Skocz do zawartości
Nerwica.com

Konflikt wewnętrzny a ekspozycja z powstrzymaniem reakcji


Gość User7374

Rekomendowane odpowiedzi

Gość User7374

Czy może ktoś mi wytłumaczyć jedną rzecz, od dawna nad tym się zastanawiam. Zakładając, że przyczyną nerwicy natręctw są konflikty wewnętrzne, np. wyparte emocje z jakiejś traumy, to dlaczego polecana jest przez psychologów ekspozycja z powstrzymaniem reakcji jako jeden z najskuteczniejszych sposobów na wyleczenie się? Czy to tylko sztucznie załagodzi objawy nie docierając do przyczyn? No bo jak np. dotknięcie przedmiotu, którego "nie powinniśmy" dotknąć ma niby wyleczyć ten konflikt wewnętrzny? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Porównaj to do płynącej wody. Emocje są jak woda w rzece. Jak zaczniesz budować tamę, to na chwilę woda przestanie płynąć, ale później tak się spiętrzy, że prędzej czy później wyleje, więc lepiej usunąć tę tamę w taki sposób, żeby rzeka nie wylała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość User7374
16 minut temu, move napisał:

Porównaj to do płynącej wody. Emocje są jak woda w rzece. Jak zaczniesz budować tamę, to na chwilę woda przestanie płynąć, ale później tak się spiętrzy, że prędzej czy później wyleje, więc lepiej usunąć tę tamę w taki sposób, żeby rzeka nie wylała.

Nie do końca rozumiem. Chodzi Ci o emocje w chwili obecnej czy te dawne, nieuświadomione? Mi o te drugie, podobno te obsesje np. z liczeniem przedmiotów tylko wskazują na to, że siedzi w nas jakiś konflikt, ale dalej nie rozumiem jak powstrzymanie się od liczenia miałoby uleczyć te dawne emocje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o dawne, nieuświadomione. Emocje powinny przepływać bez przeszkód. Zdenerwujesz się? To się zdenerwowałeś. Obserwuj emocję, a nie tłum ją. Niektórzy jednak będą tłumić złość, bo np. nie wypada się na kogoś złościć, co ludzie powiedzą? itd. Im bardziej będą tłumić złość, tym większa pewność, że wybuchną złością w najmniej oczekiwanym momencie. Jeśli ktoś mnie denerwuje, to zasadniczo mam dwie opcje: powiedzieć, że mnie denerwuje i np. odejść, lub np. tłumić to, że ktoś mnie denerwuje. Dobrze to obrazuje sytuacje, kiedy ktoś wyżywa się na innych, bo np. szef go zbeształ w pracy. Taka osoba nie powie szefowi, że przesadza itd. Przyjdzie do domu i będzie się wyżywać na domownikach, a ci z kolei będą wyżywać się między sobą na zasadzie, że silniejszy na słabszym. Klasyka. 

 

Co do konkretnego przykładu powstrzymywania się od przymusu liczenia. Taka osoba nie tłumi przymusu liczenia, ale lęk przed tym, że nie policzy czegoś. Najpierw trzeba się dokopać do tego lęku i go uwolnić, a dopiero później można zajmować się objawem, czyli przymusem liczenia.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja stoję na stanowisku, że mózg - o ile nie ma uszkodzeń organicznych - do samej śmierci człowieka nigdy nie jest w pełni wykształcony i bywa wyjątkowo plastyczny, czyli może stale się zmieniać. Jednak występuje pewna analogia do ćwiczeń fizycznych. Wiąże się to z wysiłkiem i bólem. Moim zdaniem nieporównywalnie większym niż w przypadku ćwiczeń fizycznych. Dlatego jeśli ktoś nie ma motywacji do ćwiczeń fizycznych, to bym bardziej nie będzie miał do pracy nad swoim stanem mentalnym. Ponadto ważne jest to, żeby nabrać nawyki w młodym wieku, więc im później człowiek zacznie brać się za swój stan mentalny, tym będzie miał trudniej. Podobnie zresztą jak z ćwiczeniami fizycznymi.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja np. w wieku 17 do około 21 r.ż. ćwiczyłem siłowo. Przez pewien okres czasu nawet codziennie. A i tak mam nerwicę i depresję. Mam wrażenie że dawałem z siebie wszystko. Byłem bardzo aktywny. Bardzo dbałem o zdrową dietę. Jednak nerwica się nasilała. Potem kiedy już musiałem sięgnąć po fachową pomoc psychiatryczną i psychologiczną również dawałem z siebie wszystko. Jeden psycholog mnie pochwalił, że widzi jak bardzo się staram. Szukałem sobie różnych hobby i zajęć. Dużo jeździłem rowerem. Wychodziłrm z domu, przebywałem wśród ludzi. Nawet odnowiłem kontakty z ludźmi z podstawówki.

Dopiero teraz będąc przed 40 osiadłem na mieliźnie i nie mam ochoty i motywacji.

Przeliczyłem się. Nie pokonam swoich ograniczeń. Siedzę na forum i tylko użalam się nad sobą. Kiedyś było wszystko lepsze, bo przede wszysykim miałem nadzieję że da się jeszcze coś naprawić. 

Ale może jeszcze tli się płomyk nadzei, skoro siedzę na forum i cokolwiek piszę. Mógłbym przecież nie czytać i nic nie pisać na forum.

Edytowane przez pacjent13

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po części sam przyznajesz mi rację, że ćwiczenia fizyczne są lżejsze od tych dotyczących psychiki. Być może to właśnie dzięki tej aktywności fizycznej kryzys dopadł Cię dopiero przed 40. rokiem życia, a nie wcześniej. To po pierwsze. Po drugie, mimo utraty nadziei nadal walczysz, co zresztą sam zauważyłeś. Przypomnij sobie, kiedy byłeś aktywny fizycznie i przecież były takie momenty, że człowiek tracił nadzieję, ale mimo to dalej ćwiczył, bo wiedział, że to chwilowe problemy. Że dzisiaj nie uda się przebiec określonego dystansu czy wykonać ćwiczeń tak, jak zakładaliśmy, ale nie możemy się poddać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, move napisał:

Być może to właśnie dzięki tej aktywności fizycznej kryzys dopadł Cię dopiero przed 40. rokiem życia, a nie wcześniej.

Ale co ma piernik do wiatraka? Ja jestem aktywna fizycznie od dziecka. Idąc tym tropem nie powinnam mieć problemów z psychiką. A jakoś je mam.

Zaburzenia psychiczne nie biorą się z braku aktywności. Tak samo jak tylko ćwiczeniami nikt nie wyleczy depresji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Daleki jestem od memicznego: idź pobiegaj, ale nie można zaprzeczać temu, że w zdrowym ciele, zdrowy duch. Nasza psychika nie jest oderwana od ciała. Czasami aktywność fizyczna leczy z depresji, ale przede wszystkim jej zapobiega. Idąc Twoim tokiem myślenia aktywność fizyczna nie wyleczy zawału serca. I tak rzeczywiście jest. Jak ktoś dostanie zawału, to bieganie nic nie pomoże. Jednak nie zaprzeczysz, że aktywny tryb życia może zapobiec zawałowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym tu zacytować wypowiedź pewnego forumowicza z 2018r (o nicku Gość, czyli ktoś niezarejestrowany).

 

"

OCD to choroba klasyfikowana wg ICD-10 jako zaburzenie lękowe.Przyczyna lęku nie jest znana.To dogmat.Doszukiwanie się przyczyny jest błędem i mydleniem oczu.Psycholog to nie lekarz a OCD to choroba bardziej ciała niż duszy.Efekt lęku przed bakteriami -obsesja,znajduje ujcie w fizycznej realizacji tego leku- mycie rąk,zmian ubrania czyli w kompulsjach.

Jak wspomniałem przyczyny lęku się nie doszukuje ale praprzyczyny tkwią w nierrównowadze neurotransmiterów w mózgu.Głównie serotoniny i kwasu GABA.Czyli przywracając ową równowagę można zmniejszyć skutki lęku w relacji obsesja-kompulsja.Służy do tego kilka leków z grupy SSRI np.fluoksetyna,paroksetyna i inne.Nie znam skutecznej terapii tylko metodami psychologicznymi.Wizyta u lekarza jakim jest psychiatra jest konieczna.To trudna choroba do leczenia.Remisje są incydentalne.Nieleczone farmakologicznie OCD powoduje ekspansję choroby"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że jakiś użytkownik nie zna skutecznej terapii tylko metodami psychologicznymi nie oznacza, że takich nie ma. Szacuje się, że OCD dotyka około 2,3% ludzi na jakimś etapie ich życia. OCD może mieć różne stopnie nasilenia. Może współwystępować z innymi zaburzeniami. Przy lekkich postaciach OCD objawy same mijają, więc można powiedzieć, że wystarczą mechanizmy psychologiczne i nie jest konieczna farmakoterapia.

 

Niezależnie od powyższego ja powtarzam tylko za lekarzami, że ważne jest też higiena psychiczna, a więc również zdrowy tryb życia. Oczywiście prowadzenie aktywnego trybu życia nie gwarantuje, że nie zachorujemy. Ale idąc tym tokiem myślenia, to lepiej nie wsiadać do samochodu, bo przecież ludzie giną w wypadkach. Nie da się wyeliminować ryzyka, ale możemy je minimalizować. Jeśli ktoś na wczesnym etapie OCD nie zadba o siebie, to z czasem choroba z lekkiego nasilenia może przekształcić się w chorobę przewlekłą, a nawet nieuleczalną. Dotyczy to wielu chorób fizycznych. Jeśli ktoś pali papierosy, to z czasem może zachorować na astmę i będzie musiał brać leki do końca życia. .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×