że ktoś zły zmyli Cię swoją aprobatą, żeby Cię jakoś wykorzystać.
Oczywiście, że robiłem to dla siebie - aprobata dawała mi radość i zadowolenie, nadała jakiś kierunek mojemu życiu i wyciągnęła mnie z depresji.

 

1. No cóż, odpowiedz da życie, prędzej czy później.

2. Jestem zwykłym człowiekiem, nie lepszym, ani nie gorszym niż reszta, w dodatku zaburzonym, więc nie - w żadnym wypadku nie jestem mędrcem.

3. Mam cholernie słaby wzrok, tu mi wycięło.

4. Używać czyli figlować, czyli harcować, czyli uprawiać aktywność fizyczną wymagająca w znacznym stopniu użycia bioder etc.

 

Jeśli figluje się z kim popadnie, to się za to zapłaci.

 

Nie jest ważne ile jesz, czy jesteś gruby czy chudy, ale ile pożywienia jest Ci potrzebne, do utrzymania swojej dziennej aktywności.

 

Budowlaniec może najadać się ponad miarę.

 

Zarazem coś co Ci zostaje w nadmiarze dać komuś, kto tego nie zmarnuje. Jakiemuś potrzebującemu, jakiejś organizacji, zyskasz w ten sposób.

 

5. Nic nie chciałeś pokazać, pisząc tamte słowa nie wartościowałem Ciebie. Zapewne zwyczajnie mam niewysoką inteligencję emocjonalną.

 

6. Cóż, jeśli uważasz, że wykorzystywanie innych i nawet myślenie o tym przynosi korzyści, to Twój pogląd.

 

Powiem Ci tyle, że to się potem zemści w jakiś dziwnie podobny sposób na Tobie.

 

Istnieje pewna hierarchia wartości

 

rodzina

przyjaciele

znajomi

naród

reszta ludzkości

 

Jesteś mniej winny obcym, ale ich też należy lubić i szanować. To jest podstawa i wszystkiego.

 

Jeśli zachowują się wobec Ciebie to faktycznie należy im się lekcja, a potem - kara. Takie jest życie

 

7. Wulgaryzmów nie da się używać dobrze

 

Dla niektórych to przykra konieczność w stresującej pracy, ale to potem wróci.

 

Osoby psychicznie chore często nadużywają wulgaryzmów, mam na to swoją teorię - dlaczego, ale jej nie wyjawię, bo spotka mnie ostracyzm na tym forum.

 

8. Pycha może przejawiać się także w chęci zagarniania dla siebie zbyt wiele kosztem innych, nie niosąc tym samym pomocy reszcie. Nawet najbardziej symbolicznej pomocy, każda się liczy

 

Aprobata wyciągnęła Ciebie z depresji? Jeśli lekarstwo działa - to było dobre.

 

Niemniej po leczeniu warto z kolei zacząć odwyk od brania leków, one też mogą być szkodliwe i same z siebie generować problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4. Używać czyli figlować, czyli harcować, czyli uprawiać aktywność fizyczną wymagająca w znacznym stopniu użycia bioder etc.

 

Jeśli figluje się z kim popadnie, to się za to zapłaci.

Nie dotyczy.
Nie jest ważne ile jesz, czy jesteś gruby czy chudy, ale ile pożywienia jest Ci potrzebne, do utrzymania swojej dziennej aktywności.

 

Budowlaniec może najadać się ponad miarę.

 

Zarazem coś co Ci zostaje w nadmiarze dać komuś, kto tego nie zmarnuje. Jakiemuś potrzebującemu, jakiejś organizacji, zyskasz w ten sposób.

Ja o jedzeniu myślę jak o tankowaniu, ładowaniu baterii. Dzięki temu mam później więcej energii i jest mi cieplej. Zapobiegam też w ten sposób bólom głowy. Oczywiście przyjemność też mi to sprawia - lubię jeść - jedzenie jest smaczne i może rozluźniać. Nie twierdzę również oczywiście, że moja dieta jest idealna.

 

5. Nic nie chciałeś pokazać, pisząc tamte słowa nie wartościowałem Ciebie. Zapewne zwyczajnie mam niewysoką inteligencję emocjonalną.
Ależ bardzo możliwe, że rzeczywiście chciałem w ten sposób wyrazić swoją fajność. Teraz też to robię, pokazując, jaki to ja jestem fajny, że nawet potrafię się do tego przyznać i spojrzeć na to "z dystansem". Co więcej, uważam, że to jest zabawne/zabawnie paradoksalne ;]

 

6. Cóż, jeśli uważasz, że wykorzystywanie innych i nawet myślenie o tym przynosi korzyści, to Twój pogląd.
Czy ja wiem, czy wykorzystywanie?
Powiem Ci tyle, że to się potem zemści w jakiś dziwnie podobny sposób na Tobie.
Ale co się konkretnie zemści? Dziewczyny będą się zachwycać moim widokiem? A może rzucasz na mnie jakąś klątwę? Brawo, sprawiłeś, że zacząłem się irracjonalnie lękać. Ach, to magiczne myślenie...

 

7. Wulgaryzmów nie da się używać dobrze
A ja się z Tobą nie zgadzam, nawet jeśli stoją za Tobą murem buddyjskie autorytety. Pozostajemy przy swoich opiniach, czy chcesz drążyć temat?

 

Już co najmniej drugi raz nie przedstawiasz racjonalnej argumentacji, tylko rzucasz niejasne groźby, że "coś się zemści". Rozumiem, że możesz wierzyć w karmę, coś zresztą może być na rzeczy. Rozumiem też pułapkę bezkrytycznego przyjmowania tego, co nam wbijają do głów autorytety, bo sam to przerabiałem. Rozumiem nawet to złudzenie mądrości, że przecież czuję, że to jest prawda. Owszem, skoro tak czujesz, to pewnie jakaś prawda w tym jest, ale niekoniecznie cała. Być może przymknąłeś na razie oko na pewne "drobiazgi", bo jesteś na etapie trawienia tego, co było w tym mądre. Co do wulgaryzmów to chyba kiedyś uważałem podobnie jak Ty. Być może zresztą byłem wtedy w wieku, w jakim Ty jesteś teraz.

 

Buddyści nie uczą czegoś w stylu, bo wszędzie dostrzegać może nawet nie Boga, lecz jakąś wyższą siłę, czy jak wy to tam nazywacie, we wszystkich rzeczach, także w wulgaryzmach? Hindusi chyba tak mają (przynajmniej w Advaicie Vedancie), ale to może być różnica między hinduizmem a buddyzmem, nie wiem, nie znam się aż tak bardzo.

 

8. Pycha może przejawiać się także w chęci zagarniania dla siebie zbyt wiele kosztem innych, nie niosąc tym samym pomocy reszcie. Nawet najbardziej symbolicznej pomocy, każda się liczy
Nie wiem, czy to jest pycha. Mi się to kojarzy bardziej z zachłannością i "ciemną stroną mocy", ale rzeczywiście to może z "pychy" wynikać. Ale może też wynikać z desperacji. I co - dostrzegasz coś takiego we mnie? Chęć zagarniania dla siebie zbyt wiele kosztem innych, nie niosąc tym samym pomocy reszcie? Hmm...może na przykład podczas gry w Monopol ;] (choć dawno nie grałem). Nie twierdzę oczywiście, że tego we mnie w ogóle nie ma, ale chyba nie jest to jakieś mega-wysokie ;] Taka postawa o jakiej piszesz, powoduje poczucie oddzielenia się od innych, odcinania się od nich. A zatem może iść za tym napięcie negatywne.

 

Aprobata wyciągnęła Ciebie z depresji? Jeśli lekarstwo działa - to było dobre.
Nom ;]

 

Niemniej po leczeniu warto z kolei zacząć odwyk od brania leków, one też mogą być szkodliwe i same z siebie generować problemy.
Mogą, mogą. Obecnie już tak bardzo o aprobatę chyba nie zabiegam, znalazłem inną równowagę, która tamtego nie wymaga. Ma za to inne minusy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja o jedzeniu myślę jak o tankowaniu, ładowaniu baterii. Dzięki temu mam później więcej energii i jest mi cieplej. Zapobiegam też w ten sposób bólom głowy. Oczywiście przyjemność też mi to sprawia - lubię jeść - jedzenie jest smaczne i może rozluźniać. Nie twierdzę również oczywiście, że moja dieta jest idealna.

 

Ależ bardzo możliwe, że rzeczywiście chciałem w ten sposób wyrazić swoją fajność. Teraz też to robię, pokazując, jaki to ja jestem fajny, że nawet potrafię się do tego przyznać i spojrzeć na to "z dystansem". Co więcej, uważam, że to jest zabawne/zabawnie paradoksalne ;]

 

Czy ja wiem, czy wykorzystywanie?

 

Ale co się konkretnie zemści? Dziewczyny będą się zachwycać moim widokiem? A może rzucasz na mnie jakąś klątwę? Brawo, sprawiłeś, że zacząłem się irracjonalnie lękać. Ach, to magiczne myślenie...

 

A ja się z Tobą nie zgadzam, nawet jeśli stoją za Tobą murem buddyjskie autorytety. Pozostajemy przy swoich opiniach, czy chcesz drążyć temat?

 

Już co najmniej drugi raz nie przedstawiasz racjonalnej argumentacji, tylko rzucasz niejasne groźby, że "coś się zemści". Rozumiem, że możesz wierzyć w karmę, coś zresztą może być na rzeczy. Rozumiem też pułapkę bezkrytycznego przyjmowania tego, co nam wbijają do głów autorytety, bo sam to przerabiałem. Rozumiem nawet to złudzenie mądrości, że przecież czuję, że to jest prawda. Owszem, skoro tak czujesz, to pewnie jakaś prawda w tym jest, ale niekoniecznie cała. Być może przymknąłeś na razie oko na pewne "drobiazgi", bo jesteś na etapie trawienia tego, co było w tym mądre. Co do wulgaryzmów to chyba kiedyś uważałem podobnie jak Ty. Być może zresztą byłem wtedy w wieku, w jakim Ty jesteś teraz.

 

Buddyści nie uczą czegoś w stylu, bo wszędzie dostrzegać może nawet nie Boga, lecz jakąś wyższą siłę, czy jak wy to tam nazywacie, we wszystkich rzeczach, także w wulgaryzmach? Hindusi chyba tak mają (przynajmniej w Advaicie Vedancie), ale to może być różnica między hinduizmem a buddyzmem, nie wiem, nie znam się aż tak bardzo.

 

Nie wiem, czy to jest pycha. Mi się to kojarzy bardziej z zachłannością i "ciemną stroną mocy", ale rzeczywiście to może z "pychy" wynikać. Ale może też wynikać z desperacji. I co - dostrzegasz coś takiego we mnie? Chęć zagarniania dla siebie zbyt wiele kosztem innych, nie niosąc tym samym pomocy reszcie? Hmm...może na przykład podczas gry w Monopol ;] (choć dawno nie grałem). Nie twierdzę oczywiście, że tego we mnie w ogóle nie ma, ale chyba nie jest to jakieś mega-wysokie ;] Taka postawa o jakiej piszesz, powoduje poczucie oddzielenia się od innych, odcinania się od nich. A zatem może iść za tym napięcie negatywne.

 

Mogą, mogą. Obecnie już tak bardzo o aprobatę chyba nie zabiegam, znalazłem inną równowagę, która tamtego nie wymaga. Ma za to inne minusy.

 

Po kolei

 

1. Ja nie mówiłem o diecie, tylko o tym, że aby poprawić swoje notowania u losu dobrze jest podzielić się z potrzebującymi, którzy tego nie zmarnują

 

2. Bycie fajnym polepsza notowania w towarzystwie i wśród płci nadobnej. Cóż, dla mnie to nie ma sensu, ale ja jestem zaburzony, więc moja opinia w tym wypadku może być nic nie znacząca.

 

3. Jeśli ktoś traci z powodu swojej niewiedzy z Twojego powodu, a Ty w ten sposób dostajesz jakieś korzyści, to potem czeka Ciebie lekcja z prawa retrybucji.

 

4. To ma z magią niewiele wspólnego. Po prostu będziesz przyciągał nieprzyjemne sytuacje i ludzi. Nie wiedząc, że czynisz źle, potem poniesiesz jakiś uszczerbek na zdrowiu, reputacji albo statusie materialnym, jakoś dziwnym trafem mający sporo wspólnego z Twoim poprzednim występkiem.

 

5. Nikogo nie nawracam na siłę, nie użyłem nawet pierwszy słowa buddyzm. Ta religia to nie sakramenty i ceremonie, to sposób na życie, który umożliwia normalne i pożyteczne funkcjonowanie i rozwiązuje bardzo popularne na tym portalu problemy. Twoja wola, zachowaj własne zdanie.

 

Wiek nie ma nic do rzeczy, można być niemądrym 60 latkiem i mądrym 6 latkiem. Do różnych wniosków różni ludzie dochodzą w różnym wieku.

 

Buddyzm uczy, że należy przestrzegać czystości w słowach, zachowaniu i intencjach. Jeśli ktoś rzuca mięsem, to przyciąga moce diabelskie - które nie są spersonifikowane, po prostu są złymi myślami, uczynkami i zachowaniami złych ludzi i kiedyś jakoś to słowo do nas wróci, wtedy kiedy byśmy tego raczej nie chcieli.

 

6. Pycha to stawianie swego ''Ja'' na piedestale, kosztem reszty ludzkości i otoczenia naturalnego, a zarazem nie dawanie niczego w zamian. Jeśli tego nie posiadasz lub masz je w niewielkim stopniu, to przyzwoicie, ale zawsze może być lepiej.

 

7. Nic nie jest doskonałe na tym świecie, nic - nawet piękna piersiasta blond z opalenizną w skromnym bikini i tendencją do uprawiania przygodnego seksu. Nic nie jest takim jakim się wydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Ja nie mówiłem o diecie, tylko o tym, że aby poprawić swoje notowania u losu dobrze jest podzielić się z potrzebującymi, którzy tego nie zmarnują
Czasem się podzielę trochę. Ale nie uważam, żebym ja to marnował.
2. Bycie fajnym polepsza notowania w towarzystwie i wśród płci nadobnej. Cóż, dla mnie to nie ma sensu, ale ja jestem zaburzony, więc moja opinia w tym wypadku może być nic nie znacząca.
Bycie fajnym to też bycie fajnym w swoich własnych oczach, a to daje przyjemne poczucie samo-zadowolenia, tzn. lubienia siebie.
3. Jeśli ktoś traci z powodu swojej niewiedzy z Twojego powodu, a Ty w ten sposób dostajesz jakieś korzyści, to potem czeka Ciebie lekcja z prawa retrybucji.
A niby kto traci z powodu swojej niewiedzy z mojego powodu, dzięki czemu to ja dostaję jakieś korzyści? Mnie spotykają raczej dobre rzeczy, nawet lepsze niż bym zasługiwał ;] Wierzę, że to wsparcie od Boga.

 

4. To ma z magią niewiele wspólnego. Po prostu będziesz przyciągał nieprzyjemne sytuacje i ludzi. Nie wiedząc, że czynisz źle, potem poniesiesz jakiś uszczerbek na zdrowiu, reputacji albo statusie materialnym, jakoś dziwnym trafem mający sporo wspólnego z Twoim poprzednim występkiem.
Nie podoba mi się to, że w swoim przykładzie używasz mojej osoby i tworzysz opowieść, w której w przyszłości dzieje mi się coś złego. Jakby co, to będę wiedział, czyja to sprawka, a wtedy Cię znajdę i napluję Ci na wycieraczkę. (to ostatnie zdanie to żart).

 

5. Nikogo nie nawracam na siłę, nie użyłem nawet pierwszy słowa buddyzm. Ta religia to nie sakramenty i ceremonie, to sposób na życie, który umożliwia normalne i pożyteczne funkcjonowanie i rozwiązuje bardzo popularne na tym portalu problemy. Twoja wola, zachowaj własne zdanie.
Może i tak. Ale ludzie wszystko wypaczają, nawet buddyzm. Mam nadzieję, że z czasem to zauważysz. Nie przeczę, że ten sposób na życie jest lepszy niż wiele alternatyw. Twierdzę jedynie, że nadmierna ufność w przekonania (swoje lub autorytetów) zgubna się okazać może. Mogę być szczery? Myślę, że masz sprany mózg. Ja też mam sprany mózg, ale ja przynajmniej zdaję sobie z tego sprawę. Podejrzane jest dla mnie, jeśli wyznawca jakiejś religii/systemu przekonań i praktyk, wydaje się być sztywny i nie okazywać poczucia humoru.

 

Pozwól, że polecę Ci (choć nie wiem, czy dla Ciebie nie będą to dzieła "diabelskie" :P) 2 książki Eckharta Tolle - "Potęga Teraźniejszości" i "Nowa Ziemia". "Nowa Ziemia" jest nowsza, ale coś mi mówi, że może dla Ciebie byłaby lepsza na początek niż jej poprzedniczka. Zrobisz jak uważasz, ja myślę, że ta książka może poszerzyć Twoje horyzonty. Chyba, że Ci nie wolno jej czytać, to trudno :P (mam nadzieję, że się nie obrazisz na mnie za tego typu sformułowania). Albo jeszcze jedna książka, choć trudniej dostępna - Joel Goldsmith - "Grzmot ciszy" - autor tam pisze zarówno o karmie/prawie starego Testamentu, jak i o tym, że sami decydujemy się na reguły gry, dzielące na dobro i zło, a wcale nie musimy tak robić. Zrobisz, jak uważasz. Albo może jeszcze to (nie wiem, jaki to przyniesie efekt, bo autor nawiązuje trochę do swoich wcześniejszych filmików, których pewnie nie znasz, ale mam Ci ochotę to wysłać):

 

[videoyoutube=AohgmQsGLhE][/videoyoutube] Autor najpierw interesował się psychologią, później praktykował buddyzm, na duchowej ścieżce jest od 14 lat.

 

A tutaj filmik pokazujący, jak system przekonań może sprać komuś mózg (na przykładzie hinduizmu/advaity vedanty):

 

[videoyoutube=ZGgcf295fRQ][/videoyoutube]

 

Wiek nie ma nic do rzeczy, można być niemądrym 60 latkiem i mądrym 6 latkiem. Do różnych wniosków różni ludzie dochodzą w różnym wieku.
To prawda. Ale człowiek często robi się z wiekiem mądrzejszy, a ja miałem tego farta, że pewną mądrość również odkryłem dość wcześnie ;] Przypominasz mi pod pewnymi względami mnie, gdy miałem ok. 18-19 lat. Jeśli jesteś teraz w podobnym wieku, to to by pasowało :P

 

Buddyzm uczy, że należy przestrzegać czystości w słowach, zachowaniu i intencjach. Jeśli ktoś rzuca mięsem, to przyciąga moce diabelskie - które nie są spersonifikowane, po prostu są złymi myślami, uczynkami i zachowaniami złych ludzi i kiedyś jakoś to słowo do nas wróci, wtedy kiedy byśmy tego raczej nie chcieli.
Ostatnio czytałem wulgaryzmy z wielką przyjemnością :) Jak już wcześniej zresztą pokazałem na przykładzie joaszki. Z pewną ulgą i rozluźnieniem. Twoje rozumowanie rozwala się o to, że w żaden sposób nie udowodniłeś, że rzeczywiście wulgaryzm jest czymś złym. Nie udowodniłeś nawet, że jest jakimś "brudnym słowem", który byłby wbrew czystości w słowach. Chyba, że uważasz za ten brud agresję w tym słowie zawartą. Ale ja uważam, że agresję jest również dobrze wyrażać - z humorem i we właściwy sposób. Przyjmujesz za pewnik pewne założenia, takie jak: "wulgaryzm jest nieczystym słowem". Ale skąd "wiesz", że to prawda? Bo ktoś mądry Ci tak powiedział? A może właśnie powstrzymywanie się od wulgaryzmów, gdy w głębi duszy czujesz, że teraz dobrze byłoby ich użyć, sprawia, że Twoje słowa stają się nieczyste, bo zostają zabrudzone przez wewnętrznego cenzora, kierującego się nieczystym lękiem przed diabelskimi mocami? Może właśnie kierując się tym lękiem tylko te moce wzmacniasz? I to do Ciebie wróci w pewnym momencie, pod postacią jakiej się nie spodziewasz. Opamiętaj się, póki nie jest za późno, dobrze Ci radzę. Ale zrobisz jak uważasz, nie chcę Cię przecież na silę nawracać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem się podzielę trochę. Ale nie uważam, żebym ja to marnował.

 

Bycie fajnym to też bycie fajnym w swoich własnych oczach, a to daje przyjemne poczucie samo-zadowolenia, tzn. lubienia siebie.

 

A niby kto traci z powodu swojej niewiedzy z mojego powodu, dzięki czemu to ja dostaję jakieś korzyści? Mnie spotykają raczej dobre rzeczy, nawet lepsze niż bym zasługiwał ;] Wierzę, że to wsparcie od Boga.

 

Nie podoba mi się to, że w swoim przykładzie używasz mojej osoby i tworzysz opowieść, w której w przyszłości dzieje mi się coś złego. Jakby co, to będę wiedział, czyja to sprawka, a wtedy Cię znajdę i napluję Ci na wycieraczkę. (to ostatnie zdanie to żart).

 

Może i tak. Ale ludzie wszystko wypaczają, nawet buddyzm. Mam nadzieję, że z czasem to zauważysz. Nie przeczę, że ten sposób na życie jest lepszy niż wiele alternatyw. Twierdzę jedynie, że nadmierna ufność w przekonania (swoje lub autorytetów) zgubna się okazać może. Mogę być szczery? Myślę, że masz sprany mózg. Ja też mam sprany mózg, ale ja przynajmniej zdaję sobie z tego sprawę. Podejrzane jest dla mnie, jeśli wyznawca jakiejś religii/systemu przekonań i praktyk, wydaje się być sztywny i nie okazywać poczucia humoru.

 

Pozwól, że polecę Ci (choć nie wiem, czy dla Ciebie nie będą to dzieła "diabelskie" :P) 2 książki Eckharta Tolle - "Potęga Teraźniejszości" i "Nowa Ziemia". "Nowa Ziemia" jest nowsza, ale coś mi mówi, że może dla Ciebie byłaby lepsza na początek niż jej poprzedniczka. Zrobisz jak uważasz, ja myślę, że ta książka może poszerzyć Twoje horyzonty. Chyba, że Ci nie wolno jej czytać, to trudno :P (mam nadzieję, że się nie obrazisz na mnie za tego typu sformułowania). Albo jeszcze jedna książka, choć trudniej dostępna - Joel Goldsmith - "Grzmot ciszy" - autor tam pisze zarówno o karmie/prawie starego Testamentu, jak i o tym, że sami decydujemy się na reguły gry, dzielące na dobro i zło, a wcale nie musimy tak robić. Zrobisz, jak uważasz. Albo może jeszcze to (nie wiem, jaki to przyniesie efekt, bo autor nawiązuje trochę do swoich wcześniejszych filmików, których pewnie nie znasz, ale mam Ci ochotę to wysłać):

 

[videoyoutube=AohgmQsGLhE][/videoyoutube] Autor najpierw interesował się psychologią, później praktykował buddyzm, na duchowej ścieżce jest od 14 lat.

 

A tutaj filmik pokazujący, jak system przekonań może sprać komuś mózg (na przykładzie hinduizmu/advaity vedanty):

 

[videoyoutube=ZGgcf295fRQ][/videoyoutube]

 

To prawda. Ale człowiek często robi się z wiekiem mądrzejszy, a ja miałem tego farta, że pewną mądrość również odkryłem dość wcześnie ;] Przypominasz mi pod pewnymi względami mnie, gdy miałem ok. 18-19 lat. Jeśli jesteś teraz w podobnym wieku, to to by pasowało :P

 

Ostatnio czytałem wulgaryzmy z wielką przyjemnością :) Jak już wcześniej zresztą pokazałem na przykładzie joaszki. Z pewną ulgą i rozluźnieniem. Twoje rozumowanie rozwala się o to, że w żaden sposób nie udowodniłeś, że rzeczywiście wulgaryzm jest czymś złym. Nie udowodniłeś nawet, że jest jakimś "brudnym słowem", który byłby wbrew czystości w słowach. Chyba, że uważasz za ten brud agresję w tym słowie zawartą. Ale ja uważam, że agresję jest również dobrze wyrażać - z humorem i we właściwy sposób. Przyjmujesz za pewnik pewne założenia, takie jak: "wulgaryzm jest nieczystym słowem". Ale skąd "wiesz", że to prawda? Bo ktoś mądry Ci tak powiedział? A może właśnie powstrzymywanie się od wulgaryzmów, gdy w głębi duszy czujesz, że teraz dobrze byłoby ich użyć, sprawia, że Twoje słowa stają się nieczyste, bo zostają zabrudzone przez wewnętrznego cenzora, kierującego się nieczystym lękiem przed diabelskimi mocami? Może właśnie kierując się tym lękiem tylko te moce wzmacniasz? I to do Ciebie wróci w pewnym momencie, pod postacią jakiej się nie spodziewasz. Opamiętaj się, póki nie jest za późno, dobrze Ci radzę. Ale zrobisz jak uważasz, nie chcę Cię przecież na silę nawracać.

 

1. Jeśli przeznaczasz pozostałe środki na rodzinę to w porządku, nie znasz działania karmy, bo po prostu nie spróbowałeś ze szczerym sercem przestrzegać jej zasad, a ze sceptycyzmem przystępowanie do tego nie ma sensu.

2. Fajnie być fajnym również we własnych oczach, o ile zachowuje się jednocześnie sceptycyzm, dystans i pokorę.

3. Wierz sobie w co chcesz.

4. Pożyjemy, zobaczymy.

5. Ja nie mówię o ostentacyjnym praktykowaniu, rytuałach, tylko o założeniach i doktrynie, stanowią one pewien klucz.

 

Jeśli ktoś nie ma własnego zdania to każdy i wszystko może mu sprać mózg. Żeby uchronić takich ludzi przed błędem należałoby zakazać pieniędzy, istnienia kobiet, ludzi o złych intencjach. Człowiek naiwny jest naiwny

 

Co do sprania mózgu. To ja wyrażę swoją opinię, piszesz rozwlekle, za dużo o sobie wyjawiasz, chcesz zwrócić uwagę swoim kwiecistym i zamaszystym stylem uwagę i podziw userów, więc Twoja opinia w tej sprawie nie ma dla mnie wielkiego znaczenia

 

6. Odpowiadasz agresją werbalną myśląc, że mnie dotkniesz. Nic z tego, znam poczucie własnej wartości, a Twoje ataki są mocno niedojrzałe

 

7. Wulgaryzm wyraża złe intencje i myśli. Nie będę za Twoim przykładem pisał rozwlekłych rozprawek - dlaczego, człowiek rozumny się domyśli, a reszta nie musi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do sprania mózgu. To ja wyrażę swoją opinię, piszesz rozwlekle, za dużo o sobie wyjawiasz, chcesz zwrócić uwagę swoim kwiecistym i zamaszystym stylem uwagę i podziw userów, więc Twoja opinia w tej sprawie nie ma dla mnie wielkiego znaczenia

 

Miałem wczoraj epizod manii, wywołany między innymi dolegliwościami żołądkowymi. Mam wtedy inną ocenę sytuacji. Nie ma w tym jakiegoś wyrachowania, że chcę w ten sposób coś osiągnąć. Po prostu piszę tak jak czuję. Przepraszam, jeśli Cię uraziłem. Ja z kolegą często sobie żartujemy, że mamy sprane mózgi i się o to nie obrażamy. Dystans i pokora, o których wcześniej wspomniałeś. A także luz i poczucie humoru. Sam o sobie też przecież napisałem, że mam sprany mózg.

 

6. Odpowiadasz agresją werbalną myśląc, że mnie dotkniesz. Nic z tego, znam poczucie własnej wartości, a Twoje ataki są mocno niedojrzałe
Pudło. To nie była żadna agresja, a już na pewno nie chciałem Cię dotknąć. Jednak przepraszam, jeśli rzeczywiście tak to odebrałeś. Podzieliłem się z Tobą swoją opinią, tym co czuję. Podzieliłem się z Tobą swoją prawdą, a co Ty z tym zrobisz, to jest Twoja sprawa.

 

Do reszty się nie odniosę, bo wygląda mi to (przynajmniej po części) na ataki ad personam, które w ramach "zemsty" miały mnie dotknąć ;]

 

EDIT:

 

za dużo o sobie wyjawiasz
Bardzo możliwe, że masz rację. Dzisiaj jest mi głupio, że pewne rzeczy wczoraj o sobie napisałem. I takie właśnie rzeczy się dzieją, gdy przełamuję swoje lęki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×