Skocz do zawartości
Nerwica.com

Poczucie winy a "bycie lepszym"


adrianoos966

Rekomendowane odpowiedzi

Witam całe forum

W wieku ok. 13 lat kiedy między nastolatkami zaczynają się robić większe równice: wyglądu, bycia itd... i kiedy ja przechodziłem te zmiany, chciałem być "lepszy" (tradycyjna rywalizacja w tym wieku np. o lepszy telefon, wygląd, dziewczyny) ale bałem się tego że... po prostu dbam o swoją "dope", pokazuje światu kim jestem i co czuję (jak np. emo). Gdy przychodziło wesele, spotkania itd. nigdy nie dałem sobie zrobić fryzury na żelu, wyróżnić się z motłochu gdyż ogarniało mnie poczucie winy.

Teoretycznie wszystko więc wskazuje na to że jestem albo raczej byłem z wyboru "szarą myszką" albo raczej z tego nieszczęsnego poczucia winy.

Przez lata miałem z tym duży problem i mogę powiedzieć że się nie rozwijałem a raczej zwijałem. Teraz mocno stonowałem poczucie winy, wyrażanie siebie i pewność siebie nadrobiłem z nawiązką choć cudów nie ma.

Podam najprostszy przykład który wzbudza we mnie poczucie winy: kupuję sobie nowe ubrania, podobają mi się, wyrażą mnie :lol: ale ogarnia mnie poczucie winy z powodu iż wyróżnię się z tłumu, że będę lepszy niż jestem teraz, nie żebym sobie ciuchami podnosił wartość. Tak jakby ktoś chciał abym był słaby i nędzny. Oczywiście z kupna dobrych dzianin ;) nie zrezygnuje, ale co z tym poczuciem winy?

Skąd ono?

Powiem jeszcze że za młodu byłem zniechęcany i krytykowany do czegokolwiek (stąd pewnie mój perfekcjonizm) niż motywowany i pochwalany. Ale i tak robiłem swoje.

To zamknę więc temat na jednym z setek wątków mojej egzystencji.

Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

adrianoos966, witam.

 

Też mam coś podobnego. Takie uczucie, że najlepiej gdyby wszyscy byli sobie równi. Z drugiej strony nie raz marzyłem o byciu kimś ważnym w społeczeństwie. Powstaje poczucie winy, że jak ja będę w centrum uwagi, to ucierpią inni. To chyba taka wrodzona potrzeba solidarności. Takie coś musi istnieć, bo inaczej ludzie by nie byli w stanie współpracować.

 

Rada jest taka, że można się wyróżniać, ale trzeba to robić tam, gdzie jest to akceptowane, np. na konkursie, zawodach, w internecie, prowadząc stronę, albo bloga. Wiadomo, że na pogrzeb dziadka nie pójdziesz w stroju gwiazdy rocka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

adrianoos966, witam.

 

Też mam coś podobnego. Takie uczucie, że najlepiej gdyby wszyscy byli sobie równi. Z drugiej strony nie raz marzyłem o byciu kimś ważnym w społeczeństwie. Powstaje poczucie winy, że jak ja będę w centrum uwagi, to ucierpią inni. To chyba taka wrodzona potrzeba solidarności. Takie coś musi istnieć, bo inaczej ludzie by nie byli w stanie współpracować.

 

Rada jest taka, że można się wyróżniać, ale trzeba to robić tam, gdzie jest to akceptowane, np. na konkursie, zawodach, w internecie, prowadząc stronę, albo bloga. Wiadomo, że na pogrzeb dziadka nie pójdziesz w stroju gwiazdy rocka.

 

No, chodzi mi o takie pozytywne wyróżnianie się, a jest tak jakbym był zaprogramowany do bycia nikim.

Ktoś musi wygrać, ktoś przegrać. Moje poczucie winy jest wywołane tym że ja się rozwijam, inni mnie nie interesują. Niestety, życie oduczyło mnie wrażliwości, choć nie idźmy w skrajność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rada jest taka, że można się wyróżniać, ale trzeba to robić tam, gdzie jest to akceptowane, np. na konkursie, zawodach, w internecie, prowadząc stronę, albo bloga.
A co jak komuś wyróżnianie się w takich miejscach też przysparza poczucia winy? Chodzi o przeświadczenie, że mając świadomość, że różni ludzi mają naturalnie różne predyspozycje do wykonywania tych samych rzeczy, więc ewentualne zwycięstwo nad nimi( przy założeniu, że włożyli podobny nakład pracy osobistej) służy w zasadzie takiemu pysznieniu się ich kosztem...Ja zawsze z jednej strony lubiłam rywalizację, chciałam wygrywać, ale z drugiej strony to o czym napisałam, mnie niepokoiło( pomimo oczywiście też odczuwanej radości z ewentualnego zwycięstwa)- tylko w rywalizacji sama ze sobą-przy biciu własnych rekordów, nie było u mnie takich rozterek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam coś takiego jak poczucie winy kiedy sprawiam sobie coś nowego, ale tu nie mowa o tym że czuję się lepsza, tylko że np - u mnie w domu tata cięzko pracuje, by utrzymać rodzinę. Zawsze kiedy przyjeżdżam dostaję od rodziców coś na studia. Sama też zarabiam. Kupuję sobie różne ubrania, kodmetyki, bo daje mi to radośc, jako jedna z niewielu rzeczy, ale zawsze towarzyszy temu poczucie winy - że tata ciężko pracuje, a ja kupuję sobie coś, co nie jest mi niezbędne do mojej egzystencji. Mam tak też z jedzeniem - idę do sklepu i kupuję najtańsze prosukty - bo tata... w domu też tak jest - on ma ciężki charakter, nie mówi, że mnie kocha, nigdy nie pochwali, traktuje czasami jak najtańszą szmatę - wszystko mu zrobić, podać. Krzyczy i wyzywa - mnie i matkę. Ja od wielu lat zyję w stresie i mam nerwicę, nie ukrywam, że przez niego... ale poczucie winy, zawsze mi towarzyszy...

Co do tego, że czuję się lepsza niż społeczeństwo - tak, to prawda... czuję się ładniejsza, modniejsza, elegantsza... ale na mnie to działa odwrotnie. Uwielbiam to uczucie. Miałam koleżankę na mieszkaniu, biedną jak mysz kościelna. Nigdy na nic nie miala kasy - na bilety pożyczała, podbierała chipsy, długo odkkładała żeby kupić sobie bluzkę... ale wiecie co? - u mnie było nie lepiej wtedy. Poszłam sobie do pracy - w call center gdzie mnie wielokrotnmie gnojono, poniżano, wyśmiewano... rano uczelnia, zaraz po - praca do 21, potem mieszkanie - po nocach pisałam prezentacje maturalne i nauka, na niedz. tylko bywałam w domu i dawałam korki - praca mnie wykańczała psychicznie i fizycznie, spałam po 3 godz czasami... Było mi żal mariolki, ale ona tez tak mogła - mówiłam żeby poszła do pracy, że w call center przyjmują i dobrze idzie zarobić. Radzialam też mcdonald i prace na nocki w tesco. Moja 2 współlokatorka pracowała tam - bolały ją nogi i plecy od wielogodzinnego stania przy ciastkach, ale jakoś dawała radę i nigdy nie pożyczała ani 1zł... ale księżniczka szacowna nie chciała - kiedyś nawet śmiała ukrasć mi pieniądze. Skończyło się policją, wyrzucono ją z mieszkania, ale mam do siebie wyrzuty - że było mi jej żal, że nie upominałam sie o 2 zł, które pożyczyłam na bilet, bo wiedziałam, że nie kupi sobie wtedy chleba. Teraz inaczej na to patrzę - stroję się w najlepsze ciuchy jakie mam i mimo wyrzutów sumienia, bo czaem kupuję je ze łzami w oczach - jestem z siebie dumna gdy innym wydaje się, że jestem lepsza. Brutalne, ale prawdziwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×