Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie wiem co mam ze sobą zrobić


Białoczarna

Rekomendowane odpowiedzi

Jest źle. Dalej jestem w tej pracy dorywczej, to nic stałego, praca na lewo. Zarabiam 600-800zł . Patrzę , szukam ale nie ma żadnych ofert na etat. Zawalając pracę w Biedronce w tym zadupiu chyba skazałam się na wegetacje. Mam złe myśli, płaczę ta wegetacja mnie męczy. I samotność. Ludzie w pracy chyba zauważyli, że ze mną coś nie tak. Dokuczają mi, uważają za słabą i skrytą. Zwłaszcza jeden chłopak i dziewczyna kilka lat starsi ode mnie. Docinki jak w gimnazjum.

Wiecie co ja wszystko spieprzyłam swoją izolacją i zamknięciem w sobie, całe życie.Gdybym miała chociaż te stała pracę na etat może bym tyle nie myślała...

Może i napiszecie nie użalaj się. Tylko stwierdzam fakty. Nic nie mam, nie wiem chyba nie da się tego odkręcić.

Dzień za dniem siedzę w domu, oprócz kilku dni w tej pracy. Czuję , że niedługo zwariuję bo to już 10 miesiąc bez stałego etatu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ach, wybacz. Przez chwilę wydawało mi się, że szukasz sposobu by coś zmienić. A Ty chciałaś się po prostu z nami tym podzielić? Mój błąd. Już przypomniałem sobie ten stary schemat użalania się, z którym się wielokrotnie spotkałem (nie jestem pewien nazwy, ale bodajże chyba "Czarnomyśl Pospolity"?), i zdejmuję czapkę "Pana naprawiacza", przyjmując po prostu do wiadomości to co napisałaś ;-)

 

Jeśli wierzysz, że "nic się nie da zrobić", to masz rację: bo właśnie podjęłaś decyzję, że się "nie da" :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba nie przeczytałeś tego co napisałam.
Jesteś w bardzo trudnej sytuacji. Aby ją zmienić, potrzebujesz pewnych zasobów wewnętrznych (w tym więcej energii), które są obecnie zablokowane. Wskazana byłaby zatem jakaś radykalna zmiana. Nie można robić ciągle tego samego i oczekiwać innych rezultatów. Nieraz wydaje nam się, że jest już beznadziejnie, a potem pojawia się rozwiązanie. Nawet największa podróż zaczyna się od pierwszego kroku - już w tej chwili możesz wybrać zmianę podejścia i metodą małych kroczków otwierać się na rozwiązanie i poprawę. Im bardziej rozluźnisz negatywizm, tym jaśniejszy będziesz mieć umysł, tym więcej pojawi się możliwości.

 

Z miejscowości możesz wyjechać. Możesz dojeżdżać do większego miasta. Możesz szukać pracy w inny sposób. Może jakaś praca przez internet? Jeśli się ogarniesz, wzrosną Twoje szanse na powrót do Biedronki, do czasu aż wymyślisz coś lepszego (wyjazd? dokształcenie się?). Nie jesteśmy na tym forum cudotwórcami. Zajmujemy się głównie aspektem psychologicznym. Wyuczona bezradność dotyka w różnym stopniu mnóstwo osób. Wchodząc w negatywizm już podejmujemy pewną decyzję o tym jak funkcjonuje nasz mózg. Wchodząc w mówienie "Nie dam rady" już wchodzimy w taki bezradny tryb mózgu.

 

To jest Twoja sytuacja i nie wiemy dokładnie jak się czujesz i co przeżywasz, możemy tylko zgadywać, jakieś hinty podrzucać, ale to Ty sama szukasz swojej własnej drogi przez życie, jak każdy. Czasem trzeba zaryzykować i postąpić zupełnie inaczej niż dotąd.

 

Przepraszam Cię, jeśli zabolał Cię jakoś mój wcześniejszy ton i życzę powodzenia ;-)

 

EDIT: Oczywiście jeśli jesteś w stanie przeżyć Katharsis i to wszystko wypłakać, to takie rozluźnienie napięcia może być bardzo pomocne, nie ma co się moim zdaniem powstrzymywać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Pisze bo niewiem co dalej z moim zyciem. Wszystko mi sie zawalilo. Bylem 7lat z dziewczyna. 4 miesiace temu stwierdzila ze juz mnie nie kocha. Ze nie chce ze mna byc. Mieszkalismy razem. Najpierw przez 3 weekendy kazala mi wyjechac do moich rodzicow bo chce to jeszcze wszystko przemyslec. Ok. Zrobilem tak. Gdy wrocilem powiedziala mi ze byla na weselu z jakims kolega. Zalamalem sie. Zaczela sie denerwowac i chciala zebym calkowicie sie wyprowadzil. Ze nie potrafi ze mna dluzej mieszkac. Oplacone mialem mieszkanie. Kaucja moja. Prace mialem na miejscu. Nie chcialem sie wyprowadzac. Chcialem tez to ratowac. Kilka dni mieszkalismy razem. Az wreszcie nie wytrzymala i wpadla w furie. Wyganiala mnie. Pakowala rzeczy. Bila po twarzy. Niewiedzialem co sie dzieje. Wyprowadzilem sie ale nie do konca. Nie zabralem wszystkich rzeczy. Mowilem ze niech przemysli to wszystko zeby wrocic do siebie. Ona ze tak zrobi. Pozniej dostalem propozycje wyjazdu do Holandii. Na miesiac. Ona ze dobrze nam to zrobi. Zapewniala ze nic z nikim nie ma doczynienia i ze jak wroce to bedzie ok. Wrocilem po miesiacu. To bylo przed samymi świętami. Nie chciala sie ze mna spotkac. Mowila ze po swietach. Ok. Spotkalem sie. Az mi sie slabo zrobilo. Chuda. Blada. Nie miala siły. Nie chciala mi powiedziec co sie dzieje. Mowila ze byla w szpitalu bo zaslabla w pracy. I ze idzie po nowym roku na badania do szpitala na kilka dni. Martwilem sie. Pozyczylem pieniadze. Gotowalem jej zeby tylko jadla. Pytalem sie czy widziala sie w swieta z tym gosciem od wesela. Ona ze nie. Oboje wiedzielismy ze pisza ze soba. Przysiegala ze nie ma z nim nic do czynienia. Uwierzylem. Przytulalem ja. Bo kocham ja nad zycie. Mowila ze spotkamy sie po nowym roku. Pytalem jakie ma plany w sylwestra. Ona ze pracuje do pozna i ze nie chce sie jej nigdzie isc ale musi bo obiecala kolezankom. Ze juz zaplacila. Pytam sie czy tamten tez bedzie. Ona ze nie. Naiwny uwierzylem jej. Ale chcialem sprawdzic czy mowi prawde. Poczekalem pod blokiem w sylwestra az wyjdzie. Wyszla z nim.. Pojechali taksówką. Mialem klucze i chcialem sprawdzic w mieszkaniu czy byl tam. Byl. Byly jego ciuchy, perfumy.. Zalamalem sie. Wkurzylem. Wyprowadzilem sie dla dobra tego wszystkiego. Wynajmowalem to mieszkanie. I tylko z mojego gestu mieszjala tam. Ona tam go nocowala. Przebywala z nim. Zapakowalem ciuchy do worka i wyrzucilem na smieci. Zabralem kilka swoich rzeczy. Zadzwonilem do wlascicielki ze konczymy wynajmowac. Napisalem do bylej ze oszukiwala mnie i wykorzystywala tylko. Powiedzialem o tych jego ciuchach. Myslala ze chyba zartuje. Pisala ze wszystko mi wyjasni za 2 dni. Jak wrocila chyba z nim w poludnie na drugi dzien to wkurzyla sie i straszyla mnie policja. Jak jej nir oddam tych ciuchow. Oddalem jej te ciuchy. A ona ze mnie nienawidzi. I ze znajomi jej wszystko wiedza i ze chcieli isc na policje. Nie wierzylem osoba ktora mnie tak kochala takie rzeczy mi mowi i na mnie za zlodzieja.. Zablokowany bylem na facebooku od 4 miesiecy. Ale moj brat powiedzial mi ze ma wstawione ze jest w zwiazku. Z nim. Od wrzesnia. Nie wierze. Zalamany jestem. Depresja mnie ogarnia tyle dni. Nie moge jesc, spac. Nic mi sie nie chce. Mam mysli sanobojcze. Zycie mi sie zawalilo. Nam dosyc zycia. Nierozumiem tego wszystkiego. Tak sie odwrocic.. Pomozcie co mam robic. Prosze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co mam ze sobą zrobić? Czy uważacie to za lenistwo? ze tej pracy nie podjęłam? czuje sie bezradna,bezwartościowa, wykluczona. Nie podjęłam z lęku , że nie podołam? Ale chyba nie z lenistwa? Bo potem dosłownie po odmówieniu zalałam się łzami. Rozpamiętuję to ciągle.

 

teksty rodziny "nie nudzi ci sie w domu" "ciagle pracy nie masz" przypawiaja mnie o rozpacz. Wiem to moje decyzje i moje wybory i moje konsekwencje. Tylko nikt normalny by tak nie postąpil.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedy mowiłam o tym dosc bliskiej znajomej, sama zapytła bałas sie? to znaczy ze widac po mnie strach,lek...nie ona jedna. Wiecie sama nie wierzyłam, że dostanę tam pracę. Nie wierzę w siebie. Dostałam...i co? uroiłam sobie w głowie , że nie podołam i z tych obaw nie podjęłam jej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obiektywnie rzecz biorac - masz cala mase opcji. Jesli nie masz studiow, to UP moze oplacic Ci jakas szkole, mozesz studiowac zaocznie i poszukac jakiekolwiek pracy w wiekszym miescie, wynajac pokoj itd. Mozesz znalezc jakas organizacje i wyjechac na wolontariat, gdzie chcesz, nawet do Argentyny. Tam zapewniaja Ci mieszkanie, wyzywienie i chyba nawet jakies kieszonkowe.moja ciocia byla w Togo, a kuzynka w Boliwii, jak nie wiedzialy, co ze soba zrobic.

Ale wyglada na to, ze probleme jest Twoja psychika, a nie brak mozliwosci. Musisz albo wziac sie samaw garsc, jesli umiesz i jesli dasz rade, albo podjac wreszcie solidne leczenie. Na Twoim miejscu tak czy inaczej zalatwilabym sobie jakis wolontariat nawet na miejscu - fajnie wyglada w CV, poznajesz ludzi, pomagasz, czujesz sie potrzebna, masz zajecie itd.

Nie ma chyba nic gorszego od uzalania sie nad soba. Na pewno jest Ci ciezko, na pewno jest trudno, ale cos z tym trzeba zrobic. Jak sama nie umiesz, to znajdz dobrego psychiatre, terapeute. Jak nie wezmiesz troche zycia w swoje rece, to jak ma Ci sie udac?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja rada.

 

Człowiek żeby przeżyć, bo generalnie każdy chce przeżyć, potrzebuje pewnych podstawowych rzeczy: pożywienie i schronienie. Pomińmy stały dostęp tlenu.

Kiedyś jakoś to działało i skłaniało ludzi do działania.

Aktualnie ilość dóbr, które produkuje gospodarka jest wystarczające i nawet ponad. Rolnicy często nie mają gdzie sprzedać swoich towarów.

Więc problem nie jest z tym, że nie ma zasobów. Albo, że ludziom się nie chce nic robić. Raczej problem jest na poziomie podziału dóbr i relacji między ludźmi.

 

Dlatego może się pojawić nerwica, bo człowiek idzie do pracy by zdobyć pieniądze. Pieniądze mają zaspokoić potrzeby. Ale możliwe, że podświadomie czuje że coś tu nie gra. Nic nie mówi się w szkołach o gospodarce i to kardynalny błąd. Tak jakby zależało komuś na trzymaniu ludzi w niewiedzy. W komunizmie praca była obowiązkiem ustawowym. Teraz reguły gry się zmieniły i mamy kapitalizm.

 

Sytuacja wielu ludzi jest jak robotników w XIX wiecznej Anglii. Jak uważałaś na historii to możliwe, że pamiętasz.

 

W skrócie: zapewnij sobie plan B. Schronienie-wyżywienie. Cokolwiek. Kup sobie tonę ziemniaków od rolnika. Ale żebyś nie była przyparta do muru. Zastanów się do czego byłyby ci potrzebne dalsze pieniądze, co w zasadzie byś chciała. Wtedy dopiero zapisz się do pracy na śmieciówce. Chyba, że masz specjalistyczne doświadczenie i to praca szuka ciebie. Wtedy szef nie jest jakimś Neronem, który wykorzystując przewagę może tobą manipulować.

 

W PRL też się mówiło że jest demokracja. Polska Rzeczpospolita Ludowa.

Czasem sobie myślę, że niewolnicy w Rzymie może nawet nie wiedzieli że są niewolnikami. Określenie wymyślili historycy. :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wow ile rad naraz. :shock:

A moim zdaniem to jest tak. Dobrze że się na siebie złościsz bo w pewnym momencie powiesz sobie: nie dam się. Ten czas nie jest czasem straconym być może przygotowuje Cię do jakiejś zmiany w Twoim życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

minou tak blokuje mnie strach i lęk. Może przed dorosłością? Nie wierzę w siebie, w swoje możliwości.

Nie wierzyłam, że przyjmą mnie do tej biedronki. Przyjęli, nie wierzyłam, ze sobie poradzę. I nawet nie spróbowałam...z lęku?

Mam mało czasu. Mieszkam na zadupiu. Tu ludzie są w siódmym niebie jak mają etat za minimalną. Sama jestem sobie winna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak
minou tak blokuje mnie strach i lęk. Może przed dorosłością? Nie wierzę w siebie, w swoje możliwości.

Nie wierzyłam, że przyjmą mnie do tej biedronki. Przyjęli, nie wierzyłam, ze sobie poradzę. I nawet nie spróbowałam...z lęku?

Mam mało czasu. Mieszkam na zadupiu. Tu ludzie są w siódmym niebie jak mają etat za minimalną. Sama jestem sobie winna.

Wiesz... kiedyś w podobny sposób rzuciłem dosyć dobrze płatną pracę sezonową w przetwórstwie truskawek. Rzuciłem po jednym dniu. Przy ładowaniu worków 25 kg na skrzynię, rozerwał mi się jeden z worków z truskawkami. Skrzyczał mnie zwykły operator wózka widłowego. Wziąłem to bardzo do siebie, obwiniałem się przez całą noc, nie mogłem zasnąć, myślałem o sobie jak o śmieciu. Żaden z przełożonych nie ocenił mnie negatywnie. Skrzyczał mnie jakiś wózkowy, a ja się tym tak bardzo przejąłem. Bez sensu. Dzisiaj kazałbym mu pójść sobie, w bardzo nieparlamentarnych słowach, ale wtedy... Zrób wszystko (w granicach rozsądku oczywiście :D ), by dostać się do pracy, a później jak już się dostaniesz, trzymaj się rękami i nogami. Będziesz popełniać błędy, ale przecież jesteś tylko człowiekiem. Wszyscy popełniamy błędy i się na nich uczymy. Utrzymasz się tydzień? Super. Utrzymasz się w pracy miesiąc? Wpadnie Ci pełna pensja. Zostaniesz na rok? Idealnie! Skoro nie masz jeszcze żadnej pracy, to i tak nie ryzykujesz że Cię wyrzucą i zostaniesz z niczym. Nic, masz już teraz. Możesz jedynie zyskać. Ktoś się z Ciebie śmieje? Ja gardzę takimi ludźmi. Może to złe ale zacząłem ich uważać za gorszą kastę niewartą uwagi - taki mechanizm obronny. Więcej jest głupich niż mądrych. Nic na to nie poradzisz. Kiedyś tak samo jak Ty czekałem na zmiany w życiu. Samo nic się nie zmieni. Leć ponownie do tej Biedronki, złóż papiery, zobacz co da się zrobić. Dla mnie najlepsza część dnia to te 8 godzin spędzone w pracy. Daję z siebie wszystko i czuję się świetnie bo wiem, że zrobiłem dobrą robotę. Widzę efekt mojej pracy, a to poprawia mi nastrój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wątpie, by ktoś chciał wziąć osobę co zrezygnowała...choć miałam już skierowanie na badania do pracy.Sama sobie robię przeszkody. Wyizolowałam się od świata, ludzi. Dnie spędzam przed komputerem.Problem jest we mnie niewiara w siebie i swoje możliwości. Nie umiem być radosna, pewna siebie, nie rozpycham się łokciami. I tak myślę teraz mając praktycznie 30 lat, tak myślałam mając 20 lat. Zmarnowałam życie. Nie chce już istnieć.

Powiecie , że się użalam śmiało, te emocje są ze mną od zawsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak
Wątpie, by ktoś chciał wziąć osobę co zrezygnowała...choć miałam już skierowanie na badania do pracy.Sama sobie robię przeszkody. Wyizolowałam się od świata, ludzi. Dnie spędzam przed komputerem.Problem jest we mnie niewiara w siebie i swoje możliwości. Nie umiem być radosna, pewna siebie, nie rozpycham się łokciami. I tak myślę teraz mając praktycznie 30 lat, tak myślałam mając 20 lat. Zmarnowałam życie. Nie chce już istnieć.

Powiecie , że się użalam śmiało, te emocje są ze mną od zawsze.

 

Praca w Biedronce nie jest jakąś szczególnie wymagającą pracą, jeśli chodzi o kwalifikacje. Przecież nie musisz nikomu mówić o swoich problemach. Zrezygnowałaś.... z powodu spraw rodzinnych czy coś, ale teraz jesteś w pełni sił i chcesz pracować. Nie musisz mieć studiów z fizyki kwantowej, z prawa rzymskiego itp. To czego nie umiesz, nauczysz się w czasie trwania umowy próbnej. Później mogą Cię zatrudnić na dłużej albo wylać. Nic nie tracisz, a możesz zyskać. Co Ci zależy pójść ponownie?

 

Ja też całe dnie spędzam przed komputerem i powiem Ci, że gdyby nie robota, sfiksowałbym już dawno. Praca fizyczna pozwala mi utrzymać zdrowie psychiczne w jakimś normalnym stanie. Czasami mam mega doła, ale teraz mój stan jest nieporównywalnie lepszy od tego z czasu kiedy siedziałem na bezrobociu tak jak Ty. Nie wiem czy praca pomoże również Tobie - mi pomogła, więc chyba warto spróbować.

 

Ja zmarnowałem wszystkie lata szkoły, kiedy zamiast się uczyć, wagarowałem, grałem na komputerze, chodziłem na piwo z kolegami. Później zmarnowałem 2 lata znowu na gry. Nie mam wiary w siebie, w swoje możliwości, nie rozpycham się łokciami, za to kierownik chciał mi powierzyć funkcję brygadzisty / młodszego magazyniera. Nie wierzę w to że podołam większym obowiązkom, ale i tak przyjąłbym awans. Warto spróbować. Może akurat z pomocą Boga się uda. Już tyle razy w życiu wychodziłem z beznadziejnych sytuacji, że musi istnieć Bóg, który się mną opiekuje. Sam nie dałbym sobie rady w życiu. Awansu co prawda nie dostanę, ale z takiej przyczyny że fabryka bankrutuje, a nie z powodu jakichś moich braków.

 

Nie użalasz się nad sobą. Po prostu nie widzisz wyjścia z sytuacji w której się znajdujesz. Nie dziwię się. Ciężko jest się podnieść kiedy przytłacza Cię pięciotonowy głaz. Możesz jednak niewielkim nakładem sił zrobić sobie trochę więcej miejsca pod tym głazem na przekór wszystkiemu wiercąc się na boki. Negatywne myśli pozostaną, ale w domu. W pracy będziesz na tyle zajęta pracą, aby nie myśleć o negatywnych rzeczach. Osiem godzin wyrwane depresji z łap. Kiedy już zrobisz sobie więcej miejsca pod tym głazem, będzie Ci luźniej, zastanowisz się co zrobić aby całkowicie porzucić swój głaz. Zmarnowałaś życie, ale szkoda tej reszty która Ci pozostała. Lubisz opie***rdolić dobrą czekoladę, taką z orzechami? Wypić kieliszek wina? A może posłuchać muzyki Chopina, Bacha, Pavarottiego? Czy warto rezygnować z tych drobnych przyjemności? Być może jest to nieco egoistyczne, ale tymi przyjemnościami zawsze możesz się podzielić z kimś innym. Życie nigdy nie było idealne i nie będzie. Olej wszystko i się śmiej :D ! Depresja przeszkadza Ci w podjęciu pracy? Tym gorzej dla depresji, bo i tak pójdziesz i złożysz podanie :) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×