Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy czas na lekarza/leki?


SHM

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

Zmagam się z czymś, co przerasta już moje możliwości. Nie wiem czy to depresja czy to nerwica... wiem, że cierpię. Opiszę kilka objawów, może będziecie w stanie mi powiedzieć, czy czas już udać się z tym do lekarza.

Oto lista objawów:

1) w zasadzie nie opuszcza mnie taki podskórny, nieuchwytny lęk/stres. W momentach ekstremalnych paraliżuje mnie, nie potrafię myśleć, wyłączam się, najchętniej wtedy uciekałbym do domu, pod kołdrę.

2) nie mogę na niczym skupić uwagi, nawet podczas pisania tego postu już wstałem z 15 razy, umyłem naczynia (jeden kubek, reszta została) i wiele innych

3) najgorsze są poranki - nie mogę nic zjeść, w brzuchu kamień, dotknięcie szyi lub mycie tylnych zębów powoduje odruch wymiotny

4) prawdopodobnie mam coś takiego, co nazwałem kaszlem psychosomatycznym - jak mnie tak mocno ściśnie to potrafię kaszleć aż do łez, mimo że płuca zdrowe, nie palę papierosów. Pracę mam lekko stresującą ale nie ponad przeciętną. Powinienem sobie z tym radzić, ponieważ warunki pracy obiektywnie są dobre.

Oczywiście biorąc pod uwagę moją ocenę własnych kwalifikacji, non-stop uważam, że coś spieprzę... ale to już inna sprawa.

5) nic, zupełnie nic mnie nie cieszy, nie odczuwam żadnych emocji poza lękiem, nie wiem co to pozytywne uczucia, śmiech, radość, odprężenie, mam wrażenie, że to zupełnie obce pojęcia. Nie czuję się przybity czy smutny, melancholijny. Nie czuję nic... nic prócz lęku z nieznanego mi powodu i obojętności na wszystko.

6) zupełnie nie spotykam się z ludźmi. Po powrocie z pracy kładę się na sofie i nic nie robię. Moje życie towarzyskie nie istnieje. Weekendy samotnie spędzam w domu, czasem wychodzę na spacer.

7) sfera seksualna... katastrofa - klasyczne problemy z utrzymaniem erekcji. Zero popędu. To powoduje oczywiście kolejne frustracje.

8) pustka w głowie - nie potrafię wymyślić co zrobić z czasem wolnym, nic mi się nie chce. Nawet jeśli coś przyjdzie mi do głowy, po chwili sam to torpeduję, bo bez sensu, bo lepiej zostać w domu, bo mi się jednak wcale nie chce.

9) nie czytam, nie chodzę do kina, teatru.... staję się troglodytą :(

10) mam problemy z jedzeniem... zero apetytu, żołądek ściśnięty, zmuszam się do jedzenia aby utrzymać wagę na przyzwoitym poziomie.

 

Mam 37 lat, ogólny stan zdrowia jest chyba dobry, nie piję alkoholu, nie palę papierosów, nie używam narkotyków i dopalaczy. Mieszkam w dużym mieście, mam pracę, nie mam jakichś większych problemów. Nie ma sielanki, ale również nie ma dramatu.

 

Czy taki już jestem? Czy da się to zmienić? Bo jeśli nie, to takie życie mnie nie interesuje. Kiedyś byłem inny, aktywniejszy. Umiałem się cieszyć ale i płakać. Czułem emocje. Dziś czuję się jak żywy trup... to nie ma sensu.

 

Wypowiedzcie się proszę czy jest dla mnie jakiś ratunek? Nie za bardzo chciałbym wspomagać się lekami, może jakaś terapia? Leki mnie albo otumanią, albo zupełnie zabiją mi libido - przynajmniej te o których mam jakąś wiedzę. A ja chcę tylko poczuć spokój i znów odczuwać emocje, kreować je, być aktywniejszym.

 

Pozdrawiam czytających.

 

SHM

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro byles inny, to znaczy, ze taki nie jestes naprawde. Zmienic da sie, na pewno. Z tego co wywnioskowalem, dolega Ci anhedonia i apatia?

 

Czy spedzasz czas w jakikolwiek sposob odprezajac sie? Zgaduje, ze jezeli dwa powyzsze sie sprawdzaja, to raczej ciezko o to.

 

Z lekow - poczytaj o lekach NaSSa. Maja neutralny wplyw na libido, dzialaja przeciwlękowo, zmniejszaja poziom kortyzolu i normalizuja os HPA (ktora uczestniczy w odpowiedzi stresowej), dzialaj antydepresyjnie, zwieksza apetyt. Co do anhedonii/apatii, mirtazapina moze sie sprawdzic, ale mozesz potrzebowac jakiegos innego leku typu NDRI.

 

Terapie na pewno warto rozpoczac, zeby pozbyc sie lękow chocby i. Zas co do anhedonii/apatii - tutaj terapia slabo sie sprawdza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko, że inny byłem jakieś 10 lat temu... może zmieniłem się w takim smutnym kierunku?

 

 

Nic mnie nie odpręża... nawet seks... bo czuję przez cały czas strach, że się nie sprawdzę. Najchętniej leżałbym całe dnie w łóżku. Lubię spać. To chyba jedyne co lubię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SHM, boisz sie pojsc do specjalisty tego typu, dlatego probujesz sobie wmowic, ze to normalne, a tak nie jest. Wiem, ze to nie latwe przez te wszystkie stereotypy, ale tak naprawde, to nic strasznego. Przez 10 lat wegetowales, chcesz tak dalej ciagnac? Twoj wybor.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie chcę. I w sumie nie boję się iść do lekarza. Bardziej boję się tego, że nie będę w stanie normalnie funkcjonować bez leków.

Znam cudowne działanie alprazolamu - gdyby nie jego właściwości uzależniające mógłbym go brać codziennie. Nie usypia, dzięki niemu jestem spokojny, zorganizowany, wydajniej pracuję... chyba jestem taki, jaki chciałbym być.

 

U mnie stereotyp jest chyba taki, że każdy lekarz daje "na odwal się" SSRI nie licząc się z konsekwencjami u pacjenta. Ważne aby poczuł się dobrze po 21 dniach i papa...

A to, że muszę iść do psychiatry mnie nie stresuje - jest mi to obojętne, jak wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A teraz bez lekow to niby funkcjonujesz normalnie? Takie obawy mozesz miec, jezeli bys sie wyleczyl i po jakims czasie objawy by wrocily - wtedy moze byc to sygnal (ale nie pewnik) do tego. A i tak lepsze chyba normalne zycie na lekach, niz to co masz teraz. Leki o ktorych wspomnialem powoduja poczatkowa zamulke rano (ale nie az taka, zeby sie nie dalo funkcjonowac), ktora mija po 1-2 tygodniach. Mozesz tez pomyslec o tianeptynie, lagodny lek pod wzgledem skutkow ubocznych, przeciwlękowy, jest adaptogenem, neuroprotekcyjny oraz moze dzialac pozytywnie na brak emocji/przyjemnosci.

 

Niestety, ale Twoj stereotyp nie jest az takim stereotypem. SSRI kroluja wsrod psychiatrow (jezeli chodzi o stany depresyjne). W czesci Twoich objawow moglyby pomoc - np. przy lęku, ale sa kompletnie nietrafione jezeli chodzi o anhedonie/apatie, ktore tez Ci towarzysza. Sam wole podejsc lekarza sposobem i wycyckac lek, ktory wiem, ze moze mi pomoc, anizeli liczyc na ich wiedze, ale to moje zdrowie, stad nie bede sugerowac Ci tego samego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż to... ja też nie chcę pozostać bierny na to co mi zaproponuje lekarz. Oczywiście nie jestem specjalistą, ale wiem, że czasem oni idą po najmniejszej linii oporu. Dlatego też jestem tu, pytając miedzy innymi Ciebie o zdanie :)

 

 

Właśnie czytam o tianeptynie i moklobemidzie, trazodon też ma interesujące działanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w twoim wieku. Początki u mnie były zbliżone. Ja od razu bez żadnego zastanawiana uderzylem do psychiatry. Jestem już na 3 terapii. Pierwszą miałem indywidualną ponad pół roku, potem pół roku grupowej, teraz indywidualną też od pół roku ale już prywatnie. Wróciłem do pracy od pół roku. Znam swój problem a raczej problemy. Początki nerwicowe byly już widoczne w dzieciństwie, które jakoś sie wyciszyły i uderzyly w życiu dorosłym w trudnym dla mnie okresie. Nie mówię, że teraz jest już wszystko ok. Biorę eliceę od pół roku. Znoszę jej skutki uboczne ale trudno. Ona pozwala mi się zastanawiać nad sobą. Wcześniej nie byłem w stanie. Objawy były zbyt nasilone. Przed eliceą też bralem inne leki. Jedynie na grupowej terapii odstawiono mi wszystko. Jak wrocilem do pracy zaczęło się od nową. Tylko, że już wiedziałem czemu tylko nie umiem tego przezwyciężyć. Dopóki terapia mi w tym nie pomoże będę jechał na lekach dodatkowo aby nie wpaść w taki stan jak kiedyś. Pracuję nad sobą ale w tym wieku jest ciężej dokonywać zmian niż będąc u progu dorosłego życia lub wcześniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze cztery dni na wenli to był koszmar... nudności, senność, odrealnienie, drżenie rąk, wzmożone lęki. Przy takich efektach miałem w głowie tylko dwie rzeczy: albo dołożę jakiś lek który mnie ustabilizuje albo odstawię wenlafaksynę. Po wewnętrznej bitwie zdecydowałem się na to pierwsze. Dołączyłem 15 mg mirtazapiny (na własną rękę). I to był strzał w dziesiątkę! Doradził mi to jeden z forumowiczów i jestem mu wdzięczny. Od pierwszej tabletki mirty poczułem się lepiej. Ciało zaczęło mnie słuchać, lęki zmniejszyły się znacznie. Po tygodniu czuję się dobrze. Nie chodzę senny, mam ochotę na robienie czegokolwiek - o co wcześniej było bardzo ciężko. Znalazłem w necie informację, że taki "mix" określany jest w Stanach mianem California Rocket Fuel - to rzeczywiście może tak działać. Moje dawki są minimalnymi terapeutycznymi, ale już czuję ich efekt. Oby tak dalej i oby krótko brać leki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×