Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Rzadko wychodzę z domu (tylko wtedy, gdy już bardzo muszę). Nie utrzymuje z nikim kontaktu poza dwoma wyjątkami. Jako że mieszkam z rodzicami wymienię kilka słów z matką i do tego codziennie, kilka razy dziennie dzwoni ciotka, która od dawna prowadzi ze mną jeden, nużący (żeby nie powiedzieć wku*wiający) schemat rozmowy. Od dobrego miesiąca wstaję koło południa, siadam przed monitor, nawpieprzam się jak świnia i idę spać grubo po północy.

Powoli wszystko mi obojętnieje (wolałabym żeby ten proces znacznie przyspieszył). Już nie próbuję czegoś zmieniać, żyć chwile w złudzeniu i wracać do punktu wyjścia. To błędne koło zbyt długo się toczyło i zbyt wiele napsuło mi krwi.

Chyba daleko nie zajadę z takim podejściem. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zagubione_Malenstwo, oczywiście że jest sens iśc do lekarza, z tego co piszesz nie jest za dobrze...Wiem jest to jest siedziec zupełnie sama z malutkim dzieckiem i trzeba na to wbrew pozorom sporo siły psychicznej. Musisz postawic się na nogi dla małej i dla siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj usłyszałam coś miłego od kilku osób. Czy starczyło by zmienić moje myślenie o tym, ze jestem zerem? Oczywiście że nie. Ciągle w głowie kłębią mi się myśli- nie umiem, nie powinnam, nie nadaję się do niczego.

Chodzę na 'terapię' i co mam z tego? Zajebane piątki bez możliwości pracy po zajęciach i czasem lekki high przez wkurwienie.

Czasem sobie poryczę. To był błąd, w co ja w ogóle wierzę. Choć przyznam że i tak w to nie wierzę.

Próbowałam nowych leków i też nie uzyskałam wrażenia uporządkowanego chaosu. Tylko jeszcze większy stan ożywienia- niekoniecznie pozytywnego.

Do psychiatry czasem pochodzę sobie po receptę i żeby pogadać. Lubię tę lekarkę bo ma luźne podejście i odpowiada na moje pytania. To jest duży plus, że mnie nie olewa.

Jeden dzień żyję jak normalny człowiek, rozmawiam normalnie i czuje się świetnie, czuję się szczęśliwa- płaczę ze szczęścia, a drugiego budzę się i jestem trupem, który już nie żyje i idę dalej spać a potem jeszcze bardziej się nienawidzę. Wieczny weltschmerz. Nie wiem czy to kwestia organizacji( kiedy mi się coś nie udaje to mam ''depresję''-bo depresja nie trwa 2h) czy mojej osobowości która sama ulega takim skokom nastrojowym.

Weltschmerz w środku a na zewnątrz chyba wyglądam na normalną. Zawsze się dziwią gdy czegoś się boję( bo przecież jestem taka normalna i próbują mnie namówić na przełamywanie lęków)Obcy ludzie są dla mnie mili więc chyba nie widzą we mnie ''artystki''. Dopiero później okazuje się jaka jestem pojebana. Malo osób poznało mnie z tej pojebanej strony. Chyba powinnam uświadamiać ich wcześniej że nie warto poświęcać mi choćby sekundy, bo będzie niemiło. Wypiszę sobie na czole, by nie podchodzić, przynajmniej nie skrzywdzę siebie ani też kogoś. Terapeuta mówił że to reakcja obronna. Już nie wiem co mam o tym myśleć. Naprawdę nie chcę nikogo krzywdzić ale często wychodzi inaczej.

Dzisiaj znów nie poszłam gdy kilka ludzi mnie zaprosiło.. Stchórzyłam i wolałam też iść spać. Powiedziałam że idę spać..( To musiało być krzywdzące bo było to dość ważne dla kogoś wydarzenie :/) Beznadziejna jestem. Dziwne że się jeszcze do mnie odzywają.

Kolejny smutek? Zbliżają się święta czyli czas najbardziej intensywnych uczuć(dobra mina do złej gry). Zeszłe spędziłam na płaczu, te też się tak zapowiadają. Nie chcę tego głupiego święta. Po co to wszystko.

O sylwestrze już nie wspomnę. Wtedy wszyscy są szczęśliwi a mnie dotyka nostalgia. Zamknięcie się w domu nic nie zmieni, bo i tak wszyscy o tym mówią.

 

Rozpisałam się jak wariatka ale trochę mi lżej. :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo już byłam nieodpowiednim towarzystwem. Pod koniec ciąży leżałam w sumie cały czas w łóżku i.nie potrafili zrozumieć, że może mi się nie chcieć wychodzic z domu...

 

Ja pier..... normalnie eureka. Przekalkulowałem wszystko i wychodzi na to że ja jestem w ciąży identycznie nic mi się nie chce nawet dupy ruszyć z łóżka. Ale wiesz Zagubione_Malenstwo, nikt za Ciebie dupy nie ruszy. Jak on wyjeżdża to chętnie będę Cię odwiedzał i będziemy razem podnosić się na duchu, no wiesz o co mi chodzi :yeah:

 

A i chciałem was zaprosić do mojego nowego tematu w uzależnieniach i poprosić o jakieś komentarze które może w końcu coś zmienią we mnie.

http://www.nerwica.com/post1880023.html#p1880023

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Follow_, Też tak myślę.. Jednak gdy ich nie ma(nawet złe są dobre) to tym bardziej uważam że kichę tworzę. Są impulsem do kolejnych poszukiwań albo zaprzestania.

W sumie ludzie śmieją się ze mnie że takie ''głupoty gadam'',że powinnam porzucić takie myślenie. Mówią żebym się ogarnęła i przestała przejmować, bo jest super tylko muszę wykończyć. Dziś nauczyciel zadał mi pytanie: A na jakim etapie praca ci się podobała? A ja no powiedziałam że w fazie konceptu i początkowych poszukiwań ale też dodałam że właściwie to nic mojego mi się nigdy nie podoba

Ale dla mnie to AŻ sztuka. Chciałabym wywalić z siebie ten perfekcjonizm, choć jest to trudne i muszę się bić z myślami a potem to przeżywać. Wielokrotnie tak mnie to przybiło że ryczałam. Ale ryczałam też ze szczęscia. Takze chyba nie ma na to reguły :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

( Dean )^2, to może jakis aktywny sporcik? Jest piąteczek :P ja własnie zasuwam ze ścierką i szmatą, bo wiem że siedząc ciężko by mi było wytrzymać. Niby nic mi sie nie dzieje, a skąd te pieczenie skóry ? pół nocy nie spałam :P. Przełożenie ma fakt, że mówiono mi że coś robię źle, a tak naprawdę robiłam to dobrze. Ale nie mogłam tego udowodnić, bo wynik zły. Aż do dzisiaj, wyszło mi dobrze, ale nie do końca jak powinnio, jednak wyszło że nie ma winy manualnej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

próbuję zebrać siły by coś jeszcze posprzątać...

wywaliłam wszystko na środek a teraz mi się nie chce tego ogarnąć...

 

prawie udusiłam sie ciastkiem - to znak by ich nie jeść!!!!!

 

dołują mnie święta

 

i zapomniałam pójść na wernisaż koleżanki...

wrrr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×