Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kryzys


Rekomendowane odpowiedzi

Witam! mam na imię Mariusz. Od roku jestem mężem i ojcem wspaniałego synka.

Problem w tym,że nie układa nam się z żoną. Przed ślubem byliśmy ze sobą 5l. a znamy się od 10ciu.

Wszystko było super -naprawdę. Wyjazdy,imprezy,wizyty u znajomych u rodziny. W łużku również się dopasowaliśmy. Problem zaczął się wraz z organizacją wesela.

Byliśmy ogłądać salę,-pasowało, zostawiliśmy zaliczkę i zaczeliśmy zajmować się pozostałymi sprawami. Ale jakiś tydzień po wizycie w lokalu w którym miało być nasze wesele narzeczona powiedziała mi,że ona tak nie chce,bo jej siostry miały tradycyjne przyjęcie (w remizie strażackiej),że jej mama wszystkim się zajmie i sala już jest zamówiona.Byłem wściekłu,że wszystko zaplanowały bezemnie. Ale ostatecznie się zgodziłem pod warunkiem,że zapłacę za muzykę,samochód,napoje i alkochol. Zgodziła się i wesele sie odbyło. 2m-ce. po ślubie urodził się nasz syn. Gdy pojechałem do szpitala zobaczyć maleństwo zastałem żonę zapłakaną i odrazu zaczęła na mnie krzyczeć,że zniszczyłem jej życie,jestem zerem,nieudacznikiem itd. Byłem w szoku ale wysłuchałem do końca ze łazami w oczach,pożegnałem się i wyszedłem. Czułem się okropnie,jakby coś we mnie umarło. Od początku zajmowałem się dzieckiem:przygotowanie posiłków,kąpiel,karmienie,przewijanie,zabawa,spacery,usypianie.Tylko ja pracowałem a po pracy starałem sie pomóc żonie,bo po całym dniu z dzieckiem była skonana(gotowałem,sprzątałem,prałem,prasowałem). Zaczeła mieć pretensje,że oprócz pracy i opieki nad dzieckiem mogę przecież jeszcze posprzątać podwórko,naprawić drobne usterki w aucie itp. Początkowo mieszkaliśmy u moich teściów,ponieważ tak chciała żona. Ale,że nie chcieli jej pomagać przy dziecku i nie mogli mnie zaakceptować jako członka rodziny,to stwierdziłem iż czas przeprowadzić się do mojego domu,który przepisali mi rodzice. Niestety sielanka i tym razem nie trwała długo. Rodzice skrarzyli się na moją żonę a ona na nich a ja byłem po środku i obrywało mi się z każdej strony. Obecnie żona zabrała dziecko i wyprowadziła sie do teściów a ja jestem u siebie. Myślałem wziąć kredyt i kupić jakiś dom i iść całkiem na swoje -jak najdalej od tych rodzin, ale od 2m-cy ciągle słyszę o rozwodzie od mojej żony. Jestem nieprzygotowany do życia,leniwy,słaby psychicznie,kaleka,niedorajda - to tylko niekóre z określeń jakie padają pod moim adresem. Nie chcę rozwodu,chcę żeby to dziecko miało obojga rodziców i wychowywało sie w normalnej rodzinie. Teraz odwiedzam syna prawie codziennie,ale widzę radość,gdy jestem i smutek w jego oczkach,gdy muszę jechać do siebie. Ten smutek rozdziera mi serce,bo zastanawiam sie czy to wszystko moja wina?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie to przerasta, bardzo Ci współczuję. Opisałeś to w taki sposób, jakbyś z dnia na dzień znalazł się w trudnej sytuacji. Z tego co wywnioskowałam, żona przechodziła przez depresję poporodową... Przykro słyszeć takie oskarżające słowa z ust najbliższej osoby, w dniu który, spodziewałbyś się, powinien być radosny dla Was obojga.

Moim zdaniem powinieneś porozmawiać z żoną o tym jak się zachowuje, na spokojnie. Nie wspomniałeś, czy mieliście między sobą jakieś problemy. Jeżeli nie, proponuję zaprowadzenie żony na terapię, żeby ustalić co tak naprawdę jej nie pasuje. Zapewne poczuła się źle w nowej roli, przerosły ją obowiązki. Jako wrażliwy facet poczułeś się bardzo urażony jej postawą, przez co nie potrafisz jej sam pomóc. Skontaktujcie się z terapeutą, na pewno nie zaszkodzi, a może pomóc, w końcu chodzi o uratowanie rodziny. Powiedz jej, że ma Twoje pełne wsparcie, że bardzo kochasz ją i Wasze dziecko i chcesz naprawić relację. Dlaczego ona chce się rozwieść? Co takiego Ci w życiu źle poszło? Powiedz jej, że nie możesz być niedorajdą i nieudacznikiem, skoro zdobyłeś taką wspaniałą kobietę i razem spłodziliście człowieka, złożonego z niej i z Ciebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wierz mi próbowałem. Ale ona twierdzi,że problem jest we mnie. Ja mimo wszystko ciągle jej powtwrzam,że ją kocham. Ale ona odpowiada,że nie prawda,że nie jestem facetem,tylko takim czymś. Wszystko zniosę,byleby moje dziecko było szczęśliwe. Naprawdę finansowo nie jest żle -jakoś sobię radzę,mamy gdzie mieszkać i za co żyć,pomimo,że tylko ja pracuję ale ona nie chce,jednak emocjonalnie czuję się okropnie. Tak jak napisałem żal mi tego dziecka,bo jest wspaniałe i na to niezasługuje. Wiem,że żona mnie nie kocha,być może nawet nienawidzi... ,ustępuję na każdym kroku,już zgadzam się na wszystko,ale ciągle jest nie tak jak ona to widzi,ciągle żle!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno osiągnąć porozumienie , kiedy jedna strona go nie chce. Może jeszcze warto przekonać ją do terapii małżeńskiej, dotrzeć do sedna problemu? Jest jakiś powód dla którego uważa Cię za nieudacznika? Czy to się wzięło tak po prostu z kosmosu? Nie chce mi się w to wierzyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cuż,chyba jeszcze spróbuję. Ale mam wrażenie,że wyczerpałem każdy rodzaj rozmowy. Próbowałem delikatnie i twardo,pytając i proponując. Najgorzej,że teraz jest u mamusi i jest pod jej wpływem,a to wróży tylko rozwód. Nie zrozumcię mnie żle -zgodzę się i na to ale wiem,że zawiodę syna tą decyzją. Jesteśmy mu potrzebni oboje. Oboje dobrze się nim zajmujemy i tylko dla niego jesteśmy ze sobą ale to już przekracza wszelkie granice rozsądku.Podejrzewasz,że jednak jestem nieudacznikiem? Może i tak. Ale wiedz,że śpię po 5godz.na dobę,bo porócz etatu zajmuję się synem i porwadzę własną działalność jako grafik komputerowy (wolny strzelec).Nie czuję się nieudacznikiem i nikt ze znajomych,kol.z pracy ani moich prywatnych klientów tak nie uważa.W każdym razie dziękuję za odpowiedż.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marius, z tego co napisales wynika, ze slub wzieliscie tylko dlatego ze dziecko bylo w drodze. DLatego sie pannie Twojej zonie nie dziwie, ze miala ataki histerii. Bo niby owszem tworzycie rodzine, ale domu nie macie. Najpierw mieszkaliscie u tesciow, pozniej u Twoich rodzicow. Jezeli piszesz o remizie strazackiej domyslam sie ze jestescie z jakiejs malej miejscowosci/wsi a tam nietsty ciagle panuje poglad ze facet musi zarobic na dom, Ty tego domu nie zapewniles. Owszem zona tez powinna pracowac chociazby dlatego, zeby byc troche niezalezna...Piszesz z eprzed slubem znaliscie sie 10 lat ale chyba nie mieszkaliscie razem skoro po slubie wyszly rozne rzeczy, to nie ma znaczenia ile sie znacie, tylko fakt czy razem byliscie przez ok 24 godziny na dobe. Bo widac, ze nie umieliscie poukladac relacji bedac ze soba. Wg mnie co mozesz zrobic,sprobowac porozmawiac z zona na ten temat, czy ona chce byc w ogole z Toba, czy widzi dalsze Wasze zycie razem. Wynajac domek/mieszkanie....i ukldac zycie wspolne. Chyba ze ona juz wcale nie chce....Czlowieka tez nie zmusisz do niczego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×