Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co na dzisiaj? - czyli dziennik psychoterapii


Dryagan

Rekomendowane odpowiedzi

Płakałam dzisiaj na terapi jak opowiadałam o tym, co dla mnie znaczyło, że sesja się nie odbyła bo nie dogadałam sie z recepcjonistką i myślałam, że terapeuty nie ma. Nie był to żaden szloch, mówiłam w miarę normalnie, ale czułam, że mam zaszklone oczy i że po policzkach popłynęły mi łzy. Taki płacz mi nie przeszkadza. Czasami jak chce mi się płakać, to muszę w pośpiechu szukać husteczki bo mi z nosa leci i mówię łamiacym się głosem. Jestem trochę zaskoczona swoją reakcją,  bo to chyba nic takiego wielkiego, że ta sesja się nie odbyła. 

Ogólnie nie płaczę dużo, już trochę w życiu przepłakałam, ale niektóre tematy, zdania cały czas mnie poruszają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Terapeuta powiedzial, że mam w sobie dużo nienawisci i że u mnie ta nienawiść zamienia się w obrzydzenie. Powiedział,że jeśli się czuje emocje to się nie wybaczyło. Ja mu powiedzialam, że wybaczenie jest decyzją. Według mnie to akt woli, a wy jak myślicie? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, bei napisał(a):

Terapeuta powiedzial, że mam w sobie dużo nienawisci i że u mnie ta nienawiść zamienia się w obrzydzenie. Powiedział,że jeśli się czuje emocje to się nie wybaczyło. Ja mu powiedzialam, że wybaczenie jest decyzją. Według mnie to akt woli, a wy jak myślicie? 

Widać w myśleniu u Ciebie wpływ katolickiej myśli. Przechodziłem przez to. 

Nie uważam, że wybaczenie to tylko decyzja. Tak sam jak miłość, to nie tylko decyzja, jakby chcieli tego katoliccy myśliciele. 

Myślę, że żeby wybaczyć trzeba najpierw pewne rzeczy przeżyć pozwolić sobie na pewne emocje. I pozwolić sobie na to, żeby jednak nie wybaczyć. Jeśli będziemy pod presją, że wybaczyć musimy - bo tak należy, bo tak jest dobrze, bo tak uczy Jezus - to nie będzie to autentyczne. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.07.2025 o 17:35, Mic43 napisał(a):

Nie mam gotowego przepisu. Wiem, że nie wystarczy sobie powiedzieć "przebaczam, tak uważam". 

Też myślę, że przebaczenie to cały proces, który wymaga czasu i wysiłku, a także konfrontacji ze sobą i z tym, od którego doznaliśmy jakiejś krzywdy. Na końcu tego procesu można podjąć decyzję, ale powinna ona pozostać zgodna z własnymi emocjami. Inaczej, przebaczenie będzie tylko udawaniem, że nic się nie stało. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, bei napisał(a):

Ok w takim razie na czym polega przepracowanie krzywdy? Jak to sie robi?

"Przeżycie" tego emocjonalnie jeszcze raz  w korygujący sposób w bezpiecznej relacji, np. na terapii. Pogodzenie się z tym co się stało i zostawienie tego tam, gdzie miejsce, w przeszłości. I nie, samo mówienie o tym na terapii nie jest przepracowaniem tego. Dopóki emocje pozostają stłumione, to nadal pozostanie nieprzepracowane i będzie wracać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę się z tym pogodzić rozumowo, bo przecież już tego nie zmienie, co sie stalo to sie nie odstanie. Co jeszcze poza mówieniem i ewentualnym płakaniem  można robić na terapii? Przecież mówi się,  że na emocje nie mamy wplywu, jak mam się pozbyc tych emocji,  żeby już ich nie było?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też twierdzę, że takie pożądane emocje jak przebaczenie czy miłość nie dzieją się z aktu woli. Wiele razy próbowałem i się nie da. Po prostu muszą jakieś wewnętrzne mechanizmy zadziałać. Jaki to do końca nie wiadomo, bo do podświadomości się nie ma tak dobrego wejścia.

 

Gdyby dało by się być szczęśliwym siłą woli to byłbym najszczęśliwszy na świecie. Każdy by na to poszedł.

 

Dodam tylko, że chrześcijanie silnie wierzą w wolną wolę. Nie usprawiedliwiają się raczej determinizmem psychologicznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, bei napisał(a):

Czyli jak ktoś nie jest ich swiadomy i powtarza,  że w gruncie rzeczy nie było tak źle to ma przechlapane?

No to takie trochę zaprzeczanie, bo jak coś jest znośne (a tak rozumiem stwierdzenie, że "nie było tak źle") to nie ciągnie się za człowiekiem X lat. Może nie jesteś gotowa na konfrontację z tym, może nie chcesz bo się boisz, może inne przyczyny, ale najogólniej tak. Będzie się nadal za Tobą wlokło i odzywało w randomowych momentach.

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, acherontia styx napisał(a):

No to takie trochę zaprzeczanie, bo jak coś jest znośne (a tak rozumiem stwierdzenie, że "nie było tak źle") to nie ciągnie się za człowiekiem X lat. Może nie jesteś gotowa na konfrontację z tym, może nie chcesz bo się boisz, może inne przyczyny, ale najogólniej tak. Będzie się nadal za Tobą wlokło i odzywało w randomowych momentach.

A co jesli naprawdę nie bylo tak źle, jeśli terapeuta sie myli i to nie przez to mam to cale OCD? Nie do końca rozumiem co rozumiesz pod pojeciem ze ciagnie sie to za człowiekiem X lat? Że jak się o czymś mówi nawet po latach, to człowiekowi robi sie smutno?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×