Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kryzys (mój)


zielona-welonka

Rekomendowane odpowiedzi

Muszę się wygadać, a może i napiszecie dobre słowo;)

Od maja miałam bardzo nerwowo w pracy,, ale jakoś to ciągnęłam wszystko.  W tym czasie byłam u nowego, poleconego psychiatry, który to po czterech latach brania Efectin kazał mi z niego schodzić i zacząć brać na noc Trittico. Oczywiście zejście było ciężkie zwłaszcza z ostatniej dawki, no ale żyłam, po odstawieniu poczułam się bardzo szczęśliwie. Miałam też bardzo ciężką sytuacje rodzinną, gdzie również się rozkleiłam, puściły mi nerwy, ale żyłam, przesło i było ok, aż do chwili kiedy to okazało się, że jednak nie jestem potrzebna w pracy w tym miejscu, choć było oczywiste, że raczej ja nie odejdę. poczułam się jakbym dostała w twarz, że się starałam, przechodziłam katorgi ze zdrowiem, ale nie wypad, bo tak. Ufałam ludziom, aż za bardzo i wierzcie lub nie był to dla mnie szok. Straciłam przez to poczucie swojej wartości, nie mogłam się uspokoić, był SOR ze względu na ciśnienie, a następnego dnia z uwagi na to, że nie było mojego psychiatry, poszłam prywatnie, a ta no to ciągniemy leki powyżej 200 mg Efectin i jeszcze jakieś, ja wielkie zdziwienie, że zeszłam z tych leków, a ta, że bez jej wiedzy z ryjem na mnie itp.. mojego psychiatry nie było, więc skończyło się na SOR psychiatryczny. Wierzcie mi lub nie dawno nic mnie tak nie ubolało z tym podejściem do mnie w pracy. Poczułam się jak taki śmieć. Zostałam wydalona w inne miejsce, bym zupełnie co innego robiła, nie dałam rady. No i nawróciła mi depresja. Czekam też na wizytę psychologa.

Nie mogę o niczym innym myśleć, chce mi się tylko ryczeć, boli mnie głowa, żołądek, no tak się zawiodłam no i nie wiem co robić dalej.

Jak byście postąpili.. wrócili byście od tak do innego miejsca w tym budynku czy byłoby wam wstyd, wiem, że ja nie powinnam tego odczuwać, ale tak się czuję, ze zostałam wypieprzona od tak, bo na kogoś to musiało wypaść i, ze pomogła mi w tym osoba z którą tyle współpracowałam, a okazała się taka nieszczera, choć wiedziała też jakie mam sytuacje w życiu.

I mam jeszcze jedno pytanie czy zdecydowalibyście się na studia zaoczne po 35 roku życia?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, zielona-welonka napisał:

 

Jak byście postąpili.. wrócili byście od tak do innego miejsca w tym budynku czy byłoby wam wstyd...

Miałem podobną sytuację, no cóż, nadal mam tego samego pracodawcę, ale pracuję w zupełnie innym miejscu i robię coś innego. Na niższym stanowisku. Chyba nie bardzo miałem wyjście, chyba zostanie bezrobotnym

 

Cytat

I mam jeszcze jedno pytanie czy zdecydowalibyście się na studia zaoczne po 35 roku życia?

Myślę, że tak, bo niby czemu nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakby to napisać... chyba kiedyś też podchodziłem do takich kwestii bardziej emocjonalnie. Teraz w zasadzie jest mi to obojętne. Nie chcę stracić pracy, to jest dla mnie ważne (tym bardziej, że już byłem pół roku na bezrobociu), głupio jakoś byłoby być na utrzymaniu Żony. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, zielona-welonka napisał:

Jak byście postąpili.. wrócili byście od tak do innego miejsca w tym budynku czy byłoby wam wstyd, wiem, że ja nie powinnam tego odczuwać, ale tak się czuję, ze zostałam wypieprzona od tak, bo na kogoś to musiało wypaść i, ze pomogła mi w tym osoba z którą tyle współpracowałam, a okazała się taka nieszczera, choć wiedziała też jakie mam sytuacje w życiu.

Miałam podobną sytuację w pracy i nie, nie wróciłam tam. Z tym, że zanim podejmiesz decyzję rozważ jakie masz możliwości. Ja wiedziałam, że pracę znajdę bardzo szybko, bo w mojej branży brakuje ludzi.

Gdybym nie miała tej pewności to zapewne bym tam została i co najwyżej szukała czegoś innego w międzyczasie i dopiero jakbym znalazła inną pracę to bym odeszła.

 

2 godziny temu, zielona-welonka napisał:

I mam jeszcze jedno pytanie czy zdecydowalibyście się na studia zaoczne po 35 roku życia?

Ja mam 32 lata i też nadal się uczę, co prawda to już nie są studia typowe tylko specjalizacja, ale to bez znaczenia co to za rodzaj kształcenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, Lilith napisał:

Błąd, który i ja jakiś czas temu popełniłam. Zero rozmów w pracy o życiu prywatnym, problemach, zaburzeniach, lekach, ciężkich sytuacjach i tak dalej. Tylko dajesz komuś broń do ręki. Złota zasada: nie ufaj nikomu z pracy, bo przy pierwszej okazji wykorzysta wiedzę o Tobie przeciwko Tobie!

 Właśnie, też to zauważyłam tym bardziej nóż wbiją, zamiast pomóc czy zrozumieć. Ale to takie uwłaczające, że by właśnie zrozumieć to dowalić.

 

Jakiś czas temu był u mnie problem, że za mało mówię o sobie, ze zamknięta jestem, jak zaczęłam to też źle i weź tu zrozum ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba zaczynam wiedziec skad tak się czuje.

Mam zniechęcenie do wszystkiego, nic mi się nie chce, nawet włosów uczesać, a dlaczego... Bo ja uważam, że nie warto, nic juz mnie w życiu nie spotka dobrego, nie jestem już mloda 20paru łatka, chodzą, weselsza, swiat idzie dalej co było nie wróci, a ja na siebie nie mam planu i wiem, że nie poznam nikogo, nie zaufam, nie mam kasy na urlop, nie chce mi się nawet wyjść sie przejsc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@zielona-welonkaAchhh zeby tak spotkac tego kogos przeznaczonego, znienacka... dzis takie czasy ze sie zaczyna relacje w internecie, niestety, wiec zaloz konta na portalach, w aplikacjach randkowych;)

@Dryagan To takie urocze! A jak myślisz, czy związek dwóch zaburzonych nie ciągnie w dół, zaś z silnym partnerem jestesmy jakby zaasekurowani? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Dalja napisał:

 

@Dryagan To takie urocze! A jak myślisz, czy związek dwóch zaburzonych nie ciągnie w dół, zaś z silnym partnerem jestesmy jakby zaasekurowani? 

Każdy kij ma dwa końce. Ja osobiście mam partnerkę zupełnie zdrową i silną psychicznie (przynajmniej takie sprawia wrażenie), jest dla mnie wparciem i ostoją, ale czasami mam wrażenie, że nie jest w stanie mnie zrozumieć, ani tego co przeżywam w tych gorszych dniach. Nawet jeśli się stara, po prostu nie potrafi, bo nie zna tego z autopsji.

Nie wiem, może powinny się wypowiedzieć te osoby, które są w związkach, gdzie obydwie strony mają jakieś problemy z psyche - myślę jednak, że potrafią się lepiej komunikować ze sobą skoro mają podobne doświadczenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.07.2022 o 15:00, zielona-welonka napisał:

Wiecie co przez to, że mam tyle czasu na rozmyślenie, choć to źle, a nie umiem wyłączyć mózgu co najbardziej mnie boli prócz tego, że uważam, że nic dobrego już nie będzie to samotność. 

Nie wiem nawet gdzie można poznać kogoś 

 

Bardzo cię rozumiem, że Twoja złudna wizja samotności potrafi być momentami wręcz przerażająca. Ale pamiętaj, że jakby nie patrzeć, tak naprawdę cały czas otaczają nas ludzie. Staraj się myśleć pozytywnie, takiego myślenia można się naprawdę powoli dobrze nauczyć. A dobre myślenie, to i dobre działanie. Każdy ma coś sobą do zaoferowania, musi się tylko z tym otworzyć. Czy masz w sobie coś, czym się wyróżniasz na tle innych osób, jakieś unikatowe albo mocno rozwinięte umiejętności, zainteresowania? U mnie są to gotowanie i słuchanie muzyki poważnej. Też odkryłem, że w obecnej pracy w laboratorium bardzo dobrze się odnajduję ze swoim bardzo analitycznym umysłem, pracują ze mną osoby bardzo spokojne, niechętne do intensywnych kontaktów z innymi, pracuje ze mną np. dziewczyna po kosmetologii, która stwierdziła, że nie chce pracować w gabinecie kosmetycznym, tylko woli pracować nad chemią w laboratorium. Skoro ty też masz taki "głośny" i tym samym podejrzewam, że dość analityczny umysł, to może fajnie by było zrobić z tego jakąś zaletę, ukierunkować się tym jakoś? Praca też potrafi bardzo rozwijać, pomaga się nawet otwierać. Też potrzebowałem czasu, by się wkręcić. Ostatnio coraz więcej nowych osób mamy w pracy, firma bardzo się rozwija i ja też jakoś muszę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie niestety właśnie przyszło załamanie przez pracę i zachowanie pewnych ludzi, to przeniesienie, że czuję się jak jakiś śmieć. NO ja tak to odbieram, choć oczywiście, może być, że lepiej na tym wyjdę, kto wie, jeszcze nie sprawdziłam, jakiś lęk mnie paraliżuje.

Dlatego też rozmyślam by iść na jakieś studia i zamiast na głupoty kasę na nie przeznaczyć z zyskiem na przyszłość. Co prawda jestem po 35 roku, a myślę właśnie o prawie lub administracji.

Finansowe studia odpadają kompletnie.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.07.2022 o 20:28, Dryagan napisał:

Każdy kij ma dwa końce. Ja osobiście mam partnerkę zupełnie zdrową i silną psychicznie (przynajmniej takie sprawia wrażenie), jest dla mnie wparciem i ostoją, ale czasami mam wrażenie, że nie jest w stanie mnie zrozumieć, ani tego co przeżywam w tych gorszych dniach. Nawet jeśli się stara, po prostu nie potrafi, bo nie zna tego z autopsji.

Nie wiem, może powinny się wypowiedzieć te osoby, które są w związkach, gdzie obydwie strony mają jakieś problemy z psyche - myślę jednak, że potrafią się lepiej komunikować ze sobą skoro mają podobne doświadczenia

Z mojego doświadczenia wynika, że dwoje osób z zaburzeniami będzie się nawzajem ściągać w dół. Teoretycznie w dobrych chwilach wydaje się, że te podobieństwa pomagają we wzajemnym zrozumieniu ale praktyka pokazuje, że kiedy dzieje się źle u jednej osoby, to drugiej w sytuacji kryzysowej załączają się stare schematy reagowania i nie potrafi być oparciem, przeciwnie, może pogarszać jeszcze sytuację. Dla przykładu, gdy byłam w dole z powodu nawrotu depresji mój chłopak reagował w sposób, który mnie dodatkowo dobijał i sprawiał, że wolałam milczeć i ukrywać swoje problemy na ile się dało. Ostatecznie gdy zaczął mieć nawrót myśli S przy których mówił, że jest beznadziejny do tego stopnia, że nie potrafi nawet bliskiej osobie (czyli mi) pomóc, nie mogłam wytrzymać napięcia jakie stworzył. Inny z kolei facet zostawił mnie bo uznał, że prędzej czy później ja i tak zostawię jego, więc wolał mnie uprzedzić. Nie muszę chyba mówić jaką traumą było dla mnie takie porzucenie z dnia na dzień w dodatku z wbijaniem mnie w poczucie winy bo przecież "i tak byś odeszła"...
Dlatego akurat wg moich doświadczeń lepiej jeśli chociaż jedna osoba lepiej sobie radzi. Ewentualnie może byłaby szansa dla dwóch zaburzonych pod warunkiem, że każde z nich uczęszczałoby na terapię w celu poprawy swojego funkcjonowania. Bo jeśli ktoś ma poważne problemy ale nic kompletnie z nimi nie robi i nie szuka pomocy to moim prywatnym zdaniem nie powinien wchodzić w związek i narażać drugiej osoby na kolejne traumy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.07.2022 o 11:11, zielona-welonka napisał:

Chyba zaczynam wiedziec skad tak się czuje.

Mam zniechęcenie do wszystkiego, nic mi się nie chce, nawet włosów uczesać, a dlaczego... Bo ja uważam, że nie warto, nic juz mnie w życiu nie spotka dobrego, nie jestem już mloda 20paru łatka, chodzą, weselsza, swiat idzie dalej co było nie wróci, a ja na siebie nie mam planu i wiem, że nie poznam nikogo, nie zaufam, nie mam kasy na urlop, nie chce mi się nawet wyjść sie przejsc.

Łączę się w bólu bo obecnie jestem w bardzo podobnym stanie i towarzyszą mi również takie myśli o braku sensu w robieniu czegokolwiek. W dodatku jestem obecnie cały czas w domu bo z powodu psychicznego znęcania się nade mną musiałam odejść z pracy. Zostałam więc bez pracy za to z kolejną traumą i starymi lękami które na nowo się wysypały dzięki "kolegom" z pracy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.07.2022 o 20:39, Lilith napisał:

Błąd, który i ja jakiś czas temu popełniłam. Zero rozmów w pracy o życiu prywatnym, problemach, zaburzeniach, lekach, ciężkich sytuacjach i tak dalej. Tylko dajesz komuś broń do ręki. Złota zasada: nie ufaj nikomu z pracy, bo przy pierwszej okazji wykorzysta wiedzę o Tobie przeciwko Tobie!

Święte słowa! Aczkolwiek mnie w pracy gnębili właśnie za trzymanie się na uboczu, czysto zawodowe relacje i fakt, że skupiałam się na pracy a nie na obgadywaniu innych i pierdzeniu w stołek... A ponieważ bardzo mało o sobie mówiłam, to najczęściej padały słowa "coś z nią jest nie tak" albo moje ulubione "ona ma coś w oczach" LoL...
Ale podpisuję się rękami i nogami mimo wszystko pod tym, że w pracy o prywatnym życiu nie mówimy i nikomu nie ufamy. Wtedy przynajmniej nie dajemy komuś do ręki silnej broni w postaci naszych słabości. Praca to praca. To nie koledzy tylko znajome twarze. Idę zrobić to, za co mi płacą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×