Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szukam pomocy


mastra

Rekomendowane odpowiedzi

To mój pierwszy post na tym forum (poza krótkim przywitaniem). Nie mam stwierdzonego żadnego zaburzenia. Wiem jedynie, że nie czuję się całkowicie zdrowa. Zacznę może od tego, że właśnie w okresie gimnazjalnym widzę przyczynę, a raczej początek, moich problemów.

Zawsze miałam wielu znajomych. Byłam otwartym na ludzi, lubianym, aktywnym i zdolnym dzieckiem. Rzadko czułam się nieszczęśliwa czy nieakceptowana.

Wszystko zaczęło się zmieniać mniej więcej w wieku 14 lat. Nagle odcięłam się od wszystkich ludzi, których wcześniej znałam. Dawałam im do zrozumienia, że na nikim ani na niczym mi nie zależy. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałam, co to znaczy być samotnym. Nie miałam żadnej przyczyny, by postępować w taki sposób. Wydaje mi się, że po prostu byłam bardzo zmęczona tym, co dotychczas sprawiało mi przyjemność. Wraz z pogłębianiem się mojej izolacji, zaczęły się problemy z odżywianiem. Zawsze byłam raczej szczupłą osobą, o przeciętnej budowie i nie miałam problemów z wagą. Mój stosunek do ciała zmienił się. Bałam się jeść wśród ludzi, bo wydawało mi się, że jestem gruba i sądziłam, że ktoś, kto zobaczy mnie z jedzeniem pomyśli sobie "taka gruba, a ciągle je". Więc nie jadłam w szkole. Jadłam tylko w domu. Trwało to jakieś 2 lata. Wiadomo, takie odżywianie sprawia, że metabolizm przestaje działać prawidłowo.

Jako już szesnastolatka, w liceum udało mi się znów otworzyć na ludzi, ale problemy z odżywianiem nadal pozostały. Cała pierwsza klasa to naprzemienne tygodnie radości i euforii, po których następowało emocjonalne wyczerpanie. Dodam, że często wpadałam w przygnębienie po zbyt dużej ilości alkoholu, leków, substancji psychoaktywnych. Do tego dochodziły też zachowania bulimiczne - głównie tabletki przeczyszczające.

Mimo wielu znajomości, nie potrafiłam stworzyć z nikim bliskiej i trwałej relacji. Wszystko to wyczerpywało psychicznie zarówno mnie, moją rodzinę, jak i znajomych, którzy aktualnie ze mną przebywali.

Po niemalże roku takiego życia znów uciekłam od ludzi, spędzając dwa miesiące w domu, w całkowitej izolacji od świata zewnętrznego. Na początku było mi ciężko, miałam nawet myśli samobójcze, ale po pewnym czasie uspokoiłam się, unormowałam swoje życie, usystematyzowałam system wartości, dużo rozmyślałam. Było mi dobrze. Wtedy znów byłam w stanie powrócić do świata.

Zaczęłam od wizyt u psychologa. Chodziłam przez kilka miesięcy do prywatnego gabinetu. Rozmawiałam dużo o moich relacjach z innymi ludźmi. Nie potrafiłam natomiast mówić o jedzeniu. Wtedy też zaczęło się obsesyjne liczenie spożywanych kalorii.

Dzisiaj, mając już 18 lat, nadal nie umiem uwolnić się od tego liczenia. Są dni, tygodnie, gdy akceptuję siebie, ale nawet wtedy ciągle liczę. Mimo tego jestem w stanie planować swoją przyszłość, a nawet te plany realizować. Czuję, że rozwijam się (bo zawsze powtarzam, że na rozwoju zależy mi najbardziej). Po tych chwilach jednak przychodzi moment załamania. Często po jakiejś imprezie. Zaczyna się od zwykłego kaca. Potem w poniedziałek wracam po południu do domu z bólem głowy. Biorę tabletki przeciwbólowe i zasypiam. Następnego dnia to samo. I tak do piątku. Czuję się niezdolna do zrobienia czegokolwiek. Zdarza mi się też ostatnio znów rekreacyjnie nadużywać leków. Teraz mam świadomość, że nie powinnam, ale w niektórych momentach w ogóle o tym nie myślę i po prostu biorę.

Poza tym, od kilku tygodni nie jestem w stanie nic zrobić. W mojej głowie powstają pomysły i czuję potrzebę stworzenia czegoś, tak jak kiedyś, ale gdy próbuję zebrać się do pracy, jestem bezsilna.

Mam wrażenie, że po kilku miesiącach względnego spokoju wewnętrznego (to na razie najdłuższy taki okres w moim życiu), znów dzieje się ze mną coś złego. Nie umiem do końca powiedzieć, co jest tego przyczyną, czym to jest, ale to nieodparte wrażenie, którego nie mogę się pozbyć, bardzo mnie przytłacza i sprawia, że jedyne na co mam ochotę to ucieczka. A ona przecież nie jest żadnym rozwiązaniem.

Chciałabym znaleźć wreszcie odpowiedź na to, kim jestem, określić siebie, nauczyć się racjonalnie rozwiązywać swoje problemy, radzić sobie ze stresem, przestać okłamywać wszystkich dookoła i budować w oczach innych fałszywy obraz swojej osoby.

Nie mam pojęcia, czy powinnam udać się do psychologa, psychiatry, szukać pomocy gdziekolwiek indziej, czy po prostu uświadomić sobie, że muszę się ogarnąć i przestać imaginować sobie problemy, bo na świecie jest wiele poważniejszych spraw, którymi mogłabym się zająć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie kontaktowałam się. Mam złe doświadczenia, jeśli chodzi o psychologa. Ostatnie wizyty bardziej mi zaszkodziły niż pomogły. Poza tym zupełnie nie umiem mówić o swoich problemach podczas rozmowy w realu. Może to była wina psychologa, nie moja...

Psychiatry się obawiam, bo nie chcę kończyć biorąc leki, zwłaszcza że już teraz zdarza mi się nadużywać i boję się, że nie będę potrafiła tego kontrolować. Z drugiej strony jednak myślałam już o leczeniu od bardzo dawna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×