Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mama choruje na raka. Nie chce się leczyć.


Gość beznadziejniak

Rekomendowane odpowiedzi

Gość beznadziejniak

Rak płuc z przerzutami. Z początku powiedziała nam o chorobie, ale później uspokajająco stwierdziła, że lekarze po kolejnych badaniach zaprzeczyli istnieniu guza. Dzisiaj wiem, że kłamała wszystkim, a my idioci uwierzyliśmy. Teraz ma przeżuty do kości, wymioty, ból, niesamowicie zapuchnięte oczy i nadal kłamie że dobrze się czuje i nic jej nie jest. O co tu chodzi? Czy to objaw jakiejś choroby psychicznej? Jak skłonić mamę, aby podjęła leczenie. Niby robi badania, ale lekarzom wciska kit, że czuje się dobrze. Dzisiaj tato usłyszał przez drzwi gabinetu rozmowę lekarza z mamą i natychmiast wszedł do środka, by przedstawić prawdziwy obraz sytuacji. Mama dostała opieprz za niewykonanie badań, które ponoć miała wykonać już dawno. Nam nakłamała, że trzej lekarze nic nie robią i nie przedstawiają jej wyników badań. Wielu z tych badań zwyczajnie nie wykonała.

 

Myślę, że już jest za późno na leczenie. Z jednej strony nie żal mi jej, z drugiej strony żal mi jej, a z trzeciej strony jestem niesamowicie wkurzony.

 

Nie żal mi jej, bo świadomie okłamywała wszystkich na temat swojego stanu zdrowia i nie leczyła się, czym doprowadziła do bardzo poważnego postępu choroby.

 

Żal mi jej bo to moja mama.

 

Wkurza mnie to, że nie jestem w stanie dotrzeć do jej umysłu z jakimikolwiek argumentami. Prędzej posłucha koleżanek niż mnie. Wielokrotne prośby o wznowienie leczenia, napotykają ścianę. Mama sprawia wrażenie jakby realizowała jakiś swój plan. Ukrywa przed nami co się da jak np. to że nie wykonała badań, mimo zapewnień, że je wykonała. Nie wiem jak do niej dotrzeć. Już wcześniej niejednokrotnie wpakowała całą rodzinę w poważne problemy finansowe. Teraz wszystko spadło na mnie. Wkurwia mnie jej głupie zachowanie.

 

Nikomu nie życzę takich przygód.

 

Nie mam pojęcia co teraz zrobić z biznesem, który prowadziła. W razie, nie daj Boże, jej śmierci, nie mam pojęcia co zrobić. Pogrzeb itd. Nie chcę żeby umarła., jednak liczę się z tym, że najprawdopodobniej umrze i nie poradzę sobie z tym wszystkim.

 

Kiedy patrzę na jej zapuchnięte oczy, chce mi się kurwa wyć. Nie miałbym tak negatywnych odczuć względem mamy, gdyby jej obecny stan wynikał z nieskutecznego leczenia. Wiadomo - ludzie umierają mimo osiągnięć medycyny. Ona jednak doprowadziła się do takiego stanu ma własne życzenie i to jest najgorsze.

 

Po dzisiejszej interwencji ojca u lekarza, lekarz przydzielił mamie hospicjum domowe. Kurwa nie mogę dalej pisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi :(

 

Twoja mama pewnie usłyszawszy diagnozę stwierdziła, że to wyrok i nie da się już nic zrobić, więc nawet nie próbowała walczyć. A Wam nic nie powiedziała, bo wiedziała, że będziecie się martwić, że się nie leczy i będziecie próbować namówić ją by jednak spróbowała.

To oczywiście tylko moje przypuszczenia, mogę się mylić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Wcześniej były jeszcze spore szanse. Teraz wygląda jak trup. Chudnie w zastraszającym tempie. Kiedy pomyślę jak krótko będę mógł cieszyć się jej obecnością na tym świecie, chce mi się wyć.

 

Żyję już 28 lat i przez te 28 lat widziałem tyle cierpienia w naszej rodzinie, że samego siebie jest mi żal. Żal mi mojej mamy, bo ona bardzo wiele wycierpiała i życie nie wynagrodziło jej tego w żaden sposób. Jedno wielkie pasmo porażek, błędnych decyzji, chorób, bólu i cierpienia. Chyba nikt z nas nie zaznał szczęścia w życiu. Ani rodzice, ani ja i rodzeństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie oceniaj swojej mamy, bo pewnie trudno jej było podjąć decyzję, co dalej. Wiem, jak to wygląda z autopsji. Moja mama również choruje na raka. Leczy się już dość długo i szczerze powiedziawszy jest zmęczona tym leczeniem, które nie jest efektywne. Szkoda, że Twoja mama po usłyszeniu diagnozy nie skorzystała z pomocy psychoonkologa. Dla pacjenta diagnoza choroby nowotworowej to szok. Można wówczas podjąć nieracjonalne decyzje, trudne do zrozumienia. Podejrzewam, że Twoja mama mogła się załamać diagnozą, dlatego nie mówiła Wam prawdy. Możliwe, że chciała oszukać sama siebie, wypierając chorobę i nie podejmując terapii. Trudno ją oceniać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Dziękuję za słowa wsparcia.

Dzisiaj lekarz stwierdził że został mamie nie więcej niż tydzień życia.

Jutro jadę po koncentrator tlenowy.

Mama ciągle wierzy, że wróci do pracy i wszystko będzie ok. Nie pozbawiam jej tej wiary.

Cała złość zniknęła. Postaram się dać mamie tyle opieki i czułości ile będę mógł.

 

Dlaczego ona a nie ja? Moje sp,ier,d,olo,ne grzeszne życie nie jest warte funta kłaków. Każdy kiedyś umrze, ale nie tak. nie w taki sposób.

 

Wszystkich wierzących i niewierzących proszę o zwykłe Ojcze Nasz w intencji mojej mamy. Nic Was to nie kosztuje.

Bóg zapłać.

 

Ps. Jeśli ktoś z Was zastanawia się nad rzuceniem palenia, to mogę opowiedzieć jak wygląda i jak cierpi osoba z rakiem płuc i jak cierpi rodzina osoby chorej. Guz uciska na płuca tak, że nie masz powietrza na wypowiedzenie kilku słów, chudniesz kilkadziesiąt kilogramów w ciągu roku, a najwięcej masy ciała ubywa pod koniec, kiedy nie możesz już jeść bo ciągle masz odruchy wymiotne. Zamiast kału wydalasz krew. Worki pod oczami są tak sine i zapuchnięte, że wyglądasz jak po walce bokserskiej. Przerzuty na kości objawiają się okropnym bólem i wielką opuchlizną. Depresja czy schiza będą Twoim najmniejszym zmartwieniem.

 

Jeśli w tej chwili nie wyrzucisz papierosów w pi...s...du to pamiętaj, że skazujesz się na niewyobrażalny ból, cierpienie psychiczne znacznie gorsze od tego które odczuwasz teraz, a Twoja rodzina będzie cierpieć razem z Tobą. Z każdym kolejnym fajkiem czynisz szkodę swoim bliskim. Będą musieli oglądać żywego trupa, ze świadomością, że rozmawiają z osobą której obecnością nie będą mogli się zbyt dlugo cieszyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Moja mama jest złośliwa od swojego raka. Nic jej nie pasuje. Leki jej nie pasują, a lekarz to według niej "ch...jek". Tlenem nie będzie oddychać, bo jak twierdzi, przyzwyczai płuca do tlenu i później nie będzie mogła oddychać normalnym powietrzem. Dzisiaj miałem ochotę ją zastrzelić. Krzyczy, wyzywa wszystkich, nazwała mnie p...iz...ą grochową.

Załatwiam jej te koncentratory tlenowe, kroplówki, kanapeczki robię, zupki, jakieś cuda nie widy, a ona mnie wyzywa. Szlag mnie trafia.

 

We wrześniu podczas pobytu w szpitalu stwierdzono u niej zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania spowodowane odstawieniem papierosów. To nie odstawienie papierosów. Ona zawsze taka była.

 

Rak niedrobnokomórkowy, prawdopodobnie płaskonabłonkowy.

Odmawiała współpracy podczas pobytów w szpitalu. Nie wykonano bronchoskopii bo "rzygałam". Kuźwa ręce opadają. Wtedy wymiary guza wynosiły 45x25x40 milimetrów. 2015r. Dzisiaj wymiary guza to około 100x80mm. Do tego przerzuty na kości klatki piersiowej, gruczolaki nerek, nadnerczy, zapuchnięte stopy, łydki i zapuchnięte worki pod oczami.

 

Mówię Wam, ten rak zdechnie szybciej niż ona umrze przez tego raka. Kiedy walczę z nią o przyjmowanie leków, sam mam ochotę zamienić się w raka, zalać się chemią i zniknąć. Upór to cecha jakiej można jej pozazdrościć, chociaż w tym przypadku to raczej wada.

 

A tak całkiem serio stan mamy jest chyba stabilny. Od dwóch dni nie pogarsza się. Zwymiotowała pierwszy raz od dwóch dni. Wcześniej chyba wymiotowała częściej. Nie spodziewam się znacznej poprawy, ale może chociaż na jakiś czas będzie jej lżej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak
beznadziejniak, bardzo mi przykro, że stan Twojej mamy jest aż tak fatalny. Bądźcie przy niej, otaczajcie ją opieką i bliskością. Dla niej na pewno to wiele znaczy. Na pewno pomodlę się w intencji Twojej mamy.

Dziękuję.

Przy mamie ktoś stale jest, chociaż ona twierdzi, że dobrze się czuje i nic jej nie jest, tylko czasami wymsknie się jej "o k...wa jak boli". Opieka i bliskość niewiele dla niej znaczą. Odbiera to tak, jakbyśmy chcieli zagłaskać ją na śmierć, a jej przecież "nic nie jest".

 

Ech....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Spojrzała na mnie, zrobiła ostatni wdech. Słyszałem jak jej serce przestało bić. Pomagałem dla gościa z domu pogrzebowego, zapakować ją do worka i do samochodu.

Zawsze miałem dla mamy zbyt mało czasu, a ona tak prosiła, żeby z nią jeszcze posiedzieć....

Dbajcie o swoich rodziców.

Ja zawiodłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spojrzała na mnie, zrobiła ostatni wdech. Słyszałem jak jej serce przestało bić. Pomagałem dla gościa z domu pogrzebowego, zapakować ją do worka i do samochodu.

Zawsze miałem dla mamy zbyt mało czasu, a ona tak prosiła, żeby z nią jeszcze posiedzieć....

Dbajcie o swoich rodziców.

Ja zawiodłem.

 

Nie zawiodłeś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

beznadziejniak, wyrazy współczucia. Nie oceniaj się krytycznie. Pomagałeś na tyle, na ile mama Ci pozwalała. Z własnej perspektywy mogę napisać, że chociaż moja mama nie jest jakoś skrajnie uparta, to również nigdy nie chciała, by się nad nią litowano i jej chorobę traktowano jako "taryfę ulgową". Dla niej rak to integralna część jej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

beznadziejniak współczuję. Mój dziadek umarł na raka płuc, którego wyleczył, bardzo się z tego cieszył, zrobili mu kontrolnie tomografię głowy - okazało się, że ma jakieś małe zmiany, ale nie robią z tym nic. Okazało się że to był guz mózgu (przerzut), rozrósł się - nie dało się już tego wyciąć... i zmarł. To było 2 lata temu. Palił długo. Picie zostawiam na bok, bo mimo wszystko stało się to już w naszym społeczeństwie normą, a nie był na pewno alkoholikiem. Lubił czytać książki, uprawiać ogródek. Miał 69 lat.

 

Jakieś ponad pół roku temu, co też pisałem na forum, babcia dostała zapaści. Poszedłem pograć w pokemony, wracam, karetka koło domu. Szlag już mnie chciał trafić - wchodzę do domu, wszyscy się boją że spotka ją to samo.

Nic takiego się nie stało, byłem z nią u neurologa (mieliśmy wizytę tego samego dnia), miała robione EEG, jak ją karetka przywiozła wcześniej jeszcze tomografię. Wyszły jakieś zmiany, które powiedziałbym że są nieokreślone.

Pali, pije, jak na starszą osobę jest nieświadoma swoich czynów, nie jest zbyt mądrą osobą, ale cieszę się, że jest. Po śmierci dziadka dostała np. urojeń, bo mama przyniosła kwiaty z pomnika swojej mamy (mojej drugiej babci) a ta uznała że z dziadka, i chciała nas wszystkich z domu wyrzucić (jest zapisany na nią). Ale teraz jest całkiem ok, nie odwala głupot, niech żyje sobie jak żyje, prócz tego że jestem pewien że jest naiwna i bierze różne rzeczy z apteki - leki nasenne, ziółka, kremy. Tak się zastanawiam - ma ten "nasen" z reklamy, ale ja już wolę iść do psychiatry i wziąć hydroksyzynę, niż bawić się w coś, co może być chwytem marketingowym i mieć mniejszą skuteczność niż melisa a lekko wyżej niż placebo.

 

Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spojrzała na mnie, zrobiła ostatni wdech. Słyszałem jak jej serce przestało bić. Pomagałem dla gościa z domu pogrzebowego, zapakować ją do worka i do samochodu.

Zawsze miałem dla mamy zbyt mało czasu, a ona tak prosiła, żeby z nią jeszcze posiedzieć....

Dbajcie o swoich rodziców.

Ja zawiodłem.

Nic nie zawiodłeś, zrobiłeś jak należy. Wyrazy współczucia :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Gdybym wiedział, że tak to się skończy, latem zabrałbym mamę na tydzień do Gdańska. Miałaby coś od życia przed śmiercią. Posiedziałaby w słomianym kapeluszu na plaży :) . Kiedy już dostała hospicjum domowe, chciała bardzo wyjść na powietrze. Było co raz zimniej, a ja nie miałem czasu, żeby wyjść z mamą... Chciałbym cofnąć czas i nacieszyć się jej obecnością. Dawniej często byłem wobec mamy bardzo zły. Mam nadzieję, że mi wybaczyła.

 

Byłem dzisiaj w domu pogrzebowym. Teraz mama wygląda jakby miała 75-80 lat. Strasznie ją ta choroba wyniszczyła. Wchodzę do chłodni i patrzę, a tu leży taka maleńka, krucha babcinka.

 

Inaczej jest kiedy umiera, ktoś kto w życiu coś osiągnął, coś widział, nacieszył się życiem. Moja mama całe życie ciężko harowała. Nigdzie nie jeździła, nie miała żadnej radości z życia. Miała tylko nas. Będzie mi jej bardzo brakować.

 

Wchodzę do pokoju, patrzę: puste łóżko, koncentrator tlenowy stoi wyłączony w kącie, cisza, że aż w uszach dzwoni. Pustka. Cisza. Mrok. Ona tu gdzieś jest. Szkoda tylko, że nie mogę jej już przytulić i ucałować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak
czy oprócz bólu w klatce piersiowej mama pluła krwią i miała osteoporoze w całym kręgosłupie,żyły na twarzy i ciemne przebarwienia na skórze czy miała ostre bóle brzucha kiedy się schylała?

Mama pluła krwią dosyć rzadko, miała liczne osteolityczne zmiany kości klatki piersiowej, obojczyków i w trzonach kręgów. Miała drobne żyłki na twarzy w jednym tylko miejscu. W ostatnich dniach przed śmiercią, miała żyłki na udach i na brzuchu. Miała ciemne okręgi pod oczami. Brzuch też chyba ją bolał, chociaż wcale się do tego nie przyznawała. Często opierała się dwiema rękami o blat stołu i potrafiła tak stać naprawdę długo. Później doszły omamy spowodowane fentanylem. Stała tak nad stołem i coś szeptała do siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×