Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak stać się optymistą i czy w ogóle warto?


abrakadabra xx

Rekomendowane odpowiedzi

Nie, nie to nie będą rady a raczej pytania. Wiadomo czym jest pesymizm i optymizm. Jedni patrzą na wszystko z pozytywnym nastawieniem a inni przeciwnie. Przypomniał mi się program w tv, kiedy to prowadzący pokazywał ludzkość w dobrym świetle. Ile osiągnęliśmy od naszych prymitywnych dziejów, jak rozwijał się intelekt i nasza dobroczynna działalność i co stworzyliśmy. Jednak po programie czułem, że to co przedstawiono nie satysfakcjonowało mnie pełni, program nie był obiektywny nie pokazywał ludzkości z tych gorszych stron, nie pokazywał naszych skłonności do czynienia zła, takich, który każdy z nas posiada, ma je tylko "uśpione". Mam na myśli agresywne zachowania typu od wszelakiej złośliwości po skrajne skurvysyństwo. I teraz myślę sobie, jak skrajnie podzieleni są ludzie w stylu bycia i odbierania świata. Dlaczego tak jest zakładając, że oby dwie grupy mają te same wiadomości dotyczące naszego gatunku. Czy optymiści czasem nie oszukują samych siebie zwracając większą uwagę na dobre cechy a ignorują te złe? I na odwrót czy pesymiści nie wyolbrzymiają tych złych? Czy w ogóle, biorąc pod uwagę własne losy, własne przyszłe życie, czy spojrzenie na wszechświat, np. jest sobie pesymista i optymista. Patrzą na zachód słońca nad morzem, jeden mówi do drugiego: "spójrz jak tu jest pięknie, szum fal, ptaków śpiew, no i ten widok..." A drugi mu odpowiada: "jaki widok? słońce i tak zgaśnie, ludzkość się wybije wzajemnie, morze jest zaśmiecane coraz bardziej a fale zabijają". Jak pogodzić ze sobą oba poglądy? Czy da się to w ogóle zrobić? I po co. Ja staram się mieć w świadomości różne podejścia do świata. Jednak często te negatywne zwyciężają. Często się słyszy, że trzeba być realistą i nie dać się ponosić tym dwóm skrajnościom. Niestety, te negatywne rujnują moje życie, może warto jest właśnie "oszukać się" i pójść bardziej w jedną stronę w stronę optymizmu. Po co? Po to, żeby lepiej funkcjonować, lepiej to znosić. Gdybym to potrafił moja depresja my znikła a ja cieszyłbym się z życia, tylko czy to będę nadal ja? Czy uda mi się zignorować "prawdę"? A wy co o tym myślicie? Nie o mnie, ogólnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Optymizm, w moim przypadku, zrodził się po wygranej walce z bardzo niebezpieczną chorobą. Przewartościowałam życie, zmieniłam priorytety i zaczęłam czerpać życie pełnymi garściami. Nie mogę powiedzieć, że zawsze jestem radosna, optymistyczna, ale wiem, że niektóre sprawy można sobie odpuścić, by cieszyć się, nie zamartwiać.

Podejrzewam jednak, że wiele zależy od naszych wrodzonych cech charakteru. Gdy byłam dzieckiem, uśmiech nie schodził mi z twarzy, dorosłość zabrała mi go, a wyzdrowienie przywróciło jakby tę cechę do życia...

Co do związków, to sprawa jest bardziej skomplikowana. Ja na szczęście miałam intuicję, angażowałam się zazwyczaj w coś, co okazywało wartościowe, chociaż uczucia wygasły, w pamięci złych emocji nie pozostawiły. Oczywiście pomijam moje nieudane I małżeństwo, w którym intuicja mnie zawiodła ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×