Skocz do zawartości
Nerwica.com

NADZIEJA/Co daje nam nadzieje ?


kari77

Rekomendowane odpowiedzi

Mysle czy nie warto pozbawic sie zludzen. Wreszcie spojrzec na zycie - takie jakie jest. Zaakceptowac swoje choroby i utrate tak wielu rzeczy. Nie oklamywac sie ,ze bedzie dobrze,ze bedzie tak jak dawniej.

 

Chcialbym wiedziec jak wy sie na to zapatrujecie. Ja juz czuje bol gdy usiluje sie oklamywac ,ze np polepszy mi sie mocno chory wzrok czy odzyskam naprawde Duze zle zainwestowane pieniadze czy ze znowu bedzie tak jak dawniej . Wszyscy mowia ,ze trzeba zyc nadzieja ,ale ja chcialbym juz troche zoobojetniec. Ta moja falszywa nadzieja jest tylko zrodlem frustracji i strachu. Moze z czyms sie polepszy ( a ma w czym wybierac) ale juz nie chce sobie wmawiac ,ze wszystko sie ulozy. To cale pozytywne myslenie i wmawianie sobie ,ze bedzie okey to tak jakbym nakladal sobie opatrunek na juz odcieta noge.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, to wszystko zależy od człowieka.

Ja osobiście nie przeżyłabym wielu smutnych i dołujących chwil, gdyby nie właśnie to pozytywne myślenie.

Gdy moje finanse nie były w dobrej kondycji patrząc na chociażby wystawy sklepowe mówiłam, że kiedyś i ja będę mogła ot tak sobie kupić spodnie, dobry żel po prysznic czy perfumy. Wtedy było to dla mnie bardzo dużo, a teraz ? Teraz to osiągnęłam i stało się czymś zupełnie normalnym.

 

Jednak właśnie to 'wmawianie' sobie, że będzie kiedyś lepiej, nawet gdy nie było nadziei na poprawę, doprowadziło mnie do tego punktu w którym jestem teraz.

W innym wypadku byłabym nadal tam gdzie byłam i nadal patrzyłabym na innych i żyła nieco pozorami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy temat..

Na pewno nie warto całkiem odrzucać pozytywnego myślenia. Gdyby stwierdzić, że i tak nic się nie uda, wszystko się źle skończy i nie ma nadziei, to trzeba by było poddać się, usiąść i nic nie robić w kierunku polepszenia sytuacji, bo po co, skoro i tak to nic nie da? I wtedy rzeczywiście nic nie miałoby szansy sie udać. A jeśli wierzymy, że możemy cos zmienić , poprawić i podejmujemy w tym kierunku jakieś działania, to zawsze będzie ta szansa (ale nigdy pewność!), że osiągniemy cel. Chociaz może to się skonczyc frustracją. Ale jednak nie musi.

Czyli warto próbować myśleć pozytywnie (na tyle, na ile się potrafi, bo np w depresji po prostu się nie da!).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciekawe pytanie: czy mieć nadzieje, która niespełniona może doprowadzić do frustracji i pogorszenia samopoczucia, czy od razy pozbawić się złudzeń? Sam sobie zadaje to pytanie cały czas i nie mam odpowiedzi. Może trzeba znaleść jakąś drogę środka? Wiem, że najgorsze co moge zrobić to się poddać, olać wszystko, i się nad sobą użalać. Trzeba coś robić, dla siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli warto próbować myśleć pozytywnie

jestem z natury realistką, z domieszką pesymizmu, ciężko stąpającą po ziemi, zakładam raczej czarne scenariusze i nie wierzę, że będzie dobrze. Jakoś żyję sobie, żadnych większych osiągnięć w życiu, moje finanse są przeważnie na granicy wyczerpania więc patrzenie na witryny w sklepie i wzdychanie to dla mnie codzienność.

Raz w życiu, mówię Wam, raz w życiu poszłam na całość i postanowiłam że będę myśleć pozytywnie, tzn uwierzyłam, że wszystko się uda. Pomyślałam, że powinnam coś zmienić w swoim życiu. Poszłam na studia i zmieniłam pracę. Radosna i pełna optymizmu i wiary byłam przekonana, że w końcu zmienił się mój los i będzie mi lepiej i będę dobrze zarabiać. Jaki jest koniec tego byle jakiego opowiadania?

Spotkała mnie totalna klęska. Praca okazała się koszmarem (full toxic i mobbing), studia owszem ciekawe, ale nie przyniosły żadnych wymiernych efektów (mam na myśli poprawę moich finansów). Klęska. Przy okazji, jak to w życiu bywa, zwaliło mi się kilka paskudnych spraw na głowę, kilka poważnych aczkolwiek nieplanowanych kryzysów małżeńskich, wypadek samoch.dziecka no i po mnie. Depresja.

Nigdy więcej "HUUUURAoptymizmu". Nigdy. Ktoś pomyśli: słaba jesteś! Pewnie tak. Optymizm to bajeczka dla grzecznych dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może trzeba znaleźć jakąś drogę środka

Chyba właśnie o to chodzi... Tylko pytanie, gdzie ten środek? Nie optymizm, nie pesymizm, tylko realizm: może się udać, ale może się też nie udać. Tzn dążyć do poprawy, do różnych celów, ale brać pod uwagę możliwość porażki. Tak byłoby najzdrowiej i najbezpieczniej dla psychiki.

Taaa, ja tu się mądrzę, a sama jestem okropną pesymistką. I trudno mi się za cokolwiek zabrać, bo wydaje mi się, że tak nic z tego nie będzie, po co, bez sensu...

 

estem z natury realistką, z domieszką pesymizmu, ciężko stąpającą po ziemi, zakładam raczej czarne scenariusze i nie wierzę, że będzie dobrze. Jakoś żyję sobie, żadnych większych osiągnięć w życiu, moje finanse są przeważnie na granicy wyczerpania więc patrzenie na witryny w sklepie i wzdychanie to dla mnie codzienność.

 

I jak się z tym czujesz? Ja mam cały czas pokusę, żeby sobie odpuścić, żyć sobie jakoś tam, ale kiedy odpuszczam, to czuję sie bardzo źle, dopada mnie niepokój, taki egzystencjalny, który mija, kiedy walczę z tą pokusą i jednak staram się coś robić, do czegos dązyć, przełamywać swoje lenistwo. Wiec muszę walczyć, i chcę, a jednocześnie nie chce mi sie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×