Skocz do zawartości
Nerwica.com

BŁAGAM NIECH KTOŚ MI POMOŻE


mkl

Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry,

 

Poniższy tekst jest efektem długotrwałych dziwnych zachowań, w moim odczuciu zdecydowanych zaburzeń jakie zaobserwowałem w swoim zachowaniu na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy. Zdecydowałem się napisac o tym dopiero dziś, poniewaz wcześniej po prostu nie dostrzegałem skali problemu, lub najzwyczajniej nie chciałem widziec..

 

Nie wiem nawet od czego zacząc, głowa tryska ogromną ilością emocji i mysli, których nawet nie potrafię opisac. Jest 6:40 nad ranem a ja nawet nie zmrużyłem oka, po prostu nie jestem w stanie..

 

Zanim spróboję zastanowic się nad genezą mojego problemu jaki mam ze sobą, postaram się mniej więcej opisac jak to sie wszystko zaczeło:

 

3 lata temu poznałem wspaniałą, jak mi się wydawało dziewczynę. pochodziła z patologicznej rodziny, a mnie jakoś zawsze ciągneło do trudnych osób ( chyba sądziłem, że osoby które mocno doświadczyły życia, są bardziej odpowiedzialne i uczuciowe ). Poznaliśmy się na gadu-gadu, zanim doszło do pierwszego spotkania, spędziliśmy niemal 3 bite miesiące na internetowych rozmowach, w trakcie których zrodziło się uczucie pomiędzy nami. Spotkalismy się w realu, spodobalismy się sobie, zakochałem się - niestety to jedna z moich największych słabości, niewiele czasu mi to zajmuje. Po 3 miesiącach związku, a 6 miesiącach znajomości w ogóle zaręczylismy się, było wspaniale. Od tego mniej wiecej momentu rozpoczeło się moje piekło..

 

Z każdym kolejnym miesiącem dowiadywałem się nastepnych coraz bardziej przerażających rzeczy, a kiedy byłem juz u kresu wytrzymałości i pocieszałem się, że gorzej już byc nie może - spadały na mnie kolejne "razy". Niechciałbym zanudzac szczegółami, może więc po prostu postaram się wypunktowac najważniejsze z nich:

 

1. Dowiaduje się, że dziewczyna tańczy na róży w klubie Go-go ( pochodziła z Warszawy ), co chyba dla każdego kochającego faceta byłoby sprawą niedozaakceptowania.

 

2. Dziewczyna za moją namową postanowiła skonczyc z tancem i rozpoczela pracę jako barmanka w tym samym klubie. Od tej chwili niemal każdego dnia dręczyły mnie mysli, czy aby na pewno przestala tanczyc. Ta niepewnośc która mi towarzyszyla niedawala mi spokoju, obawy sprawiały że mysli przychodziły same.

 

3. Po 7 miesiącach związku, podjeliśmy decyzję, że dziewczyna wprowadzi sie do mnie ( dzieliło nas 400km). To była bardzo poważna decyzja, musiałem byc pewny czy jest wobec mnie ze wszystkim szczera, nie dawalo mi to spokoju - podrzuciłem jej program o nazwie keylooger, który rejestrowal i wysylal na moją skrzynkę pocztową wszystko to co pisala na klawiaturze swojego komputera.

 

4. Efekt był porażający, po ledwie 30 minutach dostalem pierwszą wiadomośc, która wskazywala że zostalem perfidnie zdradzony. Szok był ogromny, w emocjach od razu zadzwonilem do niej i zakończyłem związek. Dziewczyna za 4(!) godziny przyjechała do mnie i błagala o drugą szansę. Mimo że tak naprawdę nigdy jej tego niewybaczylem, zgodziłem się, co bylo moim największym życiowym błędem :(

 

5. Tydzień później wprowadziła się, zamieszkalismy razem. Nie było to już to samo co wcześniej, czułem ogromny żal, uczucie pokrzywdzenia, ryczałem jak małe dziecko niemal każdego dnia przez 2 bite tygodnie. Po miesiącu gdy mój stan psychiczny zaczal się powoli unormowywac, dowiedziałem się że Kasia ( imię zmienione ) zdradziła mnie poraz drugi, tym razem za pieniądze - okazało się, że przez 2 lata zarabiała na życie jako prostytutka, tłumaczyła to brakiem perspektyw życiowych ( obydwoje rodzice alkoholicy ) itd etc. Postanowiłem definitywnie zakończyc ten związek, dostała 2 godziny na spakowanie sie i wyjazd do Warszawy.

 

Kochałem bardzo tą kobietę, a ona bardzo dobrze zdawała sobie z tego sprawę i z premedytacją wykorzystywała to, grając i manipulując mną, moimi uczuciami. Gdy kazałem się jej spakowac, wybiegła z domu krzycząc, że idzie pod tory ( często w taki sposób się zachowywała ). Wybiegłem za nią w samych spodniach i t-shircie ( była zima późną nocą ). Dogoniłem ja dopiero przy torach, po kilku nieudanych próbach wyciągnięcia jej, zadzwoniłem na policję i poprosiłem o interwencje. Zostalismy zawiezieni na komisariat, tam przysłano lekarzy którzy mieli ocenic czy istnieje realne zagrożenie samobójcze. Dziewczyna została zabrana na srebrzysko - to szpital psychiatryczny w Gdańsku. Mimo, że czułem ogromny ból, było mi żal tej dziewczyny ( nie wiem sam dlaczego, mam po prostu zbyt miękkie serce, kochałem ją mimo wszystko i nie potrafiłem przestac ), przyjechałęm do szpitala 4 dnia, tam odbylismy rozmowę i postanowilem dac jej ostatnią szansę. Po tygodniu wypisali ją ze szpitala...

 

Zycie pokazało, że nie był to dobry pomysł. Kłótni było coraz więcej, oboje pogłębialismy się w narastającym smutku którzy towarzyszył nam każdego dnia i nocy, niewspominając o łóżku, gdzie czułem odrazę, wstręt, już nawet nie wiem jak to nazwac. Co najgorsze, wspomnienia co chwile wracały, co powodało kolejne niepotrzebne kłótnie. Ona potęgowała w sobie nienawiśc do samej siebie, za to co mi wcześniej zrobiła, ja z kolei nie mogłem się pogodzic. W tamtych momentach nie byłem juz w stanie płakac, reagowałem mechanicznie, tak jakby ktoś pozbawił mnie jakichkolwiek uczuc.

 

Po 2 miesiącach od tego czasu ( 8 miesięcy temu ) podjęła decyzję o zakonczeniu związku i wrociła do Warszawy..

 

Pierwsze kilka tygodni było straszne, niemniej rozstanie przypadło akurat na okres wakacyjny, co przyczyniło się do tego, że dośc szybko poznałem kogoś innego i udało mi się dośc szybko stanąc na nogi.

 

Dziś jednak, po tym wszystkim moge powiedziec, że nic już nie jest takie same jak kiedys, moje entuzjazm zyciowy, spontanicznośc, dusza artysty, usmiech na twarzy.. nic juz z tego nie zostało :(

 

Przed Wami stoi znerwicowany człowiek, przestraszony zyciem, z pesymizmem patrzący na każdy kolejny nadchodzący dzień. Mam problemy ze snem, a co najgorsze bez względu na ilośc godzin snu zawsze czuje się zmęczony, bez siły na nic. Schudłem 8 kilogramów, do dzisiaj nie jestem w stanie przybrac na wadze. Gdy poszedlem do lekarza ogólnego, zwrociła uwage na moje nerowe ruchy rąk, wzrok szukający jakiegoś niewidzialnego punktu, umiejscowionego gdzieś daleko od oczu mojej rozmówczyni. Obecnie coraz częsciej chodząc spac, nie potrafie pozbyc się mysli nad samym sobą, dręczą mnie myśli że jestem chory psychicznie i wyląduje w wariatkowie :(( Te myśli przychodzą same, nie potrafię się ich wyzbyc. Do tego zdarza mi się reagowac w bardzo dziwny sposób - znajomi mówią że jestem bardzo przewrażliwiony, obrażam się z żartów, bardzo łatwo popadam ze skrajności w skrajnośc z moimi nastrojami. Najgorsze jest jednak to -

 

Nie wiem czy słowo "Halun" to dobre określenie.. Nie wiem czy komukolwiek z Was zdarza się coś takiego, nie wiem nawet jak to sklasyfikowac, tak dziwne to uczucie.. Podczas spotkań ze znajomymi z kilkuosobowym gronie, jestem jakby nieobecny. Nie potrafię wtopic się w wir rozmowy, zamiast tego zaczynam myslec o sobie, o własnych problemach czy o czymkolwiek, często niezwiązanym z aktualnym tematem rozmowy, po prostu gdzieś uciekam. Dzisiaj podczas wieczornego spotkania doszło juz do sytuacji, że zamiast aktywnie uczestniczyc w rozmowie, w mojej głowie zradzały się pesymistyczne mysli - czy ja jestem nienormalny, co ze mną jest? :(( Tego się nie da opisac, to przychodzi same. Co ciekawe - znajomi od zawsze żartowali że powinienem zostac psychologiem, ponieważ często w wielu stuacjach wykazuję skłonnośc do zagłębiania się w szczegóły i psychoanalizy. Tak się zastanawiam, czy własnie ta skłonnośc do wiecznej analizy i urajania sobie czegoś, nie jest własnie moim najwiekszym problemem. Niestety nie potrafie tego zmienic, usunąc, czasami gdy już coś sobie wbije ta moja głowa, mam kłopoty ze spaniem przez kolejne kilka nocy..

 

Na domiar tego wszystkiego dochodza liczne inne problemy -

Zauważyłem spadek sprawności seksualnej, wiadomo jakie objawy :(

Brak pieniędzy - po rozstaniu, zwolniłem się z pracy

Sprzeczki rodziców w domu

 

i tak w koło macieja..

 

Jestem już u skraju wyczerpania psychicznego, boje się że pewnego dnia coś mi przeskoczy w tej głowie i najzwyczajniej w świecie śfisiuje :((( Nie wiem nawet do jakiego lekarza udac się z tym problemem, nie wiem czy potrafiłbym to wszystko opowiedziec w bezpośredniej rozmowie :(( Co mi jest? Czy ktoś jest w stanie zdiagnozowac mój problem ? :(

 

P O M O C Y :((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem nawet do jakiego lekarza udac się z tym problemem, nie wiem czy potrafiłbym to wszystko opowiedziec w bezpośredniej rozmowie :(( Co mi jest? Czy ktoś jest w stanie zdiagnozowac mój problem ? :(

Twoja sytuacja życiowa niewątpliwie uległa pogorszeniu. Sugeruję jak najszybciej udać się do poradni zdrowia psychicznego. Nie ma wątpliwości, że wpadłeś w depresję, ale w tle może ukrywać się nerwica.

Nie da się ukryć, że uzależniłeś się od tej dziewczyny. Przez 3 miesiące rozmów na gg, Twoje wyobrażenie o niej sporo urosło więc przy spotkaniu w realu to już tylko krok do zauroczenia. Niestety Twój świat wyobrażeń zetknął się z brutalną rzeczywistością powodując cierpienie. Jednakże zaślepienie było tak silne, że dawałeś jej kolejne szanse, które rozbijały się o rzeczywistość, powodując więcej cierpienia.. A z takiego nagromadzonego bólu depresja murowana.

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zostałeś wielokrotnie okłamany, później tkwiłeś w trudnej sytuacji. Tak na dobrą sprawę zakończnie jednej trudnej sytuacji ( chory związek ) spowodował wejście w drugą ( brak pracy ). Napewno nie czujesz się dobrze, ale czym wcześniej zaczniesz się leczyć tym łatwiej będzie z tego wyjść. Ja proponowałbym zacząć od psychologa a nie odrazu psychiatry ale to Twoja decyzja. Napewno uda Ci się z tego wyjść ::)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie jesteś sam przede wszystkim :) wielu z nas ma podobne problemy, a czytajac Twojego posta stwierdzam ,że mam bardzo podobny charakter chioć zupełnie inna sytuacje życiowa. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem póki co będzie zakup magnezu z wit. B6. zazywaj pare miesiecy. Ruch,wypoczynek, towarzystwo a przede wszystkiem znajdz dobrego psychologa i zapisz sie na psychoterapie. polecam!! póki co jak możesz nie pchaj sie w leki, dasz sobie rade i uwierz ,że tak będzie... nie zgłupiejesz ,jesteś madrym facetem i wrazliwym. sama mam nieraz takie mysli , wiec sie nie przejmuj!!! głowa do góry :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj. przeczytałam twoją prośbe o pomoc i to co przezyłeś. Nie mogłem doczytac tego wszystkiego dokładnie i do końca, bo to co Cię spotkało to cos strasznego i bardzo Ci wspólczuję. Chce Ci tez pomóc. To, co przezywasz teraz to jakby echo na tamte przeżycia. czyli teraz dopiero odreagowujesz na te straszne doznania. Cały ty przeżyłeś wstrząs i to co teraz zodczuwasz jest normalne, jednak potrzebujesz faktycznie pomocy psychologa, a może psychiatry i rodziny albo kogos bliskiego. Jesli chcesz to Ci pomogę, gdyż mam w tym doswiadczenie i może nakieruje Cię na dobra drogę. pozdrawiam ciepło Joanna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

koniecznie udaj się do psychologa. on już cie pokieruje dalej jeśli będzie to konieczne.

i nie obawiaj się tego tak bardzo. nie wariujesz i nie skończysz w psychiatryku.

a psycholog to ktoś pozytywnie do ciebie nastawiony,który chce ci pomóc.

mam 30 lat i obecnie korzystam z pomocy zarowno psychologa jak i psychiatry. leczę depresje również lekami,bo mam nawrót.

ludzie z netu to różni ludzie. nie znasz ich. to żadna gwarancja dobrych rad. udaj sie do specjalisty. poszukaj kogoś dobrego w swojej okolicy. to są naprawdę fajni ludzie-ci psycholodzy.i potrafią skutecznie pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za wszystkie Wasze porady i słowa otuchy.

 

Przede wszystkim przepraszam za mój nonszalancki pierwszy post, pisałem go w porywie ogromnych emocji jakie mną targają, stąd wiele nieścisłości w tekście.

 

Trochę to dla mnie niekomfortowe, żalić się obcym osobom z własnych problemów ( z pewnością każdy z Was ma wystarczająco własnych ) tym bardziej doceniam Waszą pomoc za która bardzo dziękuję.

 

Najtrudniejsze dla mnie tak naprawdę jest chyba same zdiagnozowanie przyczyn mojego problemu - to może zabrzmi dziwnie, ale nie czuję obecnie jakiegokolwiek żalu, bólu spowodowanego zachowaniem tej dziewczyny, po prostu zapomniałem o niej. Chociaż pewne zachowania jakie wówczas się wytworzyły ( zniechęcenie do życia, senność, obojętność ), trwają do dzisiaj. Dotyczą jednak raczej teraźniejszości. Czy to możliwe, aby dolegliwości z tamtego okresu czasu nijako "zakorzeniły się" w mojej podświadomości? A może to po prostu efekt nieleczonej depresji?

 

Co za tym idzie, obawiam się, że idąc do lekarza, nie będę w stanie odpowiednio sprecyzować swoich dolegliwości, dlatego przed wizytą chciałbym przedstawić i spróbować nieco zawężyc potencjalne źródło problemu.

 

Przez chwilę spróbowałem postawi się w roli psychologa i wysunąć pytania-odpowiedzi. Efekty tych przemyślę postaram się opisać poniżej:

 

Co mi najbardziej doskwiera, co chciałbym zmienić?

 

Myślę, że mój problem wynika z tego, że jestem osobą za nadto wrażliwą. Pamiętam stare czasy, gdy przed maturą nie mogłem spać po nocach, od kiedy sięgam pamięcią, zawsze przeżywałem wszelkie stresujące sytuacje. Ten strach potrafi czasem wręcz sparaliżować moje działania - zwłaszcza w życiu zawodowym - boje się ryzyka, wyobrażam zawsze czarne scenariusze.

 

W momencie gdy pojawiły się problemy w związku, te moje lęki i niepewność co do własnej siły, wartości jeszcze bardziej urosły w siłę, od jakiegoś czasu skarżę się na bóle w klatce piersiowej. Czasem mam wrażenie, jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć, nie wiem jak to dosłownie opisać. Na zewnątrz jestem spokojny, a w środku mnie trwa wielki huragan, który sieje spustoszenie w organizmie. Z tego biorą się chyba moje kolejne problemy zdrowotne:

 

- ciągłe uczucie niewyspania

- szybkie bicie serca

- niedowaga, bardzo szybka przemiana materii

- problemy z koncentracją

 

Moją obecną kondycję psychiczną okreśłiłbym mianem serialu wenezuelskiego z ciągłym zwrotem akcji, kiedy już wydaje mi się, że opanowałem ten wewnętrzny niepokój, obawy i przygnębienie wraca niczym bumerang przy pierwszym mniejszym lub większym niepowodzeniu.

 

Myślę też, że moje problemy są w pewnej części spowodowane skomplikowaną sytuacją zawodową oraz finansową, gdzie pojawiło się na przestrzeni ostatniego półrocza sporo problemów.

 

We wcześniejszym poście pisałem o moim zwolnieniu z pracy - byłem zatrudniony jako pracownik. Równolegle prowadziłem i nadal prowadzę ogólnopolskie radio internetowe, którego jestem właścicielem jak i również prezenterem. Jak to w branży internetowej bywa - raz pieniążki są, a innym razem nie ma, to powoduje niepewność i obawę przed jutrem i sądzę, że w dużym stopniu wpływa na moj stan psychiczny. Do tego ciągłe raty, raty i raty...

 

Nie wiem czy ktoś z Was również przeżywał podobne rozterki - na słowo "psychiatra" reaguję wręcz panicznie, zawsze wydawało mi się że do tego lekarza trafiają ludzie niepoczytalni, cierpiący na schizofremię itd.. :(

 

Jestem tym wszystkim przerażony, a co najgorsze - nie mam na kogo liczyć. Wiecie jak to jest ze znajomymi, w bezpośredniej rozmowie okażą zrozumienie, a następnego dnia oplotkują, taka niestety polska mentalność ( oczywiście, nie dotyczy to wszystkich ). Z ojcem od wielu lat nie potrafię znaleźć wspólnego języka, z kolei matka wszystkie moje sygnały po prostu bagatelizuje :(( Ile bym dał aby zrozumiała... ale nie zrozumie bo nawet nie próbuje, na wszystko ma swoje własne wytłumaczenie :((

 

Na koniec dodam coś na temat tego miejsca - to może dziwne, ale pisanie tutaj daje mi w pewnym sensie ulgę, to jedyne miejsce i ludzie, którzy rozumieją to co czuję i chcę im przekazać. To jest dla mnie w tej chwili nieocenione, aż dziw że wyżalenie się nieznanym sobie osobom może dać człowiekowi ulgę i wpłynąć pozytywnie na samopoczucie...

 

PS. Czy z tego naprawdę można się całkowicie wyleczyć? :(

 

PS2. Wiem, że nie postąpiłem fair, sprawdzając korespondencję dziewczyny, niemniej to jej zachowanie dało mi odczuć ze coś jest nie tak w tym związku. Gdybym tego nie zrobił, pewnie jeszcze przez długi czas walczyłbym z własnymi wątpliwościami i rozterkami. Miałem więc trudny wybór moralny - jej prywatność czy własne zdrowie i nerwy. Wówczas towarzyszło mi przekonanie że działam w dobrej wierzy, ponieważ postępując w ten sposób chciałem jedynie pozbawić siebie wątpliwości. Tymczasem przeżyłem szok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To tylko potwierdza to, co myślę. "Miłość" zawierana przez internet to jedna wielka iluzja...........

 

korba pierwszy raz sie z toba nie zgadzam:) ale to nic, ja poznalam swojego meża na gg spotkalismy sie po tygodniu wiem ze gdyby nie gg nie zainteresowalabym sie nim jako facetem z powodu wygladu zewnetrznego (otylośc)

 

oczywiscie w takich zwiazkach tez sa problemy czyli normalnie jak w zyciu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To tylko potwierdza to, co myślę. "Miłość" zawierana przez internet to jedna wielka iluzja...........

 

korba pierwszy raz sie z toba nie zgadzam:) ale to nic, ja poznalam swojego meża na gg spotkalismy sie po tygodniu wiem ze gdyby nie gg nie zainteresowalabym sie nim jako facetem z powodu wygladu zewnetrznego (otylośc)

 

oczywiscie w takich zwiazkach tez sa problemy czyli normalnie jak w zyciu

 

 

betty_boo, pewnie masz rację, że się ze mną nie zgadzasz - bo w tym przypadku przemawia przeze mnie rozgoryczenie. mnie wirtualna przygoda zdruzgotała, nigdy więcej czegoś takiego nie zaryzykuję. nigdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

betty_boo, pewnie masz rację, że się ze mną nie zgadzasz - bo w tym przypadku przemawia przeze mnie rozgoryczenie. mnie wirtualna przygoda zdruzgotała, nigdy więcej czegoś takiego nie zaryzykuję. nigdy.

Z internetową miłością jest jak ze wszystkim - może nie wypalić. Nic strasznego, nie jest powiedziane, że wszystko ma się zawsze udawać.

Czy jak się raz czy dwa zatrujesz grzybami, już nigdy w życiu nie weźmiesz grzybów do ust ??

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz? od razu było widać,że psychiatra cie przeraża. ale jak raz pójdziesz to przekonasz się,że korzystają z jego pomocy zwykli normalni ludzie.tylko musisz dobrze tafić. ja kiesyś jeżdziłam do siedlec-to 150 km od mojego miejsca zamieszkania. ale lekarz świetny. poświęcił mi duo czasu i uwagi. terazz ostatnio skorzystałam z pomocy innego lekarza i poświęcił mi jakieś 7 minut. dlatego postanowiłam skorzystać też z pomocy psychologa. i dopiero psycholog uczy mnie nowego sposobu myślenia i postępowania.

zachęcam cie ,żebyś skorzystał z najpierw z pomocy psychologa. może zwykła terapia ci wystarczy... ewentualnie psycholog skieruje cię do psychiatry.

a jęsli chodzi o precyzowanie myśli to myślę,że nie masz z tym żadnego problemu.

psycholog to człowiek ,który na co dzień spotyka ludzi z problemami podobnymi do twoich. psycholog wie o co zapytać,żeby wiedzieć jak ci pomóc.poszukaj kogoś w swojej okolicy.

naprawdę warto.

ja drugi raz korzystam z pomocy specjalistów.

pierwszy raz zaczęłam cierpieć na depresję po 10 latach przemocy psychicznej w moim małżeństwie. problemy się rozwiązały i myślałam,że depresja odeszła razem z nimi ale tak się nie stało.odstawiłam leki i po 3 miesiącach depresja wróciła. przeszłam przez sąd i separacje. to były na tyle silne przeżycia,że organizm nie zregenerował się przez 9 miesięcy brania leków. ja też nie mam żalu do męża.wybaczyłam mu i wrociłam do niego. teraz jest super. a ja wysiadam psychicznie.ty nie brałeś leków. nie masz żalu ale przeżycia wywarły piętno. to powoduje nieraz zwykłe zaburzenia biochemii w mózgu. nie w podświadomości. pomyśl o tym. pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Internet... Nam tu daje poczucie ulgi innym gruchocze kości.

 

Coż w sieci można podac o sobie nawet najbardziej skłamaną narrację o sobie i jest to fakt. Nie będę jednoznacznie potępiał w czambuł znajomości wirtualnych, gdyż jedna z nich przyniosła mi miłość, która postsram się za wszelką cenę odzyskać, lecz moja choroba mi to uniemożliwia.

 

Ona - pochodząca z rodziny patologicznej, z poczuciem upodlenia wpadła na osobę dobrze prosperującą, 2 różne światy, 2 inaczej rzeźbione biografie. Kontrast ten u niej wzbudził uczucie niewymownego wstydu przed ujawnieniem Ci prawdy, być może spoktanie z Tobą było dla niej pierwszą okazją do sięgnięcia po prawdziwą miłość, a nie kupczenie w ciemnych zaułkach własną fizycznością. Nie widzę tu cech premedytacji oraz manipulacji. Widzę za to paraliżujący strach przed utratą szansy i powrotem do codziennej nikczemności.

 

Ty - rzutki, błyskotliwy, obrotny, nieco dziwię się, że dałeś się ponieść emocjom generowanym przed monitorem. Trudno, stało się. Spotkaliście się, doznałeś szoku, kazałeś zmienić pracę. I tu pierwszy błąd. To nie była zmiana, to była ledwie korekta o bardzo małej fragmentaryczności. Tobie dawało pozorne przeświadczenia zdjęcia z siebie odium spotkań z tancerką. Lecz co dało jej, pomyślałeś o tym? Okryła nogi weszła między klientów, tych samych, którzy przychodzą odwiedzać takie miejsca by przeżuć codzienną papkę w akompaniamencie kobiecych ciał, toczyć swoje szemrane potyczki. I nie raz musiała pewnie słyszeć docinki w stylu "lala wracaj" lub odbierać cyniczne spojrzenia tych, dla których nie zmieniła się ona jako człowiek w żadnym calu.

 

Jej środowisko. Rozrywkowe, bezwzględne, być może kryminogenne. Wymogłeś na niej zmianę zarobkowania na życie. Czy myślisz, iż dla niej to była zmiana? Nie, dla reszty grupy środowiskowej nie zmieniła się ani na jotę. Była wciąz dalej tą samą Kasią kurwą (wybacz, ale piszę to szczerze dla Twojego dobra), z mroczną kartoteką ulicy, gdzie już miała na zawsze zarzucić kotwicę i mieć swoją parszywą przystań. Dlaczego nie podjąłeś prób wyrwania jej z tej matni zależności, upokorzenia, hedonizmu i degeneracji. Nie mogłeś postawić sprawy jasno: zabieram Cię do siebie, tam poukładamy sobie życie, a Twoja przeszłość to od tej pory niezapisana karta? Nie miała innych predyspozycji? Nie wierzę, choć być może nie znała języków i nie zdobyła oszałamiającego wykształcenia. Ty jednak zadowolony z siebie wróciłeś do domu z poczuciem dobrze wypełnionej misji podtrzymywanej obrzydliwym zwyczajem wertowania cudzej korespondencji.

 

A jednak wyszło in plus. Dotarłeś do zdrady. Postawiłeś się - władczy, bezwarunkowy, ultymatywny. I co się dzieje? Przyjeżdża do Ciebie natychmiast, wyznaje skruchę, prosi o wybaczenie. Prosi, bo być może po raz pierwszy w życiu mogła uczestniczyć w budowaniu czegoś bardziej konstruktywnego niż pijackie obelgi, uściski podchmielonych klientów i nędza. Podałeś dłoń. Ale dowiedziałeś się zaraz potem, że pracowała jako prostytutka. Znów złość, nerwy, skumulowanie złych emocji. Znów wynoś się i wracaj, ja książę nie będę Cię obmywał z błota, bo mam wrażiwe palce. Od tej pory zupełna degrengolada, animozje, przypominanie jej przeszłości (nie napisałeś tego, ale daję głowę, że tak było), wreszcie jej patologiczny wstręt do siebie, który zagłuszył w końcu uczucie.

 

Podobno związki to kompromis, podobno. Ale stroną, która musiała odrobić więcej zadań byłeś Ty, a nie tak jak chcesz sugerować ona. Jak ukryćwstyd, jak wyznać najbliższym prawdę o ukochanej, jak zachować szacunek środowiska, to niełatwe pytania, zgdzam się. Lecz czy jesteś pewien, iż Ty zrobiłeś wszystko, by złożyć te Wasze życiowe puzzle pod Twoje dyktando i zachować szacunek dla siebie.Czy nie można było już wtedy rozwiązywać swoich problemów przy wespół z psychologiem? Być może wtedy nie musiałbyś opisywać swoich losów. Być może jednak tak, takie sesje to wielka niewiadoma.

 

Poprzednie wypowiedzi nizały Twoje cierpienie. Moja niewątpliwie taką nie jest.

 

Narożnik ofiary przeznaczony jest dla tych, którzy dali z siebie wszystko, lecz ulegli rażeni mocą przewyższającej ich siły. Jednak asymetria odpowiedzialności i mądrości życiowej przesuwała zwrotnicę inicjatywy w stronę osoby. Stwierdzam z przykrością, iż popełniłeś poważne błędy. I na narożnik ofiary nie zasługujesz.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze to współczuję Ci takiej sytuacji, mam 40 lat żonę i syna ja nie miałem takich sytuacji jak wiedziałem że zaczyna się coś złego dziać mówiłem do widzenia i to był koniec naszej znajomości te dziewczyny które poznałem przed ślubem dzisiaj to pijaczki i narkomanki, gdybym tkwił miedzy nimi dziś byłbym taki sam więc nie pozwól sobą pomiatać dziewczynie która na Ciebie nie zasługuje jesteś młodym wspaniałym człowiekiem, wszystko jeszcze przed Tobą, a jeżeli nie dajesz rady psychicznie zostaw to całe towarzystwo idz do psychiatry pobierz trochę leków przez pewien okres czasu jak masz możliwość to wyjedz i nie dawaj śladu po sobie trochę musisz psychicznie odpocząć może poznasz kogoś kto Ciebie zrozumie a Ty ją pomyśl nad tym co Ci napisałem bądź twardy i nie ustępliwy Twoje słowo musi się liczyć jak chcesz wyjść z depresji bo widać że ją masz i nie przejmuj się babami bo tego kwiatu pół światu, wiem co pisze mam już 40 lat. Idz najpierw do psychiatry tylko nie mów nikomu o swojej słabości bo będą Cię wykorzystywać niektórzy ludzie i śmiać się to wyłącznie sprawa Twoja i lekarza, pozdrawiam i zrób tak a będzie dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wciacia, kruszynko, proszę, na miły Bóg, nie pisz mi takich głodnych, kluchowatych kawałków, jeśli chcesz, bym kontrargumentował lub w ogóle odnosił się do takich odpowiedzi.

 

Po pierwsze, nie pomyliły mi się fora, gdyż sam cierpię na nerwicę (choć na szczęście nie lękową), piszę na forum o nerwicy, w temacie, który założył człowiek z tą chorobą

 

Po wtóre, nikogo nie oskarżam, ale oceniam. Ty dokonałaś tego samego, kiedy napisałaś, że nie ma problemów z precyzją myślenia, ja np. wtedy, gdy oceniłem, że z racji zaistniałej sytuacji autor tematu mógłs przedsięwziąć większą paletę kroków, niż te, które zostały poczynione. Odróżniaj jeden czasownik od drugiego.

 

Po trzecie, tutaj się wspieramy, a nie oskarżamy. Dokładnie, wspieramy, a nie myjemy plecy, rozprowadzamy puder po pupci, karmimy, przewijamy, wtykamy pampersik i wychodzimy. "Będzie dobrze, zobaczysz" to puściusieńka fraza, za którą kryje się takt, grzeczności. I obojętność (tak jest, kochani). Merytoryczna krytyka, a taką zaprezentowałem, jest formą napomnienia, ukazania błędnych mechanizmów, lecz ma także służyć namysłowi, refleksji "dlaczego". To pomocna dłoń, która ma pomóc wstać z kolan. Zaprezentowana przez mkl'a prawda to prawda tylko jednej ze stron. Audiatur et altera pars. Czy wiesz, co oznacza ta sentencja? Tu mamy tylko jedną wersję, lecz ja w miarę możliwości postarałem się poszerzyć optykę sytuacji i sięgnąć po nitki, które zaprowadziłyby mnie do tej drugiej, nieznanej nam prawdy. Prawdy Kasi. Oczywiście możemy bezwiednie wysłuchać relacji nkl'a, a jego byłą dziewczynę potępić i obrzucać błotem, a nuż się coś przylepi :] Teraz pewnie fajniej, wciaciu, nieprawdaż...?

 

Myślę, że każdy z piszących tu ocenił całą tę niedobrą historię, dlaczegóż i ja miałbym tego nie uczynić? Nie napisałem niczego, czego nie wysnułbym na podstawie relacji autora, prócz jednej frazy, gdzie stanowczo to zastrzegłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

isj!

chyba ci się fora pomyliły!

tutaj się wspieramy!

nie oskarżamy!

ależ łatwo przyszło ci osądzenie tego faceta!

 

Łatwo przyszło Ci się zarejestrować i od razu wyznaczać reguły.

Nigdzie nie ma nakazu głaskania każdego kto raczy się tu odezwać. Dużo osób okazała zrozumienie, 2 krytykę. Takie prawo publicznego, otwartego forum.

Dlaczego ja akurat nie mam w tym wypadku wiele współczucia? Cóż, nie uważam, że cel uświęca środki i autor byłby świnią gdyby szpiegował dziewczynę niewinną zdrady, a tak to jest okej. Nie ma żadnej różnicy.

Do tego nie widzę tu dramatu. Więcej myśle o tej dziewczynie, odrzuconej po raz kolejny (może słusznie, ale jej nie będę oceniać - nie znam jej historii), przeciągniętej przez szpital psychiatryczny i porzuconej w starym bagnie. Zawiedzione zaufanie goi się szybciej niż takie rany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

isj!

chyba ci się fora pomyliły!

tutaj się wspieramy!

nie oskarżamy!

ależ łatwo przyszło ci osądzenie tego faceta!

 

Łatwo przyszło Ci się zarejestrować i od razu wyznaczać reguły.

Nigdzie nie ma nakazu głaskania każdego kto raczy się tu odezwać. Dużo osób okazała zrozumienie, 2 krytykę. Takie prawo publicznego, otwartego forum.

Dlaczego ja akurat nie mam w tym wypadku wiele współczucia? Cóż, nie uważam, że cel uświęca środki i autor byłby świnią gdyby szpiegował dziewczynę niewinną zdrady, a tak to jest okej. Nie ma żadnej różnicy.

Do tego nie widzę tu dramatu. Więcej myśle o tej dziewczynie, odrzuconej po raz kolejny (może słusznie, ale jej nie będę oceniać - nie znam jej historii), przeciągniętej przez szpital psychiatryczny i porzuconej w starym bagnie. Zawiedzione zaufanie goi się szybciej niż takie rany.

 

To prawda, zarejestrowałem się w sposób dość łatwy. Dziękuję wszystkim, którzy umożliwili mi tak bezstresową rejestrację przy mojej chorobie.

 

O jakim wyznaczaniu reguł mówisz?

 

Zarejestrowałem się i od tego momentu piszę zgodnie ze swoim sumieniem, a że lubię kreślić wyraźna, niekiedy ostrą kreską, pojawiają się tarcia. Jeśli komuś wyznaczam reguły, to sobie, moja droga. Regułę uważnego czytania, regułę analizy, regułę szczerego pisania oraz inne.

 

Przecież po to są ignory, żeby nie czytać tego, co komuś ciąży niczym głaz na szyi. Ja swojego stylu pisania nie zamierzam zmieniać.

 

Również większą rolę przykładam w tym wypadku do cierpienia dziewczyny, ponieważ jednak nie znamy jej perspektywy, a relacja mkl'a wydała mi się nieco jednostronna, wyraziłem swoją niechęć i postanowiłem napisać parę linijek o niej, bo bez tego dyskusja ani ewentualna pomoc użytkowników są moim zdaniem niewiele warte. Tak samo z oceną tego co się stało. Wg mnie standardowe "bardzo ci współczuję, ble ble to" stanowczo za mało i świadczy o zawężeniu perspektywy odbioru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czarna Zebro, przepraszam, ojej! Przeglądając forum zacząłem od OT, a tam miałaś jakieś pytanie do mnie i tak mi się to jakoś zafiksowało, że gdy zacząłem czytać tu i nawinął mi się Twój post z cytowanym "isj!" na szpicy, to pomyślałem, że znowu ktoś do mnie z pretensjami! Zacietrzewiłem się i napisałem, jak gdyby odpowiadając Tobie. Przepraszam za zamieszanie!

 

Pozdro, mam nadzieję, że komunikacja między nami nie zawiedzie następnym razem, hehe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

isj, a gdzie Twoja reguła uważnego czytania? :mrgreen::mrgreen::mrgreen:

 

A ja wtrące swoje sceptyczne 3 grosze jak zwykle niekoniecznie odnosząc się do problemu kolegi, który założył temat (oj jestem pewnie zbyt skupiona na własnym przerośniętym ego)

Cholerka, w tej chwili gryzie mnie kilka dość poważnych spraw, ale ostatnią rzeczą, która by mi przyszła do głowy, jest taki emocjonalny ekshibicjonizm, jaki to już któryś raz mamy na forum.

Nie zrozumcie mnie źle, lubię to forum, ale fakt, piszę sobie bez sensu, czasem pierdoły, czasem żale, czasem złośliwości, nikomu specjalnie nie pomagam i tym samym nie wyobrażam sobie, żebym tutaj, z całym szacunkiem dla Was, towarzyszy niedoli, szukała publicznego rozliczania się z moich zasług i błędów.

 

Znowu się to skończy pyskówką, a kolega jak nic nie wie, tak dalej nic nie będzie kumał, co się z nim dzieje. Litości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×