Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy jest jeszcze dla mnie szansa? POMOCY :(


PoooWeeeR

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Jestem tu nowy i nie bardzo orientuję czy był już podobny temat.Jeśli ktoś wie proszę o link.

Jestem zrozpaczony tym co się ze mną dzieje. Sam nie wiem nic a psycholodzy też nic konkretnego nie wnoszą. Otóż mój problem polega na tym, że mając lat 20 wyjechałem do Holandii do pracy. Tam pod wpływem stresów z powodu moich długów w bankach, w tym samym czasie rozwód rodziców i lęków panicznych od dawna towarzyszących po paleniu marihuany doznałem traumy. Towarzystwo z którym mieszkałem również nie było za bardzo odpowiednie. Wiecznie libacje spory, awantury... Przed oczami widziałem tunele, odczucia miałem tragiczne jakbym umierał i nie mogłem tego opanować. Wmówiłem sobie że muszę być twardy (myślałem że w ten sposób to ustąpi) chociaż było jeszcze gorzej i po pewnym czasie to uczucie ustąpiło. Cieszyłem się że żyję. Ale stało się ze mną po tym zdarzeniu coś dla mnie bardzo niezrozumiałego. Nie dość że byłem agresywny w stosunku do otoczenia to przestałem odczuwać niektóre uczucia. Między innymi uczucie miłości i większości pozytywnych doznań. Z marihuaną skończyłem na dobre. Wróciłem do PL. Żyłem tak przez 2 lata. Wiecznie napięty, zły, zdenerwowany. Udawałem wśród ludzi że jest ok z nadzieją że wszystko się jakoś cofnie i myślałem że dam sobie z tym jakoś radę. Wiecznie byłem ostrożny we wszystkim co mówię i co robię. Strasznie mnie to męczyło. Do tego w późniejszym czasie miałem stany depresyjne. Dostałem asentrę od psychiatry, która jeszcze bardziej mnie przyspieszała, po której byłem jeszcze bardziej agresywny w stosunku do otoczenia i po której nie odczuwałem w ogóle uczuć i czułem się jak robot. Odstawiłem ten lek. W pracy nie mogłem się skupić na robocie, bo zawsze męczyły mnie natrętne myśli. Że jestem zły że dlatego tak się dzieje bo muszę zmienić to tamto itd. Odczuwałem wewnętrzny ból, chaos myśli, w środku wszystko krzyczało i musiałem udawać że jest ok. Po prostu koszmar. Wyjechałem po jakimś czasie do Anglii by tzw. poukładać sobie życie i pospłacać swoje zadłużenia. Mój stan zdrowia psychicznego był w dalszym ciągu w takim stanie w jakim opisywałem. Miałem tego na prawde serdecznie dosyć. Zacząłem stosować techniki relaxacyjne i na siłę zaczynałem myśleć pozytywnie. Tak żeby móc w końcu normalnie pracować i choć trochę bardziej cieszyć się życiem. Do tego zacząłem praktykować afirmację wpajając sobie że muszę myśleć pozytywnie. I tak się też stało. Wszystko co bolało przestało mnie boleć i za razem to wszystko stało się aż za bardzo pozytywne. Ten luz i relax, który zacząłem praktykować i wpajać sobie do głowy (tak samo jak w Holandii wcześniej to że muszę być twardy) spowodował że czuję się kimś zupełnie innym przy czym towarzyszyło mi przy tym wpajaniu sobie pozytywnych myśli odczucia podobne jak wtedy kiedy w Holandii doznałem traumy tyle że tym razem lżejsze i jakby bardziej przyjemne w odczuciach. Teraz czuję się tak jakbym się odczłowieczył a i tak w dalszym ciągu nie odczuwam uczuć. Do tego zapomniałem o uczuciach wyższych i wszystko jest na jedno kopyto... niby pozytywne. Chociaż mam świadomość tego że jest to coś dziwnego o czym zupełnie nie mam pojęcia. Przy tych traumach czułem się tak i bałem się że nabawię się schizofrenii. Zachowywałem się dziwnie. Zacząłem się modlić prosząc Boga żeby dał mi jeszcze szansę. Świat po prostu przewrócił mi się do góry nogami. W tej chwili daję sobie cały czas na luz.. staram się nie denerwować, i ogólnie jakoś żyć. Dodam że wcześniej miałem duże trudności w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi obcymi. Jedynie znajomi i rodzina było ok a tak to się wiecznie podpasowywałem albo odczuwałem lęk w tych sytuacjach, który nie rzadko był nie do zniesienia i paraliżujący. Po powrocie z Anglii to się zmieniło i mogłem śmiało rozmawiać ze wszystkimi. Tyle że wiem że nadal jest ze mną coś nie tak. Po prostu czuję się kimś zupełnie innym... jakby odczłowieczonym. Nie mam w ogóle energii i często miewam jakby sen na jawie... Natręctwa i autokrytycyzm ustąpiły. Chociaż zachowanie krytycyzmu mam. Ale boję się ogromnie że to może być jakaś schizofrenia albo coś strasznego. Kiedy próbuję wziąć się w garść i zmusić do działania znowu zaczynam odczuwać poddenerwowanie, lęk i agresję. Chodziłem na terapię... Każdy psycholog przez 2 ponad miesiące ciągle mnie tylko bada i nic konkretnego nie stwierdza. Obecnie nie mam pracy i nie mam za co rozpocząć nowej psychoterapii chociaż wiem że jest to niezbędne. Mam dopiero 23 lata a czuję się jak wrak... Wiem że te uczucia mam w podświadomości ale czy jeszcze uda mi się je odzyskać? Czy ktoś wie o co może chodzić? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj .Bardzo poruszyła mnie Twoja historia .Miałem podobne przezycia .DZIS jest w miare dobrze ,jakos to zycie płynie .Ale w tamtym okresie własnie te 23 lat 24 tez zdarzyła sie historia z marihuana .To nie wpłyneło na mnie dobrze i na moje zdrowie .Zle towazrystwo papierosy marihuana.Czesto taka marihuana jest zmieszana z jakimis swianstwami i nieraz to prowadzi do schizofrenii.Byłem wrkiem ,i to trwało sporo czasu .Uporzadkowałem zycie starałem sie pracowac chocby na siłe dzisń w dzień z pozytywnym nastawieniem.Zaczałem stosowac leki ziołowe typu kava-kava i regularnie uprawiać sporty ,bardzo pomogło :))Jednak do dzis musze walczyc z soba,te sprawy zostaja na całe zycie ,to sie wynosi z warunków zycia rodzinnego ,samoo to ze siegałeś po narkotyki w wieku lat 20 ,samo to ze w tak mlodym wieku wyjechałeś tam.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, każdy kontakt z narkotykami jest krokiem w przepaść. Boje się na samą myśl o moje dzieci i nasze społeczeństwo bo doskonale wiem jak łatwy można mieć do nich dostęp. Ja w wieku 15 lat sięgnęłam po amfetaminę, nie którzy to nazywali to metaamfetaminą a zanim wdrożyłam się w tak zwane leprze wtyki to kto wie co brałam. W wieku 17 lat potrzebna mi już była placówka zamknięta "MONAR" po 7/8 mc byłam dość silna aby stanąć na własne nogi. Zmiana środowiska, nie udana próba samobójcza, załamanie nerwowe. W jednej chwili musiałam stanąć na własne nogi. Odcięłam się od starego towarzystwa i jeszcze w wieku 17 lat podjęłam pracę. I nie wiem teraz co było pierwsze nerwica lękowa + patologia w rodzinie które pchnęły mnie w narkotyki czy przez narkotyki nabawiłam się nerwicy przez którą łatwiej było mi pracować niż wrócić do szkoły. Umysł ludzki jest bardzo zagadkowy ale wiele ludzi twierdzi że tak jak alkoholik do końca życia będzie alkoholikiem pozostającym w abstynencji tak samo narkoman czy inny nałogowiec. Jednej żeczy jestem pewna że fobia na bawiona pod wpływem jest o wiele silniejsza i pozostaje bez leczenia. Może tak samo jest z Twoim odczuwaniem a raczej jego brakiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wszystkim za odp. Będę musiał na prawdę zacząć robić coś konkretnego ku lepszemu. A wiem że hobby daje dużo i nawet chyba wiem czym chciałbym się zająć :) Póki co jest jak jest ale mam nadzieję że to wszystko się jeszcze pozmienia na prawdę na lepsze... Pozdrawiam! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×