Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam,


s.e.x.trener

Rekomendowane odpowiedzi

dobra,wd mnie jezeli komus to kiedykolwiek pomogło no to niech istnieje ;)

Znacie historię terapii depresji?

Hipokrates swoich pacjentów podtapiał z zaskoczenia w lodowatej wodzie.

Gdzieś tam, chyba w Rosji, "leczono" chłostą, a inny naukowiec wprowadził pacjentom przymusowe leżenie w łóżku. Nie wolno im było wstać nawet na chwilę. W miarę jak ich stan się poprawiał, zezwalano na kolejne czynności. Słyszałam też o metodzie polegającej na pozbawianiu chorego snu.

 

I wiecie co? One podobno wszystkie na kogoś tam zadziałały (tak, ta Hipokratesa też) !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwróć uwagę, że ja się o ten temat tu nie prosiłem.

My go za Ciebie nie założyliśmy.

 

Ja się tu tylko chciałem przywitać, ale pytanie od osoby która ma kilka tysięcy postów wydało mi się obligujące... i wydawało mi się że gwarantuje jakąś tam kulturę dalszych wypowiedzi, a nie śmietnik. Tak przynajmniej działo się na innych forach w których uczestniczyłem, że osoba która ma 5 czy 6 tys. postów stanowi jakiś tam autorytet, i inne osoby udzielają jej pierwszeństwa w prowadzeniu dyskusji. Tutaj niestety ta zasada się nie sprawdziła, stąd moja wypowiedź w kwestii śmietnika. Dziwne co prawda, że tak tu jest, ale nic mi do tego.

 

Skutkiem ubocznym jest to że ludziom zaczyna się to podobać... tyle że nie w ukryciu.

 

Jak dla mnie to zaprzeczas sam sobie. Wczesniej napisales, ze zdrada ma przestac smakowac.

 

Popatrz na to trochę od innej strony. To, co w rzeczywistości najbardziej boli zdradzanego to te wszystkie ciche intymne momenty których partner/partnerka doświadcza sam na sam razem z kochankiem. Natomiast w momencie kiedy zdradzany zaczyna mieć wpływ na całą sytuację i jednocześnie może się z trenerem konsultować w kwestii tego na czym stoi (w kontekście tego o czym jego partner/partnerka rozmawia równorzędnie z trenerem), wiele rzeczy się zmienia, przede wszystkim na korzyść emocjonalnej integracji związku.

 

Czyli to ma zachecac do zwiazku opartego na zdradzie kontrolowanej? Na swingowaniu?

 

Swingowanie to zupełnie odrębna sprawa, tam nie ma aspektu obserwacji która wzmaga pożądanie, nie ma aspektu szczególnej integracji emocjonalnej, kładzenia nacisku na czułość i drobne ale istotne gesty, partnerzy z reguły rozchodzą się po pokojach żeby się wyżyć, każdy w swoim zakresie i tyle. Zdrada kontrolowana jest bliżej, ale tam w grę wchodzą aspekty sadomasochistyczne, czyli dominacja "kochanka" nad mężem, spotkania partnerki z "kochankiem" na osobności, poza tym w zdradzie kontrolowanej to działa tylko w jedną stronę - czyli kobieta zdradza mężczyznę. W terapii cudcol, pomijając fakt, że może to działać w obie strony, chodzi tak naprawdę o co innego, bo o wzmocnienie więzi, pożądania, a jednocześnie zrozumieniu praw którymi rządzi się seks sam w sobie.

 

W skrócie chodzi o to, że człowiek nie jest istotą seksualnie monogamiczną"

Jeśli ktoś jest do tego silnie przekonany, nie istnieje dla niego problem zdrady.

 

A dla osób które nie są przekonane, zdrada ciągle będzie wielkim problemem. Tyle, że w ten sposób nie da się uratować związku. Trener likwidując opory w stosunku do braku seksualnej monogamii, jest również po to, żeby dbać o integralność związku, zwracając uwagę na to że partnerzy powinni być w tym wszystkim w stosunku do siebie czuli, mówi o tym, że ważne są gesty, które pozwalają na wzmocnienie więzi w tej nowej sytuacji. To jest istota terapii.

 

Za aspekty psychiczne integracji.

A w praktyce to oznacza..?

 

j.w.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dla osób które nie są przekonane, zdrada ciągle będzie wielkim problemem. Tyle, że w ten sposób nie da się uratować związku. Trener likwidując opory w stosunku do braku seksualnej monogamii, jest również po to, żeby dbać o integralność związku, zwracając uwagę na to że partnerzy powinni być w tym wszystkim w stosunku do siebie czuli, mówi o tym, że ważne są gesty, które pozwalają na wzmocnienie więzi w tej nowej sytuacji. To jest istota terapii.

 

Konkretnie. O jakie gesty chodzi?

 

A co by było jeśli osoba zdradzająca chciałaby zeby "dochodzących" było dwóch lub wiecej jednoczesnie?

 

No albo co jeśli "rogacz" zechciałby też miec panią "dochodzącą"? Dopisek. Przeczytalam jeszcze raz. Czyli, ze niby jak to ma wygladac? :lol::lol::lol::lol: cyrk kolego

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się tu tylko chciałem przywitać, ale pytanie od osoby która ma kilka tysięcy postów wydało mi się obligujące... i wydawało mi się że gwarantuje jakąś tam kulturę dalszych wypowiedzi, a nie śmietnik.

A mnie sie wydawało, że osoba, która przedstawia się jako trener i mówi o TERAPII ma jakieś poważne metody a nie... no cóż - te.

 

Tak przynajmniej działa się na innych forach, że osoba która ma 5 czy 6 tys. postów stanowi jakiś tam autorytet, i inne osoby udzielają jej pierwszeństwa w prowadzeniu dyskusji. Tutaj niestety ta zasada się nie sprawdziła

Nie wiem, na jakich forach bywasz, ale po pierwsze liczy się jakość a nie ilość po drugie - już Ci pisałam: jeśli KAŻDY wyśmiał Twoją terapię i to nie osoby mające po 15 lat, a poważni ludzie, również ci z wykształceniem psychologicznym, to nie ze wszystkimi dookoła jest coś nie tak, tylko z Twoją metodą.

 

A dla osób które nie są przekonane, zdrada ciągle będzie wielkim problemem. Tyle, że w ten sposób nie da się uratować związku.

Twierdzisz tym samym, że monogamiczne związki nie mają racji bytu, to... śmieszne.

Równie dobrze ja mogłabym mówić, że nie wiem - tylko biało - czarne krowy to są krowy, a w pozostałych kolorach to nie krowy. :D

 

To nie terapia, to forsowanie swojej ideologii pod płaszczykiem terapii.

 

I wiesz, ja nie jestem monogamistką. Ja nie bywam zazdrosna o seks i byłam związana z kilkoma osobami w tym samym czasie nie zdradzając ich, bo każda z tych osób wiedziała, że nie jest jedyna. A mimo to uważam to co robisz za... no śmieszne. Szarlatanerię wymyśloną bardziej pod kątem tego, czy się sprzeda niż czy pomoże.

 

Pomyśl nad tym.

Nie jestem monogamistką. Nie uznaję Twojej "terapii".

 

Proszę, masz poważny post.

 

-- 13 lis 2012, 04:32 --

 

ale tutaj nikt nikogo do niczego nie zmusza :)

Tamci terapeuci też nie zmuszali do terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dla osób które nie są przekonane, zdrada ciągle będzie wielkim problemem. Tyle, że w ten sposób nie da się uratować związku. Trener likwidując opory w stosunku do braku seksualnej monogamii, jest również po to, żeby dbać o integralność związku, zwracając uwagę na to że partnerzy powinni być w tym wszystkim w stosunku do siebie czuli, mówi o tym, że ważne są gesty, które pozwalają na wzmocnienie więzi w tej nowej sytuacji. To jest istota terapii.

 

Konkretnie. O jakie gesty chodzi?

 

To tutaj już wchodzimy w podręcznik terapii.

 

Przykładowo następuje spotkanie jest mąż i żona, jest duża zmiana, oboje czują się inaczej niż do tej pory. Jest to dla nich sytuacja nowa. Idealny moment, żeby skupić się na nowych doznaniach. Odczucia mogą być różne, niepewność, strach, podniecenie... nowa sytuacja dla obojga.

Trener w rozmowie pyta żony: co w tej nowej sytuacji chciałbyś otrzymać od męża, żeby poczuć że jesteś z nim bliżej?

Żona mówi, tak i tak. Następnie trener rozmawia z mężem sugerując mu pewne zachowania w stosunku do żony, których mąż się trzyma, bo takie są ustalenia terapii. Tymczasem żona nie wie, o czym mąż dokładnie rozmawia z trenerem i tak jest dobrze. Następnie mąż wykonuje gesty w stosunku do żony, które zalecił mu trener po rozmowie z żoną. Żona oczywiście wie, że mąż rozmawiał z trenerem, ale jest jej miło, że sama nie musi się o pewne gesty prosić. I tak to się dalej rozwija, aż sami w końcu nauczą się o siebie dbać.

 

Aspekty seksualne oczywiście są od tego niezależne i stanowią one drugą stronę terapii.

 

Vian, nie będę się z Tobą sprzeczał czy moje metody są poważne czy nie, bo z jednej strony każdy ma prawo do własnego zdania, a z drugiej strony spędziłem 2 lata na studiowaniu i praktykowaniu tej metody w U.S.A i mam też szacunek do własnej pracy. Dlatego generalnie tutaj nasze drogi się rozchodzą w sensie dyskusji, bo nie ma po co jej dalej kontynuować. Gdyby monogamiczne związki miały rację bytu nie byłoby rozwodów, nie byłoby zdrad. Tymczasem w U.S.A. rozwody to standard. W katolickiej Polsce może jeszcze niektórych trzymać tradycja i kościół. Ale to się zmienia. To są fakty, nie teorie. Dobranoc, miłych snów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

spędziłem 2 lata na studiowaniu i praktykowaniu tej metody w U.S.A

Przepraszam, ale na jakiej amerykańskiej uczelni wykłada się seks-terapię? Czy posiadasz dyplom psychologa i uprawnienia do terapii? Nie. Dlatego określasz się trenerem a nie terapeutą. Każdy może być trenerem wszystkiego i mieć najbardziej zwariowane pomysły - w rodzaju okładania ludzi mokrym kapciem.

 

W Stanach... Heh, też trochę znam Stany i tam każde wariactwo znajdzie swojego amatora.

 

Natomiast fakt jest niezmieniony. Żeby się wyleczyć trzeba nie uznawać monogamii, a jeśli się nie uznaje monogamii - de facto nie ma się problemu, bo nie jest się zazdrosnym o seks.

 

Gdyby monogamiczne związki miały rację bytu nie byłoby rozwodów, nie byłoby zdrad.

Czyli jeśli coś nie działa zawsze idealnie, nie ma racji bytu? To komputery nie mają racji bytu, bo mnie się ostatnio jeden popsuł. I samochody. I praca. I rodzenie dzieci.

To bardzo infantylne podejście (przy założeniu, że w to wierzysz) lub to manipulacja (przy założeniu, że nie wierzysz, a piszesz tylko pod publiczkę).

 

Tymczasem w U.S.A. rozwody to standard.

Tam, gdzie tak świetnie sprawdza się Twoja terapia..? Szokujące! Jak to możliwe, skoro tam tak świetnie działa. To kto się rozwodzi..?

 

W katolickiej Polsce może jeszcze niektórych trzymać tradycja i kościół.

Skoro byłeś w Stanach to wiesz, że de facto są o wiele bardziej konserwatywnym krajem niż Polska. Po prostu Amerykanie to naród konsumpcjonistów i konformistów, którzy błyskawicznie i bez głębszych refleksji ulegają różnym trendom i modom, nawet mocno zwariowanym.

 

Nota bene ciekawa jestem, ile z osób, które Cię obśmiały dziś nie czują się mocno związane z tradycją i kościołem, ja np. jestem niewierząca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Istnieją związki poligamiczne i mogą być udane. Ale to co Ty wypisujesz to moim zdaniem stek bzdur i herezji. Jeszcze dorabiasz do tego chorą ideologię.

:bezradny: jesli tego naprawde uczyli Cie w tej hamerykanskiej sQl to straciles pewnie kupe kasy i obawiam sie, ze "inwestycja" sie nie zwroci :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Generalnie z mojego doświadczenia wynika, że różnica między Polską a innymi krajami jest taka, że w Polsce wszyscy wiedzą najlepiej jaki powinien być kanon a kto się wychyla, tego trzeba ściąć. Jest to generalnie spuścizna po komuniźmie, który zakładał jedną słuszną drogę. Dzisiejsze pokolenie 20-30 latków nie do końca zdaje sobie sprawę, że powiela schemat rodziców, mimo że na innym gruncie. W innych krajach z kolei jest większa tolerancja, na zasadzie, "robisz to? ok, to twoje. Gdyby była jedyna słuszna droga, mielibyśmy komunizm."

To co sugerujesz Vian, już kiedyś przetrawiłem w szkole podstawowej, kiedy słuchałem Abby, a wszyscy inni w klasie słuchali Lady Pank i Republiki. I generalnie wszyscy zachowywali się tak, jakby chcieli żebym zniknął. Wiesz, to nie tyle zmuszało mnie do zastanowienia nad tym czy ze mną aby wszystko OK, ale raczej bolało. A na tym co stworzyła Abba w dużej mierze opiera się cały nowoczesny nurt muzyki pop i dance, który ma wielu odbiorców. Więc teraz już takie rzeczy nie bolą, ale jest inna świadomość. Polska jest po prostu ciężka.

 

-- 13 lis 2012, 10:43 --

 

herezji

 

W sensie religijnym pewnie tak, bo takie jest źródło tego słowa. Jednak w dniu dzisiejszym heretyków nie pali się na stosie. Niektórych zapewne to boli.

 

-- 13 lis 2012, 10:44 --

 

jestem niewierząca.

 

Nie wychowana w katolickiej rodzinie? Mało prawdopodobne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skutkiem ubocznym jest to że ludziom zaczyna się to podobać... tyle że nie w ukryciu.

a przedtem im sie nie podobala? To po co zdradzali?

 

"...ten sposób terapia działa oczyszczająco i sprawia, że człowiek przestaje się oszukiwać, że w ostatecznej konsekwencji zdrady chodzi o coś więcej niż tylko o inny seks."

gdyby tak bylo to zwiazki nie rozpadalyby sie i ludzie nie odchodzili do nowego partnera seksualnego bo sie zakochuja

 

To, co w rzeczywistości najbardziej boli zdradzanego to te wszystkie ciche intymne momenty których partner/partnerka doświadcza sam na sam razem z kochankiem.

Powaga? Bo mnie sie wydawalo, ze zawiedzione zaufanie ze mamy siebie na wylacznosc... malo by mnie obchodzilo co robili razem ale ze w ogole robili

 

poza tym w zdradzie kontrolowanej to działa tylko w jedną stronę - czyli kobieta zdradza mężczyznę.

ze hę? przybliz te mysl bo nie lapie jednak dlaczego to tylko kobieta zdradza mezczyzne a on pomimo ze zniknal z inna partnerlka wpokoju juz nie

Trener likwidując opory w stosunku do braku seksualnej monogamii, jest również po to, żeby dbać o integralność związku, zwracając uwagę na to że partnerzy powinni być w tym wszystkim w stosunku do siebie czuli, mówi o tym, że ważne są gesty, które pozwalają na wzmocnienie więzi w tej nowej sytuacji. To jest istota terapii.

I to wystarcza zeby zdradzony pogodzil sie z faktem zdrady i odbudowal zaufanie do partnera?

Przykładowo następuje spotkanie jest mąż i żona, jest duża zmiana, oboje czują się inaczej niż do tej pory. Jest to dla nich sytuacja nowa. Idealny moment, żeby skupić się na nowych doznaniach. Odczucia mogą być różne, niepewność, strach, podniecenie... nowa sytuacja dla obojga.

Trener w rozmowie pyta żony: co w tej nowej sytuacji chciałbyś otrzymać od męża, żeby poczuć że jesteś z nim bliżej?

Żona mówi, tak i tak. Następnie trener rozmawia z mężem sugerując mu pewne zachowania w stosunku do żony, których mąż się trzyma, bo takie są ustalenia terapii. Tymczasem żona nie wie, o czym mąż dokładnie rozmawia z trenerem i tak jest dobrze. Następnie mąż wykonuje gesty w stosunku do żony, które zalecił mu trener po rozmowie z żoną. Żona oczywiście wie, że mąż rozmawiał z trenerem, ale jest jej miło, że sama nie musi się o pewne gesty prosić. I tak to się dalej rozwija, aż sami w końcu nauczą się o siebie dbać.

To mohloby sie sprawdzic na terapii kiedy dwojgu ludziom seks sie lekko znudzil , wkradla sie rutyna, chca cos zmienic i szukaja nowych rozwiazan ale nie wtedy kiedy jedno zostalo zdradzone a drugie zamiast wspolnie szukavc rozwiazania poszlo sobie fikac gdzie indziej.

Zapewne nowym doznaniem do ktorego nie potrzebny bylby trener bylo obicie zdradzajacego i wywalenie mu co o nim mysli. Bardzo oczyszczajce atmosfere ;)

Gdyby monogamiczne związki miały rację bytu nie byłoby rozwodów, nie byłoby zdrad.

czyli seks jest jedyna przyczyna rozwodow?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Skutkiem ubocznym jest to że ludziom zaczyna się to podobać... tyle że nie w ukryciu.

a przedtem im sie nie podobala? To po co zdradzali?

 

parę postów wyżej:

W konsekwencji cały smak zdrady ulatuje w niebyt, po tym jak okazuje się że najbardziej smakowało jej ukrywanie przed partnerem.

 

"...ten sposób terapia działa oczyszczająco i sprawia, że człowiek przestaje się oszukiwać, że w ostatecznej konsekwencji zdrady chodzi o coś więcej niż tylko o inny seks."

gdyby tak bylo to zwiazki nie rozpadalyby sie i ludzie nie odchodzili do nowego partnera seksualnego bo sie zakochuja

 

Badania to wyjaśniają jeszcze w inny sposób, w kontekście prokreacji, są wyjaśnione jeszcze inne aspekty tego o czym piszesz. Jest to opisane na tej stronie http://www.cudcol.com/research.php

Ale generalnie założenie jest takie że w konsekwencji chodzi o inny seks, pomijając aspekty prokreacji. Oczywiście można się z tym nie zgadzać... nikt na siłę nikogo nie zmusza do zaakceptowania określonych założeń.

 

To, co w rzeczywistości najbardziej boli zdradzanego to te wszystkie ciche intymne momenty których partner/partnerka doświadcza sam na sam razem z kochankiem.

 

Powaga? Bo mnie sie wydawalo, ze zawiedzione zaufanie ze mamy siebie na wylacznosc... malo by mnie obchodzilo co robili razem ale ze w ogole robili

 

No tak... zawiedziona zaborczość? Tu mamy problem?

 

poza tym w zdradzie kontrolowanej to działa tylko w jedną stronę - czyli kobieta zdradza mężczyznę.

 

ze hę? przybliz te mysl bo nie lapie jednak dlaczego to tylko kobieta zdradza mezczyzne a on pomimo ze zniknal z inna partnerlka wpokoju juz nie

 

Ale piszesz o swingowaniu? Czy o kontrolowanej zdradzie w wydaniu polskim? I jaki to ma związek z terapią? Bo w tym co napisałaś są pomieszane 2 pojęcia i nie rozumiem sensu pytania.

 

Trener likwidując opory w stosunku do braku seksualnej monogamii, jest również po to, żeby dbać o integralność związku, zwracając uwagę na to że partnerzy powinni być w tym wszystkim w stosunku do siebie czuli, mówi o tym, że ważne są gesty, które pozwalają na wzmocnienie więzi w tej nowej sytuacji. To jest istota terapii.

 

I to wystarcza zeby zdradzony pogodzil sie z faktem zdrady i odbudowal zaufanie do partnera?

 

Nie, potrzebny jest jeszcze czas.

 

Zapewne nowym doznaniem do ktorego nie potrzebny bylby trener bylo obicie zdradzajacego i wywalenie mu co o nim mysli. Bardzo oczyszczajce atmosfere ;)

 

zapewne.

 

Gdyby monogamiczne związki miały rację bytu nie byłoby rozwodów, nie byłoby zdrad.

 

czyli seks jest jedyna przyczyna rozwodow?

 

Niekoniecznie, ale jedną z głównych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wychowana w katolickiej rodzinie? Mało prawdopodobne.

Moja matka jest wierząca niepraktykująca, a mój ojciec był ateistą.

Ja sama jestem agnostyczką, racjonalistką, biseksualistką, poligamistką i sadystką. I wiesz co? Jakoś mnie nikt nie wyśmiewa ani nie szykanuje!

 

Może dlatego, że nie próbuję innym wpoić, że jedynie słuszną drogą jest moja droga i nie używam do tego tanich psychomanipulacji jak Twój duszoszczypatielny tekst o Abbie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale generalnie założenie jest takie że w konsekwencji chodzi o inny seks,

Czyli zakladacie, ze nie ma innych opcji i wszyscy ludzie mysla jednakowo?

 

No tak... zawiedziona zaborczość?

hę? Co ma monogamia do zaborczosci? Nie zabraniam miec kolezanek , przyjaciolek, znajomych ... ale sypiac ma wylacznie ze mna. Ustalilismy to na poczatku zwiazku. Mogl powiedziec, ze sorry jemu to nie odpowiada i nie wiazac sie ze mna. Skoro sie zgodzil to czulabym sie zawiedziona i oszukana gdyby nie trzymal sie naszych ustalen.

Ale piszesz o swingowaniu? Czy o kontrolowanej zdradzie w wydaniu polskim? I jaki to ma związek z terapią? Bo w tym co napisałaś są pomieszane 2 pojęcia i nie rozumiem sensu pytania.

 

Nie wiem o czym pisze bo Ty piszesz niejasno. Rozwin to co napisales wczesniej zebym zrozumiala dlaczego w zdradzie kontrolowanej to tylko kobieta zdradza

Nie, potrzebny jest jeszcze czas.

i z czasem to SAMO sie zrobi?

Niekoniecznie, ale jedną z głównych.

Takie jest Twoje zdanie? Ja mysle, ze czestsza przyczyna sa zaburzenia u ludzi i niemoznosc funkcjonowania ja wspolnej plaszczyznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I ja, agnostyczka, biseksualistka wiążąca się w luźne związki bez wyłączności, seksualnie otwarte twierdzę, że Twoja "terapia" to bzdura oparta na manipulacji, która bardziej może zaszkodzić niż komukolwiek pomóc.

 

Więc przestań z łaski swojej płakać o tym, jak to katolicy Cię nie rozumieją. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie trener, ja moherowego beretu nie nosze a chyba to zasugerowałeś 8)

Jestem ateistka i staram sie nie potepiac ludzi za jakiekolwiek praktyki seksualne (wylaczajac pedofilie, gwalty itp.). Nie moja brocha na jakich kto zasadach uklada sobie zwiazek. Swing, cuckold, poliamoria i inne odbiegajace od przecietnego schematu praktyki mnie nie dziwia. I jak komus to pasuje to spoko, nic mi do tego. Ja na stosie nikogo nie zamierzam palic :D

 

Tylko Ty starasz sie wmowic, ze znasz jakis jedyny prawidlowy profil zwiazku. A wszytsko inne jest be. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko Ty starasz sie wmowic, ze znasz jakis jedyny prawidlowy profil zwiazku. A wszytsko inne jest be. :bezradny:

 

To jest określona metoda, a nie panaceum na wszystko. O co Wam ludzie chodzi? :bezradny:

 

bardziej może zaszkodzić niż komukolwiek pomóc

 

Ale ja mam z praktyki inne doświadczenia, czemu więc miałbym brać do siebie to co Ci się wydaje?

To jest tak, że robisz coś kilka lat i się sprawdza, a nagle pojawia się ktoś kto Ci mówi - nie, to bzdura.

I co ja Ci mam na to odpowiedzieć? Z drugiej strony zawsze możesz robić krucjatę, jeśli rzeczywiście Ci na tym zależy, bo widzę że odpuszczenie tematu nie wchodzi w grę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A moglbys podac takie suche statystyki i fakty?

Ile lat już jestes trenerem tej metody?

Ile par zgłosiło się na ten Twoj trening?

Wiesz co sie dzieje z parami po odbyciu tego kursu? Po miesiacu, roku, 5 latach?

Ile osob jest zadowolonych z przeprowadzonej przez Ciebie "terapii"?

 

Pytam o Twoje doswiadczenie, zdobyte tu, na gruncie polskim. Nie interesuja mnie jakies hamerykanskie dyrdymały i wiedza teoretyczna tylko jak to się sprawdza w życiu. W Polsce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trener nie podejmuje się prowadzić terapii bez monitoringu, ponieważ jest on kluczowym zadaniem trenera, pozwalającym na skuteczne i efektywne prowadzenie terapii. Monitoring może odbywać się poprzez kontakt osobisty, telefoniczny lub internetowy.

hmmmm nie jest to zakamuflowany rodzaj parafilii ?

Czy taki trener przechodzi swoją terapię i ma swojego superwizora? Każdy psychoterapeuta z certyfikatem musi przez to przejść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trener nie podejmuje się prowadzić terapii bez monitoringu, ponieważ jest on kluczowym zadaniem trenera, pozwalającym na skuteczne i efektywne prowadzenie terapii. Monitoring może odbywać się poprzez kontakt osobisty, telefoniczny lub internetowy.

hmmmm nie jest to zakamuflowany rodzaj parafilii ? .

ponawiam pytanie.

Jeszcze jedno czy taki trener przeszedł swoją sexterapię ? Bo jak każdy terapeuta nie może mieć problemów w tej dziedzinie w której jest terapeutą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×