Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ciężka sprawa :/


Oleg

Rekomendowane odpowiedzi

Witam forumowiczów.

Mam ciężko sprawę. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Chodzi o to, że byłem w związku 2 lata i 3 miesiące. Nie byłem do końca szczęśliwy, ponieważ po 4 miesiąca związku coś we mnie pękło. Stało się tak ponieważ cały czas poświęcałem dla niej, często rezygnując z własnych pasji. Nie zwracałem jednak na to uwagi, ponieważ byłem strasznie zapatrzony w swoją dziewczynę. Kiedy jednak znajdowałem chociaż chwilę czasu dla siebie, to pracowałem nad pewnym projektem. Ukończenie szło mozolnie, szczególnie przez to, że robiłem to rzadko. Tak czy inaczej kiedy skończyłem mój projekt dałem go do oceny mojej dziewczynie. Ona jednak wymigiwała się od odpowiedzi. Kiedy naciskałem, żeby mi powiedziała, to mówiła, że zachowa ocenę dla siebie. Chyba każdy człowiek w takiej sytuacji miałby czarne myśli. Którego wieczoru, będąc na Gadu-Gadu przycisnąłem ją, aby mi w końcu powiedziała co myśli. W tym momencie ona odpowiedziała, że jej się nie podoba. Wszystkie moje czarne myśli się ziściły. Dosłownie załamałem się na duchu. Czułem się beznadziejny i bezwartościowy. Powiedziałem jej o tym. Ona pomyślała, że chce z nią zerwać. Mi było wszystko jedno, jednak najbardziej w świecie bałem się odrzucenia, więc postanowiłem, że spróbujemy dalej. Były to najcięższe lata mojego życia. Źle spałem, płakałem (niejednokrotnie jej w ramie) i czułem się beznadziejnie. Mimo to wkładałem ostatnie siły, aby ułożyć to wszystko w związku. Nachodziły mnie cały czas czarne myśli o tym, że w końcu się rozstaniemy i że życie nie ma sensu. Niejednokrotnie przez głowę przechodziło mi samobójstwo. W momencie, gdy czułem, że już jestem bliski przełamania tej bariery, która się utworzyła w mojej głowie, od raz pojawiała się depresja i cofałem się o kilka kroków wstecz. Przypominało to poniekąd mit o Syzyfie. Zacząłem chodzić do psychologia. Terapie jednak rozbijały się o nicość, bo bałem się powiedzieć o tym wszystkim, o czym tera piszę. U psychologia rozwiązywałem nieco inne problemy, które trochę pomogły mi w życiu.

Mój stan wpływał również na jakość moich następnych projektów. Były w większości negowane. Moja dziewczyna mówiła jednak, że jej się podobają. Nie byłem jej jednak w stanie uwierzyć. Kiedy już chyliłem się ku upadkowi, nagle zapoznałem się z nurtem "Pozytywnego myślenia". Zacząłem więc zmieniać swoje nawyki myślowe, mając nadzieje na wyplenienie z siebie depresji. Nawet zaczęło coś wychodzić. Mimo wszystko jednak były też efekty zwrotne, gdyż nieraz wszystko znienacka wracało. Mimo wszystko było w jakimś stopniu lepiej. W tym czasie zdobyłem większą wiarę w siebie, co zaczęło odbijać się na moim życiu. Zacząłem dbać o siebie. Poczułem zmianę w życiu. W związku też było lepiej. Obydwoje dużo się nauczyliśmy. Faktem jednak było to, że ja potrafiłem się zajmować sobą, a moja dziewczyna raczej nie. Ja realizowałem siebie, a on zrezygnowała ze wszystkich pasji i siedziała w domu. To samo tyczyło się czasu, kiedy pracowałem. W końcu dziewczyna zaczęła grac w MMORPG. Stało się to jej nawykiem. Kiedy poszedłem na studia widywaliśmy się tylko w weekedny. Czasmi jednak zdarzało się tak, że raz w tygodniu, bo chciałem też trochę się trochę zająć pasją. Potem zaczęło być nieciekawie, bo często nasze spotkania opierały się na tym, że pomagałem jej w zadaniach domowych. Potem były po raz kolejny okrojone, bo prosiła mnie żebym wcześniej od niej jechał, ponieważ ma ważną instancję w World of Warcraft. Ogólnie w grze miała kilku znajomych. Nie byłem jednak zazdrosny, bo jej ufałem. Pewnie dnia, podczas naszego spotkania, zadzwonił do niej telefon. Odebrała go i gadała z jednym ze swoich komputerowych znajomych. (Gadała też z nim często na skype). Kiedy dałem jej do zrozumienia, że to nie czas na rozmowy to pożegnała się z tamtym hasłem "Musze lecieć bo mam gościa". Poczułem się naprawdę źle. Byłem dla niej tylko gościem.

Przez cały czas mojego związku walczyłem oczywiście z negatywnymi myślami, które często doprowadzały mnie do nerwicy.

Któregoś piątku nagle dziewczyna zadzwoniła do mnie i powiedziała, że w tą sobotę się nie widzimy, bo przyjeżdża do niej kolega z gry. Było to nie fair ponieważ ja zawsze o takich sprawach mówiłem jej z tygodniowym wyprzedzeniem, a ona dała mi znać dzień wcześniej. Byłem bardzo uległy dla niej więc nie zrobiłem jej awantury i pozwoliłem na to nadwyrężając moje zaufanie.

Mieli się spotkać na mieście, a ona obiecała, że da mi znać, kiedy spotkanie się skończy. Około godziny 21 nie był dalej odzewu. Kiedy do niej zadzwoniłem mówiła jakimś dziwnie niemrawym głosem. Okazało się, że są u niej, a nie na mieście. Zapytałem więc, czy on zostanie u niej, czy może będzie jechał w nocy, na co ona odparła, że będzie jechał. Uwierzyłem jej.

Kiedy spotkaliśmy się następnego dnia, to, gdy zapytałem o której pojechał, odpowiedziała, że niedługo po moim telefonie. Wyczułem fałsz, ale stwierdziłem, że to moje głupie myśle, więc nie drążyłem tematu.

Spotkania zaczęły być monotonne. W sumie to zawsze takie były, bo ona lubiła wylegiwać się przed TV. Nie odpowiadało mi to, ale za każdym razem, gdy chciałem z nią pójść na spacer to mówiła, że jest zmęczona. Taka sprawa pasowała mi po ciężkim tygodniu studiów. Lecz po jakimś czasie zrobiła się z tego rutyna. Mimo to dalej wszystko jakoś szło. Zauważyłem jednak, że na pytania o naszą przyszłość wymigiwała się. Kiedy pewnego dnia zacząłem o tym rozmawiać, rozpłakała się i powiedziała, że coś jest nie tak i czuje się zmęczona i wykończona życiem. Mówiła, że ma ochotę się wyszaleć . Powiedziałem jej, że powinna zająć się swoją zaniedbaną pasją, bo może o to chodzi. Ustaliliśmy, że wporowadzimy jakieś zmiany, żeby zwalczyć rutynę. W następny weekend się nie widzieliśmy, bo pojechała gdzieś z koleżanką na zakupy, a drugie dnia coś innego robiła. Po dwóch tygodniach w końcu się spotkaliśmy i powiedziała, że chce się rozstać, bo to nie ma sensu. No i rozstaliśmy się. Nie miałem ochoty walczyć, ponieważ walczyłem tak naprawdę przez cały związek. Byłem wykończony.

Fakt ten był spotęgowany tym, że przez te dwa tygodnie stosowałem pozytywne afirmacje, bo wierzyłem w "Prawo przyciągania". Straciłem więc totalnie nadzieje. Dodam do tego to, że przez cały związek dochodziło tylko do pieszczot - nie uprawialiśmy seksu. Kiedy już miało do tego dojść, kiedy mówiła, że jest już bliska przełamania, to w końcu postanowiła zerwać. Okazało się potem, że sylwestra spędziła u tamtego faceta, a było to tydzień po naszym rozstaniu. Załamałem się jednak trwało to dwa tygodnie, potem zaczęła się sesja i wziąłem się za siebie. Ćwiczyłem i uczyłem się do egzaminów. Podjąłem decyzje o życiu na nowo.

W trakcie dlaszego tygodni, bez jakiś moich zagrań zauważyłem, że zbliżam się do pewnej dziewczyny. Nie było to jednak tak, ze szukłaem kogoś na zapchanie. Po prostu okazało się, że odnalazłem "bratnią duszę" w dziewczynie, która znałem już pół roku ze studniów i zawsze bardzo lubiłem. Zbliżylśmy się i zaczęliśmy ze sobą być. Tamta dziewczyna zupełnie wyleciała mi z głowy. Kiedy zbliżaliśmy się do siebie z tą nową dziewczyną, nagle zauważyłem pewną barierę. Czułem, że ją kocham, jednak nie mogłem się do niej zbliżyć, bo czułem ból i chyba strach (?). Wydaje mi się, że to jakiś lęk przed bliskością czy coś...

Na domiar złego spytała się mnie czy chce się rozstać. Ja na to odparłem, że nie, bo mi na niej zależy. Potem, kiedy jej o tym powiedziałem, wszystko zaczęło się układać. Jednego razu o coś się bardzo pokłóciliśmy, a raczej ja ją zraniłem. Powiedziała, że czuje się beznadzieje i że musimy się rozstać, bo ona nie da mi szczęścia. W tym momencie wróciły do mnie obrazy z poprzedniego rozstania. Udało się jednak całą sytuację jakoś załagodzić. Zadra i poczucie winy jednak zostało. od tamtego czasu, zaczęły przychodzić co jakiś czas myśli związane z tamtą. Każdej zn ich towarzyszył silny wybuch emocji w której dużą dozą był odrzucenie. Na domiar złego zobaczyłem na FB, że moja była jest z tym facetem z gry. To jeszcze bardziej mnie zbiło z nóg. Na myśl o tamtej robiło mi się bardzo źle, a teraźniejszą kochałem. To jest bardzo dziwne. Raz miałem jednak taką sytuację, że przyśniła mi się moja była i bylem w takim rozstroju emocjonalnym, że chciałem zerwać teraźniejszy związek i zostać sam, bo czułem się jak śmieć. Nie doszło jednak do tego, bo gdy wruciły racjonalne myślu uznałem to za największą głupotę. Wróciłem na terpaię do psychologa i zacząłem nad soba pracować. Po jakimś czasie myśli nie przeszkadzały mi już tak bardzo. Miałem kila snów, w których żegnałem swoja byłą i wypraszałem z mojego życia. Zaowocowały one terapeutycznie. Wszystko było w porządku, ale ostatnio znowu mnie dręczą jakieś stany lękowe. Okazało się, że nie przeżyłem odpowiednio emocji z tamtego związku, więc musiałem odreagować je teraz w chwilach wolnych. Udało sie, jednak dalej mam wahania nastrojów i poczucia chronicznej pustki. Czasami czuje, że jestem na prawdę blisko mojej dziewczyny, a potem, że jestem daleko i jest mi trochę obca - i tak na zmianę. Jeżeli chodzi o rozmowę i sprawy intymne to nie ma co porównywać z tamtym związkiem - wszystko jest o wiele lepsze. Tak czy inaczej mam często huśtawkę nastrojów. Czasami przychodzą myśli o mojej byłej i nic się nie dzieje, a czasami wychucha coś negatywnego we mnie. Czasami też czuje się odrealniony tak po prostu. Mam dreszcze, jestem przemęczony i muszę do wszystkiego zmuszać. Wiem, że kocham teraźniejszą dziewczynę, a poprzedniej już nie. Opisałem to wszystko, bo uznałem to za powiązane ze sobą i chciałem się po prostu wygadać. Nie wiem co będzie dalej, ale czasami łapie taką deprechę, że nie chce mi się zupełnie nic. Często tez jestem rozkojarzony i zapominam o całym świecie, co wpływa też niekorzystnie na moje teraźniejsze relację...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy Twoja obecna dziewczyna o tym wszystkim wie? Moj lekarz zawsze mi powtarzal, jak mam nawroty nerwicy czy depresji, czy poprostu ze mna zle, lepiej nie zaczynac nowych zwiazkow tylko najpierw ulozyc swoje zycie prosto.

Idz do psychologa czy psychiatry, albo psychoterapeuty lekarze od glowy to podstawa, najwazniejsza w zyciu...

U mnie w rodzinie mamy kiepskie nerwy, takze z doswiadczenia mowie wszystkim, jak cos czuja nie tak, odrazu do lekarzy bo pozniej nie bedzie tak latwo odkrecic.

 

Nie przejmuj sie, nie jestes jedyny z takimi problemami, nawet bym powiedziala (porownojac do swojej sytuacji) ze nie masz problemu :)

Trzymaj sie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wie, że mam problemy, tyko nie wiem czy warto wspominać o treści tych wszystkich myśli. Może opatrzeni zrozumieć emocje, które towarzyszą myślą o mojej byłej.

Kurcze chodzi też o to, że w momencie, gdy nie ma zainteresowania żadną dziewczyną to tych depresji nie ma. Sprawa chyba dotyczy relacji damsko-męskich.

Uczęszczam do psychologia i zajmuje się obecnie moimi relacjami z mamą, które są kiepskie. Psycholog twierdzi, że pradopodobnie to wszystko jest tam.

Zobaczę co z tego wyjdzie. Mam nadzieje, że nie skrzywdzę swojej dziewczyny, bo naprawdę mi na niej zależy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×