Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak sobie radzicie z DDA?


calineczk

Rekomendowane odpowiedzi

Monar,

Ty masz inną sytuację niż ja. Ja ze swoim starym nie mieszkam (to on jest/był tym alkoholikiem), nawet nie wiem czy żyje. Ty mieszkasz z taka osobą (jeśli dobrze pamiętam Twoja mama to alkoholiczka) i ona cały czas jest w nałogu. Nic dziwnego więc, że to przeżywasz ciężko, trudno żeby było inaczej. U mnie to stara historia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar,

Rozumiem Cię. Może właśnie dlatego o nim myślisz (o dzieciństwie) bo obecna sytuacja z mamą powoduje przywoływanie tych wspomnień, jako że dotyczą tego samego problemu. A może minęło jeszcze zbyt mało czasu, w końcu jesteś dużo młodsza ode mnie. Ja dekadę temu też pewnie więcej o tym rozmyślałem i trochę inaczej podchodziłem do tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rotten soul, u mnie to jest tak, że czasami rozpaczam nad tym, że mam taki dom, taką sytuację, że czemu ja i wgl... a czasem uważam swoją sytuację jako właśnie taki pozytyw, który sprawił, że zechciałam pomóc innym, że dzięki temu w przyszłości może będę świetnie się sprawdzać na stanowisku jakiegoś wychowawcy/opiekuna/być może terapeuty - wszystko się może zdarzyć, o tym zdecyduję, gdy przejdę swoją terapię.

Także różnie. Jak wpadam w ten stan złości, smutku, żalu... To jest trudno z tego wyjść i nie tylko myślę o bieżących sprawach, ale by sobie dokopać przywołuję te inne, niemiłe słowa, wydarzenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie obecnie jest tak, że moi rodzice są bardziej normalni ode mnie. Z jednej strony to bardzo dobrze, bo jest spokój w domu, a z drugiej strony mnie to wnerwia czasem, poważnie utrudnia zrozumienie siebie i rodziców.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar,

a czasem uważam swoją sytuację jako właśnie taki pozytyw, który sprawił, że zechciałam pomóc innym

To dobrze, że dostrzegasz jakieś (pozytywy) bo ja po namyśle , nie widzę żadnych w tym że miałem ojca alkoholika i wychowałem się w rozbitej rodzinie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie nie wiem, jak to rozpatrywać. Bo z jednej strony jest dda, z drugiej deprecha. Do końca nie wiem, co ma aktualnie większy wpływ na moje życie. Podobnie jak rotten soul, nie myślę o tym w sumie, stare rany. Z ojcem kontaktu nie mam, z tego co pamiętam jakieś fragmenty tego dzieciństwa zostały przepracowane na terapii jako element uporania się z przeszłością (która w tamtym okresie dość mocno mnie "uwierała"). Ot, zabliźnione rany. Problem jest taki, że nie bardzo zdaję sobie sprawę z tego, na ile w mojej psychice ten problem z okresu dziecięcego/nastoletniego jest zakorzeniony. I chyba dlatego bardziej w tym momencie staram sobie radzić z depresją, niż z DDA.

 

bo ja po namyśle , nie widzę żadnych w tym że miałem ojca alkoholika i wychowałem się w rozbitej rodzinie.

Też przez moment się nad tym zastanowiłam, stwierdzonych pozytywów brak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam na imię In­ga. Mam 29 lat. Pra­cuję w świet­li­cy śro­dowis­ko­wej, do­dat­ko­wo kończę kurs pe­dago­giczny… Radzę so­bie dob­rze. W stałym związku jes­tem już 7 lat, jed­nak jest to związek niefor­malny. Nie umiem prze­konać się do ślu­bu. Moi rodzi­ce się roz­wied­li, więc nie wiem czy ma to sens.

Mat­ka… Ma­ma, nie umiem mówić o niej „mat­ka”, to jest ta­kie ob­raźli­we. Więc ma­ma sta­rała się jak mogła żeby nas dob­rze wycho­wać. Była ek­spe­dien­tką w pob­liskim skle­pie. Było nas tro­je. Ja star­sza sios­tra i młod­szy brat. Nie czułam, że jes­tem nie­chcianym dziec­kiem. Ma­ma bar­dzo nas kochała. Jak by­liśmy ma­li nie brała do ust al­ko­holu. Po­tem… Po­tem to się trochę zmieniło, ale to chy­ba po śmier­ci dziad­ka. Sa­ma nie wiem. Dziś jest już dob­rze. Z oj­cem prak­tycznie nie ut­rzy­muje­my kon­taktu. Nie widziałam go już kil­ka lat… Może czte­ry, czy pięć. Nie pa­miętam. Nie liczę tych dni. Rodzi­ce roz­wied­li się jak miałam 13 lat. Wszys­tko już ro­zumiałam, a przy­naj­mniej ty­le, żeby wie­dzieć, że to jest naj­lep­sze roz­wiąza­nie dla nas wszys­tkich. Oj­ciec pił cały czas. Nie wra­cał no­cami, a gdy już się zja­wił zaw­sze były ja­kieś awan­tu­ry. Ma­ma przez to wszys­tko chodziła zde­ner­wo­wana. Zdarzało nam się ober­wać. Co praw­da częściej od oj­ca, ale nie wyglądało to jak prze­moc do­mowa. Przy­naj­mniej te­go nie od­czu­wałam.

Rodzeństwo ja­koś poukładało so­bie życie. Z bo­ku wygląda­my na bar­dzo fajną, kochającą się roz­bitą rodzinę. Święta spędza­my ra­zem, jest nap­rawdę dob­rze. Ma­ma w końcu jest na eme­ryturze i ma spo­ro cza­su dla siebie. Jest zre­lak­so­wana i zaw­sze chce nam pomóc.

Prob­lem po­jawił się… Bo jes­tem tu… W tym miej­scu, bo zaczęłam sto­sować prze­moc. Pier­wszy raz mi się to zdarzyło. Zaw­sze zwa­lałam to na stres w pra­cy, szko­le, na na­pięcie przed­miesiączko­we i wszys­tko in­ne tyl­ko nie to…

Dwa dni te­mu wrócił do do­mu wy­pity… Mój narzeczo­ny… Ex­narzeczo­ny. Okłamał mnie, miał tyl­ko załat­wić jedną sprawę… Miał być najpóźniej o dwudzies­tej. Nie od­bierał te­lefonów, spóźnił się czte­ry godzi­ny… Mar­twiłam się… Było po półno­cy. Nie mogłam spać, zresztą tej no­cy przes­pałam tyl­ko godzinę. Tak wyszło... Wszedł do mie­szka­nia z bu­telką pi­wa, choć nie wiem po co mu ona była, bo wyglądał strasznie. To nie był pier­wszy raz. Miesiąc te­mu zarze­kał się, że już tak nie będzie. Jak go zo­baczyłam… Sa­ma nie wiem co we mnie wstąpiło, go­towa byłam go ska­tować. On nie pod­niósł na mnie nig­dy ręki i na­wet wte­dy, gdy z wściekłości uderzałam go raz za ra­zem, na­wet nie próbo­wał… Spa­kowałam go i wyrzu­ciłam z do­mu. Wczo­raj zab­rał resztę rzeczy. Nie pisnęłam słowem. Krzyczałam w myślach żeby zos­tał, jed­nak du­ma nie poz­wa­lała mi ot­worzyć ust. Zos­tałam sa­ma. Chwi­lami myślę, że to dob­rze… Że nie miałam in­ne­go wyjścia…

Szy­kując zajęcia dla dzieci tra­fiłam na pewną stronę in­terne­tową. Szu­kałam co­raz więcej i tak oto tu­taj się zna­lazłam - po­wie­działa przełykając ślinę.

- Naj­ważniej­szy kro­ku już zro­biłaś. Pos­ta­ramy się ci pomóc. DDA to syn­drom, z którym przyszło ci żyć, ale to nig­dy nie była two­ja wi­na. Masz pra­wo czuć to wszys­tko. Złość, niena­wiść… Masz pra­wo kochać. Nie ma dob­rych i złych uczuć. Nikt nie po­wie ci co masz czuć - po­wie­dział miły star­szy pan.

W tej chwi­li po­myślała, jak bar­dzo zos­tała og­ra­biona z miłości i poczu­cia bez­pie­czeństwa. Gdy­by jej oj­ciec pat­rzył z ta­kim ciepłem i zro­zumieniem na nią jak ten „miły star­szy pan”.

Niewiele pa­miętała z dzieciństwa. Naj­wy­raźniej ut­kwiły jej w pa­mięci dwie sce­ny. Jed­na, kiedy ba­wi się z oj­cem za­baw­ka­mi. To nic, że cuchnął wódką i led­wo co się trzy­mał na no­gach, ważne że się ba­wił. Kochał i przy­tulał. Nie chciała widzieć te­go, że pił. Jed­nak dru­ga sce­na sta­wała jej przed ocza­mi znacznie częściej i nie poz­wa­lając za­pom­nieć, że jest al­ko­holi­kiem... Sie­działa na małym krze­sełku ry­sując ja­kieś kwiat­ki, dom­ki… On zaś klęczał przed nią. Za­mykał w swoich dłoniach jej małe rączki. Po po­liczkach spływały łzy, z ust zaś wy­doby­wało się kil­ka słów pow­tarza­nych w kółko: „Przep­raszam… Córciu, przep­raszam cię… Już więcej nie będę... Przep­raszam… Kocham cię… Córeczko…”. Płakał jak małe dziec­ko. Nie ro­zumiała co się dzieje, uśmie­chała się mówiąc: „Wszys­tko już dob­rze”. Mówiła tak za każdym raz, gdy ją przep­raszał. Tak nap­rawdę nie miało to żad­ne­go znacze­nia.

- Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie umiem te­go naz­wać – do oczu nies­pos­trzeżenie zaczęły napływać łzy. - Nie pot­rze­buję przy­jaciół… Ludzie mnie prze­rażają. A naj­gor­sze jest to, kiedy nic nie układa się tak jak­bym chciała. Wiele kłótni wy­nikło z te­go po­wodu. Bo wrócił później… Wcześniej… Bo do res­taurac­ji zab­rał zap­rzy­jaźnioną parę… Bo nałożył nie tą poszewkę na kołdrę… Nie ten obiad… Lu­biłam trzy­mać się zap­la­nowa­nych rzeczy. Każde od­stępstwo koszto­wało mnie ner­wy… Niepot­rzeb­ne ner­wy, a i on szyb­ko wy­buchał. Nie wiem co ro­bić… Chce aby był ze mną. Chce wal­czyć, bo wiem, że wszys­tkie nasze kłótnie to mój prob­lem. Zwa­lałam wszys­tko na niego, jed­nak to mój prob­lem. I nie mogę bu­dować swo­jego życia niszcząc życie ko­muś in­ne­mu. Naj­pierw muszę upo­rać się ze sobą. Niech mi pan po­może.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×