Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Jak człowiek nie potrafi sam o siebie zadbać to jest problem , bo życie to dżungla. Kiedy trafiłem do psychiatryka i potrzebowałem wsparcia to się dowiedziałem jakich to mam kolegów . Nikt mnie nie odwiedził , w końcu poprosiłem jednego to stwierdził że się boi tego miejsca i też nie przyszedł. Bardzo fajnie się wtedy czułem , chcąc ze sobą skończyć i wiedząc że ludzie mają na dodatek wyje... we mnie , łącznie z lekarzami , z których jeden stwierdził że jak chcę to niech się zabiję. Doprowadzili do tego , ze miałem już wszystko gdzieś , stwierdziłem że albo mnie wyleczą tymi prochami albo umrę, więc dałem z siebie zrobić królika doświadczalnego. Jedyne co dzięki temu się zmieniło to utycie o dodatkowe 40kg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja potrafię sama o siebie zadbać i to jest mój problem, że ja "nikogo nie potrzebuję".

Teraz widzę jak czytam tą książkę, jak zmarnowałam 2 lata terapii, bo były rejony do których nie pozwalałam się mojej terapeutce zbliżyć. Tak naprawdę to przesuwałyśmy się tylko po samej powierzchni problemu, bo ja ani na chwilę nie dałam jej przejąć kontroli i mówiłam tyle ile chciałam. Tak robiłam zawsze. Manipulowałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na pewno będzie pewnym przełomem, staram się zawarty tam przekaz traktować bardzo konstruktywnie.

wiesz, jak chodziłam na tamtą starą terapię, byłam potwornie zablokowana. ja ogólnie założyłam sobie bardzo silną blokadę na emocje.

ja - osoba nadwrażliwa i nademocjonalna, kiedyś chodząca bomba zegarowa. te emocje przecież ciągle gdzieś są w zamknięciu, stare i nowe, a ja udaję że ich nie ma, nie pracuję nad nimi, nie pozwalam im się wyrazić.

teraz zaczynam odczuwać przemożną chęć, by wypuścić to całe towarzystwo... i dotrzeć na powrót do siebie, do tego "ja" tam w środku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Qr.a, ja pierd.lę.......tym razem się uda Tobie!

 

Jutro nie, bo niedziela, ale w poniedziałek zadzwonię tam do tego sklepu,zeby zapytać kiedy tą ksiązkę przywiezie mi kurier.

 

A ja myślałam,ze pierwszym krokiem będzie wyprowadzka od rodziców. załatwiłam sobie poddasze do zagospodarowania w bloku dwupiętrowym, coś zaczyna się dziać. Pewnie usamodzielnienie też będzie pierwszym krokiem w przód u mnie. Ale czuję,ze tu bardziej chodzi o emocje moje.

Zresztą na sesji kiedyś padlo słowo,że muszę się bardziej otwierać, w kierunku...co czuję. Przeważnie jest to złosć. Już jej mam po dziurki w nosie.

Chyba bedzie ciężko. Ale nie przerwę tej terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, nie, nie przerwę. Nie czuję sięze sobą dobrze, z tym napieciem. Napewno nei jest komfortowo bo siebie nie rozumiem i mam wrazenie,ze czegos nie robie w tej terapii.

Kiedyś terapeutka powiedziała,że mam prawo do złości, której nie okazywałam. Teraz zauważam chyba frustrację i z tego powodu złość.

Wszystko mnie złosci, nawet to,że muszę wyprać i powiesic firany. Kazdy wysiłek jaki podejmuję odbywa się w towarzystwie złosci.

Zła też jestem,że ze swej winy (tak uważam) zaprzepaściłam swój związek poprzedni, który wciaż rozpamiętuję. Zła jestem bo mi siezaczęło wydawać,ze to nie z mojej winy. Że miałam prawo tak zrobić, odejsć. W każym przypadku złosć czuję.

Najwiekszą do matki chyba. Byla nadopiekuncza z powodu mojej choroby w wieku 2,5 lat (nowotworowej). Fakt, lękliwa od dzieciństwa z powodu choroby jestem.

Obarczam rodzinę za moje teraźniejsze zaburzenia. Wiem,ze rodzice mnie kochają, tylko nie wiem dlaczego mnie tak denerwują.

Jestem w stanie rozkopanym, dobrze okresliłaś.

Naprawdę zamierzam kontynuować terapię bo nie rozumiem siebie. Czuję się nieszczesliwym człowiekiem. Niby ma warunki,żeby tak się nie czućm jednak cos jest nie tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tę złość zaczęłaś odczuwać podczas terapii, czy była już wcześniej? Jeżeli cały czas ją odczuwasz, to znaczy, że nie znalazła ona swojego ujścia. Samo uświadomienie jej sobie, to pierwszy krok.

Ja ciągle na terapii słyszałam, że na pewno odczuwam złość na matkę, albo na nią - na terapeutkę. Cały czas się upierałam, że nie.

Bo ja zawsze całą złość kieruję do siebie. Zarządzanie uczuciami i emocjami to dla mnie czarna magia.

 

 

Ja się obwiniam za rozpad mojego związku sprzed wielu lat. Nie leczyłam się wtedy, a myślałam, że jestem wredną kobietą. Mój facet przeżył ze mną takie jazdy, że nawet dziś wstyd mi o nich wspominać. Od tego czasu zaczęłam się blokować, bo wiedziałam, że jeśli tylko trochę popuszczam sobie z emocjami, to pojawia się ich cały wodospad, który powala mnie i wszystkich wokół. Wmówiłam sobie, że emocji nie można okazywać, a najlepiej, żeby ich w ogóle nie odczuwać. Wiesz, jak ciężko teraz mi się do nich dokopać. No i starsznie się boję, tego, co tam znajdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Ja jej mówię,ze jestem zła...omawiam sytuacje, mówie na kogo i jak sobie radzilam z tą złością i z jej okazywaniem. Wcześniej nie wiedziałam,że to złość. Ale jak siędowiedziałam ...to czuję ją cały czas. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu. W pracy nie okazywałam złości przez 3 lata..odkąd zostałam dyr. Bo chciałam,żeby mnie wszyscy lubili,żeby mówili, ale nasza dyrka jest fajna. Wtedy tez moglam złość kierować na siebie.......jak mi siecośnie podobało...to przemilczałam.

Teraz dociera do mnie,że relacje powinny być takie: pracodawca-pracownik. A ja patrzyłam na te wszystkie starsze ode mnie babki z perspektywy córki na matkę. Staram sie to zmieniać. No i chyba wyszło to uzależnienie od matki. Potem od faceta.

Ja swojemu tez nawywijałam, był starszy o 6 lat ode mnie.

 

Nie bój się tego, czego się dokopiesz. Potraktuj to jak drogę do zdrowienia. Łatwo się mówi, wiem. Ale co nam q.rwa innego pozostało Korba ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, a czy Wy bierzecie jakieś leki??

Bo ja również mam takie pokłady złości i mój facet też sporo miał z tym do czynienia(z moją złością), kiedy miał już dosyć to wygonił mnie do psychiatry. Ogólnie to ta złość towarzyszy mi od dziecka, pamiętam, że byłam nerwusem i łatwo się wkurzałam - tak jak moja mamusia i wiem, że to dzięki niej było i jest nadal we mnie...

Teraz łykam leki od roku i od ładnych paru miesięcy tej złości jest we mnie o wiele, wiele mniej ale zdaję sobie sprawę, że jest ona zamaskowana przez leki ssri.

Chodzę na terapię i właśnie omawiam problem złości z moją terapeutką ale mam ogromny problem z dokopaniem się do niej przez leki właśnie.

Dlatego pytam was czy leczycie się chemią i czy nie macie problemu z tym uczuciem i innymi :?:

Bo ja chyba mam i chcę leki odstawić, żeby to prawdziwie i dogłębnie przepracować. Na lekach to jest niewykonalne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lili-ana, Ja nie biorę leków od lutego, czyli już prawie pol roku bez nich. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, antydpresant wyciągnąl mnie coprawda z łóżka, ale nie odczuwałam poprawy co do sampoczucia psychicznego. Poprostu nie poszłam już do psychiatry. Zjechałam sobie sama z dawek.

Mam napięcie codziennie. Przez te napięcie ciągle chodzę zła. Jest to jakby wyznacznik moich zaburzeń. Jak mi przejdzie.....tak sobie myślę....to chyba to będzie swiadczyło,że zwycieżylam z problemem.

Problem dla mnie wydaje się skomplikowany. Nie umiem się cieszyc z drobnostek, nie jestem z siebie zadowolona.Nie wiem z czego to wynika. Nawet nie wiem w jaki sposób wypracować w sobie to,żeby doceniać drobnostki, pozytywne rzeczy, które się zdarzają.Np. w pracy coś załatwię, niby się powinnam cieszyć, a nie czuję tej radości.Często się zastanawiam co takiego musiałoby się wydarzyć,żebym sie cieszyc zaczęła. To mnie w sobie denerwuje najbardziej. Zawsze byłam ambitna. Często też kombinowałam jak kon pod górkę,żeby się zbytnio nie napracować. Mam straszny mętlik w głowie, nie jestem cierpliwa.Czasem jak idę na terapię to się zastanawiam o czym będzie sesja. Nie jestem zadowolona, to tak długo wszystko trwa, a ja chcę być poprostu szczęsliwa.

Co do leków.....biore Omega 3, magnez, ziola piję od naturoterapeuty. Palę dużo papierosów i piję kawę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zażywam leki przeciwdrepesyjne i antylękowe. Na pewno mają one wpływ na działanie emocji, ale w moim przypadku największą krzywdę na emocjach zrobiłam sobie ja sama, tłumiąc je na wszelkie sposoby od wielu wielu lat. Tak naprawdę na tą chwilę czuję się jak osoba bez osobowości. Leki pomagają mi pozbyć się strachu i odzyskać utraconą energię. Jednak największą pracę mam do wykonania na terapii.

Nauczyłam się już na niej obserwować jak walczą we mnie moje antagonizmy.

I tak przez ten weekend pierwszy raz od dawna udało mi się odpocząć, a mój wewnętrzny Tyran siedział cicho i nie psioczył, że podłogi nie pomyte, że naczynia brudne w zlewie, że niezałatwiona sprawa, którą zlecił mi szef w piątek popołudniu...

Za to mój wewnętrzny Męczennik dostał całe 2 dni czasu tylko mu poświęconego, gdzie jego potrzeby były na pierwszym miejscu i nie usłyszał ani słowa krytyki, że jest słaby, beznadziejny i rozmemłany. Prawdziwa uczta dla stłamszonego i wystraszonego wewnętrznego dziecka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Bardzo Was prosze o pomoc , ponieważ czuje , że zaczynam gubic sie we własnych myslach , które z dnia na dzień coraz bardziej mnie przytłaczają.

Zaczne może od poczatku... Jestem w rodzinie zastępczej , ponieważ moja matka jest alkoholiczką , tata nie żyje a brat był narkomanem a aktualnie jest lekomanem. Do 9 roku zycia nie miałam zbyt dobrze dopiero później gdy mnie zabrali do lepszego miejsca zaczeło robić sie ok. Wtedy tak myślałam . Przez wiele lat starałam sie nie myslec o tym co dzieje sie z moją rodziną ale teraz nie daje mi to spokoju gdyz zaczełam odwiedzac mame i w momencie gdy miałysmy razem jechac na wesele mojej kuzynki ona nie stawiła sie bo sie upiła... Ja jestem w wieku licealnym i wszyscy chodzą na imprezy, ja równiez. Z jednej strony powtarzam sobie ze nie powinnam pic z racji tej , jak wygląda moja matka ale z drugiej strony mysle sobie "przecierż jestem młoda i mpge sie bawić" ale gdy ktoś załączy mi tak zwanego moralniaka dochodzi do mnie co ja robie . Taka sytuacja miała miejsce u mnie w domu na grilu ( robiła z moim przyrodnim bratem on ma 24l.) On lubi sobie zajarać i dlatego po prosiłam go zeby mi i mojej koleżance na drugi dzień załatwił zielsko . Jego reakcja poczatkowo była " ok, spoko" ale później " nie nie załatwie ci , bo ja nie bede ci dawał ttakich rzeczy" no i zaczelismy rozmawiac a ze byłam juz troche wstawiona to zaczełam opowiadac mu o rzeczach których nie powinnam . On powiedział to na drugi dzień mojej "siostrze" i oni chyba teraz oby dwoje myslą ale ona jest dziwna .Ja mu sie po prostu wyżaliłam bo na trzewo to ja nie potrafie rozmawiac z ludzmi o uczuciach. Brdzo tego załuje , nie wiem czy isc i powiedziec " to wszystko sciema" czy nie . Męczy mnie to !! co ja mam robić , Ostatnio cały czas mam jakies głupie wpadki odnośmie mojego gadania . Gubie sie w tym wszystkim :why:

 

BŁAGAM POMÓŻCIE ,mam nadzieje , że zrozumieliście moje przesłanie , bo tyle rzeczy mnie męczy , że nie potrafie o jjednej pisać i taki mix mi wyszedł .....Pomóżcie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

k_o82, Jakie to są myśli, na jaki temat?

 

 

antonina, Może porozmawiaj o tym z psychologiem.

Napewno jest źle i niezdrowo popadać w nałogi. Brak wiezi emocjonalnej z rodzicami, z matką przyczynia się do powstawania w nas roznych konfliktow, zwlaszcza emocjonalnych. Ja na Twoim miejscu szukałabym pomocy na terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój wewnętrzny Męczennik dostał caly weekend dla siebie. Dawno nie udało mi się tak odpocząć i zrelaksować bez ciągłego karcenia siebie za nieróbstwo.

Wyłączony na weekend wewnętrzny Tyran nie mógł już wytrzymać, więc dopadł mnie z rana i ze stanowczością gestapowca postawił na nogi płonącą ze złości i szukającą ofiary... Nie okazało się to takie złe, kiedy mogłam tę siłę przelać na pracę (czasem się zastanawiam skąd się bierze u mnie ten stanowczy ton!!!).

Koniec końców czuję się dobrze, bo udało mi się "pozarządzać" swoimi skrajnymi personami.

Nie mogę się doczekać sesji, żeby opowiedzieć o tym terapeutce.

 

PS. W nocy się zbudziłam i zaczęłam po papierach szukać jakiegoś kiedyś znalezionego opracowania na temat bpd. Siedziałam w nocy w brylach i z długopisem robiąc notatki. Muszę przestać, bo popadnę w szaleństwo. Ale opracowanie jest dobre - zgadza się u mnie w 99%: http://bpd.szybkanauka.net/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie wszystko oprócz promiskuityzmu.

 

"BPD mocno wpływa na osobowość człowieka, dezorganizuje życie i sprawia, że staje się ono pełne niepokoju, nadwrażliwości, roztargnienia, chaosu, skrajności, nadmiernych emocji, całkowitego braku emocji w innych chwilach, miłości i nienawiści, rozczarowań, panicznego strachu przed opuszczeniem, bliskimi relacjami i bliskością, działań impulsywnych, ryzykownych i prób bezskutecznej ucieczki od samego siebie oraz aktów samo-destrukcyjnych mających na celu powstrzymanie wewnętrznego, psychicznego bólu."

 

To zdanie oddaje wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie promiskuityzm niestety też. Co powoduje jeszcze większą pogardę do siebie.

 

Lubią być na krawędzi – na krawędzi życia i śmierci, na granicy sprowokowania innych, na granicy utrzymania kontroli nad pojazdem, etc. Próbują w ten sposób uciekać od siebie, niepokoju, wewnętrznego bólu, przesadnych emocji i huśtawek nastroju, bezskutecznie. Chaos, dramat, ryzyko powoduje podekscytowanie, a to zabija uczucie wewnętrznej pustki i znudzenia, którym są przepełnieni. Wykazują potrzebę kontroli sytuacji, wpływania na wydarzenia, decyzje; utrata kontroli jest dla nich sygnałem ignorowania; jednocześnie są nadwrażliwi na próby kontrolowania ich samych.

 

Prowokowanie - nieraz się zastanawiałam dlaczego lubię prowokować ludzi czy sytuacje bez konkretnego celu, sama ciekawość, co będzie, powoduje ekscytacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, cały czas te same... co inni sobie myślą o mnie, jak mnie odbierają...

czy patrzą na mnie... i tak w kółko, w każdym miejscu w jakim jestem... autobus, metro, praca... jakiekolwiek

miejsce publiczne... :why: myślałem że masaż coś zmieni... ale to było chwilowe... dopóki nie skończyła mnie masować...

dziś od rana znowu to samo... sam się nakręcam takimi myślami... zaczynam sobie zdawać codziennie świadomość

tego że prawie od 2000 roku kiedy zacząłem chodzić do zdz na starym mieście tamto miejsce, osoby całkowicie

mi rozpieprzyły psychikę, dogryzaniem, śmianiem się, odstawianiem jakiś szopek... 10 lat wszystko się gromadziło

we mnie i teraz mi mówisz Monika żebym zaczął chodzić na terapie... co zmieni jakaś osoba po studiach z jakimś doświadczeniem? powie mi to co już sam wiem... i będzie próbowała mi z czasem poukładać w mojej psychice...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NIe nie byłam jeszcze u psychologa. Boje sie , że ludzie u których mieszkam mogą mnie wyśmiać. Próbowałam porozmawiac z moja przyszywana siorstrą , która ma 25 lat. Jak mówilam jej , że bardzo często wpadam w ataki złości , załamania (które im się wydaja drobiazgiem i niczym nie ważnym) to mówi , że przesadzam . Moze i ma racje . Sama nie wiem ale moje koleżanki tak nie mają więc może jednak nie jest ok... ? Jeżdże konno . To jest sport , który wymaga pewnego dystansu do tego co się dzieje . Ja go nie mam i dlatego przejmuje się dosłownie każdym szczegółem jaki się stanie. Wiem , że to jest złe bo potrafie sobie wkręcić takie filmy , że w pewnym momencie w nie wierze i tworzy się ogromny proble. Robie sobie sama na złość , ludzie wtedy mają mnie dość ,, nikt mnie nie rozumie bo wszyscy uważąją , że przesadzam lecz nie czują tego co ja.Gdy nazbiera się tyle mysli w mojej głowie po prostu nie wytrzymuje i mam ochote polecieć dosłownie w jakiś nałóg . Wiem , że jest to głupie wyjscie z problemu ... ale czy jest jakies inne ??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

k_o82, spróbuj się przełamać. Zaufaj dobremu terapeucie.

Dlaczego tak Tobie zależy na tym , jak Ciebie postrzegają inni. Przecież nie wiesz o czym oni tak naprawdę myślą!

 

antonina, zadbaj o siebie, nie wyśmieją Ciebie, a jeśli tak.......to niestety ich postawy nie zmienisz. Patrz na siebie. Ty jesteś najważniejsza!

 

Korba, Przeczytalam o borderline. Do mnie wszystko by pasowało wg mnie, oprócz prób samobójczych. Jestem bardzo przejęta. Zastanawiam się naprawdę czy mogę mieć te zaburzenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×