Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

czekania na wyleczenie przy tym samym zestawie leków czyli 37,5 mg wenli od sierpnia 2013.

 

Taką małą dawkę ciągniesz tak długo? Z tego co wiem, 75 mg to absolutne minimum.

Tak a co najlepsze to na wenlafaksynie jestem 2 lata. Wcześniej były dawki 75,150 i 225mg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czekania na wyleczenie przy tym samym zestawie leków czyli 37,5 mg wenli od sierpnia 2013.

 

Taką małą dawkę ciągniesz tak długo? Z tego co wiem, 75 mg to absolutne minimum.

Tak a co najlepsze to na wenlafaksynie jestem 2 lata. Wcześniej były dawki 75,150 i 225mg.

 

O kurna, to ciekawe jak lekarz to uzasadnia, że teraz masz łykać 37,5 skoro sami mówią, że to za mało. A dlaczego zjechałeś z tych 225?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

INTEL,

Jak pamietasz nie raz pisalem jedno dwa zdanie w tym stylu:

Dlaczego jedni w hipo/manii szaleja a inni potrafia(li) konstruktywnie ja wykorzystac?

Dlaczego jednych ciagnie na dziwki, inni buduja dom, rozkrecaja interesy, biora kredyty itp?

Hipo/mania jest akurat wygodna dla mojej argumentacji ale podobne pytania, stopniowanie dotyczy zapewnie depresji.

Dalej...skoro chad to choroba wylacznie mozgu, neuroprzekaznikow itd. to dlaczego tak roznie reagujemy na leki, ich dawke itd.

Tak, mozg jest skomplikowany ale moj wniosek jest taki, ze ok kazdego mozg moze wyprawiac rozne indywidualne wywijasy ale oprocz tego MUSI byc jakis jeszcze wazny komponent zwiazany z osobowoscia, danymi cechami osoby.

Widmo rzadko dyskutuję z Tobą bo zazwyczaj w mniejszym lub większym stopniu masz swoje racje, ale tym razem nie da się nie skomentować tego co napisałeś.

Racje w tym wszystkim masz tylko jedną. Gdyby nie pewne cechy osobowości każdego z nas, gdzie leki bardziej szkodzą niż pomagają, już dawno wąchalibyśmy kwiatki od spodu.

Nie ma co się spierać jaką qrwą jest CHAD. Po prostu jedni mają szczęście i leki pomagają inni wciąż zmagają się z tym paskudztwem. Mnie osobiście albo leki szkodzą albo po prostu nie działają dlatego cieszę się z każdego hipo i zaciskam zęby idąc do przodu gdy puka depresja. Gdy byłam bez leków, przez rok przypominam, miałam pełne fazy hipo i pełne depresyjne. I jedno i drugie przechodziło samo. Teraz od lutego jestem na lekach. Efekt? Stan mieszany. Po raz kolejny najgorsze kurewstwo w CHAD. Gdyby nie to, że nie lubię się ze sobą cackać pewnie po raz kolejny myślałabym jak z tym skończyć a tak dzięki mojemu dość twardemu charakterkowi wciąż idę do przodu. Idę ja, idzie INTEL i wielu innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znalazłem ciekawy wpis odnosnie konopi...dla zainteresowanych link

 

Konopia jako stabilizator nastroju

Wiele osób zaczyna używać konopi indyjskich dla stabilizacji nastroju dopiero po wypróbowaniu innych metod leczenia. Syntetyczne leki, terapia światłem, akupunktura oraz psychoterapia. Wszystko to zostało użyte w leczeniu osób cierpiących na depresję i chorobę afektywną dwubiegunową.

 

Leki, które regulują poziom serotoniny w mózgu pomagają niektórym ludziom, którzy cierpią na depresję. Jednakże, te same leki mogą faktycznie być niebezpieczne dla ludzi, którzy mają chorobę afektywną dwubiegunową. Zbyt dużo serotoniny może wywołać wystąpienie manii. W przeciwieństwie do tego, konopie wykazują zredukowanie okresy maniakalne, podczas jednocześnie wyrównują upadki depresji.

 

http://www.royalqueenseeds.pl/blog-czy-konopie-pomagaja-walczyc-z-depresja-n28

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo

Mam wrażenie , że wydaje Ci się przez pryzmat tylko swoich objawów, że „przypadłość” zwana CHAD to zaburzenie psychiczne poddające się głównie pozytywnemu myśleniu oraz psychoedukacji, a jego pozytywne rokowania zależą w przeważającej mierze od tychże tak naprawdę marginalnych detali…

Niby nie ma „bardziej” lub „mniej” chorych na CHAD, ale jestem przekonany, że nie dostałeś jeszcze w dupę od tego kurestwa na tyle, aby móc wyciągać podobne wnioski co ja, Marvil, Asmo, S jak….. i tak dalej. Przepraszam że nie wszystkich w pośpiechu wymieniłem.

Przypomina mi to sytuację w ktorej na forum dla kalek, w temacie „bez nóg” jednonogi ( oczywiście też poważnie ograniczony kalectwem inwalida) swoje rozkminki ( oczywiście bardzo dobrze przemyślane i wyważone ) na temat funkcjonowania z kalectwem próbuje wciskać ludziom pozbawionym obu nóg…

Niby jednonogi i pozbawieni obu nóg to tacy sami kalecy, ale jakże inne ograniczenia stają się ich udziałem.

Między wierszami Twoich rozkminek wyczytuję, że tak naprawdę to sami sobie jesteśmy winni że zdychamy, bo skoro Ty możesz „żyć normalnie” to znaczy że wszyscy mogą, tylko nie chcą nad sobą odpowiednio popracować i wolą jęczeć.

 

Nie choruje na to co wy, ale choruje na zaburzenie depresyjno-lękowe mieszane...W stanach silnej depresji nie pomaga nic, ani leki ani terapia, którą przeszłam w całości, potem zaczęłam drugą i też nie pomogły...w stanach lęku również mało co na mnie działa...jedynie leki, trochę łagodzą objawy i aż tak fizycznie ich nie widać...do tego 3 lata temu przeszłam depresję z objawami psychotycznymi

Przy moich zaburzeniach trudno mówić o tym,że jak zacznę pozytywnie myśleć to nagle poczuje się dobrze,nic z tego... Niestety czasami myślę,że z takimi chorobami to niestety jest się do końca życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ ruch w temacie. Właściwie nie wiem, od czego zacząć.

Mam wrażenie, że u mnie ChAD też uruchomiły długotrwałe stresy, już od dzieciństwa aż po traumę w wieku 19 lat. Diagnozę dostałem w wieku lat 21. Sam nie wiem co mam napisać na temat tego "kto ma lepiej, a kto ma gorzej" - szczególnie odnoszę się tu do wieku. Ja zawsze uważałem się za pierd*lniętego, więc diagnoza jakoś niewiele w moim życiu zmieniła (poza tym, że stabilizatory sprowadziły mnie do parteru i to moje pierd*lnięcie trochę wygasło i pewnie wiele osób z otoczenia to zauważyło). Ktoś też poruszał temat, że z czasem przebiegu choroby poszczególne fazy mogą być bardziej nasilone. U mnie potwierdziło się to w przypadku depresji - wiadro antydepów nie pomogło, jak przyszła jesień, moja zmora psychiczna. Chciałbym napisać, że z całej historii leczenia teraz czuję się najlepiej, ale zawsze zapeszam, niestety. Specyfika choroby jest taka, że jutro może mi coś odwalić i to tak porządne, że nigdy bym się tego nie spodziewał. Odstawiłem antydepresanty, choć nie było to takie łatwe. Jednak stabilizatory to w moim odczuciu podstawa. Trochę ich biorę, ale niestety, jeden czy dwa leki to dla mnie za mało.

Odmian choroby każdego z nas nie da się porównać, każdy inaczej reaguje na leki, u każdego fazy choroby przebiegają inaczej. Więc nie sądzę, że każdy napiszę "jest chu.owo" albo "da się żyć".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

evil never dies, Zmieniłem lekarza i ten nowy był przerażony ,że zaaplikowano mi tak wysoką dawkę wenli. Zapytał się mnie czy jeszcze widzę? A uzasadnia to tym ,że lek to nie speed i nie działa doraźnie.Tylko pod wpływem jednej dawki przestawia się praca receptorów.

 

-- 12 maja 2014, 20:32 --

 

INTEL 1, Doczytałem knige do końca.Ściągnąłem sobie pliczek na Smartfona. Trzyma w napięciu i jak zacznie się czytać to ciężko się od niej oderwać. Nie brakuje również wątków humorystycznych. Rozbawił mnie motyw oddania krwi :).Widzę też ,że książka zawiera sporo twoich wypowiedzi z forum. Propsy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rzadko dyskutuję z Tobą bo zazwyczaj w mniejszym lub większym stopniu masz swoje racje, ale tym razem nie da się nie skomentować tego co napisałeś.

Moze dlatego, ze czytasz bez zrozumienia? :/

Racje w tym wszystkim masz tylko jedną. Gdyby nie pewne cechy osobowości każdego z nas, gdzie leki bardziej szkodzą niż pomagają, już dawno wąchalibyśmy kwiatki od spodu.

Raczej chodzilo mi o to, ze prowadzone sa badania (linki)w ktorych studiuje sie korelacje pomiedzy pewnymi cechami osobowosci

a skutecznoscia dzialania, w tym przypadku litu. I to tyle...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

INTEL 1, przykład Holocaustu piękny, klarowny i prosty. Może przebudzi on wreszcie z letargu umysłowego całą rzeszę ludzi, którzy nadal wierzą w Maryję i siłę pozytywnego myślenia. Fakt, że jesteśmy chorzy psychicznie nie znaczy przecież, że jesteśmy chorzy umysłowo i damy sobie długo wciskać kit. Wierzę bowiem, że "prawda nas wyzwoli" :D a mając od dłuuugiego czasu do czynienia z tą chorobą brzmi ona dla mnie: chemia i nic poza nią. To, czy jesteśmy twardzi czy miękcy- to chemia. Czy pewnego dnia doznamy olśnienia, że "przecież wszystko zależy ode mnie!"- spokojnie to tylko chemia. Miłość? Nie mam żadnych wątpliwości że to chemia, choć to najpiękniejsze uczucie i zawsze chętnie się mu poddam :uklon: Ja mam często tak, jak wielu ludzi, że po alkoholu kocham cały świat...

PS. Oczywiście mamy na wiele rzeczy wpływ i nadal wiele zależy od nas, jesteśmy kowalem swojego losu, to się nie kłóci z chemią: ale nasz wybór zawsze będzie bardziej ograniczony od ludzi zdrowych. Mamy po prostu mniejszy zakres wolności, ale ją mamy i zawsze będziemy mieć...A miało nie być o pozytywnym myśleniu :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo często tak jest i przez to jest tak... Widmo wymieniłes mnie że żyje normalnie. Poczułem się wylecznony przez chwilę. Mnogie przykłady tu padały że z ta choroba nie da się normalnie żyć to raz. Przez ostatni rok tyle się działo że książkę można napisać. Nie jest dobrze i nie żyje normalnie. Mogę rozwinąć wątek dlaczego jeśli będzie potrzeba. Jedyne co dobrego to miałem w tym roku na początku prosta która trwała półtora miecha i teraz jakieś 2 lub 3 tyg jest całkiem. Myślę że przebieg mojej choroby lekki nie jest o czym można było tu czytać. Wybacz ale nie mogę się powstrzymać: kilka stron temu napisałeś tylko teraz nie zacytuję coś w stylu że liczysz jeszcze na jakiś hipo lub maniakalny odjazd. Choć to podłe to jak takie coś czytam to życzę manii dysforycznej jaką przeżyłem przed świętami wielkanocy gdy klęczałem przed łóżkiem pyskiem na nim przy otwartym balkonie i jedna ręką się puściła łóżka a coś w środku mówiło skacz a druga trzymała i coś mówiło że nie i walcz. Najtrudniejsza chwila życia. Gdybym resztkami miłości do życia nie zjadł sporej dawki xanaxu i nie trzymał się dalej łóżka we wspomnianej pozycji to pewnie bym teraz o tym nie pisał. Z jednej strony płacz i wkurw z drugiej energia. Co wtedy można myśleć i czy myśleć można? Nie życzę odjazdów bo gdy przyjemności się kończą to jestem przykładem że później bardzo różny jest finał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli dobrze Was zrozumiałem, to "leczenie" w CHAD polega na przyjmowaniu kolejnych leków (ich wzajemnych kombinacji i zmianie dawek), liczeniu na to, że coś z tych koktajli zadziała (przynajmniej na jakiś czas), oraz nadziei, że jutro nie zacznie się jazda w dół albo do góry. Jeśli tak to wygląda i faktycznie sprawa jest oparta o uszkodzenia mózgu itd. to powiem krótko: dupa blada. A ja myślałem że się wyleczę i kiedyś będę żył inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze nie doczytałeś że to nieuleczalne i że leki się wcina do końca zycia?:) Z lekami chodzi o to by spłycić fazy i żeby nie bujało oraz złagodzić objawy których jest mnóstwo. Choć z lekami to różnie. Mnie na dwóch stabilizatorach wyjebało w kosmos. Teraz biorę trzy i czekam na rozwój wydarzeń. Tylko nie wiem co później? Cztery? Nie myślę o tym. Wyjebane mam. Liczy się tu i teraz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba nie twierdzisz,że dzięki wcześniejszym psychoedukacjom i psychoterapiom, oraz dogłębnemu rozkminianiu swoich osobowości i pracy nad psychicznymi, mentalnymi czy też psychologicznymi meandrami swojego rozumu?

No wlasnie tego nie twierdze - to nadinterpretacja.

Chyba nikt sie nie zapoznal z glowna idea mojego wpisu.

Pytania (pomocnicze) brzmialo dlaczego jedni przezyli a inni nie. A czesto bylo tak, ze przezywali ludzie o watlej kondycji fizycznej.

Ta dygresja miala tylko pewne rzeczy uwypuklic wiec zostawmy ja.

Czepianie sie, ze niby ja nie biore pod uwage, ze chad to w bardzo duzej mierze (ale nie koniecznie wylacznie) "zepsuty mozg"

jest nie na miejscu. Wiem to dobrze i jest to faktem.

Ale powtorze jeszcze raz. Faktem jest, ze prowadzi sie badania w ktorych szuka sie korelacji pomiedzy cechami osobowosci a skutecznoscia leczenia chad.

Skoro na gruncie nauki prowadzi sie taka dzialalnosc to znaczy, ze cos musi byc na rzeczy.

Logiczny wniosek wynika z tego, ze jezeli moglibysmy wplynac na osobowosc pacjenta moglibysmy poprawic skutecznosc leczenia.

Czy mozna wplynac? Teoretycznie osobowosc modeluje psychoterapia. Praktycznie nie wiem czy cechy osobowosci nie sa "silnie sprzezone z chad" i czy moga podlegac zmiana (co niestety nie rokuje dobrze chorym i w jakims stopniu potwierdza Wasze pesymistyczne opinie)

I to tyle... Oczywiscie jest to pewnego rodzaju gdybanie ktore choc poprawnie logicznie moze nie miec oparcia w rzezywistosci.

Niech kazdy sobie przemysli to sam...

 

-- 13 maja 2014, 09:12 --

 

Bo często tak jest i przez to jest tak... Widmo wymieniłes mnie że żyje normalnie. Poczułem się wylecznony przez chwilę.

Asmo napisalem, ze jestes na najlepszej drodze do "normalnego zycia z chad" tzn. mniej lub bardziej szczesliwego niz srednia spoleczenstwa. (Na marginesie beznogim kalekom tez nalezaloby odmowic szczescia w zyciu)

 

Wybacz ale nie mogę się powstrzymać: kilka stron temu napisałeś tylko teraz nie zacytuję coś w stylu że liczysz jeszcze na jakiś hipo lub maniakalny odjazd.

Asmo nie napisalem, ze licze. Mialo to taki sens, ze kazdy chadowiec podswiadomie teskni do hipomanii.

Ale jakbys pamietal wiele moich poprzednich wpisow to bys wiedzial, ze tu na forum jestem najwiekszym przeciwnikiem dazenia do hipomanii i stwierdzen typu "nalezy mi sie hipomania za trudy depresji" itp. za co bylem wielokrotnie negowany.

Jestem przeciw wlasnie z takich powodow jakie wymieniasz tutaj. Nigdy nie wiadomo czy lagodna fajna hipomania wczesniej czy pozniej nie zmieni sie (a najczesciej sie zmienia) w grozna manie czy stan ktorego sam doswiadczyles. Do tego za hipomanie "placimy" kolejna depresja. Pamietasz tez zapewnie jak "wyslalem" Cie na dyzur wlasnie jeszcze w stanie w miare lagodnej hipomanii aby uniknac dalszych nastepstw.

 

-- 13 maja 2014, 09:21 --

 

P.S. Kolejny przyklad sprzezenia cech osobowosci i chad

http://www.drogadosiebie.pl/choroba_afektywna_dwubiegunowa/o_chorobie/charakterystyka/przyczyny_choroby_afektywnej_dwubiegunowej

"(...)Niektóre cechy osobowości (np. podwyższony poziom lęku, niska lub za wysoka samoocena, ekstrawertyzm) oraz sposoby radzenia sobie w sytuacjach silnego stresu i napięcia emocjonalnego (np. tendencja do koncentrowania się na problemach bardziej niż na rozwiązaniach), mogą wpływać na wystąpienie choroby afektywnej dwubiegunowej i jej przebieg. Nie ma jednak wyszczególnionej jednej lub kilku cech osobowości, które wiadomo, że są bezwzględną przyczyną ChAD. Wszystko zależy od sytuacji życiowej oraz możliwości danej osoby. (...)"

O ile znam sie np. "sposoby radzenia sobie w sytuacjach silnego stresu i napięcia emocjonalnego" moga byc w jakims stopniu modyfikowane przez psychoterapie.

 

-- 13 maja 2014, 09:25 --

 

tamze

"(...)Można powiedzieć, że w przypadku choroby afektywnej dwubiegunowej mamy do czynienia z interakcją czynników biologicznych i środowiskowych. Co więcej, obecnie wiadomo, że warunki środowiskowe mogą wpływać na ekspresję, czyli aktywność genów. (...)"

Oznacza to nie mniej nie wiecej, ze warunki srodowiskowe moga powodowac, ze "chory gen" ujawni sie wplywajac na dzialanie mozgu itd. pod postacja chad lub tez nie.

 

-- 13 maja 2014, 10:12 --

 

Ciekawy artykul, ktory moze w jakis sposob zazegna spor czy mozna zyc normalnie z chad czy nie.

Warto rzucic okiem chociazby na wykresy prezentujace dane zwiazane z tzw. "radzeniem sobie w zyciu".

Uprzedzajac, dane te moga byc zarowno potwierdzeniem dla pesymistow jak i duzo wiecej niz nadzieja dla racjonalistow.

http://www.nowinylekarskie.ump.edu.pl/uploads/2012/3/219_3_81_2012.pdf

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawostka:

Powstała aplikacja na smartfony, która na postawie analizy głosu z rozmów chorego na ChAD wykrywa zmiany nastroju.

Nie mogę się doczekać ;)

 

http://consumer.healthday.com/mental-health-information-25/bipolar-affective-disorder-news-60/app-for-bipolar-disorder-being-tested-687653.html

 

-- 13 maja 2014, 14:49 --

 

Ciekawe jak zinterpretuje pobrowarowy bełkot

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ciekawy artykul, ktory moze w jakis sposob zazegna spor czy mozna zyc normalnie z chad czy nie.

Warto rzucic okiem chociazby na wykresy prezentujace dane zwiazane z tzw. "radzeniem sobie w zyciu".

Uprzedzajac, dane te moga byc zarowno potwierdzeniem dla pesymistow jak i duzo wiecej niz nadzieja dla racjonalistow.

http://www.nowinylekarskie.ump.edu.pl/uploads/2012/3/219_3_81_2012.pdf

 

 

Kurde ten ostatnio artykuł, gdzie jest opisana pewna osoba to jakby było o mnie, ale ja spie długo to nie mam chadu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marwil jak przeczytałem twój post to tak ryknąłem że dostałem pytanie czy wszystko w porządku :D

 

Intej Ty to jesteś prze ch.ujem. Ja jestem za słaby by żyć w takim obłędzie. Mór beton że po paru nastu dniach pod rząd wyleciał bym przez okno bo tak się żyć nie da. Zmagałem się z tym kilka dni gdzie każdy kolejny przynosił ulgę dzięki karbamazepinie. Mi ten lek pomaga. Czuje się lepiej nie wpadam w obłęd i jestem mniej nerwowy. Próbowałeś tego? Nie chcę Ci pierdolić co masz robić ale może warto próbować by Ci lekarz coś dołożył?

 

Widmo widocznie coś źle doczytałem i stąd jakiś atak czy uszczypnięcie ale wiesz że mamy problemy z interpretacja he he. Ją od teraz przy pierwszych oznakach podbicia od razu będę walił do lekarki bo nie mam ochoty tego znów przeżywać. I ku przestrodze dla innych. Tak się złożyło że od 3 tygodni czytałem ten dział i zauważyłem że koniec depresji a mnie zaczyna podbijac. Wszystko się zgadzało. Dobrze że mnie wtedy wysłałeś na ten dyżur bo w tym czasie już jeździłem autem po paru piwkach i wychodziłem na nockach w pracy przez okno po browarki. Pewnie jakbyś mnie nie wysłał górka by wzrosła i różny byłby finał. Wtedy w końcu dostałem poprawną diagnozę. Pamiętam ten dzień i każda chwilę i bieg wydarzeń na dyżurze. Wiedziałem że idę po to by powiedzieli : jest pan chadowcem. I tak było. Zrozumiałem że już co najmniej 3 lata byłem chory...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i wróciłem z tego zakichanego Lublina.Wyjechałem o 7.00 rano. Odbyłem 2,5 godzinną podróż w jedną stronę gdzie docelowo miałem się stawić na godzinę 11.Na zawiadomieniu nie podali mi numeru sali ani jacy biegli będą mnie badać. Cały teren szpitala i ilość oddziałów jest bardzo duża, więc trochę się namęczyłem ,żeby tam trafić ,ale jakoś się udało. Dzwonię do drzwi oddziału i jakaś stara baba po 5 minutach mi otworzyła. Nie wiedziała dokładnie o co chodzi, ale wpuściła mnie pod gabinety lekarskie. Z kwadrans poczekałem i do swojego gabinetu zawołał mnie psychiatra. Wylegitymował mnie z dowodu i zadał pytanie "Wie Pan po co tu Pan jest?" Odpowiedziałem wiem, ale chuj nieważne.Zadawał cały czas głupie formalne pytania: data urodzenia, adres itd. Bardzo lakonicznie potraktował moje dolegliwości psychiczne. Skupiał się raczej na głupich pytaniach odnośnie mojego dzieciństwa. Bardzo dużo czasu poświęcił na kwestie alkoholu. Miałem nawet wrażenie ,że szuka, żeby się czegoś upierdolić i nie przydzielić mi renty. Kiedy się Pan pierwszy raz upił? Jak często pan pił?Czy miał pan niepokój po alkoholu. Kurwa mać piłem normalnie jak każdy młody człowiek a zresztą co to ma do rzeczy jak teraz nie pije już 3 lata. Badanie trwało ok 30 minut.Na koniec kazał mi pokazać ręce.Nie wiem o co mu chodziło ,ale prawdopodobnie sprawdzał czy się nie tnę. Kazał mi wyjść i czekać na poczekalni. Minęło ok 40 minut i do gabinetu zaprosiła mnie biegła Psycholog.I chuj znowu to samo. Wie po co Pan tu jest? Data urodzenia miejsce zamieszkania itd. Potem dała mi jakieś chujowe testy do rozwiązania. Pamiętam ,że mieliśmy podobne w psychiatryku ok 400 pytań, które się kilka krotnie powtarzały w innej formie. Nikt nawet ich nie czytał. Każdy zaznaczał odpowiedzi na chybił trafił i komentarz zazwyczaj był taki: 400 pytań ich nie pojebało już do reszty. Na koniec zapytała się czy chcę coś powiedzieć o co ona nie zapytała.Pogadałem trochę o swoich objawach i tyle. Kazali czekać. Powiedzieli ,że prześla opinie do Sądu a potem Sąd przyśle mi i mam czekać na sprawę.Ciekawe ile to będzie trwało(Czekam już od października 2013). Mam nadzieje ,że argumentacja wniosku mojego lekarza prowadzącego przeważy, bo ich badanie było raczej na odpierdol. Ale co będzie to będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

macieywwa, Tianeptyna nie rujnuje męskości. Uważana jest za delikatny lek. Jadłem na początku choroby, niestety bez efektu. Próbować coś trzeba, a nuż zatrybi.

kiedys juz jadłem ale solo i działał dobrze, zobaczymy jak sprawdzi sie z kweta i lamo, ogulnie psych nie chciała mi przepisać żadnych anty depów , powiedziala ze jesli wenla w dawce 150, nie ruszyła mnie to nie ma sensu brnac ta droga dalej ale coaxil przepisała mi po moim zasugerowaniu tego leku.....zobaczymy co wykluje sie z tego mixu :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnie dni byłem zawieszony ale w dobrym stanie umysłowym i wszystko było w porządku. W zasadzie dalej jest w porządku. Niby wszystko gra i niby o to chodzi... Ale zaczynam się zastanawiać że moje życie ogranicza się do chodzenia do pracy pójścia do biedronki i z psem wokół wieżowców. Zaczynam za dużo się zastanawiać że coś mi ucieka. Że przeczekuje zycie. Nie jest to jeszcze depresyjne myslenie ale chyba prawidłowe rozkminy. Tylko tym razem mam zamiar coś z tym zrobić. Póki co pójdę z kumpela z pracy na piwko bo w tym mieszkaniu zdziczeje i kociokwiku dostanę. Czas się przełamać i zacząć żyć. Mam nadzieję że mi się uda i jestem dobrej myśli. Czuje że to coś innego niż szukanie bodźca i dopaminy i że jak odpowiednio podejde do sprawy to nie wylecę do góry. Choć lekarka mnie przestrzegala że nadmiar wrażeń może teraz źle podziałac ale podejde do tematu powoli z dystansem i na luzie. Nie wiem co będzie za dwa miesiące ale chce zacząć tworzyć zdrowa relacje ze światem zewnętrznym. Nie wiem czy przedtem... Teraz mam siłę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×