Skocz do zawartości
Nerwica.com

DDA a ZWIĄZKI


okularnica

Rekomendowane odpowiedzi

Chodzi mi o związki partnerskie...

Macie z tym problem? Jakie trudności Wam przeszkadzają? Czy ciągnie Was do niewłaściwych osób?

Bardzo chciałabym też przeczytać opowieści tych osób( najczęściej kobiet), które po związkach z nieodpowiednimi osobami( alkoholikami itp.), które bardzo kochały zaczęły związek z kimś po prostu dobrym, normalnym. Co czują, czy też tak mają, że nie są pewne miłości do tej osoby?

Bardzo proszę piszcie, postarajmy się pomóc sobie nawzajem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przez całe życie przyciągałam wyłącznie zaburzonych facetów. tych normalnych - od razu kasowałam, wydawali mi się nudni, nijacy, nie pociągali mnie, co innego Ci "niebezpieczni", ekscytująco nieprzewidywalni, mroczni i tajemniczy itd.. oczywiście wszystko to odbywało się bez udziału mojej świadomości. Przez kilka lat byłam z alkoholikiem. Ciężka praca nad sobą - głównie mitingi DDA - pozwoliła mi się uwolnić z tego dysfunkcyjnego związku. Gdy spotkałam normalnego niezaburzonego faceta, pomyślałam że to musi być "to".. i rzuciłam się w ten związek całą sobą jak głupia... niestety wkrótce okazało się że zupełnie do siebie nie pasujemy, mimo braku jakichś poważniejszych dysfunkcji (zdecydowałam się jednak pozostać w tym związku) Dziś myślę sobie, że jestem tak mocno "obciążona", iż niemożliwe dla mnie jest spotkanie takiego mężczyzny, z którym poczułabym się naprawdę szczęśliwa ( i któremu ja dałabym szczęście). Czuję się skazana na samotność, poczucie niespełnienia i wieczną tęsknotę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bellabella,

Czyli nadal jesteś z tym mężczyzną, tak?

Wiesz ja mam podobnie, mam normalnego faceta, który bardzo mnie kocha. Jednak ja sama czasem męczę się w tym związku, czegoś mi brakuje... Chciałabym jakiegoś szaleńczego uczucia, a nie...

 

Doskonale rozumiem o czym piszesz. Jednak niestety moja sytuacja jest nieco inna. Pisząc, iż mój facet nie jest zaburzony, miałam na myśli jakieś poważne problemu typu alkoholizm czy coś w tym stylu. Mój chłopak również dźwiga swój bagaż emocjonalnych doświadczeń, choć nieporównywalnie słabszego kalibru. Być może to sprawia, że jego postawa w naszym związku bardzo odbiega od ideału - niestety nie jest czułym, tolerancyjnym , wspierającym partnerem, wręcz przeciwnie. Co więcej on nie ma żadnej wiedzy w tym zakresie, nie chce się zmieniać, pracować nad naszym związkiem itd. - wg niego problem tkwi wyłącznie we mnie. To ja "świruję wiecznie z tymi depresjami", "wymyślam załamania" zamiast "wziąć się do życia" albo "do roboty" i tego typu komentarze. Mimo tego jest przekonany że mnie kocha i wciąż czeka aż ja się zmienię.. Jesteśmy razem z wielu względów nad którymi nie będę się teraz rozwodzic. wszystko to jednak sprawia, ze czuje sie przerazliwie samotna, jestem w związku, a jednak sama. w wieku trzydziestu kilku lat czuję się jak sterana życiem staruszka.

To o czym piszesz, jest jednak bardzo mi bliskie, bo zanim poznałam obecnego chłopaka, przez bardzo krótki okres spotykałam się z innym. Rozstaliśmy się (tzn ja zerwałam) zanim dobrze się poznaliśmy, właśnie z podanych przez Ciebie powodów - po prostu wydawał mi się śmiertelnie nudny, nieciekawy, nijaki. Jeśli chcesz porozmawiać więcej na ten temat, zapraszam na PW.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny miałam podobny związek do Was. z "normalnym" mężczyzną, moim mężem.

 

czułam się wypalona, nierozumiana, nieszczęśliwa,samotna i zaniedbana. byłam zla że nie potrafię odejść, że trzymają mnie przy nim zobowiązania i wspólne sprawy. często wydawało mi się ze nawet go nie lubię.

 

odeszłam od niego bo chciałam sobie dac szansę na coś lepszego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

betty_boo

Przykro mi to czytać...

Myślisz, że go nie kochałaś? Jakie cechy Ci w nim przeszkadzały? Tylko to, że był "nudny", dojrzały? Czy może jednak zaważyły inne sprawy...

Ja niestety czuję się podobnie w moim związku... A najbardziej to czuję się ograniczona... Też tak miałyście? Jednak nie wiem czy Wy też tak miałyście, że jednak coś czuję do tego "normalnego" faceta i bardzo ciężko mi się z nim rozstać. Przejmuje mnie wtedy taki żal, zazdrość... Przykre to wszystko.

 

-- 08 sty 2012, 20:00 --

 

Teraz z kolei myślę, że mój facet wcale nie jest taki "normalny" i łączy mnie z nim toksyczna miłość...

Uświadomiłam sobie, że jednak we mnie jest bardzo dużo lęku o przyszłość, czy wyjdę za właściwą osobę, czy nie zmarnuję sobie życia itp. Boję się... A Wy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytając Wasze wypowiedzi, biorąc pod uwagę moje prywatne rozmowy z ludźmi i własne doświadczenia, wydaje mi się, ze osoby z "problemami", których bagaż jest tak ciężki, że same nie potrafią go udźwignąć - poszukują właśnie kogoś, kto będzie wiedział jak "chwycić" aby nie "popsuć"... Tylko osoba na równi/lub bardziej zwichrowana emocjonalnie od nas samych (indywidualnie podchodząc do każdego przypadku) jest w stanie nas zaspokoić, stąd też bardzo często DDA wybierają sobie osoby do związku z problemem alkoholowym. Same mając ciężkie dzieciństwo, pełne nieprzewidywalnych sytuacji/emocji ze strony najbliższych, później w swoim życiu - gdy uda im się już uwolnić od tego koszmaru - pchają się w podobne scenariusze życia, ponieważ inaczej żyć już nie potrafią. Odczuwają niedosyt emocji, których w dzieciństwie tak wiele doświadczały. Pomijając fakt, jak bardzo negatywne to były stany.

 

Aby oduczyć się tych destrukcyjnych potrzeb emocjonalnych w dorosłym życiu, wydaje mi się, że wszyscy DDA powinni znaleźć się w gabinecie psychoterapeuty... Tylko kto ma na to czas? Pieniądze? I przede wszystkim - świadomość, że coś jest nie tak z jego psychiką, zaspokajaniem potrzeb? A, i dochodzi też wola walki... by coś w sobie zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam z alkoholikiem 7 lat .Zerwałam z nim po namowie terapeutki, zresztą nie mogłam już znieść jego picia..Po jakimś czasie sądziłam ,że to miłość a to był zwykły strach przed byciem samą do dzisiaj nie mogę się ogarnąć po"byłym".Nie znoszę pianych bełkających chłopaków.po prostu tyle cierpienia we mnie narosło ,że już nie zniosła bym więcej.Nie wiem czy ktoś też tak miał zawsze to ja byłam ta niedobra a przecież to on pił :? Teraz jestem z wspaniałym chłopakiem dwa lata.On też ma bagaż doświadczeń ale sądzę ,ze to jest miłość a na pewno bardziej zdrowa relacja w której mogę czuć więż emocjonalną gdzie wcześniej nie było szans na takie ''górnolotne''zachowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

okularnica, ja nie umiałam w małżeństwie znaleźć przestrzeni do samorealizacji chyba... i w ogóle przestrzeni dla siebie...nawet fizycznie w domu. chyba nie miałam pomysłu na ten związek. w marcu mam sprawę rozwodową.

 

żyłam życiem męża i jego rodziny.nie umialam od początku zawalczyć o swoje i nie postawiłam granic. a potem było już za późno.

 

podobno wiele małżeństw kobiet dda tak się konczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

betty_boo, jakbym czytała o sobie, prawie, bo nie rozchodzę się z facetem z którym jestem (dzieci i kasa)

ale też jak ty, żyłam dla niego, chodziłam ciągle na kompromisy, bo chciałam z nim być..., nauczyłam go, że on i jego sprawy i potrzeby są ważniejsze od moich, to ja zawsze ustępowałam;

wydawało mi się, że jak ja zacznę pokazywać czego chcę, to on mnie rzuci, że będzie tego za dużo, że dojdzie do wniosku, że jestem zbyt wymagająca, że za dużo zachodu jest ze mną;

powoli to zmieniam, po kilku latach przeszła mi wielka szalona miłość i ślepe zapatrzenie, teraz zaczynam myśleć o sobie i swoich potrzebach, które przez tyle lat były zaniedbywane, na co sama pozwoliłam; według niego już go nie kocham, bo się przestałam poświęcać dla niego, bo nie jestem już w niego zapatrzona jak w obrazek, bo nie jestem na każde zawołanie, głupio mi pisać o tym, głupio mi, że zachowywałam się w tak żałosny sposób;

 

a jeśli chodzi o to, czy pociągają mnie zaburzeni faceci, to tak; tacy którzy lubią rządzić, decydować, przejmują inicjatywę, ogólnie faceci typu 'control freak'

mój facet to taki 'strażnik Teksasu', prawy, zawsze poprawnie postępujący, odpowiedzialny, rozważny, obrońca zasad moralnych, tradycjonalista, konserwatysta, stąpający twardo po ziemi, bardzo praktycznie podchodzący do życia; tak mnie to wkur....... , że sobie nie wyobrażacie, jest po prostu zamknięty strasznie na nowe; ja jestem bardziej liberalna, dużo mniej praktyczna i mam artystyczną duszę, co dla niego jest czarną magią (w ogóle tego nie rozumie, co mnie bardzo boli), czuję się w tym związku jak w więzieniu, jak w klatce; ogólnie to mój facet jest chyba w mniejszym stopniu zaburzony ode mnie (lepiej sobie radzi w życiu niż ja), dlatego związek z nim jest po prostu nudny, taki poprawny, aż do pożygania ;) (tzn. przeze mnie nie jest); miałam wiele rozterek, czy być z kimś takim, parę razy odchodziłam, ale zawsze wracałam, bo on mnie prosił, grał na moich uczuciach..., wydaje mi się, że to taki typowo toksyczny związek, bardzo neurotyczny; mimo tego, że jesteśmy zupełnie różni, z dwóch różnych światów, to jednocześnie jesteśmy tak do siebie podobni, że to aż chore jest;

właściwie to nigdy nie byłam w innym poważnym związku, zawsze uciekałam, jak zaczynało się coś poważnego, taki ze mnie tchórz był, ale faceci, którzy mi się podobają, którzy mnie pociągają, wiem, że normalni na pewno nie są; są to zazwyczaj tajemniczy, oryginalni goście, którzy widać wyraźnie, że odbiegają od normy, do takich czuję miętę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja pakuję się w związek z kimś, kogo ciągnie do alkoholu za bardzo.

Przeżyłam w takiej relacji z ojcem tyle lat i nie chciałabym powtarzać czegoś podobnego w przyszłości, jednak sama nie wiem jak to wszystko się potoczy. Niby alkohol jest dla ludzi, ale tu widzę i widziałam już dawno, że to do niczego dobrego nie prowadzi.

MOże jakbym z nim o tym porozmawiała, tym bardziej, że i Jego ojciec nadużywa alkoholu i w jego rodzinie normalnie pojawia się ten sam problem co w mojej.

Ale mając takiego "lepszego" nie potrafiłam tego docenić. Nawet długo nie wiedział o moim problemie z ojcem. Myślę, że w pewnej kwestii przyzwyczajenia jakoś poszukujemy kogoś, kto zapewni nam podobne życie, bo boimy się wkroczyć w coś normalnego, czego nie znamy.

To chyba taki główny problem, a szczególnie mój. Bo normalność to pojęcie względne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja niestety też należę do DDA, jedyny obraz ojca jaki mam w głowie to ojciec pijany, za którego zawsze było mi wstyd... ostatnio jak przemyślałam parę spraw to doszłam do wniosków, że ciągnie mnie do związków ludzi z problemami, to że ktoś ma jakiś poważny problem, nawet uzależnienie, mnie to nie odrzuca tylko wręcz przyciąga, bo mam w sobie wewnętrzną misjonarkę która by zbawiła świat... jak poznaję kogoś kto jest ułożony, ma poukładane w głowie, to dla mnie to w pewnym sensie jest nudne i taki związek mnie nie satysfakcjonuje... boję się że kiedyś mnie to zaprowadzi w wielkie bagno. nawet w kontaktach z innymi ludźmi często ich problemy przekładam nad swoje, ciężko jest mi zawalczyć o swoje niestety..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też jestem DDA . W moim przypadku jest tak, że bardzo często zmieniałam partnerów - dopóki nie spotkałam tego odpowiedniego, którego pokochałam męczyłam się w różnych związkach -bardzo różnych. byłam z chłopakiem z podobnymi problemami co ja i potem obydwoje zorientowaliśmy się , że to pewnie dlatego byliśmy ze sobą - bo się rozumieliśmy doskonale i była to bardziej przyjaźń niż co innego. Kolejny związek był z osobą uzależnioną , bo podobnie jak moja przedmówczyni czułam potrzebę pomocy takiej osobie - i to była prawdziwa męka . Aż w końcu zdałam sobie sprawę , że chcę normalnego życia, poszłam na terapię. a swoją potrzebę pomocy innym ujarzmiłam w pracy społecznej , a teraz jestem z osobą którą bardzo kocham i nie pozwolę, aby cokolwiek to zniszczyło przede wszytstkim moja przeszłość . i wszystkim życzę tego samego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój mąż pił. Ale wtedy było trudno, bo na śląsku, w górnictwie, wszyscy piją... TEraz mam już spokój, ale bałam się o córkę, bo nie chciała iść na terapię, a miała objawy DDA (syn i ja chodziliśmy). Ona ma ten problem, że jest bardzo uległa i choc była z niepijącym chłopcem, to coś było nie tak i dopiero od niedawna jest szczęśliwa z kimś innym. Ale to dlatego, że poszła na terapię i że ja po mojej mogłam jej jakoś pomóc. Teraz mówi, że czasem ją ciągnie do zaburzonych typów, bo brakuje jej tych chorych emocji, ale obie sobie radzimy w śmieszny sposób - lubimy seriale z dreszczykiem i takimi trochę psychopatycznymi draniami (np. House), kochając się w nich platonicznie. Bo wiemy, że potrzebujemy takich dziwnych emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczyny, super wypowiedzi w tym wątku - majka o zmienianiu partnerów - mialam tak samo; restless o relacjach z mężem - miałam tak samo, myślę też ze go nie kochasz i mogłabyś zrobić coś dla siebie i odejść, a w ogóle to może terapia dda, basia - fajnie piszesz o tych serialach, mi też trzeba chorych emocji a to jest bardzo bezpieczny sposób:)

 

piszcie jeszcze, restless co u Ciebie, co zmieniasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co...

Ja sama nie wiem czy jest mi źle w tym związku, bo on jest "za dobry" czy dlatego, że ma takie cechy, które mi przeszkadzają...

Może "źle" jest powiedziane na wyrost... Czasami jest mi dobrze, ale nawet wtedy zastanawiam się czy z innym nie byłoby mi lepiej...

 

Otóż doszłam do wniosku, że... mój chłopak ma charakter bardzo podobny do mojego ojca. W wielu sprawach... Czyli sprawdza się to, że większość kobiet szuka partnerów podobnych do ojców, a jakaś mała część o przeciwstawnym charakterze.

Po pierwsze brakuje mi w tym związku większej fascynacji... Takiego poczucia, że on jest dla mnie "całym" szczęściem, że mając go nie muszę( chociaż mogę) spotykać się ze znajomymi, marzyć o kimś innym itp. bo on mi daje coś lepszego. Ja mimo tego, że coś do niego czuję czasami myślę, że z innym bym miała więcej doznać, też takich emocjonalnych... ( chociaż wiem, że z drugiej strony w innych pewnie widziałabym jego i byłoby mi z tym ciężko).

Proszę napiszcie czy Wy tak macie? Że jak kogoś kochacie- lub nie kochacie, ale jesteście razem to czy wtedy bycie z tą osobą jest dla Was czymś wspaniałym, że "zaspokajacie" się w nim w większości, tak, że inne rzeczy nie są już tak ważne?

Po drugie było wiele spraw, które mi w nim przeszkadzały... Częste oglądanie filmów erotycznych i inne rzeczy. Jednak on jest osobą, której zależy na naszym związku i się zmienia i jest naprawdę lepiej... Jednak mam wątpliwości na ile on się może zmienić na stałe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Betty_boo ja też w zupełne zmiany nie wierzę. Nawet jakby się zmienił w 80% to zawsze by była ta obawa... Że po zawarciu małżeństwa już nie będzie się tak starał... Że się pokłócimy i on będzie to robił mi na złość... Że mnie zdradzi...

 

-- 22 mar 2012, 22:52 --

 

Chciałabym inaczej czuć... Chciałabym żeby tyle rzeczy mnie tak nie dotykało... Rzeczy, które dla innych byłyby czymś normalnym... Ale przecież ja tak czuję, szastają mną emocje. Racjonalnie często wiem, że "nie powinnam" tak czuć, że przecież to jest ok. Jednak TAK CZUJĘ mimo wszystko!

Przepraszam za ten monolog, ale musiałam to napisać... Racjonalnie patrząc na różne sprawy wiem, że mój chłopak mógł zrobić niektóre rzeczy, które mnie zraniły, jednak czy zrozumienie musi sprawiać, że to zaakceptuję? Niektórych rzeczy nie trawię mimo tego, że MOŻE sama postąpiłabym podobnie w jego sytuacji. Jednak wolałabym mieć chłopaka, który by tak nie robił. Chyba mam do tego prawo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam z człowiekiem nieuzależnionym ale popapranym, kompletnym lekkoduchem , który szukal kogoś w stylu połączenia mamusi, która wszystko dla niego zrobi z kumpelą, która niczego nie będzie wymagała, typowy przykład faceta z syndromem Piotrusia Pana.

Zostawiłam go i poznałam bardzo twardo stąpającego zapatrzonego we mnie kompletnie faceta, z którym wytrzymałam jedynie 2 miesiące, cóż po prostu go nie kochałam i nie mogłam znieść jego całowania, żygac mi się chciało, nie mam pojęcia dlaczego.

I wtedy popełniłam najgłupszy błąd bo wróciłam do poprzedniego faceta, czyli Piotrusia Pana. Ale chyba było mi to potrzebne, żeby przekonać się że to moje obsesyjne uczucie to nie miłość, tylko właśnie jakaś dziwna potrzeba sprzecznych emocji i bodźców do bezustannego wkurzania się, no i oczywiście paniczny lęk przed samotnością. Bo co bym miała robić cały dzień, jesli nie myśleć o moim mężczyźnie, o tmy co mu ugotować i jak dogodzić i czekac wiernie jak pies pod drzwiami aż wróci z pracy?

Teraz nareszcie jestem z dobrym facetem. Jest odpowiedzialny i to on płaci za wynajem naszego mieszkania(podcza gdy pierwszy facet powiedział, że nie chce miec dzieci bo nie bedzie na bachora pieniędzy wydawał sic!). Nie jest też wychuchanym synusiem spod klosza, co prawda nie jest też z jakiej patologii ale jego ojciec choruje na poważną chorobę i tez potrafił im piekło w domu robić, także mój facet potrafi mnie pod tym względem zroumiec. Natomiast wkur* mnie ta jego powolność, ja jestem choleryczką, wszystko robię szybko, a on nie- jakieś 3 razy wolniej niż ja. Jak sie kłócimy to ja wrzeszczę a on nic nie robi.Do tego ja lubię mieć pewne rzeczy zaplanowane wcześniej, a jemu nie przeszkadza podejmowanie decyzji na ostatnią chwilę. To są jego największe "wady". Chcę z nim być i wydaje mi się że kocham go w miare normalny sposób jak na dda:)JAk myślicie wytrwamy razem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka życzę Ci tego:) Te jego "wady" to nie są żadne wady tak naprawdę;p

 

U mnie jest teraz tak, że coś mi nie pasuje... Nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć co. Znaczy owszem, jest kilka/ kilkanaście rzeczy, ale albo z pozoru one mi już tak bardzo nie przeszkadzają albo wiem, że przecież je zmienił...

Nie wiem co robić, jestem rozdarta wewnętrznie.

sweethomealabama jak się czujesz? Twój chłopak nadal ma problem z nałogiem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja sądzę, że DDA do momentu osiągnięcia względnej równowagi psychicznej nie powinny wchodzić w związki, bo mogą się tylko bardziej pogrążyć. W tej sytuacji lepiej chronić siebie i poświęcać czas na inwestycje SAMEMU SOBIE. Taki okres egoizmu. Dopiero później można by otworzyć się na drugiego człowieka. Sądzę, że taka koncepcja zdaje się być całkiem logiczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×