Skocz do zawartości
Nerwica.com

potrzebuję pomocy


heimao

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem co się dzieje. Nie umiem opisać objawów. Wiem tylko, że coś jest nie tak. Niby wszystko racjonalnie pojmuje, otoczenie nie zauważa zmian w moim zachowaniu, jednak ja odbieram wszystko inaczej...

Nie wiem kim... czym... jestem. Czym jest to co wokół. Nie rozumiem co to wszystko znaczy. Czuję się odklejona od świata i od siebie.

Nawet, kiedy coś mi się śni, mam poczucie jakby ten "obraz" był oddalony. To stan permanentny. Mam wrażenie, że z dnia na dzień jest coraz gorzej.

Jestem otępiała, dzisiaj kilka razy przekręciłam słowa, uznając je za prawidłowe.

Dopiero po jakiejś chwili poczułam, że "coś mi tutaj nie pasuje", jednak nie mogłam potrafiłam znaleźć odpowiedniego słowa. Kilka razy miewałam omamy, jednak psychiatra powiedział, że nie mam się przejmować.

Że każdy przed snem widzi czasem różne rzeczy, i dopóki wiem, że tego nie ma nie ma się czym przejmować. Tylko... wszystko mi się zaciera. Niczego już nie jestem pewna. Racjonalnie myśląc - tak, to nie istnieje. Jednak... cała przeszłość, teraźniejszość, przyszłość zlewa mi się w jedną plamę. Wszystko w jednym worze...

Jednak tutaj też widzę sprzeczność... I wszystko takie... niespójne. Słowa wypowiadam, chociaż nie mają one żadnego potwierdzenia w rzeczywistości. Mówiąc coś nie wiem, czy to prawda, bo przecież nie odczuwam niczego. Nie potrafię o niczym myśleć! Albo to tylko takie odczucie... I znów... niespójność. Potrafię odpowiadać tylko na krótkie, konkretne pytania. Nic mi się "nie chce". Wszystko w cudzysłowiu, bo nie wiem... słowa mechaniczne, bezosobowe, bezczuciowe, bezrozumne. Jestem otępiała, (podobno) mówię logicznie i racjonalnie, ale sama jakby tego nie rozumiem. Nie myślę o tym co mówię. W ogóle nie mogę myśleć. Nic innego oprócz mojego stanu nie dochodzi do mojej świadomości. O niczym innym nie mogę myśleć. Nie wiem... nie odczuwam. Nie wiem... A to "nie wiem" nie jest dobre. Nie jest, bo nikt nie może dotrzeć do środka... Będąc u psychiatry dostałam skierowanie do psychologa na "MMPI, ocenę osobowości + terapię". Na skierowaniu napisała "podejrzenie zaburzeń osobowości (schizotypowe?)" ... Pojawiła się myśl: "Ten znak zapytania na końcu strasznie mnie irytuje". Jednak nie irytuje mnie wcale, więc dlaczego tak napisałam? Znajoma zaprosiła mnie na lody.

Tylko nie wiem gdzie kupuje się lody. No w sklepie, nie? Racjonalnie pojmuję wszystko, ale... Nie dociera mi to do mózgu. Nie umiem wytłumaczyć. "Odczuwam" zmiany odbierania bodźców wzrokowych (lub tak mi się tylko zdaje) ... Długo muszę przyglądać się jakiejś rzeczy. Tak, to jest komputer, to rower, a to krzesło... Wiem, potrafię nazwać, ale... Ale to... "ale". Nie wiem gdzie się zgubiłam, gdzie tkwię, czy kiedykolwiek wcześniej byłam...

chociaż mam "niejasne uczucie" że wcześniej czułam się inaczej. Chyba lepiej, ale nie umiem doprecyzować. Wszystko z dnia na dzień bardzo się nasila. Dzisiaj jest gorzej niż wczoraj. Coraz głębiej jestem... gdzieś. Nie wiem gdzie. Chyba chcę wyzdrowieć. Choć nie rozumiem słowa "wyzdrowieć". Chciałabym po prostu nie czuć się tak, jak czuję się teraz. I jeszcze to ciągłe, kurewskie uczucie, że to co robię, mówię, zdarzyło się już wcześniej. Jasne, czasem każdy tak ma, ale ja miewam to nieustannie. (i tu zastanowiłam się czy postawić kropkę, czy wykrzyknik. najpierw wykrzyknik, chociaż napisałam, że kropka. wiem, nieważne.) i napawa mnie to... czymś. Lękiem? A co to jest lęk?

Czy można go odczuwać... podświadomie? Bo przecież nic nie czuję. I mam wrażenie (wrażenie, albo nie)... zgubiłam wątek, nie mogę sobie przypomnieć co chciałam napisać. Nie mogę wydostać się na zewnątrz (tylko gdzie jestem? bo wewnątrz też mnie nie ma...) a żaden lekarz nawet nie próbuje się tam dostać... Psychiatra tylko słuchał, nie zadawał prawie żadnych pytań dotyczących "moich odczuć". Teraz jak tak myślę to mam wrażenie, że o najbardziej istotnych rzeczach zapomniałam mu powiedzieć.

Jakbym podawała "rzeczy", które "odczuwałam" (choć i tego nie jestem pewna...) tydzień temu. Bo przecież... o moim aktualnym stanie... nie umiem myśleć, rozumieć.

Chociaż przeczy temu ilość tekstu jaką napisałam wcześniej. Kiedy już psycholog postawił mi pytanie odpowiedź brzmiała "nie wiem". Nie wiem, bo nie znam siebie.

Nie wiem, no. Tak, to (chyba) również można zakwalifikować jako chorobę. No ale jaką? Kiedyś podkreślałam poszczególne słowa wielkimi literami. Próbowałam chyba tak wyrazić jakąś... ekspresję tychże słów... Dzisiaj kilka razy zdarzyło mi się napisać coś wielkimi literami, jednak wydaje mi się to nieuzasadnione - przecież nie odczuwam tych emocji. Ten znak zapytania na skierowaniu... kiedy ja wiem, że znakiem zapytania jestem. A ona mi tutaj jeszcze... że ona nie wie"!". Ja nie wiem, ona nie wie...

Kto ma wiedzieć? Babcia miała schizofrenię. Nie odczuwam lęku przed nią. Raczej przed ogólnym pogorszeniem się mojego stanu, gdyż widzę, że z dnia na dzień to się nasila. "Boję się", że z tego nie wyjdę. Nic nie czuję, ale czasem myślę: boję się położyć spać, bo co jeśli umrę? I nawet nie będę o tym wiedziała...? Jednak... Nie wiem.

Nie wiem co to lęk... czasami czuję coś... dziwnego, i nazywam to lękiem. Ale nie zmienia to faktu, że nie pojmuję. Cały czas mam temperaturę (niewysoką), budzę się w środku nocy. Czuję się, jakbym była zlana potem, jednak kiedy sprawdzam zagłówki łokci, kolan nie jestem "mokra". Kiedyś... kiedyś dawno miewałam drgawki w nocy.

Nie takie zwykłe... padaczkowe? Często mam dreszcze, trzęsę się z zimna, a za chwilę wybuch ciepła. Czasami czuję ucisk, taki... głęboki. Po obu stronach nosa.

Czasami mam uczucie... spadania. Jakbym nie czuła trwałego gruntu pod stopami. I jeszcze kilka rzeczy, których istnienia próbuję nie dopuszczać do wyjścia na zewnątrz...

Bo gdy próbuję o tym mówić, lub uznawać to sama przed sobą... "odczuwam"... strach? Wszystko tak naprawdę zaczęło się około 4 miesięcy temu... jednak wtedy było inaczej. Odczuwałam wszystko zbyt mocno. Chociaż jednocześnie szukałam racjonalności. Wszystko mnie drażniło, doprowadzało do płaczu. Wtedy pojawiły się omamy.

Od dwóch tygodni wszystko się odwróciło w odwrotną stronę. W "to" coś właśnie. Wczoraj kładąc się do łóżka odczuwałam coś dziwnego... lęk? Jakbym natychmiast musiała otworzyć oczy i zmienić pozycję....

 

A może to schizofrenia? Ale schizofrenicy uważają, że są zdrowi... A ja przecież widzę, że coś jest nie tak. Tylko cały czas próbuję (gówno prawda - nie próbuję, ale może chciałabym? nie wiem.) przekierować moje działania na "to jest choroba, to się leczy". I wmawiam to sobie, ale nie jestem pewna, czy w to wierzę. Jestem robotem... piszę tak mechanicznie.

 

Co robić...? Co...? Jak przetrwać do poniedziałku? Jak rozmawiać z psychologiem, kiedy na wszystkie pytania odpowiadam "nie wiem".

Testy... jak długo trzeba czekać na ich wynik? Co dalej? Chcę czegoś pewnego. Chcę wiedzieć cokolwiek i niech mnie leczą, no.

 

Co to właściwie mogłoby być...? Wiem, że nie jesteście lekarzami, ale potrzebuję jakiegoś punktu odniesienia. A boję się, że do ustalenia

diagnozy zwariuję kompletnie i w ogóle nie będzie ze mną kontaktu. Tylko proszę - zastanówcie się, zanim coś napiszecie.

 

I jeszcze jedno... jeżeli mam taki problem z mówieniem o swoim stanie... czy mogłabym np. opisać to, co się dzieje na kartce i przekazać ją psychologowi?

Czy coś takiego jest praktykowane?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz nie powiem ci co ci jest ,zwyczajnie nie wiem,polecam specjalistów a co do kartki kiedys mojemy napisałam list zaniosłam na terapie nie odczytał,ale kazał mi samej go odczytac nie bło to łatwe ale zrobiłam to,mysle ze to dosc dobra forma by czegos nie przeoczyc nie pominac .powodzenia zycze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

byłam wczoraj u psychiatry... skierował mnie do psychologa na testy. Idę w poniedziałek. Jednak... od wczoraj wszystko maksymalnie się zmieniło, nasiliło... Ojciec mówi, że mam iść spać...

on mi nie pomoże... najchętniej zadzwoniłabym na pogotowie, ale nie wypowiem tego na głos.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic mi nie przepisał. Powiedział, że nie ma sensu dawać leków uspokajających, które mnie tylko otumanią skoro nie wie co mi jest. Powiedziała, że podaje bardzo różne, niejednoznaczne objawy... Tylko ja właśnie sama nie wiem... Sama nie wiem co się dzieje. Nie potrafię wytłumaczyć. Dlatego uznaję wczorajszą wizytę za dziwną... coś mówiłam, podawałam jakieś objawy, ale nie jestem przekonana... czy o to mi właśnie chodziło... O co w ogóle mi chodzi...

Ciężki wysiłek już przerabiałam. Potrafiłam chodzić do upadłego, ale teraz... teraz nawet tego nie mogę... już wystarczająco czuję się "ciężka".

 

A tata już śpi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie... nic mi nie mówił... Ale też o pewnych rzeczach nie powiedziałam. Nie powiedziałam, bo nie potrafiłam, bo zapomniałam, bo zdarzyły się dopiero dzisiaj. Codziennie przybywa mi coś nowego. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Tak, jak napisałam... dostałam skierowanie do psychologa na którym widnieje: proszę o bad. "MMPI, ocenę osobowości + terapię". Nic mi właściwie nie wyjaśniła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bardzo ładnie opisałaś swój stan to na samym początku, napisz teraz to na kartce tak abyś mogła pokazać to tacie ewentualnie lekarzowi, to jest bardzo dobry sposób, oczywiście nie zapomnij napisać, że w ten sposób jest Ci łatwiej, jak się teraz czujesz jak z nami piszesz, jest chodź trochę lepiej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, tak zrobię.

 

Aktualnie jest troszkę lepiej, ale miewam stany "lepsze" raz, dwa razy dziennie. Nie trwają długo... na pewno nie więcej niż 5 minut. Dzisiaj po południu pierwszy raz od kilkunastu dni poczułam się naprawdę dobrze. Trwało to co prawda tylko około dwóch minut, ale... Czułam się wtedy, jak na haju... byłam bardzo szczęśliwa, euforyczna. Czułam się doklejona do siebie, poznawałam rzeczywistość. W tych stanach "lepszych" właśnie wtedy pojawia się uczucie głębokiego ucisku po obu stronach nosa. Przed dzisiejszym stanem lepszym, było fatalnie. Myślałam, że zwariuję, nie wiedziałam co robić. Uwierzyłam w jakieś swoje... urojenia? Nie wiem. Trwało to chwilę, ale uwierzyłam w to. Uwierzyłam, że to ja sobie cały ten świat wymyśliłam. Po chwili jednak przeraziłam się, że naprawdę... naprawdę w to uwierzyłam... czułam to. Potem było naprawdę źle, a po jakichś 15 minutach pojawił się ten stan euforyczny... 2 minuty nie dłużej. I odtąd było znów źle... przez moment czułam się, jakbym była w półśnie. Może nawet spałam na siedząco? A teraz... teraz... jeszcze nie umiem ocenić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hemimao,aż nie chce mi się wierzyc że ten psychiatra nic ci nie zapisał,przebadaj się też ogólnie,jak najwięcej badań,czasem coś się dzieje myśliny że to nerwica czy coś podobnego,a wyniki wzkazują na jakieś choroby organiczne.Terapia jest też wskazana..próbuj wszystkiego..jak ten psychiatra znów ci nic nie da..ani nie pomoże zmień go.Porozmawiaj z ojcem.Napisz na kartce to co czujesz dobry pomysł.Jesteś bardzo świadomy tego co się dzieje z Tobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam rozwlekłe badania krwi. Jestem strasznie anemiczna, blada, jednak badania mam w porządku; na tarczycę również.

Nie umiem. Nie umiem o tym mówić. Kiedy piszę, jest mi łatwiej. Kiedy mówię to na głos... to w jakimś stopniu samą mnie przeraża to, co mówię.

to, co się dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedy ja nie wiem... nie wiem kim jestem... nie wiem kim jest osoba na którą spoglądam w lustrze. Nie poznaję jej.

Przerażają mnie twarze znajomych ludzi, które powinnam rozpoznawać, ale nie rozpoznaję. Drażni mnie ich dotyk.

Przeraża ich wzrok. Nie poznaję również świata. Nie wiem, czym jest... czym ja jestem w nim...

Słońce, planety, ziemia... aaaa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hamimao pisanie o tym co się czuje to też pewna forma terapii.Od czegoś trzeba zacząć,Ty to zrobiłaś a to już postęp więc pisz jak najwięcej tutaj o Tym co czujesz i jak po to jest forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dwa tygodnie temu byłam na pogotowiu. Psychiatra powiedział, że może to być schizofrenia. Dał mi leki. Lorafen i zalasta. Kazał jednak jak najszybciej umówić się na wizytę do

psychiatry. Umówiłam się i po dwóch dniach miałam wizytę. Ten psychiatra powiedział z kolei: "owszem. są to stany paranoidalne, ale ja tutaj żadnej schizofrenii nie widzę".

Nie zmienił mi jednak leków. Powiedział, że zmieni mi go przy następnej wizycie. Po 10 dniach brania zalasty nie czuję poprawy. Nie jest lepiej, ani gorzej... po prostu inaczej.

Wciąż dokucza mi "wrażenie", że nie wiem kim jestem. Ani czym jest to, co wokół. Nie mogę spoglądać w lustro. Co to może być? Ogromnie również nasiliły się stany lękowe

(przed braniem leku w ogóle ich nie miałam...) - prawie już nie wychodzę z domu. Dodam, że odczuwam je tylko po wyjściu z domu. Mam wrażenie, jakby mi się wszystko waliło na głowę. Również po wyjściu "zmienia" mi się wzrok. Nie mogę za szybko przekręcać głowy, bo wszystko mi się zlewa. W domu jest w porządku. Nie czuję się już tak bardzo oddalona od wszystkiego, jednak wciąż nie wiem... kim jestem, i czym jest świat.

Chodzę również do psychologa. Rozwiązujemy testy, układamy historyjki w porządku logicznym.

Powiedziała, że myślę normalnie, racjonalnie i logicznie. "wszystko z Tobą w porządku".

 

A więc... co mi jest?

 

-- 02 paź 2011, 18:10 --

 

Mam pytanie. Mianowicie: jak to jest z tą psychoterapią? Psychiatra na skierowaniu (które oddałam psychologowi) poprosił o terapię, ale...

psycholog nic mi nie chce powiedzieć... Z tymże psychologiem będę miała terapię, czy jak? Czy to co robię teraz z psychologiem (testy, układanie historyjek w porządku logicznym)

już można nazwać terapią? Pewnie nie, ale... Pogubiłam się trochę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heimao i co z TObą? Jestem w stanie chyba zrozumieć jak się czujesz, bo ja od 3 lat też nic nie czuję i dużo rzeczy, które napisałaś są mi bliskie...też się czuję jak zawieszona w prózni...nie odczuwam ani amutku ani radosci, za to ciągle jestem przygnębiona...przyjemnosci nei odcuzwam wcale...mi żadne leki nie pomagają...tak sobie trwam już 3 lata...wiem jak benzadziejny jest to stan. Ja sama już schizofrenię podejrzewałam, ale byłam chyba u 20 lekarzy i wszyscy wykluczyli...akurat omamów czy urojeń nigdy nie miałam. Wiem, że to nieczucie, "niedocieranie" rzeczywistości jest okropne...ściskam CIę i jestem z Tobą...PS ja brałam długie miesiące zalastę, bo mi pomagała na sen, ale na nieczucie nic nie pomogła i dodatkowo strasznie przytyłam...pozdrawiam Cię, napisz co z TObą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co ze mną...

Miło, że Ktoś pyta.

 

A ze mną źle. Derealizacja (bo chyba tak to mogę nazwać) nasila się bardzo.

Nieczucie również. Z każdym dniem jest gorzej, i gorzej... a wizytę u psychiatry mam dopiero za 9 dni.

Czasem już nie wiem, jak sobie radzić z tym wszystkim. Najgorsze są poranki. Budzę się - źle - wstaję z łóżka, idąc do łazienki mijam lustro i ... spoglądam.

Moje oczy robią się... wielkie z przerażenia. Takie już są. I nie wiem "co to". Nie wiem, czy to jeszcze depersonalizacja czy już psychoza. Nie poznaję siebie.

Mama coś dzisiaj do mnie mówiła. Patrzę, słucham. Ale nie słyszę. I nagle "to". Nierealność. Powoli zaczęłam się wycofywać... Najpierw jeden krok, potem drugi...

"W panice" (myśli) uciekłam. Nie od niej. Od tego... "czegoś". I wstrząsy... wstrząsy padaczkowe. Tak je nazywam. Trzęsę się. Niby z zimna, ale wcale nie jest mi zimno.

 

Piszę tak, ale zupełnie czuje się martwa.

Opisuję emocje, ale ich nie przeżywam.

 

Tak. Zalasta na sen bardzo pomaga.

 

Nie wiem co robić, kiedy "to" nasilone wraca, narasta. Nie wiem. Po prostu nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×