Skocz do zawartości
Nerwica.com

relacje damsko-męskie a dda


Gość potworek

Rekomendowane odpowiedzi

Tak, wydaje mi się, że jedyne wyjście to terapia. Rodzina czy przyjaciele raczej nie pomogą.
Pomogą, tylko ich tez mozna skrzywdzić... złoscia, humorami, wybuchami agresji, zmianami nastrojów. Terapeuta powinien byc na to odporny, powinien umiec z tym sobie radzić. Bliskie osoby niekońiecznie, moga to tolerować ale bardzo przezywac.

Jednak obiektywnie powiem, ze i tak okazywanie nawet najbardziej skrajnych emocji jest lepsze niz ich zamrozenie... a cynicznie powiem, ze zakochany partner wszystko zniesie, wiec mozna sie przy nim odblokowac. To moze dac poczucie bezpieczeństwa, i wtedy z czasem powinno byc lepiej.

 

Lepiej bym tego nie ujęła i strasznie się właśnie tego boję, że poprzez taką chwiejność emocjonalną i ciągłe zmiany nastrojów tylko kogoś do siebie zniechęcę, wystraszę, zmęczę po prostu. Bo człowiek jest czasem nieprzewidywalny i zmienia nastrój szybko i bez wyraźnego powodu, a wiadomo że każdy chce względnej stałości i pewności w związku, a tu związek z takim DDA to czasem moim zdaniem siedzenie na minie :?

Terapeuta oczywiście powinien być odporny, tylko też nie do końca jestem w stanie tak na zawołanie akurat na sesji wzbudzić w sobie te emocje i zachowania, z którymi mam problem, żeby móc je "zaprezentować, omówić, przepracować".

 

-- 21 gru 2014, 10:26 --

 

Nie chcę nic na siłę właśnie. Pytałam o opinię czy warto w to wchodzić (relacja "fucking buddy"), bo zastanawiam się czy da się bez uczuć. Z góry zostały postawione granice i zasady. Co będzie tego nikt mi nie jest w stanie powiedzieć, a decyzja należy do mnie.

 

Wg mnie (ale patrzę ze swojego punktu widzenia) bez uczuć wejść w taką relację można, ale na krótką metę. Po dłuższym czasie z którejś strony coś wyjdzie na pewno. A najgorzej właśnie, jeśli coś się zacznie rodzić tylko u jednej osoby, a druga będzie nadal twardo wyizolowana i z dystansem podchodzić do tematu.

Granice i zasady postawione z góry - brzmi poważne, ale czy jesteśmy w stanie postawić granice swoim własnym uczuciom? Czy można ustalić tak naprawdę z samym sobą takie zasady, typu "nie zakocham się, nie zaangażuję się"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo człowiek jest czasem nieprzewidywalny i zmienia nastrój szybko i bez wyraźnego powodu, a wiadomo że każdy chce względnej stałości i pewności w związku, a tu związek z takim DDA to czasem moim zdaniem siedzenie na minie :?
i tu sie mylisz, sa faceci którzy lubia siedzenia na minie i przyzwyczaili sie do wybuchów ;) normalne kobity ich nie interesują.

 

Terapeuta oczywiście powinien być odporny, tylko też nie do końca jestem w stanie tak na zawołanie akurat na sesji wzbudzić w sobie te emocje i zachowania, z którymi mam problem, żeby móc je "zaprezentować, omówić, przepracować".
imo dobry terapeuta predzej czy później doprowadzi do takiej konfrontacji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a cynicznie powiem, ze zakochany partner wszystko zniesie, wiec mozna sie przy nim odblokowac.

Tylko zastanawiam się, czy jest w ogóle możliwe przy takim zamrożeniu uczuć wejście w relację z facetem.

 

Czy można ustalić tak naprawdę z samym sobą takie zasady, typu "nie zakocham się, nie zaangażuję się"?

No i tutaj on wygrywa, bo jak twierdzi nie ma uczuć :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy można ustalić tak naprawdę z samym sobą takie zasady, typu "nie zakocham się, nie zaangażuję się"?
Można ale po co? Sam sex nie zastąpi Ci normalnej relacji. Myślę że większe szanse są że znajdziesz kogoś kto przetrzyma te wybuchy, zamrożone uczucia itp. niż żeby z takiej "relacji" miało coś wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i tutaj on wygrywa, bo jak twierdzi nie ma uczuć :P

 

Coraz bardziej mnie to ciekawi, bo ja osobiście też uważam, że nie mam w tej chwili uczuć. Nawet się rozpłakać nie umiem obecnie. Jeśli coś mnie jakoś rusza wewnętrznie, to wywołuje co najwyżej złość. Reszta uczuć? Poszła sobie nie wiadomo gdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytuj:

Czy można ustalić tak naprawdę z samym sobą takie zasady, typu "nie zakocham się, nie zaangażuję się"?

Można ale po co? Sam sex nie zastąpi Ci normalnej relacji. Myślę że większe szanse są że znajdziesz kogoś kto przetrzyma te wybuchy, zamrożone uczucia itp. niż żeby z takiej "relacji" miało coś wyjść.

Bo ktoś jest interesujący, fascynuje Cię pod różnymi względami? Ty jego też, ale nie mogą w to wejść uczucia :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a cynicznie powiem, ze zakochany partner wszystko zniesie, wiec mozna sie przy nim odblokowac.

Tylko zastanawiam się, czy jest w ogóle możliwe przy takim zamrożeniu uczuć wejście w relację z facetem.

Można, mysle tylko ze dobrze byloby poinformowac delikwenta, ze ma sie problemy z emocjami i nie wiadomo w jakim kierunku znajomosc sie rozwinie. Najlepiej zanim sie zaanagazuje na dobre, zeby nie był nieswiadomy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można, mysle tylko ze dobrze byloby poinformowac delikwenta, ze ma sie problemy z emocjami i nie wiadomo w jakim kierunku znajomosc sie rozwinie. Najlepiej zanim sie zaanagazuje na dobre, zeby nie był nieswiadomy.

 

Tu się zgadzam i właśnie tak staram się postępować z moim..hmm...nowym znajomym. Pewne swoje zachowania po prostu trzeba wytłumaczyć, bo faktycznie dla kogoś z boku mogą się wydawać nieco dziwne, niepokojące i czasem bez przyczyny.

 

-- 22 gru 2014, 12:30 --

 

noszila, próbowałam dopytać o jego rodzinę (czy może DDA lub DDD), ale się chyba wystraszył i uciekł :P Wiem tylko, że rodzice rozwiedzeni, no ale mam nadzieję, że to akurat nie determinuje, że ktoś będzie w przyszłości DDD :roll:

 

Uciekł, tzn? Widocznie to jednak ciężki temat dla niego i łatwiej jest mu się odsunąć, zamknąć w sobie, uważać że nic nie czuje a tak naprawdę pewnie czuje tylko przed tym natychmiast ucieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uciekł, tzn?

Wyszedł ode mnie nagle i się nie odzywa od tego czasu. Odpowiedział na moje pytanie w smsie i tyle. Miał zadzwonić wczoraj wieczorem i tego nie zrobił. Ja chyba sobię daję spokój. Szkoda, ale mam na tyle skomplikowane życie, że nie chcę go jeszcze bardziej udziwniać ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uciekł, tzn?

Wyszedł ode mnie nagle i się nie odzywa od tego czasu. Odpowiedział na moje pytanie w smsie i tyle. Miał zadzwonić wczoraj wieczorem i tego nie zrobił. Ja chyba sobię daję spokój. Szkoda, ale mam na tyle skomplikowane życie, że nie chcę go jeszcze bardziej udziwniać ;)

 

W pewnym sensie Cię rozumiem. Też mnie to wszystko przerasta i odechciewa mi się...

I tak nie umiem się z niczego cieszyć...

Dzisiaj odwiedziła mnie koleżanka, dała mi prezent na święta...nie umiałam się nawet ucieszyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taa, odezwał się z pretensjami, że do niego nie zadzwoniłam wczoraj wieczorem :P Zapomniał, że to on miał zadzwonić.

Co do Twojego braku emocji....może Ci się prezent nie podobał? Ja też jakoś nie umiem się za bardzo cieszyć z prezentów. Zupełnie nie wiem czemu. Fajne rzeczy dostałam na urodziny, a mimo to poziom wyrażonych przeze mnie emocji był dość niski (myślę, że niektórzy mogli się obrazić). Może próbuj chwytać momenty, kiedy wyrażasz emocje, albo spróbuj się zmuszać do tego. Ja troszkę tak działałam w moich blokadach - zmuszałam się do robienia rzeczy na przekór i jest o niebo lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może próbuj chwytać momenty, kiedy wyrażasz emocje, albo spróbuj się zmuszać do tego. Ja troszkę tak działałam w moich blokadach - zmuszałam się do robienia rzeczy na przekór i jest o niebo lepiej.

 

Prezent jest ok. Nie chodzi o to, że mi się nie podoba. Po prostu mnie to nie rusza. Obojętne mi to.

Zmuszać się do wyrażania emocji - wychodzi mi z tego sztuczna, sarkastyczna opcja pełna cynizmu i kpiny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy można ustalić tak naprawdę z samym sobą takie zasady, typu "nie zakocham się, nie zaangażuję się"?
Można ale po co? Sam sex nie zastąpi Ci normalnej relacji. Myślę że większe szanse są że znajdziesz kogoś kto przetrzyma te wybuchy, zamrożone uczucia itp. niż żeby z takiej "relacji" miało coś wyjść.

U mnie też pojawiają się te pytania i w moim przypadku ustaliłem to wszystko z samym sobą. Później chciałem to zmienić (od czasu do czasu też próbuję ale to na nic) i wchodzę w jakieś relacje z kobietami niestety po pewnym czasie moje emocje a raczej ich brak i strach przed zranieniem powoduje że szybko się z tego wycofuję. Wszystkie święta są dla mnie dniem powszechnym, też nie cieszą mnie żadne prezenty jakie by one nie były no i też nastroje zmieniające sie z minuty na minutę potęgują to wszystko. Miałem kilka prób "przełamania się ale kończyło się szybciej niż zaczęło. Nigdy nie płakałem na pogrzebach i nie potrafię się cieszyć z własnych sukcesów. Jednym słowem moje relacje z kobietami przy tym wszystkim jest chyba niemożliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zmuszać się do wyrażania emocji - wychodzi mi z tego sztuczna, sarkastyczna opcja pełna cynizmu i kpiny.

A myślisz, że jak to wygląda jak staram się spontanicznie kogoś przytulić, pocieszyć? Albo jak na początku (dawno temu) zmuszałam się do zagadywania do ludzi? Na początku to było mega sztuczne i głos mi drżał, byłam czerwona, ręce się pociły. Teraz to dla mnie jest naturalne. Pocieszanie czy przytulanie jeszcze nie, ale ćwiczenie czyni mistrza ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wchodzę w jakieś relacje z kobietami niestety po pewnym czasie moje emocje a raczej ich brak i strach przed zranieniem powoduje że szybko się z tego wycofuję.

 

Ja na to mówię "syndrom ucieczki". Paskudnie to dokucza. Pojawia się zawsze w pewnym momencie i człowiek ucieka przed ludźmi, przed sytuacjami, przed wyzwaniami. Bo tak jest łatwiej i bezpieczniej, nie wymaga to tak wielkiego wysiłku, jak praca nad sobą w relacji z drugim człowiekiem. Ucieczka jest znana, a to co nas przeraża jest obce i nie wiadomo co nas czeka.

 

-- 24 gru 2014, 10:27 --

 

A myślisz, że jak to wygląda jak staram się spontanicznie kogoś przytulić, pocieszyć? (...) Pocieszanie czy przytulanie jeszcze nie, ale ćwiczenie czyni mistrza ;)

 

To przydałyby mi się jakieś ekstremalne korepetycje w przyspieszonym tempie.

 

Coś już drgnęło w sumie, bo jeszcze nie tak dawno wypowiadałam się w innym wątku na temat tego, że nie znoszę kiedy mnie ktoś dotyka, że się spinam wtedy, sztywnieję i źle czuję. Natomiast powoli, powolutku przytulanie zaczyna mi sprawiać przyjemność. Oczywiście przytulenie od jednej konkretnej osoby na razie. Uczę się przytulać i być przytulaną, staram się myślami ściągnąć pozytywne emocje podczas przytulenia, mówić sobie "to jest dobre i przyjemne". Dziwnie to na początku wygląda i samą mnie śmieszy, że w głowie toczy mi się taka batalia i szkolenie podczas czynności, która powinna sama z siebie spontanicznie budzić dobre uczucia. Ale cóż, mam deficyty i chyba inaczej się na razie do tematu podejść nie da, jak tylko próbować rozumem wywlec emocje na wierzch na siłę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, Właściwie nie wiem czy ma to jakąś konkretną nazwę ale wbrew pozorom dla mnie nie jest to takie łatwe wręcz przeciwnie zawsze łatwo jest mi ponieść się emocjom kiedy napotykam na swojej drodze naprawdę fajną dziewczynę kiedy jest tych opcji sporo i za nią lgnę ale trudno mi jest z tego zrezygnować uświadamiając sobie że w moim życiu nie ma nic co mogłoby mnie zdopingować na taką decyzję mam w głowie jej rozczarowanie mną jak mi mówi że nie jestem gotowy i że z takim życiem żaden związek się na dłużej nie utrzyma. Wtedy się wycofuję rezygnując z kogoś kto po 2-3 miesiącach naprawdę zaczyna mi się podobać. Niebywale trudna decyzja ale w końcu ją podejmuję bo nie chcę tego wszystkiego w realu :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, z tymi emocjami, to żebyś się tak nie rozbuchała jak ja, bo potem to w drugą skrajność wpada ;)

Żadne przyspieszone kursy, powolnymi, malutkimi kroczkami. Nic na siłę. Dobrze, że się starasz, próbujesz :)

 

Spokojnie, dzięki za radę, ale myślę że popadnięcie w drugą skrajność mi na razie nie grozi. Bardzo opornie mi to wszystko idzie więc pewnie sporo czasu by musiało minąć. Raczej jakiś zapalnik we mnie nie wybuchnie który by mnie odwrócił w uczuciach o 180 stopni. I masz rację, że nie byłoby to dobre. Wszystko z umiarem i powoli tak jak mówisz.

Nie wiem zresztą czy coś z tego będzie, bo ciągle słyszę głos matki-krytyka z tyłu głowy, czuję się jak psychopata który słyszy głosy, obłęd jakiś.....jestem kłębkiem nerwów. Im bardziej wchodzę w relację z nowo poznanym facetem, tym głośniej krzyczy matka-krytyk w głowie że jestem beznadziejna, że jestem ciężarem i wszystko zdupię...nie wyrabiam już nerwowo, ręce mi się trzęsą, łapię doła, myśli "s".

 

-- 24 gru 2014, 16:04 --

 

w moim życiu nie ma nic co mogłoby mnie zdopingować na taką decyzję (...) z takim życiem żaden związek się na dłużej nie utrzyma. Wtedy się wycofuję rezygnując z kogoś kto po 2-3 miesiącach naprawdę zaczyna mi się podobać. Niebywale trudna decyzja ale w końcu ją podejmuję bo nie chcę tego wszystkiego w realu :(

 

Ale zdajesz sobie sprawę z tego, jak wiele przez to wycofanie tracisz? Przez takie kontakty masz przecież szansę właśnie pracować nad sobą, dążyć do zmiany, do poprawy swojego funkcjonowania i budowania czegoś z inną osobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, Wiem wszyscy mi to mówią w szczególności moja super szczęśliwa rodzinka ale w taki sposób że chciałbym wszystkim i każdemu z osobna wpierdolić za uwagi nasiąknięte ignorowaniem pewnych czynników sarkazmem itp w każdym razie w taki sposób że uświadamiam sobie że mogę coś bardziej nienawidzić niż mi się zdawało. Wiem ale w moim przypadku są pewne komplikacje bo nawet nie potrafię sobie uświadomić jak można spędzać czas jakie to uczucie i w ogóle nie jestem obyty z kobietami nawet jak szukam kogoś z kim pójdę na kawę bilard i innego typu pierdółki to nie mogę bo na chwilę obecną nie mam w swoim kręgu żadnych kobiet

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Semir, ja też nie mam w kręgu żadnych mężczyzn, ale jakoś udaje mi się poznać, więc to nie argument.

noszila, nie wiem jaką masz sytuację, czy mieszkasz z matką jeszcze. Wtedy na pewno ciężko byłoby Ci się od tego uwolnić. Ja się dość młodo oderwałam od pępowiny, ale mimo wszystko bolało, kiedy mi najbliższa rodzina zarzucila "szantażowanie matki". Stwierdziłam ostatecznie, żę olewam. Przepracowałam na terapii i jest okej. Mam nadzieję, że próbujesz za wszelką cenę podnieść swoją samoocenę!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Semir, myślę że Kamaja ma rację, jak się uprzesz, to znajdziesz w swoim otoczeniu kobiety, z którymi można próbować nawiązywać relacje. Wszystko wymaga jakiegoś wysiłku, ale myślę, że nie jest tak źle i nie jesteś zupełnie sam, bez możliwości poznania kogoś?

 

Kamaja, mieszkam nadal z matką, bo niedawno straciłam pracę i nie jestem w stanie się wyprowadzić na swoje...życiowy nieudacznik... wczoraj się z matką pokłóciłam, coś we mnie pękło i już nie dałam rady tego kontrolować, ale mimo tego że rzuciłam jej w twarz konkretne przykłady jej zachowań i tekstów to i tak wyszło na to, że sobie to wszystko zmyśliłam, że to wcale nie miało miejsca i że jestem niewdzięczna... i po co komu ja... jestem życiowym błędem rodziców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i po co komu ja... jestem życiowym błędem rodziców.

Matka Ci tak powidziała czy sama soie to dopowiedziałaś? Wiem, że osoby "zaburzone" nadinterpretują (jestem doskonałym przykładem). Poza tym chyba temu facetowi na Tobie zależy....

Nie wiem czemu utrata pracy ma Cię określać jako "nieudacznika życiowego". Też straciłam, a mieszkam sama z dwójką dzieci. To jest większy problem, a od ponad pół roku nie mogę znaleźć innej pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i po co komu ja... jestem życiowym błędem rodziców.

Matka Ci tak powidziała czy sama soie to dopowiedziałaś? Wiem, że osoby "zaburzone" nadinterpretują (jestem doskonałym przykładem). Poza tym chyba temu facetowi na Tobie zależy....

Nie wiem czemu utrata pracy ma Cię określać jako "nieudacznika życiowego". Też straciłam, a mieszkam sama z dwójką dzieci. To jest większy problem, a od ponad pół roku nie mogę znaleźć innej pracy.

 

Zależy mu, to prawda tylko nie wiem dlaczego. Matka zawsze mówiła "każdy facet bedzie miał z tobą przerąbane", "wszystko robisz za wolno", "do niczego". Więc nie rozumiem co on widzi. Nie chcę sytuacji w której nagle zobaczy jaka naprawdę jestem tak jak mówili rodzice i wtedy mnie zostawi. Po co czekać.

Na pracy mi zależy bo to by była jedyna szansa żeby się samemu utrzymać. Ale nawet nie wiem czy już tego chcę. Szczerze to jestem zmęczona życiem i swoją własną obecnością. Nie mam siły znosić swojego widoku w lustrze. To już chyba koniec jednak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×