Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mam okropny charakter


klarunia

Rekomendowane odpowiedzi

To że mam niską samoocenę już zrozumiałam. Pewnie wzięła się ona z tego, że w okresie dorastania rodzice mnie tylko krytykowali, krzyczeli, nie chwalili za nic, czułam się niekochana i nieakceptowana.

Moja chyba też wzięła się właśnie przez rodzinę przez pewne sytuacje, bo biorąc pod uwagę przyczyny psychiczne, to nie widzę innej możliwości. Nie czułem się ani kochany ani niekochany, to uczucie jest dla mnie jakby obce, nie wiem, jak to jest być kochanym, ani jak to jest być niekochanym. W mniej więcej drugiej połowie dzieciństwa pamiętam, że matka mnie czasem chwaliła, babcia też mnie chwaliła, ale czułem się mało godny tych pochwał i nie podwyższały one mojej samooceny. To, że ojciec, matka i jedna babcia mieli różniące się od siebie poglądy wychowawcze pewnie też mi namieszało i jeszcze coś mógł także "dosypać" brat mojej matki.

 

Ojciec zawsze był porywczy, w gorącej wodzie kąpany, impulsywny, nerwowy, złośliwy. Teraz się zmienił dość sporo i sam widzi jaki był. Jako dziecko oczywiście nie rozumiałam, że "tata nie miał nic złego na myśli, tylko mu się wyrwało" (tak go mama tłumaczyła). On po prostu też był skrzywiony przez swoich rodziców.

Moi rodzice też są dość nerwowi, matka wkurza się mniej, ale dłużej, a ojciec bardziej (ale i tak mniej, niż w mniej więcej pierwszej połowie mojego dzieciństwa), ale krócej, ale głównie w przypadku braku ustępstw, a ja zazwyczaj ustępliwy jestem, a wtedy są mało nerwowi. Oboje także wychowywali się w dysfunkcyjnych rodzinach, przy czym matka w lekko dysfunkcyjnej, a ojciec w patologicznej.

 

Ale i tak wielu rzeczy nie potrafię w ogóle zrozumieć w swoim dzieciństwie, co się tak dokładnie stało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klarunia, dobrze jest mieć tą świadomość. Ja sobie niedawno też uświadomiłam, że to właśnie dzieciństwo i ten brak właściwego okazywania mi miłości mnie skrzywił a nie co innego, nie żadne wady mózgu czy skrajne choroby psychiczne, czego zawsze się bałam. Tylko znowu zaczynam się obawiać, że żadne leki mi na to nie pomogą, a jedynie psychoterapia... A branie leków byłoby takie proste. Niestety pewnie nie tędy droga.

 

Ale i tak wielu rzeczy nie potrafię w ogóle zrozumieć w swoim dzieciństwie, co się tak dokładnie stało.

Może wyparłeś niektóre zdarzenia i właściwie o nich nie pamiętasz? Ja sobie robiłam taki schemat swojego życia od samego początku, nastawienia do mnie rodziców, tego jak się z tym czułam i dopiero widziałam co się po drodze działo i mogło mieć wpływ na ukształtowanie mojej osobowości. O niektóre rzeczy się ich pytałam, bo byłam za mała żeby pamiętać. Może Tobie taki schemat też by pomógł...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko znowu zaczynam się obawiać, że żadne leki mi na to nie pomogą, a jedynie psychoterapia...

 

Przeszłam przez dwie psychoterapie. Najpierw przez grupową, a potem przez indywidualną. Bardzo mi one pomogły, jeżeli chodzi o uczucia. Samo życie też pomogło mi wyrzucić z siebie uczucia. Jakaś piosenka, film, które mnie wzruszyły i nagle zaczynałam płakać. Jak te uczucia z siebie wyrzuciłam, to czuję się taka lekka, nie mam już tego ciężaru. I jestem o wiele szczęśliwsza. Ale mi się wydaje, że potrzeba jeszcze czegoś więcej, niż pozbycie się uczuć. Mam na myśli tą samoocenę, akceptację siebie. To jest chyba najtrudniejsze, przynajmniej dla mnie. I nikt za mnie tego nie zrobi.

 

Ale wiesz... wcale nie byłabym pewna, że leki nie mogą pomóc. Ja brałam Arketis przez jakieś trzy miesiące i czułam sporą różnicę. Zniknęły moje czarne myśli. Jedynym minusem był totalny zanik libido po tych lekach :P

 

A z tym bratem... jak się temu znowu przyglądam, to jednak myślę, że czuję jakąś zazdrość. Może i wiem, że on teraz ponosi konsekwencje, których ja nie ponoszę, ale przynajmniej wychodzą mu łatwo te kontakty z ludźmi, potrafi z nimi rozmawiać; i ze starszymi i z rówieśnikami. Potrafi czuć się lubiany i nie przejmuje się tak opinią innych. A ja? Ta obojętność, którą kiedyś przeżywałam tak jakby się we mnie zapisała. I teraz też tak się czuję, choć już nawet nie mieszkam w domu. Często mi się wydaje, że jestem nielubiana i że nie umiem przyciągać do siebie ludzi, żeby ze mną zostali i chcieli mojego towarzystwa, tak, jak w rodzinie nie chcą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sobie niedawno też uświadomiłam, że to właśnie dzieciństwo i ten brak właściwego okazywania mi miłości mnie skrzywił a nie co innego, nie żadne wady mózgu czy skrajne choroby psychiczne

Mnie MR głowy wykazał pewne drobne nieprawidłowości, ale neurolog powiedział, że to co u mnie wyszło, to u wielu ludzi wychodzi i raczej nie powoduje to u mnie objawów. W internecie przeczytałem, że to co mi wyszło nie musi dawać objawów, ale może.

 

Może wyparłeś niektóre zdarzenia i właściwie o nich nie pamiętasz? Ja sobie robiłam taki schemat swojego życia od samego początku, nastawienia do mnie rodziców, tego jak się z tym czułam i dopiero widziałam co się po drodze działo i mogło mieć wpływ na ukształtowanie mojej osobowości. O niektóre rzeczy się ich pytałam, bo byłam za mała żeby pamiętać. Może Tobie taki schemat też by pomógł...

Jeśli chodzi o nastawienie, to głupio by mi było pytać się rodziców, jakie mieli do mnie nastawienie. A ze zdarzeniami, to jest tak, że do 5-go roku życia wyparłem w zasadzie wszystko. O kilku konkretnych nieprzyjemnych wydarzeniach kiedyś moja matka wspominała, ale nie wiem, jak konkretnie wpłynęły one na mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie pytałam ich o nastawienie, bo wiadomo, że woleliby o tym nie rozmawiać, lecz o same wydarzenia, np o to czy nauczyciele na mnie narzekali, jak długo ojciec był w wojsku i w jakim wieku byłam, itp...

Chyba za bardzo bym się krępował, żeby pytać matkę o bardziej szczegółowe wydarzenia z moich pierwszych kilku lat życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu? Moja matka nie miała nic przeciwko odpowiadać, ja po prostu udawałam ciekawość, bo powiedziałam że widziałam jakąś tam nauczycielkę na ulicy i przypomniała mi się szkoła, albo spotkałam ostatnio kogoś tam z wojska i przypomniało mi się, że przecież ojciec był kiedyś w wojsku jak byłam mała... Trzeba odpowiednio podejść i będzie ok. ;) Możesz powiedzieć, że robisz na jakiś projekt mapę swojego życia lub samego dzieciństwa i się podopytywać... Zresztą co jest krępującego w pytaniu bez ogródek? Własnych rodziców bym się nie krępowała pytać bez owijania w bawełnę, wyrzucałam im już wszystko, jak się czułam w wieku nastu lat, oczywiście nie przyjmowali tego dobrze na początku ale w końcu oswoili się z tymi myślami, że chyba coś spieprzyli w wychowaniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu? Moja matka nie miała nic przeciwko odpowiadać

A moja matka mogła by się wkurzyć.

 

Trzeba odpowiednio podejść i będzie ok. ;) Możesz powiedzieć, że robisz na jakiś projekt mapę swojego życia lub samego dzieciństwa i się podopytywać...

Podchodzić to ja nikogo nie umiem. Moja matka zaraz by się zorientowała i mogła by się jeszcze bardziej wkurzyć.

 

Własnych rodziców bym się nie krępowała pytać bez owijania w bawełnę, wyrzucałam im już wszystko, jak się czułam w wieku nastu lat oczywiście nie przyjmowali tego dobrze na początku ale w końcu oswoili się z tymi myślami, że chyba coś spieprzyli w wychowaniu.

A ja się krępuję i obawiam (żeby już nie powiedzieć "boję", bo w zasadzie bardzo nie lubię tego słowa). Nigdy w życiu swoim rodzicom nic nie wyrzuciłem, nawet gdy mnie wkurzyli i miałem lekkie drgawki ze złości, inaczej mogli by się mocno wkurzyć na mnie, a wtedy taka atmosfera wywołuje u mnie strach. Poza tym, jako dziecko i nastolatek myślałem, że tak jak jest, to jest zupełnie normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że bardzo boisz się (niestety) reakcji swoich rodziców. Moi się wkurzali i to znacznie, jak im powiedziałam, że w wieku nastu lat wierzyłam, że jestem z domu dziecka, bo pozwalali mi tygodniami siedzieć w pokoju (wychodzić jedynie do szkoły i do kuchni po jedzenie) zamiast ze mną porozmawiać, spędzić czas, to byli na mnie ciągle źli. Nie pasowało im, że im to powiedziałam. Wg nich dali mi bardzo wiele, dom, jedzenie, edukację, itp... Ale to nie było najważniejsze. Wyrzucałam też ojcu to jak mnie traktował, wyzywał od szmat, darł się o byle co, wyrzuciłam im to że dostawaliśmy z bratem lanie, czasami niesłusznie. Wyrzuciłam to, że nigdy nie zabrali mnie do dermatologa, bo przez ileś lat miałam uczulenie na rękach i bardzo się tego wstydziłam. Mało ich obchodziłam ogólnie. Trochę się powkurzali i im przeszło. Przynajmniej wiedzą jakie błędy popełnili i nie mają się za nieomylnych (tak myślę). Oczywiście mieli mi to za złe, to całe wyrzucanie co jakiś czas różnych rzeczy. Trudno, widocznie się z tym pogodzili, bo szybko im złość minęła. Czemu tak się boisz (niestety) reakcji swoich rodziców?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu tak się boisz (niestety) reakcji swoich rodziców?

Chyba w jakimś stopniu obawiam się, że mogłoby mi się coś stać. Czy moje obawy są słuszne, czy nie, tego nie wiem. A dlaczego mam takie obawy, też nie mam pojęcia. Wiem tylko, że moi rodzice bywają bardzo nerwowi, w przypadku odmiennego zdania, a szczególnie ojciec, gdy jest podpity. Już w drugiej połowie okresu dziecięcego poziom mojej nadwrażliwości był krytycznie wysoki, a z tego co kojarzę, to wtedy raczej nie wydarzyło się nic, co mogło taką nadwrażliwość wywołać. Wystarczy, że ktoś mnie okrzyczał, a już mi pikawka waliła, a w myślach czasami pojawiały się różne "schizy" odnośnie tego, co mogą zrobić moi rodzice. A gdy ponad 2 lata temu podczas trochę większego "spięcia" pomiędzy moimi rodzicami, gdy pewną rzecz zrobił ojciec, to myślałem, że pikawka wyskoczy mi na wierzch :D choć właśnie raczej nie była to jeszcze awantura, tylko trochę mocniejsze "spięcie". (Chociaż nawet takich "spięć" z tego, co mi wiadomo, nie było od około niecałych 20 lat).

Chyba im do końca nie ufam, gdy są w stanie złości. Jedyna możliwość jaka mi przychodzi do głowy, co mogło to spowodować, to jakieś nieprzyjemne wydarzenia pomiędzy rodzicami w mojej pierwszej połowie okresu dziecięcego. Czy kilka wydarzeń z pierwszej połowy okresu dziecięcego, o których kiedyś wspominała moja matka mogło do tego doprowadzić, czy to jednak inne sytuacje, o których nie wspominała do tego doprowadziły, to nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×