Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witajcie znów, po 2 latach


Kat-

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio pisałam tu kiedy miałam 17 lat. Czułam się wtedy fatalnie, niestety w przeciągu tych 2 lat bardzo się to pogłębiło.

Nie potrafię funkcjonować normalnie, doszły również myśli o samobójstwie, które pojawiają się bardzo często. Najgorsze i zarazem chyba najdziwniejsze jest to, że zaczęłam bać się wyzdrowienia. Ten stan jest mi tak bliski, że zaczęłam czuć się dobrze czując się najgorzej. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie, ale śmierci pragnę bardziej niż szczęścia. Piszę to, bo jestem tak bezsilna wobec własnej siebie jak nigdy.

 

Kiedy miałam 17 lat obiecałam sobie, że gdy tylko ukończę 18 pójdę do psychiatry, bo wtedy powinni potraktować mnie poważnie, niestety nadal nie czuję, żeby wzięli mnie na serio, w dodatku doszła ta niechęć przed wyzdrowieniem. Proszę, niech ktoś mi powie co mogę w takiej sytuacji zrobić..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To powiem Ci ze z jednej strony

szanuje, ze dalas rade,

ze jakos funkcjonujesz.

Domyslam sie tylko ile Cie to kosztowalo.....

 

A z drugiej jednak 'troche' głupio postąpiłaś,

juz dawno powinnaś być u psychologa i psychiatry.

Na co czekasz?

 

Powiem Ci że nie tak dawno sam planowałem swój pogrzeb,

nawet urne miałem wybraną,

chciałem umrzeć - byłem pewny ze to jest najlepsze rozwiazanie.

Dzisiaj troche inaczej patrze na swiat, wiec sie da.

 

Jak sie chce to sie da wszystko,

samemu jednak ciezko,

na poczatku samemu jest najgorzej,

nie wiadomo od czego zaczc, w ktora strone pracowac nad soba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wyczytałem z Twojego postu - czy byłaś w końcu u psychiatry? Kto ma Cię potraktować serio? Rodzina?

Ten stan jest mi tak bliski, że zaczęłam czuć się dobrze czując się najgorzej. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie, ale śmierci pragnę bardziej niż szczęścia.

To nie jest tak niewiarygodne. I ja to czułem, i rozmawiałem o tym z innymi, którzy to czuli. Faktycznie, parę lat temu również bałem się takiej fundamentalnej zmiany w życiu - czy "zdrowy" ja wciąż będę tą samą osobą? A jeśli "wyzdrowienie" wymagałoby ode mnie więcej wysiłku niż mój apatyczny umysł byłby w stanie z siebie wykrzesać? Trochę jak syndrom Sztokholmski.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Racja, napisałam to trochę niejasno - nie byłam u psychiatry. Wątpię w to, że potraktują mnie tam poważnie, dlatego czekam i czekam.

Jest więcej powodów dla których nie chcę wyzdrowieć. Dla każdego życie jest czymś innym, na ten moment dla mnie jest to tylko czas, który nieważne jak wypełnimy, i tak skończymy pod ziemią, w dodatku upokorzeni przez starość i choroby. Dlatego ucieczka do śmierci wydaje mi się taka rozsądna. Oczywiście jest we mnie cząstka, która się z tym nie zgadza, zdecydowanie zbyt mała, i z czasem jak mi się wydaje znika jeszcze bardziej. Gdyby nie ona, już by mnie tu nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kat-, napisałaś, że jesteś sama, że nie masz żadnego wsparcia od rodziny. Rodzina nie musi być wcale Twoim terapeutą. Jeśli czujesz, że jest coraz gorzej, że dochodzą nowe objawy, które się nasilają, to powinnaś udać się do lekarza psychiatry. Jeśli powiesz o myślach samobójczych, nikt na pewno nie zbagatelizuje Twojego stanu ani nie potraktuje Cię niepoważnie. Pozwól sobie pomóc i idź do lekarza. Pozdrawiam i powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×