Skocz do zawartości
Nerwica.com

[Proza] "Głos z zaświatów"


deader

Rekomendowane odpowiedzi

Robiąc porządki na dysku znalazłem stare opowiadanie mojego autorstwa, do dziś wydaje mi się zabawne, pomyślałem że się podzielę :lol: Wybaczcie brak akapitów, forum nie chce obsługiwać tabulatur :shock:

 

GŁOS Z ZAŚWIATÓW

 

Wybiła pierwsza w nocy, a Tomasz nadal siedział roztrzęsiony w rogu kanapy. Popiół z papierosa trzymanego w rozedrganej dłoni spadł na obicie. Wytarł go odruchowo, pozostawiając szarą smugę. Nie zwrócił na to większej uwagi. Myślał tylko o tym, że w końcu się doigrał.

Przeciągły jęk rozległ się z nieokreślonego miejsca i Tomasz nerwowo podskoczył, wypuszczając niedopałek na dywan. W panice rzucił się aby go ugasić - nie chciał narażać się zmarłej jeszcze bardziej.

Powinien był się domyślić, że rozgniewa babcię sprowadzając do mieszkania swoją dziewczynę ledwo trzy dni po pogrzebie. Lata zgłębiania wiedzy o zjawiskach paranormalnych pozwoliły mu dobrze poznać zwyczaje duchów. Co on sobie myślał? Że religijna za życia staruszka po śmierci przymknie oko na jego niepoświęcony przez kapłana związek?

Tak bardzo cieszył się z tego że otrzymał w spadku lokum po zmarłej, że czym prędzej chciał się pochwalić tym długo wyczekiwanym społecznym awansem. Niewielu z jego rocznika mogło się szczycić posiadaniem własnego kąta. Obietnice rządzących jak zwykle się nie spełniły; studia, które kusiły intratnymi posadami przyniosły jedynie cotygodniowe wycieczki do urzędu pracy; większość znajomych Tomasza mimo ćwierćwiecza na karku nadal zajmowała pokoje w których dorastali bądź w najlepszym wypadku grupowo tłoczyli się w wynajmowanych mieszkaniach, zrzucając się na czynsz ze swoich lichych pensji z trudem uciułanych na wielogodzinnych zmianach. Miał farta, a przynajmniej tak mu się jeszcze dobę temu wydawało.

Pomieszczenia były zapuszczone, wymagały gruntownego remontu, ale nie przejmował się tym. Liczyło się tylko to że nareszcie wyrwie się z rodzinnego domu. Kiedy babcia umarła, czuł smutek i przygnębienie, ale także swoistą euforię. Staruszka od dawna narzekała, że jest tylko ciężarem dla rodziny i twierdziła, że niecierpliwie wyczekuje śmierci. Sumienie miał więc spokojne. Zaraz po złożeniu trumny do grobu zażądał kluczy od rodziców. Od lat mieszkanie było przepisane na niego. Czekanie nareszcie się skończyło.

Najpierw poszedł obejrzeć swoje nowe królestwo mając za towarzystwo jedynie skręta schowanego w paczce papierosów. Przekroczył próg, zamknął drzwi i nie zdejmując butów rozsiadł się na stojącym w rogu mniejszego z dwóch pokoi fotelu. Zapalił rozglądając się po ścianach. Wszędzie wisiały krzyże i święte obrazki. Babcia była naprawdę religijną osobą. Tomasz osobiście nie był zbyt bogobojny; wierzył w życie po śmierci, ale nie doszukiwał się w tym zamysłu żadnej wyższej istoty. Wierzył, że przeszedłszy na drugą stronę, staruszka po prostu uwolniła się z okowów ziemskiej powłoki i przychylnym okiem spojrzy na jego plany na przyszłość.

Mocno już upalony, podniósł się i rozpoczął przegląd swoich nowych włości. Czekało go kilka miesięcy intensywnego remontowania, ale nie to było teraz ważne. Tomasz nie mógł się doczekać chwili kiedy przyprowadzi do nowego domu Monikę i po raz pierwszy będą mogli kochać się nie przejmując się tym czy przypadkiem rodzice nie podsłuchują ich przez ścianę. Wolność! Omiótł wzrokiem sypialnię, przeszedł do salonu, na koniec zaszedł do kuchni i w zlewie zgasił skręta.

Do tekturowego pudła, które przyniósł ze sobą, zaczął składać pozdejmowane ze ścian krucyfiksy i święte obrazki. Jakoś nieswojo by się czuł leżąc w łóżku z Moniką, kiedy z każdej ze ścian spoglądał by na niego ukrzyżowany Jezus. Ostatni raz z uśmiechem rozejrzał się po mieszkaniu i wyszedł na korytarz.

Kiedy zamykał drzwi, wydało mu się że dosłyszał niewyraźny jęk. Zamarł, trzymając klucz w połowie drogi do zamka, by po chwili niepewnie nacisnąć klamkę i przez powstałą szparę wsadzić głowę do środka. Jednak dźwięk się nie powtórzył, więc uspokojony zamknął drzwi i z pudłem pod pachą udał się w kierunku śmietnika.

 

 

Dwa dni później przystąpił do realizacji swojego planu. Wracając autobusem z pracy zadzwonił do Moniki.

- Hej, Moniek! – rzucił, kiedy odebrała. - Mam dla ciebie niespodziankę. Zaczniemy weekend w wielkim stylu.

- Wielkim stylu? - słyszał w tle szum warszawskiej ulicy, najwyraźniej dopiero wracała z uczelni. - Mam nadzieję ze nie chodzi ci o wypad na pizzę i dwie godziny gadania z twoją matką jak już pójdziemy do ciebie? Przysięgam, twoi starzy zachowują się tak jakby myśleli że nie będziemy mieć siły na seks jeśli zagadają nas przedtem na śmierć.

- Nie, nie, słonko - uśmiechnął się mimowolnie. - Tym razem żadnego siedzenia ze starymi. Mówiłem ci, że moja babcia umarła? - zniżył głos żeby współpasażerowie nie uznali go za nieczułego chama. - I że dostanę jej chatę w spadku? No, więc... jest moja. Mam już klucze. Zabieram cię na romantyczny wieczór. Tylko ty i ja w moim własnym mieszkaniu - podkreślił ostatnie słowa.

Przez chwilę słyszał w telefonie tylko uliczny gwar.

- Czy przypadkiem nie mówiłeś, że to straszna rudera? - w głosie Moniki było słychać powątpiewanie.

- Oj tam, bez przesady - zaczął mówić pośpiesznie. - Ritz to to nie jest, ale mamy wszystko, co potrzeba. Najważniejsze, że łóżko jest w miarę nowe - zakończył, próbując nadać głosowi zalotny ton.

- No dobra, co tam, wolę chyba tarzać się w karaluchach niż znowu siedzieć z twoją starą. Jak nic, ta kobieta jest straszna, normalnie to faceci narzekają na teściowe ale my będziemy wyjątkiem od reguły.

- No to super! - Tomasz postanowił uciąć rozmowę zanim Monika się rozkręci. Im dłużej ze sobą byli, tym częściej temat jego matki pojawiał się w ich rozmowach, a nie chciał, by widmo jego rodzicielki zawisło nad nim w perfekcyjny w zamierzeniu wieczór. - Podskoczę po ciebie koło ósmej, wyrobisz się?

- Ta, luz. Właśnie lecę na pociąg.

- No, to, do zoba - rzucił po czym się rozłączył.

Rozsiadł się na tyle wygodnie na ile pozwalała mu na to gruba baba siedząca koło niego. Nie zwracał uwagi na siaty z zakupami współpasażerki, które przygniatały jego kolano. Tryumfalny uśmiech nie chciał zniknąć z jego oblicza.

 

 

Na miejscu byli przed dziewiątą. Tomasz przekręcił klucz w zamku, Monika chichocząc dała się przenieść przez próg - i byli już w środku. Oprowadził ją po mieszkaniu, pokazał wszystkie pokoje, po czym zaprowadził ją do sypialni i poszedł do kuchni po zakupione wcześniej wino. Ciut dłużej niż przewidywał siłował się z korkociągiem, po chwili zaś wrócił do niej z otwartą butelką i dwoma kieliszkami. Nie mogła powstrzymać śmiechu kiedy rozlewał im trunek.

- No, to teraz zostało ci posadzić drzewo i spłodzić syna - powiedziała rozsiadając się na kanapie. - Dostać w spadku mieszkanie to może nie to samo co zbudować dom, ale kto w dzisiejszych czasach może sobie na to pozwolić? - uśmiechnęła się rozglądając się po pomieszczeniu. - Nie jest nawet tak źle. Myślałam że wszędzie będą pajęczyny i popękane tynki. A tu wystarczy odmalować, może jakąś tapetę położyć...

- Podłogę też by się przydało wymienić - rzekł przysiadając koło niej i biorąc łyk wina. - Łazienka cała do odnowienia, te meble docelowo trzeba będzie wypieprzyć bo czuję się jak w skansenie peerelu... Ale, generalnie, najważniejsze że masz teraz faceta z mieszkaniem. To chyba lepsze niż samochód, nie? - zapytał, lubieżnie gładząc ją po kolanie.

- Oj weź się tak nie podniecaj - powiedziała, żartobliwie strącając jego rękę. - Samochód też by ci się przydał, mam dość twojego narzekania na ludzi w autobusach.

- Wszystko w swoim czasie. A skoro już mówimy o odpowiednich chwilach... - Odstawił kieliszek na podłogę, wplótł dłoń w jej włosy, przyciągnął jej głowę do siebie i pocałował. Odwzajemniła pocałunek, po chwili jednak z chichotem oderwała się od niego. Tomasz przez moment patrzył na nią zdezorientowany, ale po sekundzie dostrzegł o co chodziło: Monika wykręciła rękę w dziwnej pozycji mając zajętą jedną dłoń kieliszkiem. Odstawiła go i po chwili obściskiwali się na kanapie, podnieceni nową dla nich sytuacją.

Nagle Tomasz odskoczył od niej.

- Co? - zdziwiła się.

Na jego twarzy malowało się zdumienie.

- Słyszałaś to? - zapytał zaskoczony.

- Niby co?

- Bo ja wiem? Jakby jęk czy coś... - Tomasz rozejrzał się niepewnie.

- Nic nie słyszałam.

Tomasz zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Sięgnął po kieliszek, wypił łyk wina.

- To na czym skończyliśmy? - zapytał zalotnie.

Znów wtulili się w siebie, Tomasz oderwał się od ust Moniki i zaczął całować jej szyję. Po chwili jednak gwałtownie odsunął się od niej.

- Znowu!

- Co "znowu"?!

- Ten dźwięk!

Monika popukała się w głowę.

- Tak, jasne, to twoja babcia wróciła z zaświatów powkurzać nas, bo liżemy się na jej łóżku.

- Przestań! - obruszył się Tomasz. - Nie gadaj tak!

- Och sam przestań, zachowujesz się jak dziecko. Taki duży a w duchy wierzy.

- Ty wierzysz że zamach na WTC to robota jakiegoś araba.

- Kurwa, Tomek, tylko nie znowu twoje teorie z kosmosu! - Monika zirytowana usiadła prosto na kanapie. Zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu papierosów. - Daj mi lepiej jakąś popiołkę.

Poszedł do kuchni i wygrzebał z szafki szklankę. Babcia nie paliła. Nalał do środka trochę wody.

Przyniósł Monice zaimprowizowaną popielniczkę i usiadł koło niej, też wyciągając papierosy. Zapalili w milczeniu i Tomasz zapił pierwszą chmurę resztką wina. Chwycił za butelkę i dolał im obojgu.

- Trzymaj - powiedział podając jej kieliszek.

- Dzięki - nadal była lekko obrażona. Postanowił że musi coś z tym szybko zrobić, inaczej wieczór zamieni się w katastrofę.

- Ej, zajaramy? - powiedział wyciągając z kieszeni bluzy torebkę z marihuaną i bibułki.

Monika popatrzyła sceptycznie ale się przełamała.

- Dobra, kręć. Może jak się rozluźnisz to ci przejdą te paranoje - znów się uśmiechała, więc zabrał się czym prędzej do roboty.

- Sorry, Moniek - rzekł krusząc zioło nad bibułką. - Po prostu przedwczoraj jak stąd wychodziłem zdawało mi się, że coś słyszałem. Pewnie zmęczony jestem. Byłem dziś wcześniej w robocie żeby móc się wyrwać wcześniej i to wszystko przygotować, pewnie się nie wyspałem.

- "To wszystko"? Ha, kupiłeś wino i wsadziłeś je do lodówki, straszny wysiłek - w jej głosie wyczuł sarkazm.

- Dobra, Moniek, nie rób scen - uśmiechnął się i wyciągnął do niej rękę ze skrętem w nadziei, że tym gestem ją przekupi. - Źle jest? Siedzimy w moim własnym mieszkaniu, nikt nam nie zawraca dupy, możemy jarać nie przejmując się, że moja matka wpadnie do pokoju i zacznie zrzędzić... Raj!

Odwzajemniła uśmiech. Wzięła od niego skręta.

- No dobra już... Daj ognia. I odpuść sobie te jazdy ze słyszeniem głosów, to ci pokażę coś fajnego.

Uradowany podetknął jej zapalniczkę. Zaciągnęła się, zakaszlała krótko.

- Uuu... dobre.

Też się zaciągnął. Po chwili znów się obściskiwali. Złapał Monikę za pośladki i położył ja na plecach. Skręt zaczynał działać. Nie minął kwadrans, a leżeli półnadzy na sobie. Monika jęknęła głośno i Tomasz zerwał się jak rażony prądem.

- SŁYSZAŁAŚ?

- To ja, idioto!

Ale Tomasz wiedział, co usłyszał. Dźwięk dobiegł zza niego a nie spod niego. Marihuana w połączeniu z winem sprawiły, że świat zaczął niebezpiecznie chybotać mu się w oczach. Miał wrażenie że ktoś go obserwuje, mimo że byli w pokoju sami.

- Nie, nie, Moniek, to nie byłaś ty. Jak nic słyszałem to gdzieś indziej!

- Mam tego dość - wstała i zaczęła się ubierać. Była naprawdę wkurzona. Tomasz z niepokojem rozglądał się po pokoju. Nasłuchiwał.

- Moniek, proszę, zaczekaj, ja to naprawdę słyszałem...

- Gówno tam słyszałeś, zjarałeś się i masz schizy. Matko, jak ja z tobą wytrzymuję? Weź się ogarnij człowieku, jak mi znowu wyjedziesz z duchami, to...

Tomek przygryzł wargę. Miejsce strachu zajął gniew. Gwałtownym ruchem chwycił butelkę i nie przejmując się kieliszkiem napił się prosto z niej. Przełknął trunek i od razu zapalił papierosa. Monika kończyła już wciągać spodnie.

- Czemu nie chcesz uwierzyć, że to nie brednie? Tyle dowodów ci pokazywałem!

- Dupa, nie dowody, Tomasz! Te twoje fora paranormalne, te debilne filmiki z jutuba, to mają być dowody? Na litość boską, ty masz w pokoju całą kolekcję tego szmatławego „Faktor X" jakbyś nadal chodził do podstawówki! Te śmiecie też masz zamiar tu przewieźć jak już skończysz remont?

- W duchy to nie wierzysz, ale na "litość boską" to już się powołujesz - powiedział z przekąsem.

- Jezu, kurwa, Chryste! Tak się mówi, rany, nie łap mnie za słówka, dobrze wiesz o co mi chodzi. Miałam ci pokazać coś fajnego, obczaiłam w „Cosmo" kilka nowych pozycji, ale ty widzę wolisz słuchać jęków innego rodzaju. Gratulacje, pierwsza randka w twojej chacie i całkiem ją spieprzyłeś.

Nie wiedział co powiedzieć. Bez przekonania też zaczął się ubierać. Kiedy zapinał pasek, Monika kończyła sznurować buty i rozglądała się za zrzuconymi z kanapy papierosami. Podniosła je z podłogi, wsadziła do torebki.

- Nie musisz mnie odprowadzać do wyjścia, sama trafię - rzuciła zjadliwie.

Nawet nie próbował jej zatrzymać. Opadł na kanapę i po chwili usłyszał trzaśnięcie drzwi.

Wybiła północ. Siedział i analizował rozwój wydarzeń. Był przekonany, że coś słyszał. Przymknął oczy. Zaczynał zapadać w sen.

Nagle - znów! Zerwał się na nogi, potrącając stopą wino. Trunek rozlał się na dywan i Tomasz roztrzęsionymi rękoma postawił butelkę w bezpiecznym miejscu. Znów! Teraz był pewien! Wyraźnie usłyszał przeciągły ni to jęk, ni to pisk. Zaczął drżeć. Oszołomiony po wypaleniu skręta pomieszanego z winem skulił się w rogu kanapy. Stało się. Czytał o tym latami, a teraz doświadczał tego bezpośrednio. Jak mógł być tak głupi i sądzić, że babcia po śmierci zmieni swoje poglądy? Pamiętał, jak raz był na koncercie z Moniką. Impreza skończyła się później niż przewidywali i zostali bez transportu do domu. Pomyślał, że może babcia ich przenocuje. Odesłała go jednak z kwitkiem, twierdząc, że wiele dla swojego wnusia zrobi, ale z dziewczyną bez ślubu w jej domu spać nie pozwoli. Wściekł się wtedy porządnie i przez dwa tygodnie się do niej nie odzywał.

Czuł się rozkojarzony, pijany i naćpany. Przede wszystkim zaś - przerażony. Nie wiedział, co ma zrobić. Po chwili pomyślał, że może kolejny skręt go rozluźni. Próbował rozkruszyć zioło nad bibułką, ale dłonie zanadto mu drżały i połowa rozsypała się na podłogę. Zirytowany wrzucił niedokończonego skręta do popielniczki i wyciągnął z paczki papierosa. Zapalił go, a kiedy w palcach został mu już sam filtr, natychmiast zapalił następnego. I następnego.

Wybiła pierwsza w nocy, a Tomasz nadal siedział roztrzęsiony w rogu kanapy. Popiół z papierosa trzymanego w rozedrganej dłoni spadł na obicie. Wytarł go odruchowo, pozostawiając szarą smugę. Nie zwrócił na to większej uwagi.

Przeciągły jęk rozległ się z nieokreślonego miejsca i Tomasz nerwowo podskoczył, wypuszczając niedopałek na dywan. W panice rzucił się, aby go ugasić - nie chciał narażać się zmarłej jeszcze bardziej.

Przez kwadrans siedział bez ruchu, zagryzając pięść. Był jak sparaliżowany. Świat tańczył mu przed oczami. Powinien położyć się do łóżka, przespać działanie wszystkich substancji które wchłonął tego wieczora, ale bał się zasypiać.

Poczuł straszliwe parcie na pęcherz. Bał się ruszyć z miejsca, ale nie mógł przecież zlać się w spodnie. Ostrożnie się podniósł i chwiejnym krokiem poczłapał do łazienki. Był przeraźliwie pijany. W korytarzu musiał podeprzeć się ręką, żeby się nie wywrócić. Otworzył drzwi, stanął nad muszlą klozetową i zaczął siłować się z rozporkiem. Odkrył że nie jest w stanie stać prosto. Zsunął spodnie i usiadł. Bezwładnie opuścił ręce i głowę i zaczął sikać.

Nagle znów to usłyszał. Głos z zaświatów rozległ się tuż za jego plecami. Poderwał się przerażony, potknął się o opuszczone do kostek spodnie, runął na ziemię uderzając głową o framugę i legł nieprzytomny na podłodze.

Chwilę późnej za jego plecami nadpęknięta uszczelka znów zassała powietrze do zbiornika wody, wydając przeciągły jęk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×