Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samobójstwo mamy z moim DDA w tle.


Parasol

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Wam!

Jestem tu nowy. Chcę w końcu wyrzucić z siebie to, co od dłuższego czasu niosę w sercu.

Facet po trzydziestce. Żona, córka. I piękne życie. Zawodowo spełniony, z perspektywami na spore sukcesy. Towarzysko doceniany. Otoczony gronem osób, którym jego dobro leży na sercu. Realizujący swoje pasje, spełniający zachcianki. Chyba postrzegany jako typ ”znający swoją wartość”. I wszystko fajnie, gdyby nie to, że..chyba odbierze sobie życie.

Jestem DDA, to wiedziałem już od dawna (oczy otworzyła mi ciotka). Przez całe młodzieńcze życie towarzyszyły mi dziwne stany, a dopiero przed trzydziestką odkryłem ich genezę. Ojciec pił, zresztą żaden z niego ojciec- to tylko facet, który mnie wychował. W domu miałem tylko mamę, którą zresztą ojciec poniżał, nie szanował jej.

Z nikim o tym nie rozmawiałem- nie potrafię, nie umiem się uzewnętrzniać. Ale jakoś sobie funkcjonowałem.

Do dnia, w którym moja Mama odebrała sobie życie. Rozdarła mi serce, złamała umysł. Była mi bliska, kochałem ją bardzo. Obwiniam się o Jej śmierć, i choć od tamtego dnia mijają już dwa lata, wciąż nie mogę zaakceptować Jej wyboru. Chcę jej powiedzieć, jak bardzo ją kocham i że błagam o wybaczenie. Każdego dnia towarzyszy mi myśl, że nie chce mi się żyć. Poczucie bezsensu, poczucie smutku, żalu, zmęczenia. Niesprawiedliwości.

To nielogiczne! Moje dziecko jest moim priorytetem, gdyby nie ono, pewnie już by mnie nie było. Ale nie mogę zrobić córce takiej krzywdy. Mam piękną pracę, którą lubię. Daje mi satysfakcje i pozwala na życie na bardzo dobrym poziomie. Kocham ludzi dookoła, wiem, że oni mnie też. Pomimo tego wszystkiego co dobre- ja wciąż jestem smutny, czasem myślę o tym, że najlepsze co byłoby dla mnie, to zginąć w wypadku.

Wszyscy myślą, że jestem twardy. Że „dobrze znoszę”. Że sobie radzę. Że jestem taki wesoły, wszystko mi się układa i jest wspaniale. Niektórzy mówią wprost, że zazdroszczą mi życia. I nikt z nich nie wie, że mam już kilka pomysłów na to, jak je zakończyć, bo go już nie chcę. Nie chcę już tego cierpienia i bólu. I do nikogo nie mam żalu- oni nie mają prawa znać prawdy. Tkwię w tym syfie sam.

Nie chcę już żyć, ale nie mogę jeszcze umrzeć. Znacie to uczucie? Nie boisz się śmierci, ale myśl o tej krzywdzie, którą wyrządzisz, po prostu nie pozwala ci zrealizować pragnienia.

Czy chcę pomocy? Chcę, ale nie wierzę w istnienie leku na moje bolączki.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze,musisz zrozumiec ze smierc mamy nie byla Twoja wina.nie musisz karac sie za to! Jestem pewna ze mama bardzo cie kochala,ale miala swoje problemy ktore ja przytloczyly i nie poszla po pomoc w odpowiednim czasie.stalo sie jak sie stalo...

 

ale Ty nie musisz tego robic.pomysl o zonie i dziecku...one przezywalyby to co ty teraz...

 

wiem jak to jest stracic ukochana istote...niestety

 

idz jak najszybciej do psychologa,pomoz sobie.i uwierz mi,czas leczy rany

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To „poczucie winy” jest równie nielogiczne, jak i cała reszta targających mną uczuć. Rozum mówi „nie obwiniaj się”, a serce „giń, boś zły”. Wiesz, co mam na myśli? 

Coś w stylu: wiem że jest A, ale czuję że jest B.

Myśl o rodzinie i o sobie w roli sprawcy takiej krzywdy trzyma mnie w ryzach.

Z kolei myśl o psychologu przyprawia o dreszcze, bo jak mam z kimś o tym wszystkim gadać, to..chyba nie jestem gotów? Z drugiej strony czuję, że czas działa na mnie destrukcyjnie.

Mam mętlik, ale fakt, że jestem tutaj świadczy chyba o jakiejś wewnętrznej potrzebie ratowania siebie samego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciężki temat. Piszesz:

I do nikogo nie mam żalu- oni nie mają prawa znać prawdy. Tkwię w tym syfie sam.

czyli rodzina nie wie co się stało?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Parasol

Może warto podzielić się z żoną swoimi uczuciami? Otwórz się i pozwól sobie pomóc. Warto udać się do psychiatry, myśli samobójcze są niepokojące.

 

Nie obwiniaj się o śmierć swojej mamy. To była jej decyzja i Ty nie mogłeś nic z tym zrobić. Była dorosłym człowiekiem, była sama odpowiedzialna za swoje życie. Pomyśl - czy gdybyś coś sobie zrobił, chciałbyś, żeby Twoja córeczka się za to obwiniała? Czy byłaby w tym jakakolwiek jej wina?

 

Spróbuj spojrzeć na siebie z innej strony. Współczuj sobie. Pozwól sobie na te przykre emocje. Nie ukrywaj ich przed wszystkimi. Straciłeś bliską Ci osobę, naturalne jest, że masz prawo czuć się z tym źle. Prawdziwi przyjaciele i ludzie, którzy rzeczywiście Cię kochają, zrozumieją. Jeżeli nie, to oznacza, że cóż - nie powinno być dla nich miejsca w Twoim życiu, bo Twoje dobro wcale im nie leży na sercu. Czy możesz być przy nich naprawdę sobą? Człowiek jest szczęśliwy w otoczeniu ludzi, przy których może być prawdziwy, nawet jeśli "prawdziwy" oznacza czasem smutny, rozgoryczony, sfrustrowany, pełen poczucia niesprawiedliwości. 

Edytowane przez wyjdz_do_ludzi_pobiegaj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój ojciec popełnił samobójstwo. Czułam się również winna. Pomogła mi psychoterapia. I słowa przyjaciółki, która kiedyś rzuciła mi prosto z mostu czy zafundowalabym swoim dzieciom to co ja miałam zafundowane w domu. I że niestety czasami trzeba ściągnąć rodziców z piedestalu bez względu na to jak duża miłością Ich dażymy. Wplynelo to na mnie mocno i zrozumiałam, że kieruje swój żal i złość nie w tą osobę co trzeba, czyli w sama siebie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Parasol, cały czas żyjesz przeszłością i tracisz energię na coś, czego już nie zmienisz. Ciągle tkwisz w żałobie i poczuciu winy, które przesłania Ci to, co jest tu i teraz, co jest dobre i powinno być radością twojego życia - żona, córka, praca. Córka jest twoim priorytetem - jak myślisz, jak duże będzie miała poczucie winy jak się zabijesz, hm? Daj jej światło, a nie mrok.  Jesteś rozchwiany i skonfliktowany wewnętrznie, a negatywne emocje jeszcze bardziej ciągną Cię w dół. Trzeba to przerwać!

Przyznajesz - jesteś DDA i od tego zacznij - od zamknięcia przeszłości(!), przepracowania jej z dobrym psychoterapeutą. Nie daj się unicestwić demonom przeszłości.          

Edytowane przez Uzytkownik_chwilowy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chciałam tylko napisać że też mam podobny konflikt. Mogę umrzeć, ale nie mogę bo zrobię krzywdę innym. Będą cierpieć, zniszczę ich. Zależy mi by byli szczęśliwi więc ja również staram się nie ukazywać pełnego spektrum mojego smutku i żalu. Jakby mnie znienawidzili byłoby łatwiej umrzeć, z myślą że po prostu nic nie znacze dla nich. Niestety i stety znacze dużo za dużo. Trzeba żyć, - tak czy inaczej czas minie. 

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie też matka odebrała sobie życie. Często miałem myśli że to moja wina plus ojciec pijak. Nadal nie mogę jej tego wybaczyć że mnie zostawiła tym bardziej że dzisiaj mam ruinę nie życie kopę długów i mieszkanie które nawet w tym momencie nie należy do mnie. A czy ktoś z Was miał tak że bał się cokolwiek tworzyć,wiązać się z obawy że będzie tak samo aż do niechęci do kobiet/mężczyzn patrząc tylko przez pryzmat przeszłości(samobójstwa) ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie tylko przez pryzmat samobójstwa bliskiej osoby można mieć zwalone życie. Mówi się że słowa ranią bardziej niż czyny. Dramatyczne wydarzenia - silne negatywne emocje - zawsze mają wpływ na nasze życie i to niezależnie od wieku. Pytanie - co z tym zrobimy, czy zatrzymamy się i zaczniemy to analizować, czy po czasie żałoby/wstrząsu będziemy w stanie się zresetować i iść dalej? Na co mam wpływ? Co mogę zmienić? Przeszłość? Jesteś w stanie się cofnąć i zmienić wydarzenia? Nie! Przeszłość to historia i nie mamy na nią wpływu. Więc po co tracić na to energię i czas? Tracić na coś co jest niezmienialne i przeszłe. Te wszystkie lęki żywią się przeszłością, bo ciągle w niej tkwimy. Naprawdę szkoda czasu i zdrowia na analizy co by było gdyby, dlaczego tak się stało. Trudno, stało się. Można zmienić tu i teraz, bo na to mamy wpływ, na swoje życie, na nieodległą przyszłość i w to trzeba pakować energię i czas, a nie na rozpamiętywanie historii. Przebaczenie też przychodzi z czasem, ale najpierw trzeba stanąć na nogi i ruszyć do przodu.

Warto o tym pogadać z psychologiem/psychoterapeutą.

Edytowane przez Uzytkownik_chwilowy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Uzytkownik_chwilowy to jest raczej jak głęboka rana zagoi się ale blizna będzie do końca życia. Niemniej zaczynam już od jakiegoś czasu życie od nowa ale czasem przeszłość mnie dogania i nie da się z tym nic zrobić. Rozmawiam ze swoim terapeutą cały czas i to on mi tak powiedział i że muszę się z tym pogodzić bo próba zapomnienia zawsze spełznie na niczym. Ale można mieć inne lepsze wspomnienia o czym jakoś się przekonuje ale powoli jak na mnie przystało. Mimo to mam grono osób które mi pomagają jak mogą i jestem im za to wdzięczny 🙂 .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×