Skocz do zawartości
Nerwica.com

ot


elo

Rekomendowane odpowiedzi

Victorius17, Wszystko super, ale tego wroga, którego w sobie nosisz powinieneś pokochać, polubić, a nie z nim walczyć. To część Ciebie. Rozumiesz? Dopóki będziesz z nim walczył będzie ciężko. Każdy z nas ma w sobie coś, czego nie lubi. Tą gorszą część można zaakceptować bo nikt nie jest idealny. Nie znaczy to, że masz pokochać wroga i wracać do nałogów. Musisz dać sobie też przyzwolenie na gorsze dni bo każdy takie ma i nie jest to nic nienormalnego.

Rozumiesz? :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victorius17, stary, powiem krótko. Zajebiście się czyta takie wpisy!

Przyznaję, że to świetny gościu, chociaż trochę uparty :nono: ale jakby nie patrzeć młodszy o 5 lat od nas Ślązak :mrgreen: I w garniakach rzeczywiście mu do twarzy :105: Szkoda, że tak daleko mieszka :? bo aż chciałoby się taką osobę poznać w realu :great: Dobrze, że jest forum, gdzie takie osoby można spotkać ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj tam nie przesadzaj :oops:

 

Nie macie pojęcia jak wielu ludzi chce głosować na antysystemowców. Mój ojciec również przejrzał na oczy odkąd zaczął czerpać wiedzę z internetu. Idźmy do wyborów i głosujmy na Korwina, Kukiza, Brauna, Kowalskiego i Wilka (według uznania). Zmiany w tym kraju naprawdę są możliwe. Uwierzcie w to do cholery :D ! Mam podjarę na te wybory. To pierwsza tak ekscytująca kampania prezydencka w przeciągu 25 lat mojego życia :D .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znowu czuję się źle. Brakuje mi towarzystwa innych ludzi z którymi mógłbym porozmawiać. Nie chcę dzwonić do przyjaciół by się im nie narzucać. Mam dwóch kumpli z którymi spotykam się co jakiś czas i nikogo poza nimi. Nie zawieram nowych znajomości na płaszczyźnie prywatnej w obawie przed odrzuceniem. Nie jestem zbytnio lubiany, tak mi się wydaje, przez wzgląd na to że jestem ponurakiem. I tak dzisiaj siedzę przez cały dzień w domu. Tak mija mi dzień za dniem, podczas gdy inni ludzie spotykają się ze znajomymi, rozmawiają, śmieją się, cieszą się życiem. Co z tego że nie gram? Owszem, mam masę wolnego czasu, ale nie mam co z tym czasem zrobić. Znowu myślę o tym, że najlepszym wyjściem byłoby samobójstwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Victorius17!

Twoje wpisy minimalnie przypominały mi siebie sprzed kilku lat. Też źle o sobie myślałem i za wszelką cenę chciałem zwalczyć w sobie nieudacznika. Również interesowałem się teoriami podrywu. Balansowałem między myśleniem religijnym, a buntowniczym i stawianiem na samorozwój. Jak bardziej poszedłem w stronę życiowego cynizmu to czułem pustkę, z kolei religijność wydawała mi się zakłamana i nieskuteczna. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, choć w końcu znalazłem swoją drogę.

 

Popieram Monikę, ze nie warto robić z siebie wroga. Taka walka, mimo że to brzmi dumnie, to jednak wyniszcza. Póki wróg jest na zewnątrz to życie jest w miarę przyjemne, najgorzej widzieć wroga w sobie. Wtedy nieszczęście gotowe.

 

Tak czy inaczej kibicuję. No i nie przegnij w drugą stronę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik, widzisz... jakiś czas temu dziewczyna kumpla robiła małą imprezę. Zostali zaproszeni wszyscy z naszej paczki oprócz mnie. Innym razem na ognisku, kiedy próbowałem coś zagadać, kumpel rozkazał mi abym "zamknął mordę". Jeszcze innym razem na sylwestra, kiedy próbowałem zagadać, kumpel zrobił ze mnie idiotę dziwnymi spojrzeniami. On otwierał wino, jego dziewczyna mówi żeby uważał przy otwieraniu, a ja mówię "Kamil to specjalista od alkoholi, spokojnie :D ." Wtedy padło to spojrzenie z rodzaju "co ty pier...lisz..". Takich sytuacji było więcej.

Jeśli już mnie gdzieś zapraszają to staram się w ogóle nie odzywać, bo i po co? Żeby mnie zjechali? Jestem takim piątym kołem u wozu, które czasami się przydaje, jak trzeba naprawić komputer lub pożyczyć kasę, dlatego mnie zapraszają. Wolę się nie narzucać i posiedzieć w domu w samotności. Teraz jest najgorszy dla mnie okres. Wiosna - lato. Czas kiedy robi się ciepło i wszystko budzi się do życia. Ludzie się cieszą, wychodzą z kimś na spacery itd. tylko ja siedzę w domu sam bo nie mam do kogo wyjść. Kiedy chodzę po mieście sam, czuję się jeszcze gorzej niż w domu, widząc tych wszystkich szczęśliwych ludzi. Może wizyta u psychologa mi pomoże. Nie wiem.

 

monk.2000, dzięki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victorius17, może Ty faktycznie coś takiego robisz, że irytujesz ludzi dookoła. Nie wiem. Przez internety trudno sądzić. Może rozmowa z psychologiem faktycznie trochę światła rzuci na to.

Mnie to wygląda na jakiś problem komunikacyjny. Albo ty coś robisz tak, że ludzie się wkurzają, albo źle interpretujesz ich sygnały i widzisz niechęć do ciebie tam gdzie jej nie ma.

Pisałeś, że angażujesz się w jakąś partię, młodzieżówkę polityczną czy coś takiego. Tam też masz taki problem z kontaktami z ludźmi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na razie zapisałem się jedynie jako sympatyk, bo lokalne struktury nie zostały stworzone.

 

Psychiatra zdiagnozowała u mnie osobowość dyssocjalną, więc problem komunikacyjny z pewnością występuje, tylko jak go pokonać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victorius17, a czemu Twoim zdaniem ludzie Cię nie lubią? Tylko przez to ponuractwo?

Prawdopodobnie przez równie jak moje konserwatywne poglądy ( chociaż w trochę innych dziedzinach ).

I to nieprawda, że nikt go nie lubi ... Victorius17, da się lubić i to nawet bardzo ;) ! Gdyby tylko jeszcze mieszkał w innym Bielsku ... bo w tym jego to ja byłam raz w życiu :mhm:

 

Victorius17, weź pod uwagę, że możesz się gorzej czuć na początku brania nowych leków. Tak często bywa !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skopiuję do mojego wątku z wątku o masturbacji

 

Myślę że ja również jestem uzależniony od masturbacji. Robię to już od wielu lat. Zawsze uważałem to za nieszkodliwą formę rozładowania napięcia seksualnego. Wiadomo - napatrzy się człowiek na te wszystkie piękne dziewczyny, nierzadko odziane w sposób bardzo wyzywający, a później wieczorem ciężko wytrzymać. Jak większość facetów oglądam filmy pornograficzne w necie. Początkowo wystarczały mi sceny z seksem klasycznym. Później przestało mnie to podniecać i szukałem co raz mocniejszych doznań. Przebrnąłem przez filmy lesbijskie, trójkąty, BDSM, ostre biczowanie, seks grupowy, publiczne poniżenie seksualne, na pissingu i piciu moczu kończąc. Szukałem również filmów z podduszaniem, trwałym okaleczaniem ciała, wypalaniem znamion na skórze, itd ale w normalnym necie ciężko jest znaleźć coś takiego. Dla normalnych ludzi te rzeczy w większości są obrzydliwe. Dla mnie były to co raz mocniejsze doznania, dzięki którym mogłem się zaspokoić, bowiem każdy z tych stopni wtajemniczenia, że się tak wyrażę, przestawał dostarczać odpowiedniego poziomu podniecenia do osiągnięcia wytrysku. Masturbacja stała się sposobem na nudę, na zły humor, na relaks po pracy, na rozładowanie napięcia seksualnego - słowem, lek na wszystko. Kiedy byłem w dołku i nic mi się nie chciało, do głowy przychodziła myśl, że może by warto załączyć jakiegoś pornola i zrobić sobie dobrze. Kilka razy próbowałem z tym skończyć. Kasowałem całą kolekcję totalnie zboczonych filmów porno, po to by za jakiś czas znowu zapisać do zakładek strony z udawanym gwałtem, albo oddawaniem moczu do ust niewolnicy bądź niewolnika. Wiem, że to chore więc proszę byście oszczędzili mi gadania na ten temat.

 

W ciągu ostatnich kilku dni praktycznie ciągle oglądałem filmy z połykaniem moczu i masturbowałem się. Nie miałem ochoty na nic innego. W poszukiwaniu kolejnych totalnie zboczonych filmów trafiłem na tekst o uzależnieniu od pornografii.

Przeczytałem tekst i obejrzałem świadectwo Shelley Lubben z drugiego postu - nawróconej byłej aktorki porno. Podobnie jak ona, byłem w dzieciństwie wykorzystany seksualnie. W wieku około 8-9 lat mój kolega z klasy zachęcił mnie do uprawiania seksu gejowskiego. Jak to dziwnie brzmi... Wtedy nie wiedziałem co robię. Chyba nie muszę mówić jak destrukcyjnie na psychikę dzieciaka wpływa takie doświadczenie. Zamiast bawić się z innymi dzieciakami na podwórku, czytaliśmy z kolegą poradnik seksualny, który był własnością jego rodziców i stosowaliśmy pozycje w nim pokazane. Później wyszło na jaw, że ten mój kolega robił to samo z innym chłopcem. Powiedzcie mi jak coś takiego nazwać? Pedofilia wśród dzieci? Molestowanie seksualne przez rówieśnika? To było totalnie chore! Kontakty homoseksualne z tym kolegą urwały się pod koniec podstawówki lub na początku gimnazjum - nie pamiętam dokładnie. Nigdy nie nawiązałem normalnej relacji z jakąkolwiek dziewczyną. Po dziś dzień jestem sam. Dziewczyny w ogóle nie interesują się mną jako facetem. Leczę się psychiatrycznie z powodu depresji. Mam zdiagnozowaną osobowość dyssocjalną. Jestem totalnie nieprzystosowany społecznie. Moja psychiatra powiedziała, że nie jest w stanie mi jakoś skuteczniej pomóc. Doświadczenia seksualne z dzieciństwa + przemoc domowa ze strony ojca nadużywającego alkoholu + brak wzorców które dzieciak powinien wynieść z domu, zrobiły ze mnie życiową kalekę. Czasami mam dość walki o zmianę mojego życia. Chciałbym po prostu nie istnieć. Chciałbym by moja dusza nie istniała. Wyobrażam sobie że nie ma mnie, nie ma świata na którym żyjemy, nie ma Was, nie ma planet i kosmosu, nie ma nawet pustki. Po prostu nic nie istnieje. Ta myśl sprawia, że zaczyna mi brakować powietrza i się duszę. Właśnie tego bym chciał w chwili kiedy jest mi źle. Zupełny brak świadomości. Kompletny reset i deinstalacja.

 

Dlaczego tak się stało? Dlaczego inni są normalni i potrafią cieszyć się życiem, a ja nie? Dlaczego inni ludzie kogoś mają, a ja wciąż jestem sam? Ludzie mówią, że jestem wartościowym człowiekiem i z pewnością wcześniej czy później znajdę fajną dziewczynę. Niektórzy mówią nawet, że dziewczyny powinny ustawiać się do mnie w kolejce - takie stwierdzenia najbardziej mnie wk....rwiają, bo gdzie do cholery są te dziewczyny?! Nie ma żadnej. Takie gadanie sprawia mi ogromny ból. Lepiej żeby ludzie po prostu się zamknęli. Ojciec co jakiś czas mówi mi żebym się ożenił. Z kim? Chyba z własną ręką... Gdybym miał pistolet, zakończyłbym moje życie jednym bezbolesnym strzałem w głowę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×