Skocz do zawartości
Nerwica.com

Bierzcie leki!!! Wątek optymistyczny


sewila

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie, chciałabym podzielić się swoja radością, może da komuś z Was nadzieję. Z nerwicą lękową męczę się od jakiś 6 lat. To, że co chwila wymyślam nowe choroby, każę się wozić na pogotowie bo mam zawał/wylew/udar i cholera wie co jeszcze to jeszcze nic. Potrafiłam przeryczeć kilka dni pewna, że mam białaczkę albo inne choroby (oczywiście śmiertelne). Tak czy inaczej nie to było najgorsze. Najbardziej dały mi popalić objawy somatyczne. Kilka razy dziennie wrażenie, że zemdleję, ciągłe zawroty głowy, uderzenia gorąca. delira, napady paniki, bóle wszystkiego, kołatanie serca, duszności, dyskomfort w żołądku, derealizacja, depersonalizacja i wieeele innych. Przez ostatnie lata zrobiłam chyba wszystkie możliwe badania - diagnoza - zdrowa jak krowa. Zaczęłam się przyzwyczajać do tych objawów, choć nie dawały mi one żyć. W końcu trafiłam do psychiatry, wzięłam się w garść i zaczęłam regularnie przyjmować leki z grupy SSRI. Przez trzy miesiące bez efektu. Ale któregoś dnia pomyślałam sobie, że dawno nie miałam zadnej choroby, że nie kręci mi się w głowie i normalnie oddycham. Minęło już pół roku. Od trzech miesięcy funkcjonuję normalnie- bez zawrotów głowy i wszystkiego innego co sprawiało, że np bałam się wsiąść do auta bo myślałam, że zemdleję za kierownicą. Znów sobie przypominam, że można żyć tak... normalnie... Mam nadzieję, że Wam wszystkim też się uda:)

 

Pozdrawiam serdecznie

Arleta

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzę na terapię :( Niestety nie mam na to czasu i jestem za mało systematyczna. Poza tym mój psychiatra twierdzi, że ludziom udaje się wyjść z nerwicy za pomocą leków. Chodziłam kiedyś na terapię ale wydawała mi się jakaś bezużyteczna... I kosztowała mnie 200 zł tygodniowo... Zresztą żaden z 6 psychiatrów, u których byłam nie potrafił znaleźć przyczyny mojej nerwicy. Na razie jestem na etapie, że wolę do końca życia brać leki niż znów czuć się tak jak jeszcze pół roku temu. Aż trudno uwierzyć, że nerwica może dawać aż takie objawy fizyczne i uniemożliwiać normalne funkcjonowanie... Póki co ciesze się tym co mam, czyli normalnością i tym, że już nie boję się wszystkiego. A od trzech miesięcy nie wymyśliłam sobie żadnej choroby:))I poza kilkoma migrenami spowodowanymi wahaniem ciśnienia czuję się świetnie. Nie tylko ja odetchnęłam z ulgą ale moja rodzina i przyjaciele też. Teraz już wierzę, że moje życie nie musi być ciągłym czytaniem o chorobach, wiecznymi wizytami u lekarzy za grubą kasę i lękiem, że może coś przeoczyli a ja zaraz wykituję.

Trzymam kciuki za Was wszystkich!!! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sewila, to bardzo fajnie, chociaż ja miałabym obawy co będzie jak już odstawisz leki... ciekawym jest jednak fakt że psychoterapia ci nie pomagała i nie widzisz przyczyn nerwicy w swoim życiu. To znaczy czujesz się silna psychicznie, mało podatna na stresy, i nadmiaru stresów ostatnio - przez początkiem choroby nie miałaś? Nie masz tendencji do depresji ani obniżonego samopoczucia? Ja chorowałam na to samo co ty (lęk napadowy).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od trzech miesięcy funkcjonuję normalnie- bez zawrotów głowy i wszystkiego innego co sprawiało, że np bałam się wsiąść do auta bo myślałam, że zemdleję za kierownicą. Znów sobie przypominam, że można żyć tak... normalnie... Mam nadzieję, że Wam wszystkim też się uda:)

mnie interesuje jedna sprawa- Zażywając leki prowadziłaś auto?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzę na terapię :( Niestety nie mam na to czasu i jestem za mało systematyczna. Poza tym mój psychiatra twierdzi, że ludziom udaje się wyjść z nerwicy za pomocą leków. Chodziłam kiedyś na terapię ale wydawała mi się jakaś bezużyteczna... I kosztowała mnie 200 zł tygodniowo... Zresztą żaden z 6 psychiatrów, u których byłam nie potrafił znaleźć przyczyny mojej nerwicy. Na razie jestem na etapie, że wolę do końca życia brać leki niż znów czuć się tak jak jeszcze pół roku temu. Aż trudno uwierzyć, że nerwica może dawać aż takie objawy fizyczne i uniemożliwiać normalne funkcjonowanie... Póki co ciesze się tym co mam, czyli normalnością i tym, że już nie boję się wszystkiego. A od trzech miesięcy nie wymyśliłam sobie żadnej choroby:))I poza kilkoma migrenami spowodowanymi wahaniem ciśnienia czuję się świetnie. Nie tylko ja odetchnęłam z ulgą ale moja rodzina i przyjaciele też. Teraz już wierzę, że moje życie nie musi być ciągłym czytaniem o chorobach, wiecznymi wizytami u lekarzy za grubą kasę i lękiem, że może coś przeoczyli a ja zaraz wykituję.

Trzymam kciuki za Was wszystkich!!! :D

 

 

Spoko, ciesz sie póki możesz. Odstawisz leki i problem wróci bo go tłumisz lekami, a nie leczysz. A leki chcesz jeść do końca życia? Gratuluję. Coraz to większe dawki bo organizm zacznie lek tolerować i .. jakiego życia? Padniesz na wątrobę przed 50tką.

 

A psychiatra nie szuka przyczyny nerwicy bo od tego jest psycholog.

Nie masz czasu na terapię? Bo co? Bo już jesteś zdrowa, tak?

 

Powodzenia.

 

;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odpowiadając zbiorczo- Kasiu, tak, prowadziłam samochód przy SSRI (biorę akurat Lexapro) ponieważ jeżeli dobrze się czujesz to nie ma żadnych przeciwwskazań (można też pić alkohol). Jeżeli chodzi o to, czy nie mam czasu na terapię bo lepiej się czuję to odpowiadam - nie. Mając objawy i sporą determinację do tego, by się ich pozbyć zaczęłam 4 terapie (oczywiście nie jednocześnie). Najdłużej wytrzymałam pół roku. Nie dało to nic, straciłam kupę kasy i czasu. Każdą terapię porzucałam właśnie z braku czasu i poczucia sensu. A leków nie chcę brać do końca życia. Psychiatrzy twierdzą (3 u których byłam) że jak się umiejętnie odstawia (tylko nie po pół roku, tylko przynajmniej po 1,5) to wielu pacjentom nerwica nie wraca przez lata. Może też mam szansę?

Polakito, nie mam skłonności do depresji ani obniżenia samopoczucia, wręcz przeciwnie. Stresów mam dużo, jak to człowiek, który nie ma na nic czasu, jednocześnie studiuje, pracuje na pełen etat i jeszcze ma hobby;) Ale moje problemy zaczęły się znacznie wcześniej, gdzieś na początku liceum, kiedy nie miałam stresów ani zmartwień. Przyczyn nie mogę znaleźć, choć szukam od dawna.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polakito, nie mam skłonności do depresji ani obniżenia samopoczucia, wręcz przeciwnie. Stresów mam dużo, jak to człowiek, który nie ma na nic czasu, jednocześnie studiuje, pracuje na pełen etat i jeszcze ma hobby;) Ale moje problemy zaczęły się znacznie wcześniej, gdzieś na początku liceum, kiedy nie miałam stresów ani zmartwień. Przyczyn nie mogę znaleźć, choć szukam od dawna.

właśnie to mnie ciekawi, skąd w takich przypadkach się bierze nasza choroba. Tu jest lista z jakimi chorobami somatycznymi może lęk napadowy korelować (jeśli wykluczymy przyczynę psychologiczną - osobowość neurotyczną i nadmiar stresu) http://online.synapsis.pl/Slowniczek/Panika.html

chociaż jeżeli ssri ci to leczą to znaczy że chyba stres powodował... ech nie wiem... !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sewila, ja również, zmieniłem lek na Lexapro i czekam na efekt :)

A co do terapii, to wiesz rodzajów terapii jest sporo, ale z tego co poczytałem i sam wiem po sobie, to na lęk napadowy oraz taki ciągły lęk i codzienny niepokój, a co za tym idzie objawy somatyczne skutkuje bardzo terapia poznawczo-behawioralna, mnie w tamtym roku udało się dostać z NFZ na takową i co prawda odbyłem tylko 8 sesji (złamałem nogę w pracy i wypadłem z kolejki NFZ -towskiej :)) to jednak mimo wszystko od tamtej pory jakoś samych napadów lęku mniej się boję, żałuję bardzo, że nie mogłem dalej na nią uczęszczać, bo od pół roku nigdzie w państwowych poradniach nie było miejsca, ale i tak zaczynam na nowo z tym że w prywatnej przychodni.

Widzę, że pomimo zaburzenia jestes bardzo aktywna i to bardzo dobrze, masz determinację do leczenia i dlatego poszukaj w swoim mieście takich poradni które świadczą taką terapię CBT, może uda ci się z NFZ żeby nie płacić.

Pozdrawiam i ja najmniej wmawiana chorób życzę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polakito, znam te wszystkie strony i różne teorie o chorobach, które powodują lęk napadowy. Jednak miałam robione wszystkie możliwe badania i zawsze wychodziło ok. Poza tym SSRI pomagają, czyli to nerwica. Ale wiesz co jest najciekawsze? Ja bylam pewna, że jestem ciężko chora. Tak strasznie mi dokuczały te objawy, nie mogłam żyć normalnie. Nie wierzyłam, że to wszystko może pochodzić z głowy. Nawet nie wiesz w jakim byłam szoku, gdy po 6 latach objawy ustąpiły dzięki 3 miesiącom brania leków. To pokazało, że powodem była nerwica. To niesamowite, że to co z głowy tak bardzo potrafi wpływać na nasz organizm somatycznie.

A Ty się leczysz? Bierzesz jakieś leki? Od dawna chorujesz?

Tobie Victorku dziękuję za radę. Miałam terapię psychoanalityczna i była do bani. może rozejrzę się za BP na NFZ, bo prywatnie to kosztuje strasznie dużo. I życzę Ci wszystkiego najlepszego. Lexapro nie działa szybko, musisz się uzbroić w cierpliwość. Mówią, że po 3 tyg. Ja potrzebowałam 3 miesięcy, więc bądź dobrej myśli:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sewila, ja miałam pierwsze ataki w kwietniu-maju 09. Z tym nie dało się żyć, miałam właśnie takie same objawy jak ty. Generalnie myślałam że zemdleję. Potem dołączyło właśnie wymyślanie sobie chorób, kłopoty ze snem, bóle somatyczne, gula w gardle (raz dzwoniłam na pogotowie bo się już dusiłam od tej guli). Różnie, ale było nie do wytrzymania...

Zawzięłam się, nie chciałam brać leków, i leczę się "medycyną alternatywną" czyli detoksykacja organizmu - było kilka miesięcy ok (nie miałam ataków, czasem tylko gorsze samopoczucie) teraz miałam jeden atak w styczniu i kilka słabszych. Chodzę na psychoterapię grupową z NFZ, będzie trwała pół roku, ale jak dla mnie jest mało warta, tzn. nie odczuwam jej wartości terapeutycznej... takie gry i zabawy.

Powiem ci że zastanawiam się nad braniem leków ale teraz chyba moje samopoczucie jest na tyle ok że by mi ich nie przepisał lekarz, po prostu normalnie funkcjonuję. Jest to kuszące się nagle poczuć ok ;) ale z drugiej strony nie lubię chemii pakować do organizmu więc na razie nie eksperymentuję, póki nie jest to konieczne.

Staram się też rozwiązać jakieś problemy życiowe, bo jakiś stres sie we mnie jednak nagromadził, i z tego chyba wybuchła ta nerwica, ale jestem po prostu podatna na stres od dziecka...

Pozdrawiam i życzę powodzenia, jak się czujesz jedząc proszki, nie jesteś na haju? Sory że tak pytam, po prostu mnie to ciekawi jakie byłyby moje wrażenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja chcialam pare rzeczy wyjasnic: po 1) psychiatra moze byc tez i psychoterapeuta, czyli prowadzic terapie. Po 2) z badan wynika ze zastooswanie lekow daje lepsze efekty od psychoterapii, szczegolnie jezeli nerwica/depresja nie sa wynikiem przezyc, a np zmian w mozgu.

Sewila ja mialam to samo przez kilknascie lat, zawroty bole glowy dopoki nie zaczelam stosowac lekow. Viore Alventa, i jest bardzo dobrze, takze rozumiem Twoja radosc, ale bywa i tak ze leki pzrestaja dzialac, albo oslabia sie ich efekt i objawy wracaja( ja mialam w ciagu roku brania dwa razy powrot objawow). Ale psychiatra wyjasnila ze leki tak walcza z nerwica i depresja. Pozdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polakito, jeżeli radzisz sobie bez tabletek i jesteś w stanie normalnie funkcjonować to super! Ja długo bylam przeciwniczką chemii ale ja choruję od lat i nie byłam w stanie dłużej tak żyć. Dopóki nie musisz brać tabletek to absolutnie tego nie rób, to ostateczność. Poza tym mówisz, że pierwsze ataki miałaś rok temu. Zareagowałaś szybko, to bardzo dobrze, ja czekałam za długo. Co do terapii to świetnie, że udało Ci się dostać na NFZ, bo terapia niestety jest strasznie droga i trwa długo. Nie zniechęcaj się, żeby zobaczyć skutki terapii trzeba trochę czasu. Poza tym piszesz, że czujesz się lepiej, więc może właśnie ten skutek nastąpił, choć powoli:)

A tak z innej beczki, uprawiasz jakiś sport? Ruch fizyczny uwalnia serotoninę i jest naturalnym sposobem na nerwice i depresje. Znam wiele osób, którym to pomogło, więc może jeżeli nie uprawiasz sportu to warto spróbować? Jakiś basen, spacery, rower (choć może niekoniecznie już teraz bo zamarzniesz:)). Jak masz psa, to może pobiegaj z nim? Nie wiem co lubisz ale w tę stronę powinnaś poszukać. Ponoć nic tak nie poprawia samopoczucia jak porządne zmęczenie się:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sewila, moje ataki wyglądały tak, że ja u m i e r a ł a m, tzn. byłam przekonana że już umieram, i nie miałam wyjścia jak szukać pomocy... czułam się fatalnie, w czasie ataków i bez ataków też. Byłam gotowa zrobić wszystko żeby to minęło! Powiem szczerze, nerwica to koszmar. Może akurat mnie tak sieknęło z grubej rury? W każdym razie jeździłam na ostry dyżur bo czułam że ze mną już może być koniec ;)

Nadal jestem gotowa zrobić wiele gdyby to wróciło, bo z tym się nie da żyć...

Co do sportu, to jestem za, niestety cały dzień siedzę w biurze ale od czasu do czasu chodzę na basen, myślę że jak się zrobi ciepło to będzie więcej okazji żeby spędzać czas na świeżym powietrzu... bardzo lubię sport, niestety nie zawsze mam towarzystwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agusiu, a powiedz jak u Ciebie idzie leczenie? Od dawna się leczysz? Chodzisz na terapię czy tylko bierzesz leki? Ja się trochę martwię co będzie jak kiedyś będę musiała te leki odstawić bo np. zechcę zajść w ciąże. Boję się, że wtedy wszystko wróci a już odkryłam jak fajnie jest żyć jak inni ludzie...

 

[Dodane po edycji:]

 

Polakito, wiem o czym mówisz... Ja przez 6 lat myślałam, że umieram... Masakra... Również jeździłam na ostry dyżur, moja rodzina była na skraju wyczerpania nerwowego. Z czasem zdałam sobie sprawę, że to raczej nerwica ale to nie zmieniło mojego samopoczucia. Co do sportu, to ja też mam na niego bardzo mało czasu ale ostatnio zapisałam się na siłownie, żeby popedałować na rowerku podczas gdy na dworze jest zimno. Chodzę 2 razy w tygodniu, wieczorem bo tylko wtedy mam czas. Postaraj się znaleźć chwile, choćby na spacer. Jeżeli nie masz daleko do pracy to może zrezygnować z auta i piechotką chodzić?

A jak Twoja rodzina podchodzi do choroby? Z wyrozumiałością? Moja tak, choć momentami wiem, że mieli dość. Rodzice w którymś momencie reagowali na moje fazy zniecierpliwieniem, mój chłopak, z którym mieszkał był załamany jak trzy razy w tygodiu ryczałam, ze mam białaczkę, guza mózgu, że czeka mnie przeszczep serca (nie pamiętam już co skłoniło mnie do tego przeszczepu rzekomego) albo jak kazałam się wieźć na pogotowie z zawałem, gdzie lekarze za 20 razem już nie przyjęli mnie zbyt optymistycznie. Widzę, że teraz nie tylko ja ale całe moje otoczenie odetchnęło z ulgą:)

 

[Dodane po edycji:]

 

Doczytałam, że mieszkasz w Warszawie, więc wnioskuje, że jednak do pracy nie masz blisko:) Tam wszędzie jest daleko:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica leku napadowego jest w 98% zwiazana z przezyciem traum. Lek napadowy wystepuje gdy w nawet normalnych sytuacjach w naszej podswiadomosci (czego nie registrujemy) jeszcze raz przezywamy (nawet nie zdajac sobie z tego sprawy)

 

A co do lekow, leki daja ulge i stabilizuja ale niestety nie lecza nerwicy, tego musisz byc swiadoma . Leczenie loakami ma sens jesli rownolegle robisz terapie. Bo jesli tylko bierzesz leki to usypiasz co prawda na jakis czas swoje demony, ktore bez nadzoru jak pasozyt sie w tobie coraz bardziej rozwijaja. W momencie odstawiania leku uwalniaja sie i przerastaja cie bo niezdazylas do nich dorosnac nie robiac terapie.

 

Moja rada...owszem bierz leki aby sie ustabilizowac ale rob rowniez "trenig" na terapie jak z nimi walczyc w przyszlosci. A to ze terapie ci do tej pory nie pomogly to nie znaczy ze sa nieskuterczne , do terapie trzeba dojzec. I nie wiem co to za lekarz ktory ci mowi ze leki lecza nerwice, gdyby tak bylo to to forum by bylo puste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie twierdzę, że nerwicę można pokonać lekami tylko dzielę się tym, że one pozwalają mi normalnie żyć. Wiem, że to uśpienie, ale po 6 latach umierania to uśpienie dało mi nadzieję, że mogę funkcjonować jak normalny człowiek, zwłaszcza, że mam 25 lat a nie 70 a na tyle się czułam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też zależy jaka nerwica.Ja choruje na nerwice natręctw przy ktorej chodzilem na psychoterapie jednakze bez zadnych rezultatow.Psycholog jedyne co może to wspierac nas i radzic sobie z problemami ale problemu nie rozwiaże.Oczywiscie nie u wszystkich z nerwica natręctw.Problem naprawde staje sie problemem jak ktos ma przewage obsesjii a nie kompulsji(kompulsje z duzym powodzeniem leczy terapia behawioralno-poznawcza).Coraz wiecej jest doniesien ze natręctwa myślowe wynikaja ewidentnie z nieprawidlowej pracy naszego mózgu(kora obręczy,czołowa) więc psychoterapia jest naprawde malo pomocna.Trzeba podkreslic że jest lzejsza i ciezsza postac nerwicy natrectw (bo zaraz zapewne zleci sie pelno osob ktore cudownie ozdrowiały z natrectw myslowych ).Podobnie tez twierdzila Anna R.:)

 

 

No ale własnie ...też nie kazdy reaguje tak jak trzeba na leki.Dla mnie osobiscie tlpd ,ssri(fluokestyna,sertralina,paroksetyna),kwas walproinowy przynosily jakos ulge ale efekty uboczne wywracaly moje zycie do gory nogami.Schemat zawsze ten sam->pobudzenie,agresja,nerwowosc ,mozna by powiedziec zmiana osobowosci.Wiem i liczę sie z tym ze będe musial brac leki do konca życia ale jezeli juz nastapi taka koniecznosc to tylko taki ktory nie będzie zmienial mojej osobowosci i pozwoli funkcjonowac jak na szcześliwego człowieka przystalo.Od jutra podejmuje próbe leczenia natręctw tym lekiem http://leki-informacje.pl/indeks,show,2,654,valdoxan.html (podobno sila przewyzsza wenlafaksyne ale bez efektow ubocznych i odstawiennych),magiczna pigułka? :lol:

 

 

 

 

A jak nie to zostanie mi lobotomia;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odpowiadając zbiorczo- Kasiu, tak, prowadziłam samochód przy SSRI (biorę akurat Lexapro) ponieważ jeżeli dobrze się czujesz to nie ma żadnych przeciwwskazań (można też pić alkohol).

 

a czy na ulotce twojego leku jest powiedziane że nie można prowadzić i czy na opakowaniu jest znaczek wykrzyknik w trójkacie?

Bo były wypowiedzi:

 

" generalnie po lekach z trójkącikiem na opakowaniu NIE można prowadzic ŻADNYCH pojazdów"

 

"Ulotka opisująca lek nie ma mocy prawnej w takim sensie, że nie może zabronić Ci prowadzenia samochodu. Bo nie jest przepisem prawnym - zawartym w Kodeksie Karnym czy też Kodeksie Drogowym. Lecz informacje na niej zawarte, dotyczące niepożądanych skutków ubocznych osłabiających sprawność psychomotoryczną, mogą mieć wpływ na to, że odpowiednie przepisy prawne (zakazy prowadzenia) będą miały zastosowanie. Nie jestem prawnikiem, ale bardzo możliwe jest, że w razie wypadku właśnie osoba zażywająca takie leki będzie pociągnięta do odpowiedzialności za kierowanie pojazdem w stanie niedozwolonym. (analogicznie do sytuacji, gdyby prowadziła pod wpływem narkotyków lub alkoholu)

Dodatkowo te same leki psychotropowe przypisuje się w różnych chorobach, różni ludzie odmiennie reagują na te same leki. Z tych powodów pewnie nie można zapisać sztywnej, ogólnej reguły, że po danym leku każdemu, w każdych okolicznościach, na pewno wystąpią trudności z prowadzeniem samochodu. Jednak osoba odpowiedzialna i rozsądna powstrzyma się od prowadzenia samochodu, obawiając się, że u niej te objawy uboczne wystąpią, a przez to stworzy zagrożenie na drodze dla siebie i przede wszystkim dla innych.

 

Podsumowując - być może na ulotkach jest napisane nie kategorycznie, czyli że lek może ale nie musi osłabić sprawności psychoruchowej, jednak rozsądna osoba potraktuje ten zapis jako zakaz

 

 

Dodatkowo te same leki psychotropowe przypisuje się w różnych chorobach, różni ludzie odmiennie reagują na te same leki. Z tych powodów pewnie nie można zapisać sztywnej, ogólnej reguły, że po danym leku każdemu, w każdych okolicznościach, na pewno wystąpią trudności z prowadzeniem samochodu. Jednak osoba odpowiedzialna i rozsądna powstrzyma się od prowadzenia samochodu, obawiając się, że u niej te objawy uboczne wystąpią, a przez to stworzy zagrożenie na drodze dla siebie i przede wszystkim dla innych.

 

Podsumowując - być może na ulotkach jest napisane nie kategorycznie, czyli że lek może ale nie musi osłabić sprawności psychoruchowej, jednak rozsądna osoba potraktuje ten zapis jako zakaz

 

 

 

 

 

Top

 

miki74 Re: Nerwica a cofnięcie prawa jazdy

miki74 napisał(a):

 

Podsumowując - być może na ulotkach jest napisane nie kategorycznie, czyli że lek może ale nie musi osłabić sprawności psychoruchowej, jednak rozsądna osoba potraktuje ten zapis jako zakaz.

 

 

czyli jak pisali poprzednicy trzeba sprawdzić jak dany lek działa na mnie.Jak nie mam efektów ubocznych tzn.mogę prowadzic.

 

Czyli tak jak pisałem, mimo że nie jest zakazane wprost, rozsądna osoba potraktuje ten zapis jako zakaz.

 

Dodatkowo - jak można sobie samemu sprawdzić, do jakiego stopnia wydłużył się czas reakcji? Wielu ludziom po zażyciu alkoholu WYDAJE SIĘ, że ich czas reakcji pozostał na nie zmienionym poziomie, choć to fałszywe odczucie. I później powodują wypadki. Podobnie po lekach wywołujących senność - możesz się czuć rześko, gdy chodzisz i ruszasz się. I z tego powodu pomyśleć sobie, że efekt uboczny senności w Tobie nie wystąpił. Lecz gdy wsiądziesz za kierownicę i przejedziesz się monotonnie przez dłuższy kawałek, to nagle może cię ogarnąć senność i możesz zasnąć za kierownicą. Z tych powodów zasada rozsądnego człowieka jest prosta. Po alkoholu, narkotykach, lekach z ostrzeżeniem na ulotce nie prowadzi pojazdów, chociażby się czuł jak drugi Kubica (a może nawet zwłaszcza wtedy).

 

Na koniec, choć nie jestem prawnikiem, to wydaje mi się, że osoba biorąca udział w wypadku i będąca pod wypływem leków z ostrzeżeniem może być potraktowana jak osoba, która jechała pod wpływem alkoholu.

 

______

koniec cytatu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polakito, wiem o czym mówisz... Ja przez 6 lat myślałam, że umieram... Masakra... Również jeździłam na ostry dyżur, moja rodzina była na skraju wyczerpania nerwowego. Z czasem zdałam sobie sprawę, że to raczej nerwica ale to nie zmieniło mojego samopoczucia.

No to dziwię ci się ile wytrzymałaś, bo ja nie mogłam wytrzymać i byłam gotowa wyjechać nawet za granicę gdyby tam znalazł się ktoś kto by mi pomógł... dziwię się że nikt cię nie zdiagnozował? Ja latałam po lekarzach jak oszalała, a tu wszystkie wyniki ok... aż w końcu jedna mądra internistka mi powiedziała że to może być na tle nerwowym i kazała mi pójść do psychologa/psychiatry... w sumie od tamtej pory się zaczęło leczenie, tzn. wiedziałam o co chodzi i na czym się skupić... byłam też u kilku psychologów ale mi się nie podobało, muszę znaleźć kogoś dla siebie...

Notabene, karetka po mnie nie chciała przyjeżdżać, te pani na dyspozytorce są cwane i chyba takich nerwicowców dużo do nich dzwoni... ale to był obciach!

 

No a rodzina moja, kiedy zachorowałam przeprowadziłam się z powrotem do mamy, i tak na razie zostało. Muszę przyznać że mama mi pomagała. Rodzina się raczej przejęła choć myślę że oni tego nie rozumieją. Mój chłopak mi powiedział że mnie wolał bez nerwicy - bo mnie nic nie interesowało oprócz tego jak źle się czuję i cały czas mu o tym gadałam... ale u mnie najgorsza faza choroby trwała tylko 2 miesiące, więc nie tak długo. Jakkolwiek o nerwicy nadal lubię rozmawiać ;)

 

Doczytałam, że mieszkasz w Warszawie, więc wnioskuje, że jednak do pracy nie masz blisko:) Tam wszędzie jest daleko:))

 

Mieszkam i pracuję w centrum, więc do pracy mogę chodzić z buta, tylko często jestem spóźniona i podjeżdżam tramwajem ;)

 

[Dodane po edycji:]

 

Nerwica leku napadowego jest w 98% zwiazana z przezyciem traum.

To u mnie tak nie do końca się zgadza, po prostu od dzieciństwa byłam zamknięta w sobie, skłonna do nerwów itd. Nie przeżyłam jakiejś jednorazowej wielkiej traumy - oprócz rozejścia się rodziców ale w zasadzie już byli oddzielnie od kiedy pamietam.

 

[Dodane po edycji:]

 

kasia081, po lekach (kiedy już się ustabilizują) wiele osób czuje się lepiej niż bez ich brania, więc raczej NIE BIORĄC leków mogłyby stwarzać zagrożenie na drodze - gdy jadąc drogą dostaną ataku, koncentracja wtedy naprawdę maleje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×