Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie jest dobrze - straciłam potrzebę kontaktów z ludźmi


Stracona100

Rekomendowane odpowiedzi

Stracona100,

Wiem, w depresji to normalne. Ale ja czuję, że to się pogłębia nawet wtedy, gdy czuję się stosunkowo nieźle (teraz na przykład). Inne objawy chwilowo łagodnieją, a ten się nasila. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać, każdy temat mnie nudzi, a już najbardziej cudze problemy. Nie mam chęci umawiać się z przyjaciółmi a nawet gadać przez telefon. Jak ktoś mnie odwiedzi, albo kogoś spotkam przypadkowo, to czuję się dziwnie i chcę aby to się jak najprędzej skończyło. Prowadzenie konwersacji niezwykle mnie męczy, bo muszę się wysilać i udawać zainteresowanie tematem, czuję się tak, jakby ktoś na siłę wyciągał mnie z mojego małego świata. Wydawało mi się, że jak "wrócę" między ludzi, to mi to przejdzie, ale tak nie jest. Nie chce mi się już do niczego zmuszać i staje się kompletnym odludkiem. Najlepiej czuję się gdy jestem sama. Zaczynam się zastanawiać, do czego mnie to doprowadzi? Czy jak stracę wszystkich znajomych, to będzie mi żal? Na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że nie, ale co będzie dalej? Czy już powinnam zbudować sobie pustelnię?

 

myślę, że to wynika z przyzwyczajenia, internet też się może do tego przyczyniać.

jak stracisz wszystkich znajomych to będzie Ci żal.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak to będzie, nie chcę, nie mogę już się zmuszać. Od kilku tygodni nie widziałam się z nikim (poza rodziną) i wcale nie tęsknię. Mam tylko wyrzuty, że powinnam. Najbardziej się boję, że jak ktoś się wreszcie odezwie, to i tak znajdę pretekst, by odmówić. A jeśli jednak dojdzie do spotkania, to będzie sztuczne lub dziwne przez moje udawanie.

Chyba wolę być sama w swoim piekiełku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku tygodni nie widziałam się z nikim (poza rodziną) i wcale nie tęsknię.

 

Ciekawe, ciekawe. Pozwolę sobie dorzucić swoje 0,05 pln.

 

Ja mam tak od około pół roku. Znajomych aktualnie 0 + zupełny brak potrzeby bliskości z ludźmi. W sumie to wygodne, gdyż m. in.:

- nie muszę po raz kolejny kłamać w odpowiedzi na pytanie "co słychać?", kłamać zacząłem w momencie, kiedy ludzie w ogóle zaczęli się ode mnie odsuwać słuchając moich narzekań i spostrzeżeń natury różnej;

- nie muszę odmawiać zaproszeniom na wesela czy chrzty - od dawna nie umiem cieszyć się szczęściem innych ludzi a uczę się nawet tego dostrzegać (od razu wchodzi mechanizm - tej osobie wiedzie się o wiele lepiej niż mnie, mimo że ja jako dzieciak siedziałem w książkach a ta osoba piła wódę na klatce z kolegami itd.) oraz w końcu nikt nie uznaje tego dziwnym, że nie lubię imprezować, tańczenie mnie krępuje i nie lubię alkoholu;

- mogę w końcu stwierdzić, że w tym naszym nieszczęśliwym kraju trzymają mnie co najwyżej prawa fizyki i rodzina,

- mogę poświęcać czas na rozmyślania czy pływam teraz w zwykłym gównie czy gównie ekstraordynaryjnym.

 

Inne osoby:

Rodzina - tak, jak najbardziej potrzebuję, ale nigdy w nadmiarze.

Ktoś bliski - tak, chcę kogoś bliskiego, ale nie umiem w ogóle zaufać ani nawet dopuścić flirtującej ze mną kobiety na odległość długości tyczki lekkoatletycznej.

 

Summa summarum - Od miesiąca wygaszam wszystkie znajomości, na telefony odpowiadam co najwyżej w sprawie pracy. Na krótką metę preferuję takie trwanie w hibernacji socjalnej od smutku, który więzi społeczne ostatnio u mnie wywoływały. Czy to spontaniczna akcja mojej psychiki czy reakcja na negatywne bodźce typu stres - nie wiem, nie chcę wiedzieć i nie mam zamiaru tego analizować. Najważniejsze, to że jestem świadomy, że ten stan jest przejściowy, wynika on z mojej decyzji i na podstawie mojej decyzji się zakończy. Ten stan jest wygodny, ale nie może trwać za długo, bo:

a) zdziczeję do reszty,

b) kończy się już mi na to czas - znalezienie pracy na pewnym poziomie bez znajomości jest po prostu niemożliwe w PL a tym bardziej za granicą.

 

I to mnie jakoś trzyma w równowadze, pozwala zebrać siły, spojrzeć na siebie i swoje otoczenie bardziej obiektywnie, docenić swoje tzw. zasoby. Jeśli u Ciebie to, że powinnaś się spotykać z innymi wynika z podobnego powodu, to myślę że jest dla nas jeszcze szansa a obecny stan, chociaż obiektywnie patologiczny, potraktujmy jako swoisty "autonomicznie podjęty urlop od życia na 100%".

 

Hm?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na chwilę obecną tak mi lepiej bez nikogo prócz własnej rodzinki. Mam dość wysilania się, tak sobie myślę czasami szkoda, że nie znam osobiście nikogo równie depresyjnego jak ja :? Móc porozmawiać i nikt by nie patrzył na mnie jak na kosmitę :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siedzenie na necie nie poprawi tej sytuacji, im dłużej udzielasz się na forach, czatach itd, tym bardziej odsuwasz się znajomych z realnego świata.

W sumie to wygodne, gdyż m. in.:

- nie muszę po raz kolejny kłamać w odpowiedzi na pytanie "co słychać?", kłamać zacząłem w momencie, kiedy ludzie w ogóle zaczęli się ode mnie odsuwać słuchając moich narzekań i spostrzeżeń natury różnej;

Ja spotykając kogoś, na pytanie "jak leci" odpowiadam, że "chujowo" - wiadomo, z takim samym uśmiechem i zadowoleniem jak to robią normalni ludzie, którzy odpowiadają "wszystko w porządku".

Zgadzam się ze wszystkimi Twoimi punktami, nie zgadzam się z końcówka (przynajmniej w moim przypadku) nie "zdziczałem", kontakty z rodziną mi wystarczą, funkcjonuję w miarę normalnie, o sobotnich wypadach z kumplami na piwo dawno zapomniałem, nie potrzebne mi to do niczego, nieraz był to tylko pretekst by się najebać, a tak jest spokój. Lepsze piwko w mniejszych ilościach, oglądając ulubiony serial lub grzebanie przy kompie tak by wiedzmina 3 na najwyższych detalach uruchomić :lol: Panuje opinia, że "granie w gry" w tym wieku to lipa i obciach, każdy przecież z tego wyrasta, ok też się zgadzam, ale mam na ty wy... :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam na odwrót. To znaczy chce mieć kontakt z ludźmi ale jak się z nimi widzę to dominuje mnie poczucie pustki bezsensu i bezcelowosci tych spotkań. Zdarzają się przebłyski, czasem trochę alkohol ułatwia kontakt ale większość czasu tkwie z pytaniem w głowie po co to wszystko a frustracja sięga zenitu. W zasadzie ożywiona jestem tylko jak mogę komuś pomóc, wtedy budzi się we mnie amatorski analityk i czuję się potrzebna a po chwili znów powrót do marazmu. męczę się. Mam wrażenie tkwienia w miejscu podczas gdy inni się rozwijają i też chyba tracę kontakty. Kiedyś miałam mnóstwo ludzi wokół, teraz jedna kumpele i kilku dalszych znajomych od small talkow o pierdolach. Nie mam stałej pracy, jestem samotna, przesypiam życie, coraz gorzej idzie nawiązywanie kontaktow. Źle to wygląda, podpisuje się pod tematem posta. No i nie mam pojęcia jak to zmienić, skończyły mi się pomysły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj mąż mi powiedział, że wieczorem odwiedzi nas jego dawno nie widziany kolega (nie znam go). Pod pozorem pilnych zakupów uciekłam z domu i wróciłam po kilku godzinach (już go nie było, zostały kwiaty dla mnie). Jestem beznadziejna :why:

 

Unikajac ludzi stajemy sie coraz bardziej samotni i wyalienowani a jednoczesnie pozbawiamy sie szansy przezycia czegos pozytywnego i milego. Czego ja nie robilam: przez 2 miesiace nie prowadzalam syna do przedszkola teraz nie musze bo chodzi juz do szkoly uff, zebran w szkole unikam, nie robilam zakupow i do dzis ciezko poza tym zawsze ktos do mnie zagaduje brrr, nawet dzis zrezygnowalam z wyjscia i spotkan z ludzmi. Najbardziej przykre jest to, ze nie poszlam na bal karnawalowy dla dzieci w szkole i przez to moj syn tez nie byl ale nie moglam tego zrobic wowczas nawet dla niego :( Moze owy kolega Was jeszcze odwiedzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alex Supertramp, widzę, że Tyś jak Schopenahauer. On za dobrze nie skończył, więc przemyśl to sobie. Może jednak nie warto prowadzić takiego samotniczego tryby życia? Dobre relacje z ludźmi przedłużają życie. ;)

A lubię Schopenhauera nie powiem, że nie.

Wiem, że nie warto, ale tak mi lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, znam to doskonale ;) dokładnie to samo, każda rozmowa męczy, nawet najmniejsze "cześć", byle tylko jak najszybciej wrócić do domu i zająć się sobą. Mi to przeszkadza strasznie bo niestety chodzę do szkoły a brak większych kontaktów z ludźmi w klasie jednak jakoś dobija, mimo że w sumie zawierać znajomości nie chcę, to jednak patrząc na innych mała zazdrość się ujawnia. Myślę (i mam nadzieję), że żałować tego nie będziesz. Nie znam się, ale to chyba nie jest taki przejściowy stan który za niedługo minie. Na razie najlepiej robić to co wydaje Ci się najlepsze dla Ciebie i nie zapewniać sobie udręki robieniem czegoś na siłę, a co z tego wyjdzie to czas pokaże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×