Skocz do zawartości
Nerwica.com

a.nia

Użytkownik
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia a.nia

  1. chciałam wam zadać pytanie, czy w waszym przypadku wasi rodzice mieli wpływ na wasz system wartości?Jeżeli tak to w jakim stopniu? Myślicie że ten wpływ jest zależny od pozycji społecznej rodziców, czy są rodzicami wykształconymi, bogatymi, biednymi, obciążonymi jakimiś poważnymi problemami.. ? Jakie rodziny spełniają swoje obowiązki ukształtowania charakteru młodych ludzi w największym stopniu..?
  2. dzieki za rade ale ja nie mam zanzch sukcesow na koncie chyba..poprostu nic mnie nie cieszy i nie mam motywacji zeby sie starac..po co.. zycie jest takie szare ludzie falszywi..musze wciaz udawac ze jest oki.. gorzej znalesc sukcesy kiedy mysle o sobie jako o porazce..
  3. hejka moze sie sptkamy np. w przyszlym tygodniu zeby sie kazdy mogl dostosowac...Moze we wrzeszczu...??
  4. pojęczeć dobra rzecz, tylko szkoda że komu słuchać nie ma ze zrozumieniem... Wiecie co jest dla mnie najgorsze, że nie potrafię sama siebie zaakceptować i wciąż się użalam nad sobą jaka to jestem i beznadziejna, to źle zrobiłam, tamto. Wiem że tracę czas i rezygnuję z różnych szans do samorozwoju, ale nie potrafię nic zrobić z tą pustą wiedzą. Moje serce robi się takie ponure..!! Już dawno zatraciłam swoje sumienie, zatraciłam nadzieję i czuje się jak intruz w tym świecie. Teraz najbardziej mnie drażni moja głupota i lenistwo, oraz NIEZDECYDOWANIE...!! Nie widzę dla siebie żadnej przyszłości, szczęścia, nic. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:25 pm ] tak bym chciala nie miec obowizkow zadnych i tkwic w pustce w iluzji.....
  5. moja mama także ma tą chorobę afektywna dwubiegunowa, oraz Chad i jeszcze parę spraw już nie pamiętam... U niej dodatkowo dochodzi alkoholizm i próby samobójcze (przedawkowanie), co powodowało u niej bardzo silną agresję wobec rodziny (nie wiem czemu). kilkakrotnie chciała mnie zabić.. Obecnie jest w depresji i bierze leki chyba, ponieważ chce ze mną rozmawiać.. Bardzo ciężka jest ta choroba
  6. ale ja przeczytałam. Masz rację ja to wiem..Przepraszam Cię że pisze coś niezgodnego z własnymi zasadami, ale to wynika z wielu rzeczy.... Tak dużo zależy od startu od bagażu jaki dą nam dorośli,że to mnie przeraża, ale również od naszych preferencji, ponieważ w końcu każdy choć raz zauważy że może być inaczej i decyzja będzie należała do Niego/jej czy będzie miał/a chęć poznania tej drugiej strony. W każdym z nas jest uśpione gdzieś naturalne dobro... Czy opłaca się je rozwijać... To zależy na ile ktoś kalkuluje w życiu czy ważniejsza jest kalkulacja czy sumienie... Tak wiem jak to jest niestety z rodziną chorą psychicznie. Moja mama też nie raz chciała mnie zabić, i dla odmiany mnie też chciała lubić trochę jak jej się podobało. Tylko szkoda że mi nikt nie powiedział że to dla tego że jest chora. A w oczach ojca muszę widzieć zawód że coś nie tak robię..że inni potrafią lepiej.Stąd moje surowe podejście do siebie..Ale tylko do siebie na szczęście. Rozumiem innych ludzi i wspieram ich na tyle na ile potrafię. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:05 pm ] nieważne ile osób przeczyta ważne ile zrozumie :) ! Mądry z Ciebie chłopak Powodzenia!
  7. tak to grzech ponieważ każdy maże osiągnąć równowagę, musi tylko chcieć...To trudne ale wykonalne, oczywiście nie każdy może dokonać tego sam..Ale każdy może być zdrowy. Tak mi się wydaje. A ja to już szczególnie jestem mocną grzesznicą...Ponieważ wiem że mogę dać sobie radę. Może tylko nie widze drogi...
  8. wiem że to nie "ładnie " z mojej strony...ale chciałabym być chora śmiertelnie, przynajmniej mój ból niefizyczny byłby uzasadniony, a swoim cierpieniem odkupiłabym parę swoich grzechów, np.ten że się nad sobą użalam zamiast dawać coś innym nie być pasożytem w tym świecie...... świat jest przerażający...........!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
  9. a.nia

    witam wszystkich

    Wiaj Aniu!! :) ja też jestem AniaB. he he
  10. hmm.. Otóż nie może ponieważ ma zjazdy w olsztynie co weekend i na 4 roku prawa będzie tak samo poza tym dostał pracę w Urzędzie..taką jak chciał. Już mi proponował że żuci studia i że przyjedzie do mnie ale ja apsolutnie nie chcem!! Nie po to tak ciężko pracował na uczelni żeby teraz to rzucić. A prawo w Gdańsku pewnie jest trudniejsze
  11. hmm.. Otóż nie może ponieważ ma zjazdy w olsztynie co weekend i na 4 roku prawa będzie tak samo poza tym dostał pracę w Urzędzie..taką jak chciał. Już mi proponował że żuci studia i że przyjedzie do mnie ale ja apsolutnie nie chcem!! Nie po to tak ciężko pracował na uczelni żeby teraz to rzucić. A prawo w Gdańsku pewnie jest trudniejsze
  12. Polina! No więc właściwie mam wiele możliwości, chociaż jakby każda obca..Przeprowadziłam się ponieważ u mnie w domu nie miałam sprzyjających warunków żeby być szczęśliwą... No i w moich okolicach nie ma co liczyć na dobrą pracę itp. A że kuzynka mnie namawiała to zawitałam w Gdańsku. Nie wyszło mi z Nią..Więc mogę zostać w Trójmieście i liczyć na łód szczęścia, mogę też przenieść się np. do Olsztyna (tam studiuję, i mój chłopak także) ale nie wiem czy dałabym radę tam się utrzymać.. do domu nie chcę wracać. Hmm nic mi do głowy nie przychodzi więcej. Czuję się jak w jakimś śnie...
  13. Dziś zdecydowałam się, że się wyprowadzam jednak. Wyszło tak spontanicznie trochę i powiedziałam to przy wszystkich. kuzynka się roześmiała i latało jej to koło nosa. Wcześniej mówiła że będzie zawsze ze mną mieszkała, ale się pozmieniało Cóż pokłóciłyśmy się i winnego nie ma.. Teraz mam pożądnego doła i nie wiem co robić bo się tu przenizy mi się uda stworzyć osłam dla niej w sumie poza Nią nie znam tu nikogo.. Czy uda mi się tu stworzyć swój dom..?! Nie wiem czy ryzykować..?! Nie wiem ...
  14. Hmm.. pewnie masz rację, obyś miał :)Nie drażni mnie śmiech kuzynki dlatego że mi nie do śmiechu, tylko dlatego, że nie śmieje się ze mną jak kiedyś, unikamy się wzajemnie. Analizując pewne sytuacje widzę że okłamywała mnie od początku.. Naprawdę dobrze im życzę. Wiem jak to jest zauroczyć się w kimś! Ale znałam ją od dziecka i dlatego to tak boli, bo jest dla mnie kimś naprawdę ważnym. Od małego marzyłyśmy że będziemy mieszkały razem...A teraz kiedy marzenia się spełniły czuję się jak piąte koło u wozu. Muszę się przyznać że ze mną nie jest tak łatwo jak czuje że ktoś mnie zranił, to ciężko mi podać rękę.. Wcale mi się nie śpieszy żeby z Nią zwyczajnie porozmawiać Myślę sobie że ona przecież wie co robi...Będę musiała znosić zaprzeczenia..Chyba wolę się wynieść. Tak wiem co pomyślicie, nie potrafię rozmawiać, to fakt. Muszę przyznać jednak, że czuje się na tym forum jak w jakiejś wspólnocie..:) Wiem już gdzie się "udać" po pomoc.. dziękuję Slitzikin! I wieżę że znajdziesz swoją połówkę!!!!!! [ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:53 am ] Oj a z moim chłopakim to równie ciężka sprawa. Nie może być tu ze mną jest daleko stąd, i rzadko może mnie odwiedzać. Ten stan rzeczy też robi swoje.. Pisałam o Nim w innym temacie więc się nie będę powtarzałą Mam Go ale szukam pomocy gdzie indziej...
  15. dziękuję wam za odpowiedzi! Ewawe, czuję się właśnie tak jak opisujesz, nie wiem co mi jest...Nie mogę spać właśnie wstałam z łóżka i pisze bo płacze i płacze że jestem taka żałosna. Myślę sobie że robię z siebie jakąś ofiarę losu, użalam się nad sobą. Jestem zła na siebie, ale choćbym nie wiem jak próbowała i sobie tłumaczyła to i tak nic z tego nie wychodzi:( Znalazłam pracę niedługo zaczynam, tylko stresuje mnie to że będę musiała udawać że jestem fajną uśmiechniętą dziewczyną.. Może i nią byłam ale już nie umiem. W poprzedniej pracy ludzie mnie lubili do tego stopnia, że zaczepiali mnie na ulicy i namawiali do powrotu, bo byli zadowoleni jak ich obsługiwałam. Wiem że mam możliwości, ale nawet jak mój chłopak mówi żebym się trzymała to mnie to drażni, bo ja nie mam sił się trzymać. Może zwyczajnie brakuje mi tylko ludzi wśród których czułabym się dobrze...?Robi mi się smutno, jak kuzynka się śmieje w pokoju obok i ma głęboko to co przeżywam. Wciąż mnie dręczy pytanie czy mam się przenieść...A jak to też nie pomoże..Czuje się zagubiona. Do domu też nie chcę wracać, bo tam też nie mam co liczyć na jakieś uczucia. Bardzo się boję tego że stanę się z własnego wyboru ofiarą losu, nie warta niczego.. Nie chce mi się żyć. Na żadnego doradcę (psychologa) nie mam finansów.. Hmm co mi pozostaje, czekać aż łaskawie los się odmieni?! Bo przecież ja nagle nie zmienię się. Hmm pamiętam swój drugi dzień w Gdańsku, spotkałam taką babcię, pomogłam jej nieco, a ona tak mnie polubiła, że zaproponowała mi mieszkanie u siebie..:)Ja tylko byłam miła, cieszyłam się że mi zaufała..Może znajdę osobę, która też mi zaufa i doceni..Losie ześlij mi trochę radości tym razem...Pozdrawiam i życzę Wam wszystkim odmiany na lepsze!!!!!
×