Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kolejne schody w dół


szarna

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, jestem Paula, mam 28 lat i... znów upadłam.

 

Pierwszą depresję "złapałam" w liceum. Moja introwertyczna natura i często odmienne gusta nie pomogły mi w klimatyzacji w nowym środowisku. Dziewczyny nie tolerowały mnie, były bezlitosne w niemej pogardzie. Dużo wagarowałam, co też pogłębiało mój stres wobec szkoły (takie kółeczko). A w domu... no cóż, to bardzo szeroki temat. Moja rodzina do dziś uważa, że "bo cie wyślę do psychiatry!" to największa groźba i pognębienie. Nigdy mnie tam nie wysłali, sama znalazłam lekarza. Stwierdzono u mnie depresję, byłam leczona klinicznie, ale moja mama i tak do dziś ludziom mówi "źle się czuła", zaś w domu słyszę, że "była leniwa" (najłagodniejsze określenie). Tak naprawdę wyszłam z tego wyjeżdżając na studia. Poznałam tam chłopaka, z którym jestem już kilka lat, niestety głównie na odległość. Powrót do domu był dla mnie koszmarem, który w końcu doprowadził mnie znów na skraj.

 

Przed liceum byłam wesołym, ciekawym świata dzieckiem, takim z tych, które lubią biegać po polach i lasach, dużo czytają i są w gruncie rzeczy nieśmiałe, ale mają coś, co się lubi. No i te nauczycielki wróżące kariery. To pewnie śmieszne, że jako dorosła już babka tak bardzo to podkreślam. Depresja zabrała mi część osobowości, tę lepszą część, tę z zaufaniem wobec ludzi. Wyszłam z tego jako "zdziczała", skrajnie niepewna siebie i unikająca wszelkiej konfrontacji. Studia i nowe, życzliwe mi otoczenie (mam wrażenie że na jakimś etapie życia ludzie ogólnie lubią takich dziwaków, których wcześniej wyśmiewali, a nad którymi później będą kiwać głową z politowaniem), nie udało mi się jednak utrzymać stałych kontaktów (kto z nieśmiałych tego nie zna: "a może jej przeszkodzę w czymś ważnym? a może on naprawdę mnie nie lubi?"?). Po powrocie do domu, do tego reżimu hipokrytów znów cofnęłam się we wszystkim.

 

W końcu znalazłam się na etapie, że nie mam pracy, bo każda myśl o jakiejkolwiek własnej działalności, inicjatywie i oczywiście o kontaktach z nieznanymi ludźmi wywołuje u mnie lawinę koszmarnych myśli. Odnowiłam kontakt z moją psycholog i obie już wiemy, że jestem na najgorszej z możliwych dróg.

 

I chciałabym sporo jeszcze napisać. Bo to zawsze się chce wyżalić, wygadać... Pośrednio dlatego zarejestrowałam się tu dziś. Wiem jednak, że zarzucanie kogoś swoim smutkiem jest bierne i nie jest krokiem w przód. Część mnie wie, że pomaga rozpraszanie myśli na swój temat, rozpraszanie czymś innym, choćby czyimiś problemami. Dlatego... jestem tu, by poznać kogoś do pogadania po prostu.

 

Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za powitanie.

Sporo ulżyło, kiedy to napisałam. Niby nic, a jednak spałam lepiej.

 

Cześć :smile:

Najważniejsze że masz wsparcie w bliskiej osobie i psychologa to forum to trochę taka odskocznia od rzeczywistości.

Podnieść się jest bardzo ciężko a upaść można w mgnieniu oka.

Mam super wsparcie ze strony ukochanego. Gdyby nie on, to pewnie wykorzystałabym milion okazji, żeby uciec z tego świata. A tak jest trudniej, bo trzeba sobie poradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×