Skocz do zawartości
Nerwica.com

Historia moja Twoja nasza


Ambwe

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, jestem tutaj nowa. Chciałabym napisać kilka słów jak ja próbuje pokonać najgorszą chorobę jaką miałam okazje pokonywać czyli depresję,

Jestem młodą osobą. Mam dopiero 23 lata i mając świadomość swoich lat przez długi czas oszukiwałam się myśląc, że to na pewno nie depresja,że to tylko złe dni, tygodnie lata.

Niestety było coraz gorzej Może na początku powiem, że nie jestem z patologi, moja mama mnie kocha jak nikt inny,. Bardzo dużo rzeczy się działo mając 18 lat - BARDZO DUŻO jak na swoje lata, a od najblizszych słyszałam - będzie dobrze, dasz rade. Z perspektywy czasu widzę, że wtedy już nie dawałam rady - wtedy myślałam że jakoś sobie radze. Za każdym razem powtarzałam sobie "nie może być już gorzej" wtedy się dowiedziałam że TAK MOŻE BYĆ GORZEJ. Starałam się uciec od problemu- poprzez wyprowadzkę. Miałam wtedy chłopaka, myślę że to on miał duży udział w mojej chorobie, Nie zauważał nigdy jak płakałam bez powodu, byłam nieobecna, bardzo nerwowa. Sytuacja która mnie przeraziła był moment kiedy postanowiłam się zabić i żeby się z tym wszytskim pożegnać, kiedy postanowiłam się zabić od razu poczułam uśmiech na swojej twarzy, radość że to sie wszystko skończy. Tylko dlatego niczego sobie nie zrobiłam. to że nie chciałam zosawić mamy samej. Poszłam sama z siebie do psychologa chociaż była to największa ujma dla mnie - zawsze kojarze psychologa z ludzmi co nie maja przyjaciół. Ale poszlam, chciałam sobie pomóc. Trafiłam na beznadziejnego psychologa, który twierdził, że mam zaawansowaną depresję z czym się zgadzam ale myślę, że nie pomogły mi z nią rozmwowy. Niestety te wizyty bardzo duzo mnie kosztowały i w pewnym momencie nie było mnie na nie stać- pewnie jakbym powiedziała o tym swojej mamie to by od razu dała. Ale nie chciałam w jej oczach słowo depresja to od razu by myślała ze chce codziennie wyskakiwać z okna. A telefonów co 5 min, chciałam sobie oszczędzić. W między czasie oprócz psychologa chciałam sobie pomóc, rózne zajęcia ruchowe itd niestety nie potafiłam się skupić na niczym. Odpuściłam. Był to wtedy czas kiedy stwierdziłam,że nikt ani nic mi nie potrafi pomóc. Trwałam w tym wszytskim, w tych płaczach o nie wiadomo co. Pewnego razu sama siebie zapytałam o co ja płacze - nie potrafiłam sobie odpowiedzieć. Przestraszyłam się tego wszytkiego. Nastał czas kiedy chciałam o tym powiedzieć, znajomym, chłopakowi, Przestaczyłam sie ich reakcji mówiąc jestem chyba chora na depresje, a oni nie no " ... Nie no Ty ? Przecież Ty jesteś zawsze uśmiechnieta" .. Chłopak wyśmiał. A ja z tym dalej zostałam sama." Zamieszkałam z chłopakiem, tylko dlatego, że nie chciałam zeby odchodził - to była bardziej jego decyzja o zamieszkaniu. Płakałam dalej pod prysznicem , przytulając swoje ciało, obok chłopaka który beztrosko spał. Zaczełam czytać w internecie o depresji, przed oczami migneły mi chwilę kiedy chciałam się zabic, płącz o nic, nerwy, brak skupienia. .. Zarejestrowałam sie do psychiatry. Po raz pierwszy cieszyłam sie ze słusznej decyzji w moim życiu. WIzyta była za 2 tyg. Korytarz kilka pacjentów, chyba ze 30 razy chciałam uciec ale widziałam ludzi normalnych - nacodzień pracujących w bankach, wielkich korporacjach... Weszłam, rozmowa z psychiatra miły facet :) diagnoza depresja (w sumie nie zdziwiło mnie to). Moment który zapamiętam do końca życia to kiedy wychodziłam z gabinetu nie było nikogo... nikogo z moich bliskich osob z którymi pije, bawie się, dla ktorych udaje tą całą szopkę z tym ze jestem normalna. Wyszłam i pamiętam, ze spadł śnieg... zawsze jak pierwszy raz w roku spada śnieg coś sie dzieje w moim życiu... i w sumie pomyślałam wtedy, że to nie przypadek teraz się coś dzieje w moim życiu NOWY ETAP. Wróciłam do domu, gdzie facet na mnie czekał ze swoimi pretensjami, gdzie to on zawsze mówił jak mu sie nie chce zyc..eh szkoda mówić. NIe słucham go po raz pierwszy - zawsze go pocieszałam ze zycie jest piekne itd ( sami zobaczcie jak świetnie grałam) Położyłam się spać,. Widząć, że jest światełko w tunelu, że może tym razem uda mi sie ten syf pokonać. Po 2 tyg. zaczeły tabl. działać, byłam bardziej spokojna, nie płakałam juz. Po 2 msc mój chłopak powiedział ze juz mnie kocha... nagle straciłam faceta, prace, mieszkanie (historia jak z filmu - wiem ) Wróciłam do rodzinnej miejscowości... Płakałam przez kilka dni, ale czułam, juz że nie jest to tragedia życia. Że akurat to idzie w dobrą strone. Po pewnym czasie znalazłam prace, nagle kogoś poznałam... Facet dla ktorego rzuciłam depresanty - w rozmowie raz powiedział ze ludzie co chodza do psychologa to wariaci.. a ja sobie w tej chwili pomylslałam a przeciez ja biore psychotropy.. (nic mu o tym nie powiedzialam) odrzuciałam antydepresanty. Kolesiowi się w między czasie znudziłąm a ja czułam, ze odstawienie leków bardzo źle na mnie działa.. Od nowa terapia.

Jestem po roku leczenia, czuje się lepiej. Wrócilam do wiekszego miasta. Nowych znajomych poznałam. Nikomu do tej pory nie powiedziałam o tym że byłam u psychiatry i biore antydepresanty. Zawiedli mnie za bardzo żeby o tym im mówić, Chociaż czasami mam ochotę o tym porozmawiać jak np. teraz. Ale ludziom którzy wiedzą co to za choroba.

Chciałabym Wam pokazać, że walka z depresją również moze działać dla samych siebie, że nawet sami jesteśmy w stanie sobie poradzić - jeśli my tylko sami chcemy!

Studiuje, pracuję i żyję z depresją.

Dziękuję za uwagę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ambwe, oczywiscie ze depresja to nie koniec swiata, chodzi o to by poprawic jakosc zycia. Najwazniejsze ze sie uczysz na błędach, dla faceta niczego sie nie robi, ani dla innego człowieka, tylko jak cos to dla siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno warto rozmawiać z ludźmi, najlepiej z takimi do których mamy zaufanie. Wspomniałaś, że poznałaś nowych znajomych, trzymam kciuki abyś znalazła wśród nich kogoś z kim możesz na spokojnie porozmawiać o swoich emocjach, przeżyciach, przemyśleniach, dylematach itp. To naprawdę pomaga.

 

Cieszę się, że mogłem przeczytać Twoją historię, bo takie dzielenie się cząstką własnego życia - według mnie - może dać dużo dobrego tym, którzy znajdują się w podobnej sytuacji.

 

Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×