Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samobójstwo - prawo wolności człowieka


Gość blah!

Rekomendowane odpowiedzi

Masturbow, tak "zwolennicy" samobójstwa próbują sobie tłumaczyć postępek - aktem odwagi. Wg mnie to najprostsze rozwiązanie, które nie ma nic wspólnego z bohaterstwem, tylko ucieczką od problemów.

Dwa razy w życiu byłam na dnie i moi bliscy, rodzina, myśleli, że ze sobą skończę, bo jak się później dowiadywałam od nich, mogłam mieć ku temu powody i po wszystkim nikt by się nawet nie zdziwił, że tak się to skończyło. Postanowiłam żyć, choć wiedziałam, że sytuacja może się powtórzyć, bo zamiast nicości, niebytu chcę się starać doświadczyć drobnych przyjemności w życiu, jak choćby czytanie książek, słuchanie muzyki, leżenie nad wodą, miłość i mimo wszystko kontakt z ludźmi ze wszystkimi zmartwieniami, które te pojęcia niosą

 

-- 14 mar 2015, 19:18 --

 

Hans, czytaj wyżej co miałam na myśli pisząc o angażowaniu kogoś. Każdy rodzaj śmierci angażuje inne osoby, jednak samobójstwo to coś zupełnie innego.

Poza tym są przecież różnego rodzaju chemikalia, którymi można się skutecznie załatwić, więc po co komu taki "punkt" i kto w ogóle chciałby go obsługiwać??? brrrr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magnolia84, przeczytałem co pisałaś wyżej. No to powinien być dostępny zestaw chemicznych dla samobójców, skuteczny i bezbolesny, ale takiego nie ma i trzeba kombinować, nie wiadomo jak jest z dawkowaniem itd. W Szwajcarii, Belgii i Holandii istnieją takie kliniki i za pieniądze znajduje się odpowiedni personel do ich obsługi. Skoro na świecie jest tylu katów wykonujących wyroki śmierci, to chętni do dokonania aktu łaski by się nie znaleźli?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hans, i to jest moim zdaniem błąd, że istnieją tego typu miejsca i "gotowce", bo jak już wspomniałam, taka decyzja jest bardzo subiektywna, a niestety nieodwracalna. Skąd człowiek ma pewność, że jutro też będzie złe?

 

-- 14 mar 2015, 19:38 --

 

Kwestia karania śmiercią też budzi wątpliwości, chociaż tego rodzaju pracy nie da się chyba porównać do sprzedawania desperatom śmiertelnych mieszanek, bo taki kat ma przeświadczenie o słuszności wymiaru sprawiedliwości i kary, a nie wiem czy znalazłoby się tylu chętnych do umożliwiania przypadkowym ludziom zejścia... Chyba, że to kwestia sumienia, tak jak w przypadku aborcji czy sprzedaży tabletek antykoncepcyjnych :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja wciąż uważam, że to jednak forma wielkiej odwagi, bo żeby porwać się na coś tak potwornego i zaprzeczającego ludzkiej naturze, trzeba musieć naprawdę zdeptać swoje człowieczeństwo. i nie, to nie żadne 'najprostsze rozwiązanie', często to jedyne rozwiązanie po prostu. nie umiecie najwidoczniej zrozumieć, że mózg człowieka decydującego się na samobójstwo nie odbiera rzeczywistości jak mózg innego zdrowego człowieka, to wyraz choroby i wielkiego cierpienia. nie myśli perspektywicznie ani racjonalnie. trochę jakby chcieć siusiu, bo trzymasz już którąś godzinę z rzędu i wiesz, że nie wolno, ale w końcu musisz popuścić, bo ci pęknie pęcherz i będzie kłopot. jeśli odbiłaś się od dna na tyle, że cieszy Cię opcja leżenia nad wodą i czytania książek, to bardzo dobrze, naprawdę, inni może cierpieli za długo i za mocno i nie widzą dla siebie już takich przyjemności. nie powinno się ich nazywać tchórzami, tylko ich żałować, że mieli mniej szczęścia

 

 

choć Hans nie wydaje się aż tak cierpiący, a bardziej zblazowany, może by poszedł pole przekopać, to mu się odechce marzeń o arystokratycznym samobójstwie zagranicznymi trutkami :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mózg człowieka decydującego się na samobójstwo nie odbiera rzeczywistości jak mózg innego zdrowego człowieka, to wyraz choroby i wielkiego cierpienia. nie myśli perspektywicznie ani racjonalnie.

 

To jest właśnie ten subiektywizm, o którym ciągle piszę, dlatego zawsze próbuję odwieść ludzi od ostatecznego i nieodwołalnego kroku, bo nikt nie wie jakie będzie jutro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

łączyć samobójstwo z tchórzostwem mogą tylko ludzie, którzy nigdy nie byli w ciężkiej klinicznej depresji albo nie doświadczyli potężnych stanów lękowych/innych psychoz/itp, albo doświadczyli, ale dawno i już nie pamiętają, jak to fajnie. ludzie się nie zabijają z tchórzostwa, tylko olbrzymiej desperacji, bo ich psychika nie umie już znieść bólu ani chwili dłużej. to chyba logiczne, że skoro się w człowieku zatraca naturalnie występujący instynkt przetrwania, to musi być już naprawdę grubo i nie ma miejsca na myślenie kategoriami 'progres' 'jeszcze spróbuję' 'odpowiedzialność za rodzinę' 'dar życia he he'. żaden 'leń' w dystymii pogrążony w życiowym marazmie i rezygnacji nie ucieka się do ostatecznej kwestii przecież. samobójstwo w kategoriach tchórzostwa można podpiąć jedynie pod przypadki chęci uniknięcia np. kary więziennej albo publicznego linczu, bo wychodzą jakieś krępujące fakty machloje zbrodnie i wygodniej się zabić. ale takim ludziom i tak właściwie trzeba przyklasnąć, bo nie będą przynajmniej gnić w celi przejadając pieniędzy podatników

 

i nie umiem też za cholere zrozumieć takiej krytyki instytucji samobójstwa i potępiania tego przez społeczeństwo, co komu do tego, co człowiek chce zrobić ze SWOIM życiem. póki nie kończy go pod wiaduktem albo na torach czy skacząc komuś na głowę, to nikt nie powinien go potępiać. zgadzam się z Hansem, że się tu nie prosiliśmy na świat i powinniśmy mieć święte prawo do wyłączenia się za odpowiednią kaskę i oczywiście po przejściu odpowiednich procedur, żeby się emosy nagminnie nie zgłaszały po zerwaniu z chłopakiem

 

vive le samobójstwo

to.

Myślę, że nie ma(m) juz nic do dodania od siebie, bo kolega zrobił to koncertowo.

Może tylko jeszcze powtórzę, że dystymia to nie potężna depresja (podobnie załamanko, bo nie chciałam słyszeć, że mnie zdradza, ateraz to już wszyscy wiedzo), kołatania serca to nie potężne stany lękowe, 24/d/7/365/znaczek nieskończoności. Migrena to nie bóle somatyzacyjne, które wykręcają w potężnych bólach ciało, ku bezradności, a często ignorancji przedstawicieli personelu medycznego.

Są zaburzenia, z którymi nie dają sobie rady terapełci (zamierzony błąd), leki, szpitale. Część i tak nie zobaczy tego zdania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może rzucę teraz banałem, ale często myślę, że przynajmniej połowa z tych "przyszłych samobójców" tak naprawdę tego nie chce i to kwestia odpowiedniego pokierowania, codziennej rozmowy, prawdziwego wsparcia, pokazania życia od innej strony, czego ci ludzie często nie otrzymują od bliskich lub wcale ich nie mają, żeby odwieść taką osobę od złych myśli

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magnolia84, odwodzić jest jak najbardziej w porządku, nie o to chodzi, żeby komuś podawać sznur, a raczej żeby podać leki. mam na myśli tylko to, żeby takich ludzi nie wyzywać od tchórzy, bo to brak szacunku dla ich cierpienia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masturbow, z całym szacunkiem dla cierpienia, ale w moim pojęciu, to na pewno nie akt odwagi, bo może tchórzostwo, to rzeczywiście za mocne/nieodpowiednie słowo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie tyle odwaga, co desperacja, fakt. ale nie tchórzostwo - cierpienie. choroba. to tak jakby kogoś z depresją nie kwalifikować do ludzi chorych, a ludzi leniwych. leży, no to znaczy, że mu się nie chce. 'chwyciłbyś się synek roboty, a nie się użalasz'

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak można przygotować bliskich na swoją samobójczą śmierć????

No normalnie.

Wiesz, kiedyś w okresie gimbazy miałyśmy taką paczkę przyjaciółek. Jedna z nich popełniła samobójstwo i osobiście bardziej wkurzyło mnie nie to, że odebrała sobie życie (bo widocznie miałam taką uzasadnioną potrzebę) a to, że chociaż sie nie pożegnała. Wiem, że nie można tego porównywać do rodziny (chociaż dla niektórych przyjaciele to bardziej rodzina niz ta biologiczna) ale osoby w jakiś większy sposób emocjonalnie związane. Ja uznałam, że to była jej decyzja i mi nic do tego, i nawet jeśli by o tym poinformowała to nie powinnam w to ingerować.

 

 

Dwa razy w życiu byłam na dnie i moi bliscy, rodzina, myśleli, że ze sobą skończę, bo jak się później dowiadywałam od nich, mogłam mieć ku temu powody i po wszystkim nikt by się nawet nie zdziwił, że tak się to skończyło. Postanowiłam żyć, choć wiedziałam, że sytuacja może się powtórzyć, bo zamiast nicości, niebytu chcę się starać doświadczyć drobnych przyjemności w życiu, jak choćby czytanie książek, słuchanie muzyki, leżenie nad wodą, miłość i mimo wszystko kontakt z ludźmi ze wszystkimi zmartwieniami, które te pojęcia niosą

Ale nie możesz wszystkich porównywać do siebie.

 

Np. ja mam dosyś fajne i przyjemne życie. Wiadome, czerpię zarówno radości jak i smutki ale generalnie żyje mi się dobrze. Co nie zmienia faktu, że mam do niego neutralny stosunek, gdyż wychodze z założenia, że tak czy siak prędzej czy później wszyscy umrzemy więc nie mam jakiegos mega parcia, żeby o życie walczyć - bo to właściwie jak walka z wiatrakami - i tak w końcu umrę. A czy zrobię to naturalnie czy jutro stwiedzę, że już mi odeszła na życie ochota to mi różnicy nie zrobi bo po smierci i tak mnie już nic nie będzie obchodzić.

 

Poza tym są przecież różnego rodzaju chemikalia, którymi można się skutecznie załatwić, więc po co komu taki "punkt" i kto w ogóle chciałby go obsługiwać??? brrrr

Właściwie to ja bym mogła i mówię to całkiem na poważnie.

 

Hans, i to jest moim zdaniem błąd, że istnieją tego typu miejsca i "gotowce", bo jak już wspomniałam, taka decyzja jest bardzo subiektywna, a niestety nieodwracalna. Skąd człowiek ma pewność, że jutro też będzie złe?

Wg. mnie takimi słowami dajesz inny mprawo do decydowania o tym, że ktoś ma na chama zyć - dlaczego chcesz dawać ludziom takie prawo? Poza tym, równie dobrze mozna zadać pytanie a skąd człowiek ma pewność, że jutro będzie lepiej? A skąd ma mieć pewnośc, że zanim będzie lepiej minie 10-20 lat, a może okazać się, że do końca życia nie będzie lepiej...;).

 

 

Generalnie w tym wątku najbardziej chodziło mi o to, że społecznie istnieje przeświadczenie, że samobójcę powinno sie zawsze za wszelką cenę ratować, że samobójstwo to coś złego - co uważam za nieodpowiednie.

I że przymusowe zamykanie niedoszłych samobójców w zamknietym zakładzie to zamach na ich wolność wyboru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mysle o samobojstwie codziennie i zrobilbym to teraz, gdybym nie byl tchorzem, zreszta moj mozg jest martwy i tak. koledzy maja racje ze zycie ci nie doj**balo, idz z ta swoja nerwica albo depresja w piz**

Mi zycie doje** i to całkiem sporo. Miałem chwile gdy myslalem ze załuje ze zyje, ze gdybym po prostu umarł skonczylbym sie meczyc, cierpiec i ciagnac bezsensowny zywot.....

Ale z 2 strony zawsze byłem fajterem wojownikiem, prawie nigdy sie nie poddawałem. Wszystko co osiągnąłem mam dzieki sobie i dzieki Bogu który był zawsze moją ostoją. Czasem ciezko mi bylo oddychać wydawalo mi sie ze prawie umieram. Codziennie wydaje mi sie że cały świat chce mnie zniszczyć, że ludzie i świat mnie nienawidzą. Kiedys jedna moja ex stwierdziła że Ja "codziennie walcze by mój mały świat ustrzec przed zagładą". Nikt mnie tak nigdy nie podsumował, ale w sumie miała racje. Życie to codzienna walka ze swiatem, z ludzim ze swoimi słabościami z samym sobą na koncu tej wedrówki jest gong czyli de facto smierc. Samobójcy natomiast chca uciec z ringu i od razu walnac w gong dzwoniac po smierc.

Człowiek powinnien byc z zasady silny i odwazny bo inaczej w bezwzglednym swiecie zginie. Nawet jak sie jest słabym powinno się dalej walczyc, próbować. Ja mam takie hasło :ile razy upadniesz tyle razy sie podnies.

Stad samobójcy dla mnie to zwykli tchórze bez charakteru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masturbow, ojjjj nieee, nigdy nie traktowałam, ani nie traktuję ludzi z zaburzeniami psychicznymi jako leniwych jednostek, z prostego względu - sama choruję więc wiem jak jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magnolia84, przeczytałem co pisałaś wyżej. No to powinien być dostępny zestaw chemicznych dla samobójców, skuteczny i bezbolesny, ale takiego nie ma i trzeba kombinować

 

Hans, oglądałeś film "Ludzkie dzieci"? Tam był taki motyw.

 

[videoyoutube=QYy80trSPSI][/videoyoutube]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No normalnie.

Wiesz, kiedyś w okresie gimbazy miałyśmy taką paczkę przyjaciółek. Jedna z nich popełniła samobójstwo i osobiście bardziej wkurzyło mnie nie to, że odebrała sobie życie (bo widocznie miałam taką uzasadnioną potrzebę) a to, że chociaż sie nie pożegnała. Wiem, że nie można tego porównywać do rodziny (chociaż dla niektórych przyjaciele to bardziej rodzina niz ta biologiczna) ale osoby w jakiś większy sposób emocjonalnie związane. Ja uznałam, że to była jej decyzja i mi nic do tego, i nawet jeśli by o tym poinformowała to nie powinnam w to ingerować.

 

Myślisz, że gdyby Ci nawet o tym powiedziała, pogodziłabyś się z tym albo nie próbowałabyś jej wyperswadować tego z racji waszych bliskich więzi i dobrego dogadywania się?

 

 

wychodze z założenia, że tak czy siak prędzej czy później wszyscy umrzemy więc nie mam jakiegos mega parcia, żeby o życie walczyć - bo to właściwie jak walka z wiatrakami - i tak w końcu umrę. A czy zrobię to naturalnie czy jutro stwiedzę, że już mi odeszła na życie ochota to mi różnicy nie zrobi bo po smierci i tak mnie już nic nie będzie obchodzić.

 

Gdyby każdy wychodził z takiego założenia, to nie dążylibyśmy w życiu do absolutnie niczego, bo po co, skoro i tak umrzemy. Jednak zaczynasz terapię, zażywasz leki, bo mimo wiadomego końca chcesz zaczerpnąć z życia trochę lepszych chwil, czy też zwyczajnie sprawić, żeby ta droga przez życie nie była tylko męką.

 

 

Wg. mnie takimi słowami dajesz inny mprawo do decydowania o tym, że ktoś ma na chama zyć - dlaczego chcesz dawać ludziom takie prawo? Poza tym, równie dobrze mozna zadać pytanie a skąd człowiek ma pewność, że jutro będzie lepiej? A skąd ma mieć pewnośc, że zanim będzie lepiej minie 10-20 lat, a może okazać się, że do końca życia nie będzie lepiej...;).

 

Ale ja wcale nie odbieram nikomu prawa do decydowania o życiu/śmierci, tylko piszę, jak z tą decyzją często bywa. Nie przeżyję za nikogo życia i nie może mi zależeć na czyimś życiu bardziej niż temu komuś. Człowiek nigdy nie wie i wiedzieć nie będzie jak się jego zycie ułoży, dlatego właśnie uważam, że ostateczne decyzje to niewłaściwe i podkreślam znowu - subiektywne podejście.

 

 

Generalnie w tym wątku najbardziej chodziło mi o to, że społecznie istnieje przeświadczenie, że samobójcę powinno sie zawsze za wszelką cenę ratować, że samobójstwo to coś złego - co uważam za nieodpowiednie.

I że przymusowe zamykanie niedoszłych samobójców w zamknietym zakładzie to zamach na ich wolność wyboru.

 

To chyba jakiś odruch człowieka, że chce ratować drugą osobę, a nie przykładać rękę do czyjejś śmierci. Nie słyszałam o przymusowym zamykaniu w zakładzie niedoszłych samobójców, bo o ile mi wiadomo, to ten czyn od dawna nie jest karalny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hans, i to jest moim zdaniem błąd, że istnieją tego typu miejsca i "gotowce", bo jak już wspomniałam, taka decyzja jest bardzo subiektywna, a niestety nieodwracalna. Skąd człowiek ma pewność, że jutro też będzie złe?

 

-- 14 mar 2015, 19:38 --

 

Kwestia karania śmiercią też budzi wątpliwości, chociaż tego rodzaju pracy nie da się chyba porównać do sprzedawania desperatom śmiertelnych mieszanek, bo taki kat ma przeświadczenie o słuszności wymiaru sprawiedliwości i kary, a nie wiem czy znalazłoby się tylu chętnych do umożliwiania przypadkowym ludziom zejścia... Chyba, że to kwestia sumienia, tak jak w przypadku aborcji czy sprzedaży tabletek antykoncepcyjnych :bezradny:

 

A jaka jest decyzja obiektywna? Czy istnieje jakiekolwiek kryterium obiektywizmu w tej sprawie? Ja bym chciał mieć możliwość podjęcia nawet 100% subiektywnej decyzji, byleby tylko przerwać to, czego nie chcę już znosić.

 

Ja, gdybym sam nie chciałbym być pacjentem takiego przybytku, mógłbym zacząć w nim pracować, wstrzykiwać lub w jakiś inny sposób podawać truciznę i potem spałbym jak dziecko, wiedząc, że dokonuję aktu łaski. Chociaż muszę przyznać, że nie jestem pewien jakbym spał, bo tyle o sobie wiemy na ile nas sprawdzono.

 

Masturbow, weź sobie ode mnie BPD, a potem możesz pisać zblazowaniu i przekopaniu pól. :smile:

 

-- 14 Mar 2015, 20:27 --

 

na_leśnik, widziałem ten film, nawet kilka razy, ale głównie kojarzę strzelaninę w jakimś budynku i płynięcie łódką, czyli końcówkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja, gdybym sam nie chciałbym być pacjentem takiego przybytku, mógłbym zacząć w nim pracować, wstrzykiwać lub w jakiś inny sposób podawać truciznę i potem spałbym jak dziecko, wiedząc, że dokonuję aktu łaski. Chociaż muszę przyznać, że nie jestem pewien jakbym spał, bo tyle o sobie wiemy na ile nas sprawdzono.

 

Ja po czymś takim raczej ujowo bym spał, jeśli w ogóle...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hans, na pewno nie własna i nie w tej kwestii. "akt łaski"? :hide::D

Tak szczerze, czy gdyby przyszedł dziś do Ciebie lekarz z pewną i skuteczną dawką substancji, zdecydowałbyś się?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślisz, że gdyby Ci nawet o tym powiedziała, pogodziłabyś się z tym albo nie próbowałabyś jej wyperswadować tego z racji waszych bliskich więzi i dobrego dogadywania się?

Myśle, że gdyby powiedziała, że nie ma już siły żyć ani nie wyrażałaby checi do pomocy to zaakceptowałabym jej decyzję. Ja nie lbie ludziom wbijać tekstów w stylu - "jutro może będzie lepiej", "nie łam się, z tym da się żyć", "daj sobie trochę czasu a sobie poradzisz" itp., bo tego nie wiem. Nie mam zamiaru kogoś przekonywać do życia skoro nie jestem w stanie na 100% mieć pewności, że ta osoba faktycznie za jakiś czas radość z życia odczuje. Czy też takimi tekstami dawać człowiekowi nadzieje, która być może okaże się tylko mydleniem oczu. Zrobiła to i nie miałam o to wielkiego żalu - podjęła decyzję a to jej życie. Oczywiście, wlele osób może to odebrać za brak empatii lub obojętność.

 

Gdyby każdy wychodził z takiego założenia, to nie dążylibyśmy w życiu do absolutnie niczego, bo po co, skoro i tak umrzemy. Jednak zaczynasz terapię, zażywasz leki, bo mimo wiadomego końca chcesz zaczerpnąć z życia trochę lepszych chwil, czy też zwyczajnie sprawić, żeby ta droga przez życie nie była tylko męką.

A to już zależy odp odejścia danej jednostki. Ja dążę do różnych celów bo na dzień dzisiejszy nie planuję pozbawić się życia więc wolę podnosić jego komfort. Ale jesli równie dobrze może mi się odwidzieć i stwierdzę, że dorosłam do decyzji zakończenia życia. Hmm...ja tam nie chodzę na żadną terapię ani nie łykam tabsów więc ciężko mi się do tego odnieść. Nie wrzucam wszystkich ludzi do jednego wora, są tacy co chcą walczyc o swoje życie i tacy, którzy nie chcą więc dlaczego uznaje się ich za "gorszych" i pozbawia mozliwości skrócenia swoich cierpień.

 

 

Ale ja wcale nie odbieram nikomu prawa do decydowania o życiu/śmierci, tylko piszę, jak z tą decyzją często bywa. Nie przeżyję za nikogo życia i nie może mi zależeć na czyimś życiu bardziej niż temu komuś. Człowiek nigdy nie wie i wiedzieć nie będzie jak się jego zycie ułoży, dlatego właśnie uważam, że ostateczne decyzje to niewłaściwe i podkreślam znowu - subiektywne podejście.

No właśnie - ty nie przeżyjesz dlatego odnosząc się do innej Twojej wypowiedzi w kwestii subiektywnego oceniania sytuacji - skoro "Ty" za mnie życia nie przeżyjesz to dlaczego jako samobójca miałabym brać "Twoje" obiektywne zdanie na temat zaistniałej sytuacji pod uwagę? To normalne, że człowiek swoją sytuację życiową ocenia subiektywnie bo to on np. się męczy a nie ktoś inny, kto zacznie mu wmawiać, że życie może być piekne.

 

 

To chyba jakiś odruch człowieka, że chce ratować drugą osobę, a nie przykładać rękę do czyjejś śmierci. Nie słyszałam o przymusowym zamykaniu w zakładzie niedoszłych samobójców, bo o ile mi wiadomo, to ten czyn od dawna nie jest karalny.

Nie ratowanie człowieka to wcale nie jest przykładanie ręki do jego smierci. Gdybym widziała, że ktoś chce skoczyć z wieżowca i ta osoba wyraźnie zaznaczyłaby, że nie chce żyć i koniec. To dlaczego mam taką osobę na siłę ratować? I co na dodatek - po części brac odpowiedzialność za życie tej osoby. Kiedyś w jakimś programie wysłuchałam, że niedoszły samobójca w ramach zemsty za uratowanie sobie życia dręczył swojego "bohatera". Inny przypadek, to gdy niedoszły samobójca nachodził swojego "bohatera" bo uznał, że skoro ta osoba uratowała wbrew jego woli mu życie to teraz powinna w dalszym ciągu mu pomagać - bo uznał, że ta osoba wzięła odpowiedzialność za jego życie - i w pewnym sensie zgadzam się z tym.

A co do zakłądów - chodziło mi oczywiście nie o zakłady karne tylko o szpitale psychiatryczne ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

blah!blah!, ogólnie odnosząc się do Twoich ostatnich postów uważam, że ci ludzie w większości nie są na to w 100% zdecydowani, a pragną właśnie wsparcia, albo choćby rozmowy, a nie roztaczania przed nimi wizji mlekiem i miodem płynącego życia, o czym zresztą nie pisałam. Jeżeli ktoś jest na to rzeczywiście zdecydowany, to po prostu to robi nie rozmawiając o tym w kółko i nie stwarza okazji do rozmów na ten temat, bo nie chce słuchać co ktoś inny ma w tym temacie do powiedzenia. Nie napisałam nigdzie, że tacy ludzie są gorsi. Ja znam z kolei przypadki, kiedy uratowany człowiek dziękował ludziom za interwencję, bo doszedł do wniosku, że działał w przypływie złych emocji i w tamtej chwili nie widział rozwiązania.

Ja się staram nie nachalnie ani nie autorytarnie spróbować z takim człowiekiem porozmawiać. Nic na siłę. Jeżeli ktoś uzna, że chce to zrobić, to przecież nie zwiąże go i nie każę mu żyć, bo tak trzeba.

Wyraziłam swoje zdanie w tym temacie i nie uważam, że ktokolwiek w naszym społeczeństwie realnie zabrania komuś tego czynu.

Co do przymusowego zamykania tych ludzi w szpitalach, to z tego co wiem, nie ma takiej ustawy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

blah!blah!, ogólnie odnosząc się do Twoich ostatnich postów uważam, że ci ludzie w większości nie są na to w 100% zdecydowani, a pragną właśnie wsparcia, albo choćby rozmowy, a nie roztaczania przed nimi wizji mlekiem i miodem płynącego życia, o czym zresztą nie pisałam. Jeżeli ktoś jest na to rzeczywiście zdecydowany, to po prostu to robi nie rozmawiając o tym w kółko i nie stwarza okazji do rozmów na ten temat, bo nie chce słuchać co ktoś inny ma w tym temacie do powiedzenia. Nie napisałam nigdzie, że tacy ludzie są gorsi. Ja znam z kolei przypadki, kiedy uratowany człowiek dziękował ludziom za interwencję, bo doszedł do wniosku, że działał w przypływie złych emocji i w tamtej chwili nie widział rozwiązania.

Ja się staram nie nachalnie ani nie autorytarnie spróbować z takim człowiekiem porozmawiać. Nic na siłę. Jeżeli ktoś uzna, że chce to zrobić, to przecież nie zwiąże go i nie każę mu żyć, bo tak trzeba.

Wyraziłam swoje zdanie w tym temacie i nie uważam, że ktokolwiek w naszym społeczeństwie realnie zabrania komuś tego czynu.

Co do przymusowego zamykania tych ludzi w szpitalach, to z tego co wiem, nie ma takiej ustawy?

To, że odpisywałam pod Twoimi wypowiedziami nie zawsze oznaczało, że oceniam za każdy mrazem Ciebie ;). Czasem było to ogólne stwierdzenie i nie wrzucam Ciebie do ogólnego worka ;).

No własnie rozmawianie o tym z bliskimi można róznorako interpretować, z jednej strony ktoś może pomysleć, że taka osoba chce zwrócić tylko na siebie uwagę i potrzebuje pomocy a z drugiej strony może się okazać, że zwyczajnie chce się z ludźmi pożegnać. Ty nie zwiążesz ale w psychiatryku już tak mogą zrobić ;). W Polsce jest tak, że jesli pogotowie lub policja przyjedzie to próby samobójczej to automatycznie ta osoba przewożona jest na oddział psychiatryczny - przymusowo. Tak samo, jesli rodzina stwierdzi, że dana osoba zagraża swojemu życiu to może złożyć wniosek o ubezwłasnowolnienie oraz umieszczenie takiej osoby w zakładzie psychiatrycznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

blah!blah!, po prostu nie chciało mi się dzielić posta na cytaty i odpowiedzi :mrgreen:

A no to chyba, że kiedy przyjedzie policja/pogotowie albo rodzina wystąpi z wnioskiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

blah!blah!, po prostu nie chciało mi się dzielić posta na cytaty i odpowiedzi :mrgreen:

A no to chyba, że kiedy przyjedzie policja/pogotowie albo rodzina wystąpi z wnioskiem.

W porządku, mi tylk ochodziło o to, że mogłas odebrać moje odpowiedzi jako "atak" na Twoją osobe bo znalazły się pod Twoimi wypowiedziami. A tak nie było.

No tak, ale po niedoszłego samobójscę zawsze przyjeżdza pogotowie/policja. A nawet tutaj na forum mozna poczytać, że ludzie niejednokrotnie byli przez rodzine wsadzni pod przymusem do zakładów psychiatrycznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×