Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tajemnica

Użytkownik
  • Postów

    76
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Tajemnica

  1. Abbey rozumiem Cię. Bolesne wydarzenia mogą nas uczyć ale mogą też dobijać. Każdy interpretuje to co napisałaś na własny sposób, ja rozumiem i popieram każde jedno słowo. Mój mąż najpierw nie wierzył że mam problem i udawał że go nie ma a kiedy trafiłam do szpitala i powiedziałam mu że żałuje że mi się nie udało to dotarło do niego. Teraz słyszę "normalna nie jesteś" i co mam odpowiedzieć? No nie jestem normalna ale leczę się, potrzebuję pomocy i choć odrobinę zrozumienia z jego strony. Jego podejście nie pomaga mnie a jeszcze bardziej umniejsza moją wartość której i tak nie wiele zostało.
  2. Stoper idziesz chyba na ilość postów a nie jakość, nie pomogłeś mi w żaden sposób. Masz wiele do powiedzenia ale jaka jest wartość tych słów?
  3. Tak, tylko to mi zaproponowano.
  4. DDD i DDA niby wszystko ale terapia opierała się bardziej na rozmowie koleżeńskiej niż na terapii. Specjalistą nie jestem, nie wiem jak powinna wyglądać terapia ale przez 6 miesięcy nic mi nie dała a teraz mam utrudniony dostęp. Biorę 40mg rexetinu, 2 tabletki propranololu, depakina hrome x 2, afobam doraźnie i hydroksyzyne doraźnie a dla siebie magnez B6. Do niczego to nie prowadzi. Pomaga ale farmakologia nie załatwi problemów.
  5. Właśnie każdy postronny przyznaje mi rację ale w mojej rodzinie nie ma nikogo kto podjął by się takiej odpowiedzialności, każdy wiedział że to oznacza bycie tym najgorszym, każdy czekał tyle lat że może sprawa sama się rozwiąże. Terapia, ta na której byłam nie przyniosła żadnych efektów, nie wiem co mam robić. Rozsądek i ludzie z po za rodziny mówią mi że mam rację i postępuję słusznie ale jednak rodzina była dla mnie ważna. Nie wiem co mam powiedzieć córce kiedy pyta kiedy pójdziemy do babci. Wszyscy myśleli że sprawę zamiecie się pod dywan, nie tym razem. Ile presji i bólu może wyrządzić jedna osoba? Chciałabym ukarać się w jakiś sposób za swoje błędy te które popełniłam w życiu i te które mogą z tego wyniknąć
  6. Kurcze chyba w ogóle odbiegliście od mojego tematu Całe życie byłam maltretowana psychicznie jak i fizycznie. Opiekowałam się rodzeństwem ponieważ moja matka (alkoholiczka) nie dość że nigdy nie zajmowała się pięciorgiem dzieci to jeszcze przestała zajmować się sobą. Poszła do szpitala a ja ogłosiłam że miarka się przebrała. Lata rozpraw, piętna jakie odcisnęła na naszej psychice i przyszłość dwóch nie letnich dzieci, tym się kierowałam. Zostałam rodziną zastępczą dla dwojga najmłodszych, z osiemnastoletnią siostrą dogaduję się a z najstarszą siostrą nie mam kontaktu z innych przyczyn. Rodzina za to mnie wyklęła bo ruszyłam gówno o którym od lat wiedzieli a teraz mogą spodziewać się problemów bo matka żyła z alimentów a ja chcę przekazać opiekę ojcu bo sama nie mam warunków. Stałam się czarną owcą, nikt ze mną nie chce rozmawiać. To tak jakby stracić w jednej chwili co najmniej 6 osób z rodziny gdzie oni powinni być osądzeni za to że wiedzieli co dzieje się w tej rodzinie a nic nie zrobili. Następny konflikt to mąż, zaborczy i zazdrosny nawet o moją 18 letnią siostrę, kiedy i on się ode mnie odwrócił kropla w kielichu się przelała.
  7. Dziękuję Ci za wsparcie i zrozumienie :) Sprawa jest na prawdę złożona, wiem że nie możecie się tego domyślić chyba chciałam się wyżalić, powiedzieć że jest mi ciężko.
  8. Są problemy których nie da się rozwiązać, czego by się nie zrobiło i tak będzie źle, nie da się dogodzić każdemu a wszyscy zapatrzeni tylko w siebie. Nie idę już się narzucać dotrwam do ustalonej wizyty jaką mam albo nie.
  9. Na ten moment chyba nic. Nie da się uciec przed problemami a ja jestem zmęczona tym wszystkim. Sprawa jest bardziej zawiła. Inna doktor mnie nie przyjęła pewnie dla tego że powiedziałam tylko że chodzi mi o zwolnienie ze sprawy sądowej a o pobycie w szpitalu nie wspomniałam ale inni ludzie stali a ja już i tak byłam zdenerwowana samą sytuacją.
  10. Można dokładniej? Nie uważam tego za użalanie się nad sobą. Wiem że jest źle i mam nadzieję że jednak minie. Mam dla kogo żyć. Mogę być wartościowym człowiekiem tylko dźwignęłam zbyt wiele na swoje barki co okazało się zgubne. Moja doktor jest na urlopie, byłam u innej ale mnie nie przyjęła. Wiem że potrzebuję pomocy i szukam jej. Gdybym na prawdę chciała umrzeć zrobiłabym to, mówię tylko że mnie korci, nie widzę sensu i czuję się źle. Do tego chyba każdy ma prawo. Mogłam być szczera w szpitalu ale zatrzymali by mnie na 10 dni i nic nie pomogli co też nie miałoby sensu. Nie wiem czy mąż powinien mnie zrozumieć, chyba raczej nie bo zrozumie to ten kto to odczuje ale przynosi mi ulgę to że mam z kim kolwiek o tym porozmawiać i nie duszę tego wszystkiego całkiem w sobie.
  11. Próbuję, mąż zaczął ze mną rozmawiać ale on mnie nie zrozumie. Nie rozumie jak można kochać rodzinę a jednocześnie tak nie cierpieć siebie żeby ze sobą nie wytrzymywać. Póki co po prostu trzyma kluczyk od barku z lekami a ja dzisiaj idę do psychiatry. Jakoś nikt nie potrafi mnie pocieszyć, najgorsze są noce :/ Na razie jestem skazana na zamknięcie w domu. Mieszkamy na wsi i zajmuję się dziećmi.
  12. Wiem że to złe i głupie, że skrzywdziłabym wiele osób odchodząc mimo to czuję pustkę. W jednej chwili odwróciła się ode mnie prawie cała rodzina w dodatku z nie słusznego powodu. Coś we mnie pękło i tylko myślę co zrobić aby sobie ulżyć, nie myśleć, odpocząć albo zasnąć na zawsze.
  13. Leczę się jakiś czas na nerwicę lękową i nie sądziłam że trafię do tego tematu. Nadmiar kłopotów rodzinnych spowodował że coś we mnie pękło. Usiłowałam popełnić samobójstwo. Wypiłam jakieś 6 piw żeby zapić się na śmierć. Myślałam że przy lekach jakich biorę to wystarczy. Nie widząc efektów wzięłam 7 tabletek afobamu, więcej leków nie udało mi się zażyć bo mnie przyłapali. Karetka, toksykologia, psychiatra i do widzenia. Spędziłam dwa dni w szpitalu ale co gorsza nie jestem zadowolona że wróciłam do domu. Gdybym wiedziała że ta dawka którą wzięłam jest tak śmieszna inaczej bym to rozegrała. Teraz nie mam dostępu do żadnych leków. Nic nie czuję, cały czas myślę o tym żeby coś sobie zrobić. To straszne, mam dzieci, mąż próbuje mnie wspierać a ja jestem wyrodną matką bo patrzę na moje dzieci i jest mi jeszcze bardziej przykro że mają taką matkę, lepiej żeby jej nie było
  14. Ja miałam tak samo! Teraz zaczęłam od nowa i w drugim mc jestem na maksymalnej dawce dopiero teraz powoli zaczyna być lepiej "chyba". Na początku schudłam a potem wszystko wróciło do normy :)
  15. Tak, chylę czoła że się uczysz, mogłabyś znaleźć pracę, wyprowadzić się i może byłoby prościej ale Ty walczysz o swoje wykształcenie co będzie procentować w przyszłości. Szczerze mówiąc sytuacja jest beznadziejna, musisz to przetrzymać. Ja mogę jedynie Ci powiedzieć że nigdzie dotąd nie uzyskałam takiego odzewu, zrozumienia a to podnosi mnie na duchu. To forum jest tak "oblegane" że na prawdę można znaleźć bratnią duszę, może nie od razu, wymaga to zaufania ale naprawdę dużo warte i pomaga. Wiem że łatwo jest mówić ale nie daj się stłamsić, myśl o swoim domu że to tylko okres przejściowy nie zależny od Ciebie a potem wszystko się zmieni. Los potrafi w jednej chwili diametralnie się odmienić
×