Skocz do zawartości
Nerwica.com

terapia - prośba o radę


emmms

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć!

 

We wrześniu zdiagnozowano u mnie depresję, zostałam skierowana na terapię.

Terapia mnie rozczarowała, kompletnie nic nie wniosła do mojego życia. Do poglądów na świat. W niczym mi nie pomogła. Ostatnią sesję opuściłam, nie widzę sensu przychodzenia tam i marnowania czasu. Wiedziałam, czego chcę się dowiedzieć o sobie, opowiedziałam wszystko, co byłam w stanie. Nie dowiedziałam się - czy moje przypuszczenia odnośnie borderline są prawdziwe, czy nie. Jedyne co moja pani psycholog stwierdziła, to to o czym wiedziałam od dawna. Naprawdę wiele mnie kosztowało otworzenie się i sięgnięcie po pomoc, spotkałam się z rozczarowaniem ogromnym.

Zero dialogu, to był tylko mój monolog. Gdy nie odzywałam się przez 10 minut, ona zdołała wypowiedzieć jedno zdanie: "nasz czas się kończy".

Gdy mówiłam: "2 dni temu upiłam się do nieprzytomności i pocięłam" ona milczała.

 

Po tym wszystkim, co przeszłam na terapii, przestałam brać leki. Ot tak, nie jestem w stanie wyjaśnić dlaczego.

Ostatnią noc przepłakałam całą. Znów wraca do mnie to straszne uczucie. Najstraszniejsze.

 

Czy to jest normalne, czy tak wygląda terapia?

Stanęłam w martwym punkcie, nie mam pojęcia co ze sobą zrobić, nie chcę wracać tam gdzie byłam, i nie chcę kontynuować tej beznadziejnej terapii.

 

Co byście zrobili na moim miejscu?

 

z góry dziękuję za odpowiedź, mam nadzieję, że choć tu ktoś będzie w stanie mi pomóc : )

 

pozdrawiam, emms

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem ja zwolennikiem terapii , nie jestem, kiedyś ludzie do spowiedzi chodzili czasy się zmieniają, coraz mniej ludzi do spowiedzi lata. Na zachodzie kościoły puste a gabinety pełne, ale moim zdaniem tu dziala ten sam mechanizm psychologiczny, trzeba isć i się wygadac o problemach a później dyskutowac czy się dobrze czy źle zrobiło i dlaczego się to zrobiło, z tym,że tutaj to idze glebiej i sa pytania a jak by sie to w dzieciństwie nie wydarzyło , to dalej byś tak postąpił cy zrobił byś co innego. Są jednak ludzie, którym to pomaga a leki bierzesz jakieś, chodzisz do psychiatry?

Może zmień terapeutke to wszytko jest trudne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Emmms, zrób sobie krótki odpoczynek od terapii. Natomiast leki przyjmuj, skoro nastrój ci się pogarsza. Dopiero jak samopoczucie się ustabilizuje, możesz nieco zmniejszyć dawkę. Nie piszesz co bierzesz, ale generalnie antydepresantów nie należy gwałtownie odstawiać. Czy zdiagnozowano ci coś oprócz depresji?

 

-- 26 gru 2011 --

 

Dodam tylko że też spotkałem się z niezrozumieniem ze strony terapeutów. Dopiero przy piątym coś "drgnęło".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też miałem taki przypadek. Pani psycholog była całkowicie milcząca, jedyne co powiedziała to właśnie informacja o tym że kończy się czas i do zobaczenia za tydzień. Najwyraźniej uważała że wystarczy mi samo wygadanie się, co jest jakimś absurdem. Po jakimś czasie zrezygnowałem.

Miałem też terapeutę bardziej komunikatywnego, wchodzącego w dialog, dyskusję, próbującego coś zdziałać. Nie osiągnęliśmy wprawdzie żadnych postępów, ale przynajmniej i ja się starałem i on się starał.

Z terapią niestety nie ma lekko, nigdzie nie jest powiedziane że Ci pomoże, albo że akurat ten psycholog będzie w Twoim przypadku skuteczny. Czasem trzeba trafić do wielu różnych psychoterapeutów żeby znaleźć właściwego. Przy czym nie ma wcale pewności że się uda, można stracić mnóstwo czasu i pieniędzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

emmms, Ile czasu chodziłaś na tą terapię? Mam nadzieję, że nie masz na myśli 2 czy 3 wizyt?

Powiem tak, że więź, relację między terapeutą , a pacjentem buduje się w nieco dłuższym czasie.

A efekty terapii są widoczne nieraz po roku uczęszczania na sesje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okolo 3 miesiecy, tj. 12 wizyt. To sie stalo dla mnie meczarnia poki co, bo powiedzialam juz wszystko, co mialam do powiedzenia.

 

I nie, nie zdiagnozowano niczego oprocz depresji, moj terapeuta tylko mi przytaknal: "tak, masz objawy borderline".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

taak, objawy borderline. niestabilnosc zwiazkow interpersonalnych, chaos w glowie, brak wlasnej wartosci i wiele wiecej, to wlasnie doprowadzilo mnie do kryzysu i depresji. wiele mnie kosztowala proba wyrazenia tego, jak sie czuje, wiec gdy juz stracilam nadzieje na jakakolwiek rade, pomoc ze strony terapeuty, bylam wsciekla, odstawilam leki, co jeszcze pogorszylo moj stan. ciezkie do opisania to wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, cześć :)

 

Chociaż jest to mój pierwszy post, forum przeglądam od dłuższego czasu.

Piszę ponieważ chcę dać wam nieco wiary, namacalny dowód, że depresja nie jest dożywociem.

 

Depresję mam od bardzo dawna. Podłożem choroby było wiele czynników, głownym sfera emocjonalna.

Byłem bardzo zakochany w dziewczynie, która na moje nieszczęście bawiła się moimi uczuciami. Latałem za nią ponad pięć lat, dla niej próbowałem się zabić (co prawie mi się udało, na szczęście PRAWIE robi wielką różnicę.)

Byłem skrajnie nieszczęśliwy, załamany wypruty emocjonalnie. Przez moje zabawy z paracetamolem oblałem rok w liceum. (połowę semestru przeleżałem najpierw w szpitalu na Rce, później w domu) W drugim semestrze jak wróciłem do szkolnego obiegu, nie czułem potrzeby zaliczania materiału z pierwszego semestru, wszystko było mi obojętne.

Zaakceptowałem moje nowe przybite ja. Nauczyłem się żyć z tym stanem. Czasami było lepiej, nie mniej cały czas towarzyszyło mi to przygnębienie, niezdecydowanie, zamartwianie się, poczucie, że jestem nikim, że nie wiem co chcę w życiu robić, i że nic w nim nie osiągnę.

Jakoś w 2010 zdecydowałem się z tym walczyć, znalazłem stowarzyszenie, w którym mogłem bezpłatnie otrzymać pomoc. Po dwóch wizytach z psycho. Zostałem skierowany na terapię grupową. Spotkania odbywały się raz w tygodniu 2-3 godziny. Oprócz psychologa, był w tym stowarzyszeniu także psychiatra, który potwierdził, że mam ciężką depresję. Chciał mi przepisać leki jednak na samym początku byłem przeciwny farmakologii. Uważałem, że sam jestem w stanie sobie z tym poradzić. Po kilku miesiącach nieradzenia zmieniłem zdanie. Wtedy lekarz przepisał mi <>, który jeszcze bardziej wywrócił mój świat.

Co do samych spotkań. Jak mówiłem spotykaliśmy się raz w tygodniu na kilka godzin. Grupa liczyła około ośmiu osób. Każdy przeważnie przychodził z czymś innym, miał inne problemy, z którymi sobie nie radził. Przez te kilka godzin mówiliśmy co nam leży na serduchu.

Pod wpływem słyszanych historii,i tragedii kolegów, koleżanek stwierdziłem, że moja depresja to żaden problem, że ludzie borykają się z większymi zmartwieniami i muszą dawać sobie radę. Psycholog, która koordynowała i była moderatorem tych spotkań praktycznie na każdym z nich podkreślała, że nie jesteśmy ideałami, że mamy prawo być niedoskonali. Tak więc stwierdziłem, że wszystko zależy od interpretacji, jestem strasznie przygnębiony ---- no cóż nie jestem idealny, czasami ludzie są przygnębieni.

 

Uciekają mi myśli, nie wiem co mam powiedzieć, jak się zachować, czuję paraliż --- nie jestem idealny itd.

 

Leki odstawiłem miesiąc po. na spotkania chodziłem jeszcze przez około pół roku. Przez pewien czas jakoś się trzymałem.

Wszystko wróciło w roku akademickim, stres, poczucie, że jestem nikim, problemy z uczeniem gromadzenie myśli. Wszystkie moje pasje a jest ich trochę straciły koloryt. Ponownie zacząłem zamykać się w sobie, przestałem chodzić na zaliczenia przez co oblałem rok i to ten najważniejszy bo trzeci.

 

Od Czerwca do Października tego roku przeżyłem własną śmierć. Zamknąłem się w sobie, odrzuciłem wszelki kontakt ze światem.

Przestałem odwiedzić portale społecznościowe, odpisywać znajomym. Przez ten cały okres leżałem w łóżku i myślałem jaki jestem beznadziejny, że moi kumple mają plany perspektywy a ja wrastam w mieszkanie.

Przez ten cały okres przy szczelnie zasłoniętych oknach spałem i oglądałem filmy. Jeżeli już wszystkie obejrzałem, to oglądałem je ponownie. Myłem się jak wychodziłem wieczorem do sklepu po zakupy, a wychodziłem raz na trzy dni.

Raz na jakiś czas w nocy spotykałem się z moim najlepszym kumplem.

Gdy tak leżałem w łóżku, myślałem, o tym że gdyby mnie coś zabiło to nie miałbym już, żadnych problemów, fantazjowałem o śmierci CHOĆ JEJ NIE PLANOWAŁEM, PO TYM JAK W 2005 ROKU PRÓBOWAŁEM WTARGNĄĆ SIĘ NA SWOJE ŻYCIE, OBIECAŁEM SOBIE, ŻE TO SIĘ JUŻ NIGDY NIE POWTÓRZY, NIEZALEŻNIE JAK BĘDZIE ŹLE. Myślałem również o znajomych, porównywałem się do nich (choć raczej nie było czego porównywać) Po trzech miesiącach bezproduktywnego życia stwierdziłem, że tak to się nie może skończyć. Umówiłem się z mamą koleżanki, która jest psychiatrą dziecięcym, na spotkaniu poruszyłem wszystkie możliwe kwestie, gdzie mogę otrzymać pomoc.

 

Zdecydowałem się na Poradnię Zdrowia Psychicznego (Państwową placówkę) na termin musiałem czekać około miesiąca. Pierwsze co pomyślałem, to to że jeszcze miesiąc będę żył w negatywie. Z drugiej strony ten ostatni miesiąc nie był taki straszny, owszem było źle ale świadomość, że coś z tym w końcu zacząłem robić, dawała mi nadzieję.

Psychiatra przepisał mi PREFAXINE jest to zamiennik podajże EFFECTINU, lek SSRI uwalniający i zatrzymujący stężenie serotoniny.

Miałem chyba wszystkie efekty uboczne, znikneły one chyba po dwóch tygodniach.

Z czasem leki zaczeły działać. Dodatkowo dostałem skierowanie do psychologa, na terapię. W tym przypadku na indywidualną.

 

W leczeniu depresji musimy nastawić się na ciężką pracę, pracę z samym sobą. Leki niwelują, łagodzą objawy, ale chyba nie chcemy ich brać całe życie?! Psycholog ma za zadanie ukazać Ci jak patrzysz na świat, na samego siebie i ewentualnie zmienić postrzegane przez nas elementy. Chodzi o to by przepracować te elementy, które wywołują w nas napięcie powodują, że jesteśmy smutni, niepewni. Powiem wam, że są to długie godziny. Najpierw musicie dojść to tego co powoduje w was te stany. Czym ta depresja jest spowodowana.

Na moim przykładzie: moim problemem jest postrzeganie samego siebie, (przez ten kilkuletni okres nieleczenia choroby, wmawiałem sobie, że jestem beznadziejny głupi, nie mogłem zebrać myśli- to jest oczywiście jeden ze szlagierowych objawów choroby, wiec powinienem łatwo sobie z tym poradzić, ale z racji tego, że przez kilka lat usilnie sobie to wmawiałem to nie jest to takie proste, ponieważ wrosło to we mnie)

drugim problemem jest seksualność Podobnie jak w pierwszym przypadku znaczny spadek libido jest objawem, przez cały ten okres wmawiałem sobie, że jestem beznadziejny, że żadna dziewczyna mnie nie zechce. Przy każdej dziewczynie, z którą byłem, miałem obawy, że ją stracę, i że już żadna mnie nie będzie chciała, przez co się bardziej nakręcałem, dołowałem i przez co byłem nienaturalny. Teraz tak łatwo sobie nie przetłumaczę, ok jest choroba i to są tylko jej objawy. Oczywiście mam tego świadomość nie mniej pierwszą myślą jest ta która dominowała przez tyle czasu. Praca, Praca, Praca! :)

 

Jako konkluzję podzielę się z wami pewną daną, otóż w lipcu zrobiłem sobie test Backa na depresję. Wtedy wynik miałem 32. Ten sam test zrobiłem kilka tygodni temu zakończony wynikiem 3. (czasami mam jeszcze problemy ze snem)

 

Trochę się rozpisałem, ale uwierzcie mi, skompresowałem to do minimum. Bez większego problemu napisałbym pięć razy więcej.

Prośba do moderatorów jeżeli uznacie, że tekst pasuje bardziej w innym temacie to proszę go tam umieścić, ewentualnie dajcie mi znać, to zrobię to własnoręcznie.

 

Jestem z Warszawy.

m.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tbrk cieszę się że Ty sobie poradziłeś. Niestety musisz wiedzieć że jeśli Tobie coś pomogło to nie znaczy że pomoże każdemu. Ja mam za sobą kilka lat walki z depresją i różnymi towarzyszącymi jej paskudztwami. Brałem np. wspomniany Efectin i nie powodował on u mnie żadnych efektów ubocznych ale też nie spowodował kompletnie nic pozytywnego. Korzystałem też z kilku różnych terapii, także terapii grupowej która była zwykłą stratą czasu. Poważne, utrwalone ciągnące się długimi latami zaburzenia depresyjne to cholerne świństwo które bardzo trudno wyeliminować, sam wysiłek, praca i chęci to może być o wiele za mało.

 

Widzisz......Ty sobie pewne rzeczy wmawiałeś a ja dostawałem cały czas potwierdzenia od świata. Pisałeś np. że jak spotykałeś się z dziewczynami to miałeś obawy że Cię zostawią a potem żadna Cię nie zechce. A ja miałem tak że faktycznie żadna nie miała najmniejszej ochoty na bliższą znajomość i byłem wiecznie sam. To tylko jeden z wielu przykładów. To jest fatalne bo nie polega tylko na wmawianiu sobie, ale cały czas dostajesz złe komunikaty od otoczenia które to tylko utrwalają. Więc teraz nie mogę powiedzieć że jestem beznadziejny i są to tylko urojenia, tylko że potwierdzenie mojej beznadziejności dostawałem od innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cóż, odnośnie związków z płcią przeciwną, mam odwrotnie.

zawsze latał za mną tłum facetów, wszystkie związki niszczyłam w jednej chwili bez powodu, wchodziłam w następne bez zastanowienia, mnóstwo poczucia winy, w jednej chwili uczucie wyższości nad innymi, w drugiej poczucie beznadziejności, że znowu wszystko popsułam. straszność. efekt taki, że zostałam sama i boję się związków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie jest jasne że wyleczenie znajduje się w farmakoterapi .Każdy może wybrać sam przypominam że leki zawsze można zmieniać do skutku i nigdy nie jest za póżno na ich odstawienie ,a pomóc mogą znacznie . Nie są przeszkodą w psychoterapi . Choc sama metoda psychoterapi bardziej opiera się na wierze pacjenta w jej skuteczność niż jakichkolwiek racjonalnych przesłankach .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sorensen

 

Ależ jestem tego świadomy, być może nie napisałem tego wprost. To dla jednego jest panaceum, dla innego okaże się zwykłym placebo.

Ja miałem to szczęście, że powiedzmy za drugim razem trafiłem w swój lek. Nie mniej nie wolno się zrażać, a wytrwale testować organizm na specyfiki. Mówiąc bez ogródek będziecie jak króliki doświadczalne, ale naprawdę warto! i jeżeli w to nie wierzycie to przyjmijcie to na dogmat, osoby, która jest wiarygodna w tej kwestii, bo sam się przez to przepierdoliłem. (jeżeli kogoś urażam tym stwierdzeniem to sry ale nie można tego inaczej nazwać)

z tego co się dowiedziałem/wyczytałem

Są leki działające na serotoninę, dopaminę albo jedno i drugie. Jeżeli nie ma efektów z kilkoma SSRI to można próbować z tymi na dopaminę.

 

Odnośnie związków to jakże się mylisz. Nie byłem mniej samotny niż ty czy Robinson Crusoe. Chłonąłem porażki jak filtr kurz w odkurzaczu, które z kolei utwierdzały mnie w moich przekonaniach.

Faktycznie mogłeś być beznadziejny i panny mogły tudzież mogą rezygnować. Mogą dosłownie cie podsumować bo opisują to co widzą, a widzą człowieka z dolegliwością. To jest choroba która odbiera ci ciebie samego, twoje ja, zostawiając samą łupinę.

Przed tym całym apogeum na początku lipca rozstałem się z dzieczyną, która jest świetnym człowiekiem, a przy której byłem tylko tłem. Nie wiedziałem o czym mam z nią rozmawiać, za każdym razem mogłem mówić tylko o jednym, że jestem beznadziejny, i że jest mi źle. Chciałem z nią być, ale z drugiej strony cieszyłem się w duchu, że się rozstaliśmy ponieważ jak ktoś ma dzielić swój świat, jeżeli ja sam ze sobą nie chciałbym być. Taka jest prawda nigdy nie spojrzałbym na osobę taką jak ja w tamtym momencie.

Piszę o relacjach damsko męskich ale to odnosi się do każdej sfery. Depresja nie wybiera sobie pola manewru, jest na tyle zachłanna, że chce mieć człowieka całego, na wyłączność.

 

Terapia zmienia to postrzeganie, wyrabia nawyki myśleniowe. Przepracowywujesz krok po kroku elementy.

 

SYTUACJA ----> MYŚL ----> KONSEKWENCJE

 

EMOCJE <------ KONSEKWENCJE ------> ZACHOWANIE

 

Odnośnie leków, to jest to tylko środek a nie cel. Pamiętajcie, że z czasem organizm przyzwyczaja się do substancji przez to będziecie potrzebowali jej coraz więcej. Życzę powodzenia osobą które po kilkunastu latach będą łykały po 300 mgr na dobę, albo którzy będą uzależnieni i bez lekarstwa nie wyjdą z domu. Wszystko siedzi w naszych głowach! leki mają pomóc nam stanąć na nogi, a nie nas wyleczyć. Niwelują objawy a nie źródło.

 

Kurcze a pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno napisanie trzech zdań byłoby szczytem szczytów.

 

-- 27 gru 2011, 01:51 --

 

zapomniałem wspomnieć o jednej rzeczy.

 

Pomocne jest także uprawianie sportu. Aktywność fizyczna jest nieoceniona ponieważ podczas jej wykonywania wydziela się serotonina i endorfiny.

Nie macie ochoty na siłownię, basen, bieganie czy spacery. Czujecie się fatalnie.. Trzeba się zmusić, po jakimś czasie zaczniecie czerpać z tego przyjemności i korzyści :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zebrałam się dziś w sobie i poszłam po przerwie do psychiatry. usłyszałam, że: psychiatra nie jest od tego, żeby na niego zrzucać swoje problemy, że wszystko to moja wina, ogólne przesłanie było takie, że po co w ogóle przyszłam? co ja sobie myślę?

jestem zdruzgotana. wszystko nad czym pracowałam przez ostatnie kilka tygodni (praca, studia, praca nad sobą) właśnie straciło sens, bo zostało skrytykowane.

 

wniosek z tego taki, już więcej nie idę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

emmms, doprawdy tak otwarcie powiedziała ci to psychoterapeutka? Być może jest tak że po części jest to twoja nadinterpretacja jest słów i gestów. Często w trakcie sesji dochodzi do tzw. "przeniesienia" podczas którego pacjent dopisuje w umyśle postawy psychoterapeuty z innych kluczowych w życiu pacjenta osób. Być może w twojej rodzinie jest ktoś kto cię nadmiernie ocenia i krytykuje i dokonałaś przeniesienia tej postawy. Z tego co się orientuję większość psychoterapeutów unika jakiegokolwiek oceniania. Nie chwali i nie gani, a jedynie pobudza do myślenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psychoterapeuta - ok, tylko ze bylam u psychiatry na planowej wizycie (skonczyly mi sie leki - asertin). zapytal jak sie czuje, to powiedzialam. ze mialam zly okres i chcialam umrzec. i ze od dwoch tygodni sie staram i sie udaje, i jest lepiej.

moze i prawda, ze troche to nadinterpretuje. ale fakty faktami, uslyszalam np ze moj strach przed przyjsciem tam jest agresja i zawiscia z mojej strony, ze przychodze i obarczam go soba. zaczelam panicznie plakac i przepraszac, to uslyszalam ze przeprosiny nie wystarcza.

dalej jestem w szoku, nie jadlam nic caly dzien i nie mam lekow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

emmms,

hej jakis dziwny ten psychitra bo swojemu mowie i nie slyszę takich tekstów, co do Twojego to raczej nie dziwny tylko słaby koleś , i nie chce wysłuchiwac po prostu problemów chce Cie wysłać do psychoterapeuty ,sam wypisać leki i miec problem z głowy sorry,ale taki lekarz to nie jest człowiek w porzadku ja bym go zmieniła, wie ,ze pracuje w zawodzie specyficznym ma pacjenów z problemami natury psychicznej i ma na to wyjechane , ja bym zmieniała lekarza

ps.

Jesteś z Wrocławia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×